Teoria wszystkiego
Poruszająca opowieść o życiu u boku geniusza, jednego z największych naukowców wszechczasów - Stephena Hawkinga, twórcy teorii czarnych dziur, wybitnego matematyka, sławy akademickiej i pisarza. Hawking poślubił Jane Wilde w 1965 r. Spędzili ze sobą prawie trzydzieści lat. Coś, co początkowo zapowiadało się na sielankę, okazało się trudną przeprawą przez wyniszczającą organizm Hawkinga chorobę (stwardnienie zanikowe boczne). Historia o tym, kiedy geniusz zderza się ze słabością. Ale też wnikliwy, inteligentny obraz postępującego rozpadu małżeństwa.
gatunek: Biograficzny, Dramat
produkcja: USA
reżyser: James Marsh
scenariusz: Anthony McCarten
czas: 2 godz. 3 min.
muzyka: Jóhann Jóhannsson
zdjęcia: Benoît Delhommerok produkcji: 2014
budżet: 15 milionów $
ocena: 7,6/10
Życie
to jedna wielka zagadka
Film Jamesa Marsh'a opowiadający o życiu jednego z najwybitniejszych fizyków naszych czasów nie mógł pozostać dla mnie obojętnym. Byłem ciekaw produkcji z racji jej nominacji do Oscara®, ale także zaintrygowała mnie niezwykła historia miłości młodych ludzi borykających się z ciężką chorobą jednego z nich.
Choć większość z opisów produkcji mówi o biografii Stephena Hawking'a to nie dajmy się zwieść. Film oczywiście opowiada o naukowcu jako głównej postaci, jednakże oprócz tego zawiera on bardzo rozbudowane wątki poboczne, dotyczące głównie jego żony, czyli Jane. Jak głosi plakat jest to niezwykła historia Jane i Stephen'a Hawking'ów, albowiem fabuła obrazu skupia się na nich dwojgu, a nie na pojedynczej jednostce. Oprócz tego opowieść jest intrygująca, bardzo płynna, przejmująca oraz wzruszająca. Całość jest świetnie opowiedziana przez co przedstawiane wydarzenia bardzo zręcznie się komponują. Nie ma mowy aby doszło do zgrzytów fabularnych. Jest krystalicznie czysto i przejrzyście. Wszystko przedstawia się w bardzo sielankowej, spokojnej i przystępnej odsłonie.
Zachwalane aktorstwo głównej pary bohaterów oczywiście musiało mieć gdzieś swoje uzasadnienie. Dowód ten znajdziemy rzecz jasna w produkcji. Nie można powiedzieć, że Eddie Redmayne świetnie wcielił się w postać sparaliżowanego fizyka, ponieważ byłoby to wielkie niedomówienie. Aktor fenomenalnie oddał swojego bohatera ukazując przy tym swój ogromny talent. On nawet wygląda prawie jak Hawking! Towarzysząca mu Felicity Jones jawi się równie wyśmienicie poprzez wykreowanie postaci silnej i odważnej kobiety. Ale to nie wszystko. Drugi plan też wypada świetnie, a to za sprawą Davida Thewils'a, Simona McBurney'a, Charliego Cox'a czy chociażby Maxime Peaxe.
Nie nagannie prezentują się zdjęcia Benoîta Delhomme'a oraz bardzo spokojna i nastrojowa muzyka Jóhanna Jóhannsson'a. Nie podzielam tych wszystkich zachwytów nad kompozycją Jóhannsson'a, ponieważ uważam, że oprócz dobrego komponowania się z obrazem nie ma w sobie nic więcej. Wydawać by się mogło, że dramatyczny gatunek obrazu przesądza o jego przygnębiającym i posępnym klimacie, jednak tak nie jest. Przynajmniej nie przez cały czas. Wiele wydarzeń jest przedstawionych w pozytywny sposób, a niekiedy twórcom udaje się nawet przemycić trochę humoru.
Jak już wcześniej wspomniałem film Jamesa Marsh'a nie jest do końca biografią, ponieważ porusza wiele wątków pobocznych nie dotyczących głównej postaci. Najbardziej wyszczególnionym z nich jest kwestia Jane Hawking, która przedstawiona jako odważna, krnąbrna i silna kobieta samodzielnie zajmuje się swoim schorowanym mężem wykazując się przy tym niezwykłym poświęceniem i oddaniem. Nie bez powodu reżyser uwypuklił postać Jane gdyż to właśnie dzięki niej Hawking nie załamał się psychicznie, nie stoczył się na dno tylko zrobił doktorat, doświadczył miłości oraz stał się jednym z najsławniejszych naukowców na świecie. Gdyby nie ona prawdopodobnie nigdy nie usłyszelibyśmy o kimś takim jak Stephen Hawking.
Ostatecznie film prezentuje się całkiem dobrze i jest z pewnością obrazem godnym uwagi, jednak mam wrażenie, że ta nominacja do Oscara® jest przyznana produkcji na wyrost. Takie jest oczywiście moje zdanie...
Choć większość z opisów produkcji mówi o biografii Stephena Hawking'a to nie dajmy się zwieść. Film oczywiście opowiada o naukowcu jako głównej postaci, jednakże oprócz tego zawiera on bardzo rozbudowane wątki poboczne, dotyczące głównie jego żony, czyli Jane. Jak głosi plakat jest to niezwykła historia Jane i Stephen'a Hawking'ów, albowiem fabuła obrazu skupia się na nich dwojgu, a nie na pojedynczej jednostce. Oprócz tego opowieść jest intrygująca, bardzo płynna, przejmująca oraz wzruszająca. Całość jest świetnie opowiedziana przez co przedstawiane wydarzenia bardzo zręcznie się komponują. Nie ma mowy aby doszło do zgrzytów fabularnych. Jest krystalicznie czysto i przejrzyście. Wszystko przedstawia się w bardzo sielankowej, spokojnej i przystępnej odsłonie.
Zachwalane aktorstwo głównej pary bohaterów oczywiście musiało mieć gdzieś swoje uzasadnienie. Dowód ten znajdziemy rzecz jasna w produkcji. Nie można powiedzieć, że Eddie Redmayne świetnie wcielił się w postać sparaliżowanego fizyka, ponieważ byłoby to wielkie niedomówienie. Aktor fenomenalnie oddał swojego bohatera ukazując przy tym swój ogromny talent. On nawet wygląda prawie jak Hawking! Towarzysząca mu Felicity Jones jawi się równie wyśmienicie poprzez wykreowanie postaci silnej i odważnej kobiety. Ale to nie wszystko. Drugi plan też wypada świetnie, a to za sprawą Davida Thewils'a, Simona McBurney'a, Charliego Cox'a czy chociażby Maxime Peaxe.
Nie nagannie prezentują się zdjęcia Benoîta Delhomme'a oraz bardzo spokojna i nastrojowa muzyka Jóhanna Jóhannsson'a. Nie podzielam tych wszystkich zachwytów nad kompozycją Jóhannsson'a, ponieważ uważam, że oprócz dobrego komponowania się z obrazem nie ma w sobie nic więcej. Wydawać by się mogło, że dramatyczny gatunek obrazu przesądza o jego przygnębiającym i posępnym klimacie, jednak tak nie jest. Przynajmniej nie przez cały czas. Wiele wydarzeń jest przedstawionych w pozytywny sposób, a niekiedy twórcom udaje się nawet przemycić trochę humoru.
Jak już wcześniej wspomniałem film Jamesa Marsh'a nie jest do końca biografią, ponieważ porusza wiele wątków pobocznych nie dotyczących głównej postaci. Najbardziej wyszczególnionym z nich jest kwestia Jane Hawking, która przedstawiona jako odważna, krnąbrna i silna kobieta samodzielnie zajmuje się swoim schorowanym mężem wykazując się przy tym niezwykłym poświęceniem i oddaniem. Nie bez powodu reżyser uwypuklił postać Jane gdyż to właśnie dzięki niej Hawking nie załamał się psychicznie, nie stoczył się na dno tylko zrobił doktorat, doświadczył miłości oraz stał się jednym z najsławniejszych naukowców na świecie. Gdyby nie ona prawdopodobnie nigdy nie usłyszelibyśmy o kimś takim jak Stephen Hawking.
Ostatecznie film prezentuje się całkiem dobrze i jest z pewnością obrazem godnym uwagi, jednak mam wrażenie, że ta nominacja do Oscara® jest przyznana produkcji na wyrost. Takie jest oczywiście moje zdanie...
Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz