Lato w Prowansji
Mieszkający w Paryżu Lea i Adrian są typowymi nastolatkami – nieco zagubieni, zbuntowani, nierozłączni ze swoimi tabletami i smartfonami. Gdy okazuje się, że małżeństwo ich rodziców wisi na włosku, zostają wysłani z młodszym braciszkiem na południe Francji, do dziadka, którego nie wiedzieli od lat. Paul okazuje się dziarskim, choć nieco zrzędliwym starszym panem. Dziadek zafunduje wnukom-mieszczuchom twardą lekcję życia, organizując im niezwykłe wakacje, których nigdy nie zapomną.
gatunek: Komedia, Dramat
produkcja: Francja
reżyser: Rose Bosch
scenariusz: Rose Bosch
czas: 1 godz. 45 min
zdjęcia: Stéphane Le Parcrok produkcji: 2014
budżet: -
ocena: 7,0/10
Najlepsze/najgorsze
wakacje
Ostatnimi czasy panuje dosyć duża ekspansja filmów francuskich na rynek polski. Wśród sprowadzanych z zagranicy produkcji są dobre oraz złe obrazy, aczkolwiek muszę przyznać, że w większości są to produkcje na poziomie. Chociażby jak "Porwanie Michela Houellebecqa" czy "Dwa dni, jedna noc" z Marion Cotillard. My dzisiaj jednak przyjrzymy się filmowi Rose Bosch'a pt: "Lato w Prowansji".
Rodzeństwo spędza wakacje w Prowansji u dziadka, którego z powodu rodzinnych konfliktów nigdy wcześniej nie poznało. Krótki opis wystarczy abyśmy przeobrazili się w detektywów i wywnioskowali z tego jednego zdania całą fabułę filmu. Zadanie to jest niezwykle proste, albowiem wiele już takich filmów powstało. Konflikty rodzinne, wzajemna wrogość itd. Jednakże z czasem wszystko się wyjaśnia, waśnie gasną, a całość kończy się happy end'em. Właśnie taka jest fabuła filmu. Niezbyt skomplikowana, przewidywalna i trochę oklepana. Niestety nie da się ukryć, że podobne historie wielokrotnie mieliśmy już możliwość oglądać. Chodzi mi oczywiście o główny trzon akcji czyli zwaśnione strony. Jednakże nawet jeśli możemy przewidzieć każdy kolejny ruch postaci to nie da się ukryć, że całość jest naprawdę zgrabnie przedstawiona. Reżyser nie ucieka się do banałów lecz chce uczynić te znaną już historię bardziej wyjątkową. Poprzez zgrabne umieszczenie w fabule licznych wątków pobocznych udaje mu się przekonać nas, że nie jest to pierwsza lepsza opowieść zrobiona na fali innej produkcji. Oczywiście jest prosta, przewidywalna itd. ale oglądając film wcale nam to nie przeszkadza. Twórcy udało się oczarować nas wspaniałą oprawą i niebanalnym wykończeniem przez co obraz jest bardzo lekki, dobrze skrojony i przede wszystkim przyjemny. Opowieść może wydać się oklepana, ale seans minie nam tak bezboleśnie, że nawet nie zauważymy podobieństw do innych dzieł.
W obsadzie produkcji znalazła się nieco podstarzała, ale z pewnością największa gwiazda francuskiego kina czyli Jean Reno. Tym razem nie jest on zabijaką, ale zrzędliwym dziadkiem, który mimo swoich wybuchów gniewu jest bardzo ciepłą postacią. Aktor zdecydowanie dał radę. Oprócz niego mamy także możliwość zobaczyć na ekranie: Annę Galiena'e, Chloé Jouannet'tę, Hugo Dessioux'a, Lukasa Pelissier'a oraz Aure Atika'ę i Toma Leeb'a.
To co przede wszystkim sprawia, że film jest taki lekki i przyjemny to z pewnością klimat obrazu. Wypełniony pozytywną energią, ciepłem i radością. Może być świetnym pocieszycielem podczas dołujących chwil. W powietrzu unosi się woń sielanki i spokoju małej wiejskiej mieścinki urzekającej swoją oryginalnością. Mamy również do czynienia z pięknymi krajobrazami oraz bardzo dobrym humorem, który wcale nie stara się na siłę nas rozśmieszyć. Na plus również świetny dobór utworów muzycznych świetnie komponujących się z obrazem.
Film Rose Bosch'a nie tylko opowiada o pogodzeniu się, ale porusza również tematy związane z przeszłością (w tym wypadku filmowych dziadków). Jest jeden z niewielu momentów podczas którego można nieźle się rozmarzyć na temat tego co my zrobimy ze swoim życiem tak, abyśmy później opowiadając o tym czuli, że nie żałujemy tego co zrobiliśmy. Pomimo prostej, przewidywalnej jak i nieco oklepanej fabuły film ogląda się naprawdę przyjemnie, a to wszystko zasługą reżysera, który umiejętnie podszedł do tematu i postanowił pokazać nam coś więcej niż historię tylko o tym jak rodzina się pogodziła.
Rodzeństwo spędza wakacje w Prowansji u dziadka, którego z powodu rodzinnych konfliktów nigdy wcześniej nie poznało. Krótki opis wystarczy abyśmy przeobrazili się w detektywów i wywnioskowali z tego jednego zdania całą fabułę filmu. Zadanie to jest niezwykle proste, albowiem wiele już takich filmów powstało. Konflikty rodzinne, wzajemna wrogość itd. Jednakże z czasem wszystko się wyjaśnia, waśnie gasną, a całość kończy się happy end'em. Właśnie taka jest fabuła filmu. Niezbyt skomplikowana, przewidywalna i trochę oklepana. Niestety nie da się ukryć, że podobne historie wielokrotnie mieliśmy już możliwość oglądać. Chodzi mi oczywiście o główny trzon akcji czyli zwaśnione strony. Jednakże nawet jeśli możemy przewidzieć każdy kolejny ruch postaci to nie da się ukryć, że całość jest naprawdę zgrabnie przedstawiona. Reżyser nie ucieka się do banałów lecz chce uczynić te znaną już historię bardziej wyjątkową. Poprzez zgrabne umieszczenie w fabule licznych wątków pobocznych udaje mu się przekonać nas, że nie jest to pierwsza lepsza opowieść zrobiona na fali innej produkcji. Oczywiście jest prosta, przewidywalna itd. ale oglądając film wcale nam to nie przeszkadza. Twórcy udało się oczarować nas wspaniałą oprawą i niebanalnym wykończeniem przez co obraz jest bardzo lekki, dobrze skrojony i przede wszystkim przyjemny. Opowieść może wydać się oklepana, ale seans minie nam tak bezboleśnie, że nawet nie zauważymy podobieństw do innych dzieł.
W obsadzie produkcji znalazła się nieco podstarzała, ale z pewnością największa gwiazda francuskiego kina czyli Jean Reno. Tym razem nie jest on zabijaką, ale zrzędliwym dziadkiem, który mimo swoich wybuchów gniewu jest bardzo ciepłą postacią. Aktor zdecydowanie dał radę. Oprócz niego mamy także możliwość zobaczyć na ekranie: Annę Galiena'e, Chloé Jouannet'tę, Hugo Dessioux'a, Lukasa Pelissier'a oraz Aure Atika'ę i Toma Leeb'a.
To co przede wszystkim sprawia, że film jest taki lekki i przyjemny to z pewnością klimat obrazu. Wypełniony pozytywną energią, ciepłem i radością. Może być świetnym pocieszycielem podczas dołujących chwil. W powietrzu unosi się woń sielanki i spokoju małej wiejskiej mieścinki urzekającej swoją oryginalnością. Mamy również do czynienia z pięknymi krajobrazami oraz bardzo dobrym humorem, który wcale nie stara się na siłę nas rozśmieszyć. Na plus również świetny dobór utworów muzycznych świetnie komponujących się z obrazem.
Film Rose Bosch'a nie tylko opowiada o pogodzeniu się, ale porusza również tematy związane z przeszłością (w tym wypadku filmowych dziadków). Jest jeden z niewielu momentów podczas którego można nieźle się rozmarzyć na temat tego co my zrobimy ze swoim życiem tak, abyśmy później opowiadając o tym czuli, że nie żałujemy tego co zrobiliśmy. Pomimo prostej, przewidywalnej jak i nieco oklepanej fabuły film ogląda się naprawdę przyjemnie, a to wszystko zasługą reżysera, który umiejętnie podszedł do tematu i postanowił pokazać nam coś więcej niż historię tylko o tym jak rodzina się pogodziła.
Zapraszamy do polubienia naszego fanpage na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz