Snippet

Oscar – coroczna nagroda przyznawana przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej w dziedzinie filmu. 

88. ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej za rok 2015, odbyła się 28 lutego 2016 roku w Dolby Theatre w Hollywood. Galę poprowadził aktor i scenarzysta Chris Rock, a jej producentami byli David Hill i Reginald Hudlin.

















Oscary. Nagrody przyznawane przez Amerykańską Akademię Filmową to nie tylko złote statuetki. Już od jakiegoś czasu wyróżnienie to stało się czymś więcej niż tylko nagrodą wręczaną Amerykańskim twórcom. Oscar stał się wyznacznikiem najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej prestiżowych produkcji, które dzięki niemu mogły zabłysnąć. Dziś dostać Oscara to jest coś. Nic dziwnego więc, że coroczne rozdanie tych nagród gromadzi przed telewizorami tak dużą publikę. Dwu godzinna relacja z czerwonego dywanu, wywiady z gwiazdami oraz cała masa sławnych artystów ze świata filmu. Nie ukrywajmy jednak, że w tym wszystkim tak naprawdę chodzi o nagrody. ;)

W tym roku zestawienie nominowanych prezentowało się naprawdę ciekawie. Mieliśmy cały wachlarz różnorodnych produkcji, które to wyszły na ekrany kin zeszłego roku. Ku mojemu zdziwieniu tegoroczni rywale w większości kategorii prezentowali niezwykle wysoki pozom. Tak naprawdę ciężko było mi zadecydować, który z nich powinien otrzymać nagrodę, albowiem większość z nich na nią zasługiwały. Niestety w każdej kategorii jest tylko jedna nagroda. Do kogo owe statuetki powędrowały?

Galę rozpoczęła przemowa prowadzącego -  Chrisa Rock'a, który cały swój monolog skupił na bojkocie Oscarów związanych z brakiem nominacji dla czarnych przedstawicieli Ameryki. Sam bojkot określany mianem "#OscarsSoWhite" został przez prowadzącego wyśmiany. Tak samo jak oświadczenia czarnoskórych gwiazd, które postanowiły nie zjawić się na gali. Rock podsumował to krótko: "Nikt Was nie zapraszał". Po wyśmianiu niedorzecznej postawy przedstawicieli swojego społeczeństwa aktor podkreślił, że Hollywood jest trochę rasistowskie, ale ciągle się to zmienia. Zaapelował o więcej ról dla czarnoskórych, aby ci mieli większy udział w filmowym biznesie oraz aby mogli później zdobywać za swoje osiągnięcia nagrody. Choć przemówienie było dosyć dosadne i wypowiedziane bez owijania w bawełnę Rock'owi udało się rozbawić widownię Dolby Theatre. Jednakże na tym nie koniec. Chris Rock w dalszej części gali wielokrotnie raczył nas powrotem do tematów czarnoskórych, które to prezentowały się w mniej lub bardziej komediowy sposób. Choć niektóre żarty były nietrafione ogólnie podsumowując Rock poradził sobie całkiem nieźle z prowadzeniem tegorocznej gali. Co ciekawe próbował nawet przebić Ellen serwując widzom ciasteczka harcerek (jego córek), które chciały sprzedać ich jak najwięcej. Kasa się posypała, a łączna uzbierana kwota wyniosła (ponoć) 65 tysięcy dolarów ;). Niemniej jednak pizza Ellen chyba na zawsze pozostanie klasykiem. Warto również wspomnieć o krótkim filmiku ukazującym ewolucję w kategorii "Najlepszy film", który otworzył całe show. Możecie obejrzeć go poniżej.


Po przemówieniu Rocka nastał czas chwały. Wielka machina do rozdawania prestiżowych nagród ruszyła. Z początku posypały się nagrody za najlepszy scenariusz oryginalny oraz adaptowany, które powędrowały odpowiednio do "Spotlight" oraz do "Big Short". Następnie Sam Smith zaprezentował nam swój utwór "Writing's on the Wall" do filmu "Spectre". Niestety artysta w występie na żywo wypadł fatalnie. Jego wokal prawie w ogóle nie przypominał tego, którego możemy słuchać na nagraniu. Smith strasznie fałszował oraz nie był w stanie zaprezentować swojego atutu jakimi są wysokie dźwięki. Następnie wręczono nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej, która powędrowała do typowanej przeze mnie Vikander. Gratulacje! Kolejne Oscary w kategoriach: kostiumy, scenografia i charakteryzacja prędziutko powędrowały do "Mad Max'a: Na drodze gniewu". Później Emmanuel Lubezki pobił rekord zdobywając trzeciego Oscara z rzędu za zdjęcia do "Zjawy". Następnie statuetki w kategoriach takich jak: montaż, montaż dźwięku i dźwięk powędrowały na konto "Mad Max'a". Jak na razie film Georgea Miller'a  przoduje w ilości Oscarów. Statuetka za efekty specjalne wędruje do "Ex Machiny"! Na scenie pojawiają się bohaterowie "Gwiezdnych Wojen" czyli: BB-8, C3PO oraz R2D2, w krótkim komediowym skeczu. Następnie na scenie pojawiają się Minionki (tak te "Minionki") i wręczają nagrodę krótkometrażowej bajce o tytule "Bear Story". Teraz pora na Chudego i Buzza z "Toy Story", którzy to natomiast wręczają nagrodę "W głowie się nie mieści" – najlepszej animacji. Następnie zespół The Weekend prezentuje utwór "Earned It" z "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i wypada znacznie lepiej niż Sam Smith. Później nastała pora na najlepszego aktora drugoplanowego, którym to ku wielkiemu zdziwieniu okazał się Mark Rylance z "Mostu szpiegów". Miła niespodziana, a nagroda jak najbardziej zasłużona. Nastał czas filmów dokumentalnych, gdzie w kategoriach krótki film dokumentalny i film dokumentalny odpowiednio zwyciężyły: "A Girl In The River: The Price Of Forgiveness" oraz "Amy" Asifa Kapadii. Jak co roku przyszedł czas na memoriał czyli chwilę dla zmarłych już aktorów, producentów itp. Wśród nich znaleźli się chociażby: Wes Craven, Christopher Lee, Omar Sharif, James Horner, David Bowie i Alan Rickman. Najlepszym filmem krótkometrażowym okazał się "The Shutter", a nieanglojęzycznym "Syn Szawła". Później na scenie pojawiła się Lady Gaga z fenomenalnym wykonaniem piosenki "Till It Happens To You". Zaprezentowała się najlepiej z całej trójki nominowanych do najlepszej piosenki. Kolejna statuetka za najlepszą muzykę przypadła Ennio Morriconne za soundtrack do "Nienawistnej ósemki". Była to nagroda określana mianem ukoronowaniem kariery artysty. Następnie zeszłoroczni zwycięzcy za najlepszą piosenkę Common i Legend wręczają nagrodę Samowi Smith'owi i Jimmyemu Napes'owi za "Writing's on the Wall". Cóż, bywa... Najlepszym reżyserem nie wiedzieć czemu zostaje Alejandro J. Innaritu za "Zjawę", a najlepszą aktorkę Brie Larson za "Pokój". Leo w końcu dostaje upragnionego Oscara, a cały Internet świętuje razem z nim "dzień bez memów o Leonardo DiCaprio znowu przegrywającym na Oscarach". Gratuluję zwycięzcy i cieszę się, że w końcu Leo zdobył Oscara. A teraz moment, na który wszyscy czekali. Najlepszym filmem zostaje... "Spotlight"!!! (Uff.. całe szczęście, że nie "Zjawa"). Gratuluję zwycięzcy, który był moim drugim typem do najlepszego filmu. Cieszy mnie ogromnie fakt, że dostrzeżono geniusz i moc całej opowieści.

Niestety oprócz zwycięzców mamy także przegranych. W tym roku obeszły się ze smakiem: "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy", "Brooklyn" oraz "Marsjanin". Poniekąd "Zjawa" również jest uważana, za jedą z produkcji, która okazała się wielką Oscarową klapą. Tylko trzy statuetki na 12 nominacji. Bezkonkurencyjnym zwycięzcom jest "Mad Max: Na drodze gniewu", który zdobył, aż sześć Oscarów na 10 nominacji.

Oscary Oscary i po Oscarach. Jak to zawsze bywa wszystko dobiega końca. Tak i ta niemal pięciogodzinna gala musiała dobiec końca. Wielkie emocje, wielkie nazwiska, piękne kreacje oraz przednia zabawa. Tak można określić tegoroczne Oscary. Choć całe to wydarzenie trwało bardzo długo muszę przyznać, że warto było. Ani trochę się nie nudziłem i z wielkim zainteresowaniem śledziłem kolejne wydarzenia. Albowiem Oscary to nie tylko nagrody, artyści itp. To przede wszystkim świetna oprawa graficzna, rewelacyjne scenografie, rozmach oraz klasa. A więc do zobaczenia za rok! ;)

Jeśli chcecie poznać moją listę nominowanych do Oscarów zapraszam tutaj: "Oscary2016 - Nominacje"

Poniżej lista zwycięzców:

FILM
"Spotlight"

AKTOR
Leonardo DiCaprio - "Zjawa"

AKTORKA
Brie Larson - "Pokój"

AKTOR DRUGOPLANOWY
Mark Rylance - "Most szpiegów"

AKTORKA DRUGOPLANOWA
Alicia Vikander - "Dziewczyna z portretu"

REŻYSER
Alejandro G. Inarritu - "Zjawa"

SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Adam McKay i Charles Randolph - "Big Short"

SCENARIUSZ ORYGINALNY
Tom McCarthy, Josh Singer - "Spotlight"

FILM NIEANGLOJĘZYCZNY
"Syn Szawła"

DOKUMENT
"Amy"

ANIMACJA
"W głowie się nie mieści"

PIOSENKA
Writing's On The Wall - "Spectre"

MUZYKA
Ennio Morricone - "Nienawistna ósemka"

ZDJĘCIA
Emmanuel Lubezki - "Zjawa"

MONTAŻ
"Mad Max: Na drodze gniewu"

EFEKTY SPECJALNE
"Ex Machina"

DŹWIĘK
"Mad Max: Na drodze gniewu"

MONTAŻ DŹWIĘKU
"Mad Max: Na drodze gniewu"

SCENOGRAFIA
"Mad Max: Na drodze gniewu"

KOSTIUMY
"Mad Max: Na drodze gniewu"

CHARAKTERYZACJA
"Mad Max: Na drodze gniewu"

FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"Stutterer"

KRÓTKOMETRAŻOWY DOKUMENT
"A Girl In The River: Price of Forgiveness"

KRÓTKOMETRAŻOWA ANIMACJA
"Bear Story"

W nocy z 28/29 lutego 2016 roku zostaną wręczone prestiżowe nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Wszyscy miłośnicy kina nie mogą się już doczekać kto zdobędzie w tym roku upragnioną statuetkę. Czy będzie to nasz faworyt, a może ktoś całkiem inny? Tego dowiemy się już wkrótce, jednakże teraz chciałbym przedstawić Wam moje Oscarowe typy. Kto powinien zgarnąć statuetkę według Silver Screen?



















Bez owijania w bawełnę poniżej prezentuję listę nominowanych w każdej z kategorii oraz jednego zwycięzcę, który według mnie powinien zdobyć statuetkę:

NAJLEPSZY FILM:
"Big Short"
"Brooklyn"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Pokój"
"Spotligh"
"Zjawa"

Patrząc na tegoroczne zestawienie filmów nominowanych do Oscara® za "Najlepszy film" muszę przyznać, że niezwykle ciężko było mi się zdecydować który z nich powinien statuetkę otrzymać. Decyzja ta jest znacznie trudniejsza niż w zeszłym roku, albowiem moje serce rozdarte jest pomiędzy kilkoma tytułami, z których każdy po trochu zasługuje na tę nagrodę. Duży kawałek serca skradł "Spotlight" Toma McCarthy'ego, który w brawurowy sposób ukazał pracę dziennikarzy śledczych na tropie księży kościoła rzymskokatolickiego, którzy molestowali dzieci. Inną cześć porwał pasjonujący "Big Short", który w rewelacyjny sposób opowiedział o kryzysie gospodarczym Kolejną cząstkę skradł "Mad Max: Na drodze gniewu" (z wiadomych powodów ;)), przejmujący i niezwykle prawdziwy "Brooklyn" oraz solidnie opowiedziany i wykonany "Most szpiegów". Jednakże w ostatecznym rozrachunku to chyba "Pokój" Lennyego Abrahamson'a poruszył mnie najbardziej. Mamy w nim intrygującą, lekko tajemniczą i przejmującą historię, która niezwykle wciąga oraz daje do myślenia. Z jednej strony pełna napięcia oraz dramatu, a z drugiej wypełniona ciepłem i miłością. Idealne połączenie. Do tego rewelacyjne aktorstwo oraz wykończenie. Dzięki temu fenomenalnemu połączeniu otrzymujemy obraz niemalże idealny i jak najbardziej godny Oscara®.

NAJLEPSZY REŻYSER:
Lenny Abrahamson – "Pokój"
Alejandro Gonzalez Iñarritu – "Zjawa"
Tom McCarthy – "Spotlight"
Adam McKay – "Big Short"
George Miller – "Mad Max: Na drodze gniewu"

Kiedy spojrzymy na każdą z nominowanych w tej kategorii osób bardzo szybko dostrzeżemy, że statuetka należy się Georgeowi Millerowi. Tych co widzieli najnowszego "Mad Maxa" nie powinno to dziwić. Reżyser z niezwykłym wyczuciem opowiedział nam historię Maxa i Furiosy dodatkowo świetnie radząc sobie z obsadą oraz wykończeniem. Miller ma łeb na karku, a dowodem na to jest cały film, który świetnie odzwierciedla jego pracę na planie.

NAJLEPSZY AKTOR:
Bryan Cranston – "Trumbo"
Matt Damon – "Marsjanin"
Leonardo DiCaprio – "Zjawa"
Michael Fassbender – "Steve Jobs"
Eddie Redmayne – "Dziewczyna z portretu"

Choć trudno w to uwierzyć w moich rozmyślaniach nad statuetką dla najlepszego aktora pojawiły się dwa typy. Żaden z nich niestety nie jest Leonardo DiCaprio. Dlaczego? Ponieważ aktor ten w tym roku na nagrodę nie zasługuje, a przyznanie mu jej na litość to duży błąd. Szczególnie, że Bryan Cranston oraz Michael Fassbender mają największe szanse w tym roku na statuetkę. To właśnie oni znaleźli się w kręgu moich rozmyśleń. Ostatecznie postawiłem na Fassbendera, albowiem jest to fenomenalna kreacja, która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci.

NAJLEPSZA AKTORKA:
Cate Blanchet – "Carol"
Brie Larson – "Pokój"
Jennifer Lawrence – "Joy"
Charlotte Rampling – "45 lat"
Saoirse Ronan – "Brooklyn"

W przyznawaniu nominacji dla tej kategorii nie musiałem się długo zastanawiać. Bez wahania obstawiam Brie Larson za jej fenomenalną kreacje w filmie "Pokój". To co artystka zaprezentowała naprawdę zasługuje na nagrodę.

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY:
Christian Bale – "Big Short"
Tom Hardy – "Zjawa"
Mark Ruffalo – "Spotlight"
Mark Rylance – "Most szpiegów"
Sylvester Stallone – "Creed: Narodziny legendy"

Kolejna kategoria, w której miałem zagwozdkę. Zastanawiałem się nad trzema typami, którymi są: Mark Ruffalo, Sylvester Stallone oraz Tom Hardy. Każdy z nich zaprezentował sobą rewelacyjne aktorstwo i naprawdę ciężko było mi zadecydować, który z panów powinien zgarnąć nagrodę. W ostatecznym rozrachunku postawię chyba na Stallone'a, który wiele już w swoim życiu przeszedł i raz był w blasku chwały, a raz w dołku. Ponowną rolą Rockyego udowodnił swoją wielkość i za to mu chwała.

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA:
Jennifer Jason Leigh – "Nienawistna ósemka"
Rooney Mara – "Carol”
Rachel McAdams – "Spotlight"
Alicia Vikander – "Dziewczyna z portretu"
Kate Winslet – "Steve Jobs"

Tym razem dwie panie szczególnie przykuły naszą uwagę. Jennifer Jason Leigh oraz Alicia Vikander. Obie pokazały na ekranie swoje talenty w fenomenalny sposób. Jednakże nagroda jest tylko jedna i według mnie powinna powędrować do świetnej Vikander. Emocje jakie ukazuje w "Dziewczynie z portretu" zapierają dech w piersiach. Portretując silną, a zarazem wrażliwą kobietę aktorka ustawia wysoką poprzeczkę.

NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY:
Alex Garland – "Ex Machina"
Matt Charman, Ethan Coen, Joel Coen – "Most szpiegów"
Joe Singer, Tom McCarthy – "Spotlight"
Andrea Berloff, Jonathan Herman, S. Leigh Savidge, Alan Wenkus – "Straight Outta Compton"
Ronnie del Carmen, Josh Cooley, Pete Docter, Meg LeFauve – "W głowie się nie mieści"

Czy pomyślelibyście, że ktoś może zrobić film o waszych emocjach, który w tak fenomenalny sposób będzie odzwierciedlać prawdę? Pixar pomyślał i stworzył dzieło które przewyższa jakąkolwiek znaną mi dotychczas bajkę. Nie wierzycie? Przekonajcie się sami.

NAJLEPZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY:
Adam McKay, Charles Randolph – "Big Short"
Nick Hornby – "Brooklyn"
Phyllis Nagy – "Carol"
Drew Goddard – "Marsjanin"
Emma Donoghue – "Pokój"

Mój wybór nie może być inny niż Emma Donogue za "Pokój". Ta pasjonująca opowieść nic by nie zdziałała bez tak rewelacyjnego scenariusza. Trzymam kciuki.

NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY:
"Krigen" (Dania)
"Mustang" (Francja)
"Szyn Szawła" (Węgry)
"Theeb” (Jordania)
"W objęciach węża" (Kolumbia)

Film ten ukazuje nam nowe i świeże podejście do Holocaustu oraz udowadnia, że filmy o takiej tematyce wcale nie muszą być nudne i tendencyjne. Mowa oczywiście o "Synie Szawła" – węgierskim kandydacie do Oscara.

NAJLEPRZY FILM ANIMOWANY:
"Anomalisa"
"Baranek Shaun"
"Boy and the World"
"Marnie: Przyjaciółka ze snów"
"W głowie się nie mieści"

Ten wybór jest tak oczywisty, że chyba każdy z nas jest w stanie obstawić dużą sumę pieniędzy na ten tytuł. "W głowie się nie mieści" tak właściwie ma już Oscara w kieszeni. Jedyne co teraz trzeba zrobić to odebrać nagrodę.

NAJLEPSZY FILM DOKUMENTALNY:
"Amy"
"Cartel Land"
"Scena ciszy"
"What Happened, Miss Simone?"
"Winter on Fire: Ukraine’s Fight for Freedom"

"Amy" to rewelacyjny dokument ukazujący blaski i cienie sławy oraz drogę z samego szczytu na sam dół. Świetna robota Asifa Kapadii

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI:
"Alles wird gut"
"Ave Maria"
"Day One"
"Shok"
"Stutterer"

W tej kategorii niestety nie mam faworytów.

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY:
"Nie możemy żyć bez kosmosu"
"Niedźwiedzia opowieść"
"Sanjay’s Super Team"
"World of Tomorrow"

Jedyny znany mi z tej kategorii film animowany to "Sinjay's Super Team", a więc na niego postawię.

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY:
"Body Team 12"
"Chau, Beyond the Lines"
"Claude Lanzmann: Spectres of the Shoah"
"The Girl on the River: The Price of Forgiveness"
"Last Day of Freedom"

W tej kategorii niestety nie mam faworytów.

NAJLEPSZA MUZYKA:
Carter Burwell – "Carol"
John Williams – "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
Thomas Newman – "Most szpiegów"
Ennio Morricone – "Nienawistna ósemka"
Jóhann Jóhannsson – "Sicario"

Tegoroczne zestawienie kandydatów do "Najlepszej ścieżki dźwiękowej" jest niezwykle zróżnicowane. Mamy muzykę do filmu akcji - "Sicario", do dramatu – "Carol", do kina szpiegowskiego – "Most szpiegów", do produkcji Tarantino – "Nienawistna ósemka" oraz do kina sci-fi – "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy". Jednakże w tym niezwykle barwnym zestawieniu da się bardzo łatwo wyróżnić te, które naprawdę mają szansę na Oscara. Trójka najlepszych soundtracków jawi się tak: "Sicario", "Carol" i "Most szpiegów". Jednakże spośród tych trzech bezkonkurencyjnie wygrywa Carter Burwell ze swoją ścieżką do dramatu Todda Haynes'a pt: "Carol". Dlaczego? Albowiem soundtrack ten pełen jest intrygujących i wprowadzających w odpowiedni nastrój utworów, które dzięki swojej różnorodności i bogactwie dźwięków momentalnie zapadają w pamięć. Dodatkowo oprócz rewelacyjnego współgrania z obrazem soundtrack ten wyśmienicie prezentuje się w odsłuchu "na spokojnie" w domu. Dzięki tym rzeczom Carter Burwell w tym roku jest idealnym laureatem Oscara za "Najlepszą muzykę oryginalną".

NAJLEPSZA PIOSENKA:
"Earned It" – "Pięćdziesiąt twarzy Greya"
"Manta Ray" – "Rising Extinction"
"Simple Song #3" – "Młodość"
"Till It Happens to You" – "Pole walki"
"Writing’s on the Wall" – "Spectre"

Trzy utwory: "Earned It", "Till It Happens To You" oraz "Writing's on the Wall" były brane przez mnie pod uwagę. Ostatecznie zdecydowałem się na silny głos Lady Gagi oraz piosenkę "Till It Happens to You", która oprócz świetnego brzmienia porusza ważny temat.

NAJLEPSZE ZDJĘCIA:
"Carol"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Nienawistna ósemka"
"Sicario"
"Zjawa"

Nikogo chyba nie zdziwi, że postawię na Emmanuela Lubezkiego za zdjęcia do "Zjawy". Jednakże czy operator kamery dostanie Oscara trzeci raz z rzędu?

NAJLEPSZA SCENOGRAFIA:
"Dziewczyna z portretu"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Zjawa"

"Mad Max" nie ma sobie równych w tej kategorii dlatego to właśnie na niego postawię i na te fenomenalne i stworzone z wielkim rozmachem scenografie.

NAJLEPSZE KOSTIUMY:
"Carol"
"Dziewczyna z portretu"
"Kopciuszek"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Zjawa"

Jeśli chodzi o kostiumy to najlepszym kandydatem w tej kategorii jest "Dziewczyna z portretu". Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że "Kopciuszek" ma również spore szanse.

NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA I FRYZURY:
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął"
"Zjawa"

"Mad Max" po raz kolejny. Charakteryzacja w tym filmie dosłownie wymiata i nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnego innego filmu ze statuetką w tej kategorii.

NAJLEPSZY MONTAŻ:
Hank Corwin – "Big Short”
Maryann Brandon, Mary Jo Markey – "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
Margaret Sixel – "Mad Max: Na drodze gniewu"
Tom McArdle – "Spotlight"
Stephen Mirrione – "Zjawa"

Trochę zaczyna to być monotonne nie uważacie? Niestety taka jest prawda, że w kategoriach technicznych "Mad Max" nie ma sobie równych. Tak samo jest z montażem, który jest jedną z większych zalet produkcji.

NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE:
"Ex Machina"
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Zjawa"

Choć coś wewnątrz mnie podpowiada mi, że to "Gwiezdne wojny" zdobędą nagrodę w tej kategorii ja wciąż lekceważę ten głos mówiąc, że to "Mad Max" po raz kolejny zdobędzie statuetkę. Czemu tak miałoby się stać? Z całym szacunkiem dla gwiezdnej sagi, ale to właśnie efekty w filmie Millera wywarły na mnie największe wrażenie. Swoją decyzję porę faktem, że połowa z tego co widzimy w filmie to prawdziwe wybuchy.

NAJLEPSZY DŹWIĘK:
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Sicario"
"Zjawa"

Ponownie "Mad Max". Szkoda mi nawet słów aby tłumaczyć Wam dlaczego dokonałem takiego wyboru. Musicie zobaczyć "Na drodze gniewu", żeby przekonać się na własne oczy i uszy, że ten film to perełka pod względem technicznym.

NAJLEPSZY MONTAŻ DŹWIĘKU:
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Zjawa"

Jeśli chodzi o montaż dźwięku to w tym przypadku moja nominacja powędruje do "Gwiezdnych Wojen", które świetnie ukazują jak sprytnie i z jak wielką gracją można zmontować dźwięk.

Na niebie niespodziewanie pojawiają się ogromne statki Obcych - Zwierzchników - którzy przejmują całkowitą kontrolę nad światem, narzucając mu własny porządek nie używając przy tym siły. W krótkim czasie Ziemia wkracza na drogę pokoju, dobrobytu i ogólnego szczęścia. Nie eliminuje to jednak podstawowych pytań, jakie zadaje sobie ludzkość: kim są Obcy? Skąd i po co przybyli? Kto lub co nimi kieruje? Jakie są ich zamiary wobec Ziemi i jej mieszkańców? I dlaczego cały czas pozostają w ukryciu?

twórca: Matthew Graham
oryginalny tytuł: Childhood's End
na podstawie: powieści pt: "Koniec dzieciństwa"  Arthura C. Clarke'a
gatunek: Dramat, Sci-Fi
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1,5 godz.
odcinków: 3
sezonów: 1
muzyka: Charlie Clouser
zdjęcia: Neville Kidd
produkcja: Syfy
średnia ocena: 7,9/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)






 
Koniec czy początek?

Zastanawialiście się kiedyś jak będzie wyglądał koniec świata? Nie? Nic w tym dziwnego. Kto by się zastanawiał nad czymś co mogłoby bezpowrotnie zakończyć nie tylko jego życie, ale także całego świata. Jednakże jeśli mielibyście się zastanowić to jak wyglądał by koniec według Was? Byłaby to totalna rozwałka niczym z filmu Rolanda Emmericha pt: "2012"? A może byłaby to inwazja złowrogo nastawionych kosmitów, którzy chcą: a – zniszczyć ziemię bo tak im się podoba, b – wykorzystać ludzi do swoich niecnych celów, c – uśmiercić ludzkość by móc skolonizować naszą planetę? Jest jeszcze trzecia opcja wyjęta wprost z Biblii, ale zapewne nikt o niej nie pomyślał. A więc którą z nich byście obstawili? Zapewne tą najefektowniejszą bo jak odejść to z hukiem. ;) Niestety jak się może okazać koniec przyjdzie w najbardziej nieoczekiwanym momencie, a jego przyczyną możemy być my sami.

"Koniec dzieciństwa" opowiada o losach współczesnej ziemi , która będzie musiała zmierzyć się nowym zagrożeniem. Albowiem pewnego dnia nad największymi miastami świata "zaparkowały" olbrzymie statki kosmiczne, które zaburzyły funkcjonowanie planety. Przybyli do nas Nadzwierzchnicy, którzy zamiast wypowiedzenia nam wojny zaofiarowali nam pomoc... Produkcja serwuje nam bardzo ciekawy początek, w którym można wyczuć niepokój oraz grozę. Twórcy ukazują nam zarazem początek jak i koniec wszystkiego co dotychczas znaliśmy. Jednakże z czasem spuszczają z tonu i jedyne co pozostaje to jedna wielka tajemnica odnosząca się do przyczyny przybycia Nadzwierzchników. Fabuła od początku jest bardzo ciekawa oraz wciągająca. Ukazuje nam losy kilku niezwiązanych ze sobą bohaterów, których życie ulegnie drastycznej zmianie po pojawieniu się obcych. Na pierwszy plan znacząco wysuwa się wątek Rickyego, który nomen omen prezentuje się naprawdę dobrze. Niestety z czasem bohater, który zdawał się być główną postacią produkcji zaczyna systematycznie znikać z ekranu, aż jego wątek zostaje doprowadzony do marnego końca. Z kolei postacie, które z początku miały niewielkie role nagle pod koniec okazują się tymi pierwszoplanowymi. Pod tym względem serial jest niezwykle nierówny co oczywiście wpływa również na jego akcję, która przeżywa nieustanne "wzloty i upadki". Jednakże w ostatecznym rozrachunku nie jest to rzecz, która tak bardzo nam przeszkadza, ani nie okazuje się wielką skazą dla serii. Albowiem twórcy zetknęli się z bardzo trudnym materiałem, który nie tylko opowiada o najeździe kosmitów, ale również porusza tematykę religijną. Scenariusz serialu powstał na podstawie powieści Arthura C. Crake'a, która jest uważana za jedną z najbardziej rewolucyjnych w kategorii science fiction. A wszystko to zawdzięcza niebanalnemu podejściu do tematu jakim jest koniec świata. Sekret tkwi w szczegółach, których w serii nie zabrakło. Oprócz jednego z najoryginalniejszych i kompletnie nieprzewidywalnych pomysłów na zakończenie żywotu ziemi w serialu natkniemy się również na bardzo szczegółową i jak najbardziej odzwierciedlającą rzeczywistość analizę postępowań ludzkości oraz przekonamy się co ma z tym wspólnego religia. Jedną z najistotniejszych rzeczy w serii są reakcje ludzi na wszystko to co dzieje się wokół nich dookoła po przybyciu obcych. Ukazano nam jak starają się one zrozumieć nową rzeczywistość. Jedni zwrócili się w stronę Boga inni poszukiwali odpowiedzi w nauce, a pozostali zaakceptowali nowe "warunki". Jednakże zawsze są również i tacy, którzy będą próbowali przywrócić dawny stan w myśl rewolucji. A wszystko to spowodowane pojedynczym wydarzeniem, które jak widać jest w stanie niewyobrażalnie podzielić społeczeństwo. Zaskakujące, że twórcom udało się to ukazać w tak rewelacyjny sposób. Choć fabuła nie zawsze jest ciekawa, ani nie jest wypełniona po brzegi wartką akcją, to jednak w bardzo lekki, przystępny i ciekawy sposób ukazuje nam całkiem inną historię końca świata.

Pod względem aktorskim serial prezentuje się naprawdę dobrze. Mamy dobrze zarysowane oraz sportretowane postacie, których historia od samego początku nas urzeka.  Każdy z bohaterów zmaga się z jakimś problemem, któremu musi stawić czoła. Nigdy nie wiadomo jak potoczą się ich losy, ani jakich decyzji dokonają. W obsadzie znaleźli się: Mike Vogel jako Ricky Stormgren, Daisy Betts jako Ellie Stormgren, Ashley Zukerman jako Jake Greggson, Hayley Magnus jako Amy Morrel, Osy Ikhile jako Milo Rodricks, Charlotte Nicdao jako Rachel Osaka oraz Julian McMahon jako Dr Rupert Boyce, Yael Stone jako Peretta Jones i Charles Dance w roli Nadzwierzchnika imieniem Karellen.

To co zdecydowanie wyróżnia "Koniec dzieciństwa" to specyficzny klimat, który łączy w sobie dramat, tajemnicę, nostalgię, religię oraz tematykę sci-fi. Warto również zwrócić uwagę na bardzo dobre efekty specjalne, które rewelacyjnie się prezentują i zdecydowanie podwyższają rangę serii. Syfy się postarało. Oprócz tego mamy jeszcze klimatyczną muzykę Charliego Clouser'a i bardzo dobrą charakteryzację (patrz Karellen).

Przyszłość. Mroczny, nieszczęsny świat. Wypełniony wojnami, chorobami i głodem? Czy takie jest nasze przeznaczenie? Nie wydaje mi się. A może przyszłość to pełen uciech i dogodności świat wypełniony pokojem i szczęściem? Czy przyszłość jest z góry ustalona? Obawiam się, że nikt na świecie nie zna odpowiedzi na te pytania co czyni je jeszcze bardziej męczącymi. Jednakże zamiast globalnej katastrofy może okazać się, że przyszłość to będzie drugi raj. Eden 2.0. Kto wie? Jedno jest pewne, że nic nie przychodzi za darmo. Zawsze jest jakaś cena, która trzeba zapłać. Tak właśnie jest w serialu "Koniec dzieciństwa" gdzie stawka jaką przyszło nam ponieść okazała się zbyt wysoka. Sama końcówka serialu jest niczym smutne zderzenie się z realiami, które przerastają nas wszystkich. Choć ciężko nam coś takiego zaakceptować nie zmienia to faktu, że to już koniec. Jednakże my nadal będziemy uważać to wszystko za nic nieznaczący miraż, który jest wytworem naszej wyobraźni. A kiedy przetrzemy dobrze oczy zniknie w mgnieniu oka. Wszystko to jest fenomenalnym dowodem oraz potwierdzeniem na istotę natury ludzkiej. Choć twórcy serwują nam niezwykle filozoficzne zakończenie niestety znowu się potykają. Zbyt mało uwagi poświęcają wyjaśnieniu pewnych kwestii przez co nie wszystko jest dla nas jasne. Po dłuższym namyśle również ciężko dojść nam do sposobu w jakim wszystko się zakończyło. W tym wypadku przyda się pomoc w postaci powieści, która rozwiewa wszelkie wątpliwości. Jednakże w ostatecznym rozrachunku "Koniec dzieciństwa" to niezwykle ciekawa seria, wypełniona nostalgią, filozoficznymi przemyśleniami oraz ciekawymi postaciami. Choć zdarzają się jej potknięcia to w ogólnym rozrachunku nie rażą nas tak bardzo. Serial z pewnością jest wart uwagi i godny polecenia.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

Claire jest niezwykle wrażliwą, pełną niewinności i ambicji baletnicą. Nie brakuje jej talentu i zapału do pracy. Pewnego dnia jej marzenia o karierze się spełniają. Dziewczyna dostaje się do bardzo prestiżowej American Ballet Company w Nowym Jorku. Niestety, droga na szczyt nie będzie usłana różami. Tym bardziej, że świat profesjonalnego baletu potrafi być bardzo wymagający i trudny. Claire musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czy w tym całym szaleństwie uda jej się nie zatracić siebie?

twórca: Moira Walley-Becket
oryginalny tytuł: Flesh and Bone
gatunek: Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 8
sezonów: 1
muzyka: Dave Porter
zdjęcia: Terry Stacey, Adam Arkapaw
produkcja: Starz
średnia ocena: 7,6/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)







 
Z krwi i kości

Balet to bardzo wdzięczny temat w świecie filmów oraz telewizji. Jedną z najsłynniejszych produkcji jest oczywiście "Czarny łabędź" Darrena Aronofsky'iego. Nic więc dziwnego, że Moira Walley-Becket postanowiła opowiedzieć nam o losach baletnicy w jej najnowszym serialu pt: "Pot i łzy". Jednakże czy ta miniseria od Starz zasługuje na uwagę?

Fabuła serialu opowiada o młodej i ambitnej Claire, która wstępuje do jednej z akademii baletowych i rozpoczyna całkiem nowe, pełne niebezpieczeństw życie. Jak odnajdzie się w nowym świecie? Produkcja już od samego początku jest w stanie nas zaintrygować i sprawić, że  ukazywana na ekranie historia niesamowicie nas wciągnie. Twórczyni w bardzo zgrabny i sprawny sposób przedstawia nam wszystkich bohaterów oraz rozpoczyna opowiadać wszystkie wątki z nimi związane. Na "dzień dobry" zostajemy zalani masą informacji, których większość pozostaje dla nas niewiadomą. Dopiero z czasem zostają ujawniane nam wszystkie informacje dzięki czemu jesteśmy w stanie poskładać całość do kupy. Fabuła serialu jest niezwykle rozbudowana i oprócz bardzo intrygującego i wciągającego wątku głównego posiada również cała masę pobocznych historii, z których to tylko niektóre są godne uwagi. Niestety, ale twórczyni chcąc opowiedzieć nam bardzo dużo zagalopowała się prezentując całą masę odrębnych opowieści, które tylko niepotrzebnie zajmują czas ekranowy. Oczywiście nie mówię tu o wszystkich. Na myśl przychodzą mi dwa konkretne, które nic do serialu nie wniosły, a zepsuły tylko jego finalny wydźwięk. Jednakże oprócz tych dwóch znalazło by się jeszcze kilka, które rozpoczęto, a następnie bardzo szybko zakończono jakby, ktoś powiedział, że nie ma czasu na ciągnięcie ich dalej. Niestety, ale pod tym względem serial wywiera bardzo mieszane uczucia. Natomiast główna intryga ściśle powiązana z postacią Claire to niezwykle ciekawa i wciągająca opowieść o bohaterce, która wiele przeszła. O tym jak zdecydowała się podjąć trudną decyzję i w końcu zawalczyć o swoją przyszłość. Jednakże jak się później okaże podjęcie decyzji to była najłatwiejsza rzecz z jaką musiała się zmierzyć. Albowiem w Nowym Jorku czeka na nią prawdziwe wyzwanie. Sprostać oczekiwaniom akademii oraz odnaleźć się w wielkim mieście gdzie nie łatwo o pomoc od kogokolwiek. Dzięki dobremu scenariuszowi bardzo szybko wchodzimy w świat przedstawiony i razem z Claire próbujemy dowiedzieć się jak funkcjonuje. Wraz z bohaterką przemierzamy ulice Nowego Jorku, zaglądamy na próby baletowe, za kulisy produkcji, a nawet do klubu striptizu. Dzięki wartkiemu tempie akcji właściwie nie ma mowy o nudzie. Wydarzenia ekranowe w większości serwowane są nam w bardzo przystępny sposób, a całość po prostu bardzo dobrze się ogląda. Gdyby nie ta nieszczęsna liczba wątków pobocznych, z których większość jest zbędna serial prezentowałby się znacznie lepiej. Nie przerywano by nam intrygującej akcji niepotrzebnymi scenami, ani nie zawracano głowy opowiadaniami, które bardzo szybko i bez echa się porzuca. Zdaje się to trochę mało profesjonalne zważywszy na renomę twórczyni.

Miniseria może pochwalić się również ciekawie stworzonymi i sportretowanymi postaciami, które w dużej mierze odpowiadają za sukces serii. Bohaterami serialu są  rozmaite osobowości, które współżyją w tej samej rzeczywistości i nieustannie wpływają na siebie nawzajem. To silne, krnąbrne i niezwykle intrygujące sylwetki, które za wszelką cenę będą walczyć o swoje. Postaci mamy dosyć dużo, aczkolwiek twórczyni bardzo zgrabnie poradziła sobie z nakreśleniem każdej z nich. Udało jej się maksymalnie wykorzystać ekranowy czas by opowiedzieć nam o każdej z postaci wystarczająco dużo, abyśmy byli usatysfakcjonowani. Oczywiście najwięcej czasu poświęcono głównej bohaterce czyli Claire, której historia jest bardzo intrygująca. Z początku postać ta jest niezwykle cicha, nieśmiała oraz zamknięta w sobie. Widać, od razu, że nie pasuje do różnorodnej mozaiki Nowego Jorku. Jednakże z czasem Claire zmienia się i pod koniec serialu okazuje się być całkiem inną osobą. Jest to świetny przykład ukazujący nam jak środowisko wpływa na kształtowanie naszej osobowości. Jest to również pewna forma transformacji, w której stajemy się jeszcze lepszą wersją samego siebie. W tej roli mamy świetną Sarah Hay, która bardzo dobrze ukazała nam transformację swojej bohaterki co w efekcie sprowadzało się do sportretowania dwóch różnych osobowości. Na ekranie pojawiają się również: Ben Daniels jako Paul Grayson – surowy trener baletu, Raychel Diane Weiner jako Daphne Kensington – koleżanka Claire, Irina Dvorovenko jako Kiira Koval – primabalerina, Emily Tyra jako Mia Bialy – rywalka Claire, Josh Helman jako Bryan – brat głównej bohaterki oraz Karell Williams jako Trey, Sascha Radetsky jako Ross, Marina Benedict jako Toni Cannava, Patrick Page jako Sergei Zelenkov oraz Damon Herriman jako Romeo. Pod względem aktorskim serial stoi na bardzo dobrym poziomie zważywszy na fakt, że w tego typu produkcjach zatrudnia się profesjonalnych tancerzy, a nie aktorów.

Pod względem technicznym "Pot i łzy" również prezentuje się na dobrym poziomie. Mamy ciekawe zdjęcia Terryego Stacey'a i Adama Arkapaw'a oraz bardzo dobra muzykę Davea Porter'a. Na uwagę zasługują również scenografie, kostiumy oraz choreografie taneczne. Warto również zwrócić uwagę na niespokojny klimat produkcji oraz nieustanne napięcie. Ciekawie prezentuje się również skomplikowana wizja świata baletu oraz wypatrzona droga do sukcesu, która niekoniecznie związana jest z umiejętnościami.

Koniec końców najnowsza produkcja stacji Starz to warta uwagi przygoda będąca pasjonująca opowieścią o losach głównej bohaterki. Niestety serial charakteryzuje się straszną dwoistością. Z jednej strony mamy ciekawy wątek główny, a z drugiej masę niepotrzebnych wątków pobocznych psujących wydźwięk produkcji. Z końcówką jest tak samo. Mamy niezwykle emocjonujący finał pełen wielkich uniesień, a na przekór jemu ukazano nam nieciekawą i pozbawioną sensu scenę kończącą jeden z wielu wątków. Czy było to konieczne? Nie sądzę. Ale jestem pewien, że bez tego całość prezentowałaby się znacznie lepiej. Tak to musimy się pocieszyć tym co nam zostało.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

Lata 50. XX wieku. Eilis Lacey, młoda dziewczyna z Irlandii, opuszcza rodzinny kraj i wyrusza do Ameryki, by szukać szczęścia w Nowym Jorku. Początkowa tęsknota za domem mija, gdy w życiu Eilis pojawia się mężczyzna, a wraz z nim pierwsza miłość i romantyczne uniesienia. Wkrótce jednak przeszłość daje o sobie znać i Eilis musi dokonać dramatycznego wyboru między dwoma krajami i dwoma stylami życia… 


gatunek: Melodramat
produkcja: USA
reżyser: John Crowley
scenariusz: Nick Hornby
czas: 1 godz. 45 min
muzyka: Michael Brook
zdjęcia: Yves Bélanger
rok produkcji: 2015
budżet:10 milionów $
ocena: 8,5/10






 
Nowa w mieście

Co byście powiedzieli na niesamowitą i jedyną w swoim rodzaju wyprawę, która na zawsze może zmienić Wasze życie? Zainteresowani? Wyobraźcie więc sobie swoje dotychczasowe życie. Przeanalizujcie dokładnie każdy szczegół, a następnie odpowiedzcie sobie na bardzo ważne pytanie: czy jesteście szczęśliwi? Czy czujecie się dobrze  w wykonywanym przez siebie zawodzie? Czy lubicie Wasze miejsce zamieszkania? Jeśli na wszystkie te pytania odpowiecie przecząco będzie oznaczać to, że czas na zmianę. Może powinniście zdecydować się na to samo co bohaterka naszego filmu?

"Brooklyn" opowiada o młodej Ellis Lacey, która postanawia opuścić swoją rodzinę, swoje miasto oraz swój kraj, aby znaleźć dla siebie nowe życie w Ameryce. Choć produkcja z początku może wydawać się kolejną historią miłosną to jednak nie dajcie się zwieść. Fabuła obrazu Johna Crowley'a to pasjonująca, niezwykle wciągająca, bardzo emocjonująca oraz intrygująca opowieść o młodej dziewczynie szukającej dla siebie miejsca na ziemi. Już z samego początku twórcy ukazują nam jak bardzo Ellis jest nieszczęśliwa w Irlandii oraz fakt, że bardzo chce się wyrwać z małej mieściny, w której mieszka. Twórcy ukazują nam cały proces, w którym nasza bohaterka zmaga się z decyzją jaką podjęła, ale także ukazują jak życie w Ameryce na nią wpływa. Dzięki rewelacyjnemu scenariuszowi, który fenomenalnie ukazuje nam lata 50. XX bez problemu jesteśmy w stanie przenieść się do świata filmu i razem z bohaterką przeżywać jej wzloty i upadki. Jej smutki oraz momenty radości. Twórcom udaje się wytworzyć między widzami, a postaciami niezwykłą więź, dzięki której tak świetnie jesteśmy w stanie wczuć się w ich role i odczuwać to samo co oni. W fenomenalny sposób ukazano różnice dzielące Irlandię i Amerykę jako kompletnie odrębne światy oraz kontrast pomiędzy mentalnością ludzi starego i "młodego" kontynentu. Jesteśmy świadkami jak wiele może się w naszym życiu zmienić jeśli przykładowo dokonamy zmiany środowiska, w którym żyjemy. To zaskakujące, że takie pozornie błahe sprawy w rzeczywistości  są w stanie nas zdefiniować. Jednakże oprócz rewelacyjnego świata przedstawionego produkcja ma nam jeszcze znacznie więcej do zaoferowania. W bardzo klasyczny, ale jakże intrygujący sposób opowiada nam o prawdziwej i głębokiej miłości. Mówi o nieustannej tęsknocie do tego co się porzuciło, a co na zawsze będzie się trzymać w sercu. Wszystko to sprowadza się do bardzo
życiowych i pozornie prostych rzeczy, które w rzeczywistości okazują się być bardziej ujmujące niż niejedna zmyślona historia miłosna.

Jednakże scenariusz i fabuła nie są jedyną zaletą tej produkcji, albowiem "Brooklyn" posiada fenomenalnie napisane i wykreowane postacie, które już od pierwszych scen urzekają nas swoim stylem bycia. Na pierwszym planie mamy oczywiście Ellis czyli zamkniętą w sobie, cichą i pozbawioną pewności siebie dziewczynę, która podjęła niemożliwą decyzję o wyjeździe z kraju. Jednakże jak się później okazuje decyzja ta była słuszna, a sama bohaterka wiele na niej skorzystała. Jej pobyt w Ameryce to niezwykła zmiana z dziewczyny w kobietę, którą nigdy by się nie stała zostając w Irlandii.
Da się to dostrzec w spojrzeniach, wyrazach twarzy oraz ubiorze. W tej roli mamy rewelacyjną Saoirse Ronan, która perfekcyjnie ukazała nam zmiany zachodzące w jej postaci. Na ekranie pojawiają się również Emory Cohen i Domhnall Gleeson jako mężczyźni zainteresowani główną bohaterką. Jednakże każdy z nich zakochał się w niej z innych powodów i w innej rzeczywistości. Drugi plan także nie zawodzi ze świetną Julie Walters oraz Jimem Brodabentem będących dopełnieniem całego obrazu.

Pod względem technicznym produkcja również nie odstaje od wysokich standardów. Mamy świetne zdjęcia Yves Bélangera, który bardzo często skupia się na twarzy naszej bohaterki wyrażającej mnóstwo emocji. Warto również zwrócić uwagę na spokojną i sielankową muzykę Michaela Brooka, która rewelacyjnie wpasowuje się w naszą opowieść. Nie można oczywiście zapomnieć o lekkim humorze, świetnej scenografii oraz kostiumach, które bez problemu odzwierciedlają lata 50.

A więc jesteście gotowi tak jak Ellis wyruszyć w waszą przygodę życia? Zmienić wszystko z dobrego na lepsze i poczuć się szczęśliwym? Nie wiem jak wy ale ja jestem gotów. Jednakże żeby zmienić swoje życie nie muszę wcale wyjeżdżać do Ameryki. Wystarczy, że podejmę decyzję, która będzie dla mnie wiele znaczyła i już samo to będzie dla mnie świadectwem o przełomie jaki dokonałem w swoim życiu. "Brooklyn" właśnie opowiada o takich nieustających zmianach, które ostatecznie mogą uczynić z nas kompletnie innego człowieka. Ten film to również rewelacyjny przykład na starcie się mentalności jak i obyczajów różnych krajów. Jednakże przede wszystkim najnowszy film Johna Crowleya to pasjonująca opowieść o miłości, o trudnych wyborach, o tęsknocie i o spełnianiu swoich marzeń, które z pomocą innych nie będą już dłużej marzeniami, a samą prawdą. Muszę przyznać, że niewiele tego typu filmów jest w stanie mnie poruszyć, jednakże "Brooklyn" jest wyjątkowy i warto na niego zwrócić uwagę.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.