Snippet

Magic Mike XXL

Akcja "Magic Mike XXL" rozgrywa się trzy lata po tym, jak Mike, będąc u szczytu sławy, zakończył karierę striptizera. Teraz pozostali członkowie Kings of Tampa są gotowi skończyć z tym zajęciem. Chcą to jednak zrobić w swoim stylu: wystąpić w Myrtle Beach ostatni raz, z wielką pompą, i zaprosić na scenę legendarną gwiazdę — Magic Mike’a. W drodze na ostatnie przedstawienie z kilkoma postojami w Jacksonville i Savannah, które mają służyć odbudowaniu starych przyjaźni i nawiązaniu nowych, Mike i jego koledzy opanowują nowe ruchy i na różne sposoby rozprawiają się z przeszłością.

gatunek: Komedia,
produkcja: USA
reżyser: Gregory Jacobs
scenariusz: Reid Carolin
czas: 1 godz. 55 min.
zdjęcia: Steven Soderbergh
rok produkcji: 2015
budżet: 14,8 miliona $ 
ocena: 6,1/10










Nie łatwo zapomnieć o przeszłości


Gdybym postanowił zobaczyć "Magic Mikea" o wiele wcześniej niż dzień przed wybraniem się do kina na kontynuację to mógłbym śmiało powiedzieć, że nie ma mowy o żadnej kontynuacji. Film ten był nudny i głupi. Kompletnie pusty jeśli chodzi o jakiekolwiek zaintrygowanie widza tematem. Postacie słabo nakreślone, a całość niezwykle miałka. Szczerze powiedziawszy cierpiałem idąc na "Magic Mikea XXL" do kina gdyż przypuszczałem, że będzie to film jeszcze gorszy niż jego poprzednik z 2012 roku. O dziwo myliłem się.

Mike wraz z kolegami rusza w trasę do Myrtle Beach na konwent striptizerów, aby po raz ostatni zaszaleć na scenie. No cóż, nie będę ukrywał, że główny trzon fabuły jest niezwykle prosty. Wręcz banalny. Który to już raz paczka przyjaciół rusza w trasę, aby zrobić coś po raz ostatni. Jak widzicie nic szczególnego. Gdyby twórcy na tym poprzestali moje przekonanie co do filmu byłoby jak najbardziej trafne. Jednakże oni postawili w filmie na postacie. Ich problemy, marzenia, zachcianki itd. Reżyser ukazuje nam tych samych bohaterów co w jedynce jednak nie są oni już tak beztroscy jak kiedyś. Tylko takich udają. Tak naprawdę każde z nich ukrywa w sobie pragnienie zmiany życia i robienia tego o czym marzą. Jak się okazuje bycie striptizerem to jedno, a radzenie sobie później z tym w życiu to co innego. Jedno wcale nie gwarantuje drugiego. Choć nasi bohaterowie mogą mieć przysłowiowo każdą kobietę to i tak wciąż nie znaleźli tej jedynej. Ta cała otoczka dotycząca striptizu itp. jest kompletnie przeniesiona na drugi plan. Zresztą twórcy podchodzą do tego tematu z całkiem innej strony przedstawiając nam jej ciekawszy punkt widzenia. Ukazują mężczyzn jako ludzi dających radość kobietom, a nie jako umięśnionych chłopów wyginających się tylko w samych stringach na scenie. Cały ten wulgarny kontekst został tutaj przemieniony na całkiem sensowny zamysł. Uważam to za największy atut tej produkcji.

W składzie aktorskim pojawiają się znane nam już gwiazdy z poprzedniej części. Oczywiście główne skrzypce znowu odgrywa Channing Tatum jako tytułowy Mike. Co ciekawe jest to jego jedna z lepszych ról niż to co można było oglądać np. w "Jupiter: Intronizacja". Powracają również: Matt Bomer, Joe Manganiello, Kevin Nash i Gabriel Iglesias. Pojawiają się również nowi aktorzy jak Adam Rodrigues, Amber Hart, Donald Glover oraz Jada Pinkett Smith.

Produkcja wyróżnia się bardzo lekkim i przyjemnym klimatem dzięki czemu bezproblemowo się ją ogląda. Nie można się nudzić jak to było w przypadku pierwszej części. Mamy także dobre zdjęcia oraz przystępny humor.

Całość okazała się miłym zaskoczeniem gdyż jak już wcześniej wspomniałem nie byłem zachwycony pójściem na seans. Po obejrzeniu zwiastuna myślałem nawet, że będzie to coś w stylu "Step Up" tylko w wersji bardziej erotycznej. Na szczęście twórcy nie poszli tą ścieżką przez co odnieśli swego rodzaju sukces. Choć film szału nie robi to ma kilka wartych uwagi elementów. Poza tym jest lepszy niż pierwowzór, a to już coś.


Zapraszamy do polubienia naszego fanpage na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

2 komentarze:

  1. Aż ciężko uwierzyć, że kontynuacja jest lepsza od żenującej jedynki. Wybrałeś się na seans z własnej woli? :D Krótka, ale dobra recenzja. Będę tu zaglądała, sama zaczynam przygodę z filmowym blogowaniem. Pozdrawiam i życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście ciężko w to uwierzyć, ale tak, kontynuacja jest znacznie lepsza niż oryginał. Co do samego seansu jak mogłaś przeczytać w recenzji nie miałem ochoty się na niego wybrać. Jednakże ostatecznie poszedłem do kina i jak się później okazało wcale nie był to czas stracony. Dzięki za pozdrowienia oraz dedykowaną wenę. Na pewno mi się przyda. ;) Tobie także życzę powodzenia oraz odnalezienia się w filmowym świecie. :)

      Pozdrawiam

      Usuń