Snippet
Historia imigranta dr. Benneta Omalu, błyskotliwego neuropatologa, autora wstrząsającego medycznego odkrycia, które sprawiło, że musiał stanąć naprzeciw jednej z najbardziej wpływowych organizacji świata, NFL (National Football League). Dr Omalu odkrył powiązania miedzy brutalnymi treningami sportowymi futbolistów, które narażają ich mózgi na urazy, a późniejszymi depresjami i skłonnościami samobójczymi. Futbol to amerykański sport narodowy; prawda, jaką ujawnił, sprawiła, że stał się czarną owcą amerykańskiego społeczeństwa. On, imigrant, który chciał jedynie być dobrym obywatelem Stanów Zjednoczonych.

gatunek: Dramat, Sportowy
produkcja: USA
reżyser: Peter Landesman
scenariusz: Peter Landesman
czas: 2 godz. 3 min.
muzyka: James Newton Howard
zdjęcia: Salvatore Totino
rok produkcji: 2015
budżet: 35 milionów $
ocena: 7,4/10









 
Dobry obywatel


Walka jednostki z systemem to bardzo wdzięczny temat filmowy, po który wielokrotnie się sięga. Nie tylko ze względu na sam fakt, że jest to ciekawy i dobrze sprzedający się temat, ale również dlatego, że w produkcjach tego typu mamy ukazanych bohaterów, którzy walczą o prawdę, o lepsze życie dla innych lub o przyszłość. To właśnie dzięki takim sylwetkom w naszym świecie dochodzi do przełomów technologicznych jak i łamania ustalonych barier. Na myśl przychodzą mi produkcje takie jak: "Gra tajemnic", "Bogowie", Oscarowy "Spotlight", również "Carol", a nawet "Seria Niezgodna: Wierna". Jednakże my dzisiaj zajmiemy się "Wstrząsem" z Willem Smith'em w roli głównej.

Produkcja opowiada o Dr. Bennecie Omalu, który podczas sekcji zwłok byłego footballisty odkrywa, że jego mózg doznał wielu niezwykle niebezpiecznych urazów, które prawdopodobnie były przyczyną jego złego stanu psychicznego oraz śmierci. Drążąc temat dochodzi do wniosku, że stało się tak na skutek przewlekłych urazów nabytych podczas treningów oraz meczy football'u. Rozpoczyna więc wojnę z Narodowym Związkiem Football'u. Fabuła filmu jest całkiem ciekawa oraz wciągająca. Reżyser, a zarazem scenarzysta obrazu - Peter Landesman ukazuje nam intrygującą historię obcokrajowca, który stara się być dobrym obywatelem. Twórca bez zbędnego przedłużania, ani przynudzania przechodzi do głównego wątku fabuły, który bardzo dobrze się prezentuje. Mamy ukazane zmagania głównej postaci z wielką korporacją, która aby uniknąć skandalu uderza w Omalu z różnych stron, aby go złamać. Nie boi się uciekać nawet do tych najbardziej drastycznych rozwiązań. Mamy ukazane jak wiele nasza postać musiała wycierpieć oraz przez co przejść, aby w ostatecznym rozrachunku stać się przykładowym obywatelem Ameryki. Oprócz tego mamy do opowieści wplecionych kilka wątków pobocznych, które bardzo dobrze uzupełniają całą historię. Znajdzie się miejsce na pełne werwy i napięcia momenty, ale również na chwile zadumy równoważące całą opowieść. Oczywiście można wyróżnić te lepsze i gorsze momenty produkcji, ale prawda jest jednak taka, że w całkowitym rozrachunku ukazana historia prezentuje się całkiem zgrabnie. Ma ciekawą i wciągającą fabułę, wystarczającą ilość akcji oraz napięcia i dramatu. Nie zabraknie również w filmie wątku miłosnego, który w tym przypadku ma duże znaczenie.

Pod względem aktorskim "Wstrząs" prezentuje się na całkiem dobrym poziomie. Nie można powiedzieć niczego więcej o aktorstwie, albowiem film Landesman'a to tak naprawdę teatr jednego aktora. Tak samo jak to było w przypadku "Żelaznej damy" oraz "Sill Alice". Główna postać jest wysunięta na pierwszy plan, a cała reszta jest dziesięć metrów za nią. W tego typu produkcjach jest to wyraźny znak, że powinniśmy skupić się tylko na tej jednej postaci. A więc charakterystyka Dr. Omalu jest niezwykle prosta, albowiem jest on napływowym imigrantem, który przybył do ameryki w poszukiwaniu szczęścia. Urzekł go fakt, że w owym kraju można zostać tym kim się chce i spełniać marzenia. Właśnie dlatego tak usilnie próbował on odgrywać dobrego Amerykanina, który służy społeczeństwu. Niestety jak to z reguły bywa społeczeństwo, któremu chce się służyć odrzuca nas najpierw. Dopiero z czasem dochodzi do wniosku, że mieliśmy rację. Tutaj warto również zwrócić uwagę na wsparcie żony głównego bohatera bez, którego nasza postać wcale nie walczyłaby tak zacięcie o prawdę. W roli nieugiętego Dr. Omalu mamy świetnego Willa Smith'a, który bardzo dobrze sportretował swoją postać. Oprócz niego na ekranie pojawiają się: Alec Baldwin, Albert Brooks oraz Gugu Mbatha-Raw.

Pod względem technicznym produkcja prezentuje się bez zarzutów. Mamy dobre zdjęcia Alvatore Totino oraz niezwykle klimatyczną muzykę Jamesa Newtona Howarda. Warto również zwrócić uwagę na wyjątkowy klimat.

Koniec końców "Wstrząs" prezentuje się całkiem dobrze. Nie jest to film na miarę arcydzieła, ale z pewnością jest godny zobaczenia. Ukazuje nam ciekawą i wciągającą historię, ma dobre aktorstwo, klimat oraz wykończenie. Oprócz tego jest lekki i przyjemny w odbiorze. Dodatkowo opowiada o walce jednostki z systemem, która po raz kolejny udowadnia nam, że właśnie takie krnąbrne i błyskotliwe sylwetki dokonują zmian na świecie.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 
"Carol" opowiada historię zakazanej miłości i rozgrywa się w Nowym Jorku na początku lat 50. XX w. Dziewiętnastoletnia Teresa pracuje w luksusowym domu towarowym, marzy o pracy fotografki. Podczas gorączki świątecznych zakupów poznaje Carol – niezwykłą kobietę, uwięzioną w małżeństwie bez miłości, jednak pełną lęków i obaw związanych z porzuceniem dotychczasowego życia. To spotkanie odmieni ich życie na zawsze, jednak cena za chwile szczęścia będzie naprawdę wysoka.

gatunek: Melodramat
produkcja: USA
reżyser: Todd Haynes
scenariusz: Phyllis Nagy
czas: 1 godz. 58 min.
muzyka: Carter Burwell
zdjęcia: Edward Lachman
rok produkcji: 2015
budżet: 11,8 milionów $
ocena: 9,0/10








 
Miłość zagadką wszechświata

Byliście kiedyś zakochani? Wiecie jakie to uczucie być zakochanym? A może tylko zdawało Wam się, że kogoś kochacie i chcecie spędzić z nim resztę życia? Otóż miłość jak dotąd jest jedną z nieodgadniętych zagadek wszechświata. Nie da się jej na siłę stworzyć, ani kogoś do niej przekonać. Miłość sama wybiera i nie pyta się o zdanie. A co jeśli nagle podpowie Ci, że zauroczyłeś się w osobniku tej samej płci? Co wtedy zrobisz? Odpuścisz i będziesz żyć nieszczęśliwie czy przekonasz się jak to jest kochać osobę tę samej płci? "Carol" Todda Hayne's właśnie opowiada nam o tego rodzaju przypadku.

Teresa to młoda dziewczyna pracująca w luksusowym centrum towarowym, a Carol to dojrzała kobieta po wielu przejściach. W spotkaniu tych dwóch pań nie było by nic dziwnego gdyby nie fakt, że już po pierwszym spojrzeniu zaiskrzyło pomiędzy nimi dwoma. Choć ich pierwsze spotkanie nie trwało długo, to jednak dało początek czemuś niezwykłemu. Czemuś czemu nie da się oprzeć. Fabuła filmu Todda Haynes'a jest niezwykle intrygująca oraz wciągająca. Reżyser opowiada nam historię dwójki głównych bohaterek z niezwykłą pasją i uczuciem, które czuć od pierwszej sceny. Produkcja kipi aż od wiszącego w powietrzu napięcia oraz miłości. Te wymieszane ze sobą dają niezwykle emocjonująca mieszankę, która nie pozwala nam od siebie oderwać oczu. Historia obu pań to kalejdoskop wzlotów i upadków obu postaci, które poszukując szczęścia natrafiła n wiele przeszkód rzucanych im pod nogi. Choć zakazana miłość ponoć smakuje lepiej, to niestety w ostatecznym rozrachunku okazuje się kosztować nas więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć. A przecież nam zależy tylko na byciu szczęśliwym. Opowieść jest świetnie wyważona dzięki czemu nie ma w niej nawet najmniejszych zgrzytów. Całość jest niezwykle płynna i przejrzysta przez co ukazana nam historia jest bardzo lekka i bezproblemowa w odbiorze. Hayne's wykazał się niebywałą gracją opowiadając nam o Teresie i Carol. W jego obrazie widać kunszt reżyserski, dzięki któremu udało się z niezwykłą lekkością, delikatnością, pasją oraz namiętnością ukazać nam tę historię. Reżyser fenomenalnie buduje napięcie między postaciami, a następnie ukazuje nam ich interakcje wobec rozmaitych trudności. Całość jest niebywale subtelna, ale również pełna emocji, które my jesteśmy w stanie wychwycić.

Fenomenem "Carol" oprócz niezwykle przejmującej historii jest również fenomenalna obsada aktorska. Głównymi bohaterkami filmu są oczywiście Teresa i Carol, które po ich wspólnym spotkaniu nie są w stanie o sobie zapomnieć. Teresa jako młoda dziewczyna ma przed sobą całe życie. Marzy o fotografii i byciu spełnioną. Natomiast Carol to dojrzała kobieta zmęczona życiem w nieszczęśliwym związku. Postacie te niezwykle się różnią jednakże dzięki wspólnie zbudowanej więzi świetnie się dogadują. Relacje bohaterek zbudowano bez pośpiechu dzięki czemu czuć między nimi prawdziwe uczucie, które ma solidne podwaliny. Nie jest to coś przelotnego czy mającego szybko popaść w niepamięć. To głębokie i prawdziwe uczucie, które na zawsze zostaje w pamięci. W rolach głównych mamy fenomenalną Cate Blanchett jako Carol oraz zjawiskową Rooney Marę jako Teresę. Na ekranie pojawiają się również Sarah Paulson, Kyle Chandler oraz Jake Lacy. Cała obsada spisała się na medal, ale największe brawa należą się Blanchett i Marze za nieziemskie kreacje aktorskie.

Również wykończenie "Carol" nie pozostawi żadnych złudzeń. W głównej mierze jest to zasługa zdjęć Edwarda Lachman'a, który dzięki długim kadrom, rozmytym tłom i niezwykle subtelnym przejściom sprawia, że historia staje się jeszcze bardziej przejmująca oraz dzięki fenomenalnej muzyce Cartera Burwell'a, która perfekcyjnie dopełnia obraz. W połączeniu z rewelacyjnymi zdjęciami tworzy niesowite połączenie. Jednakże to nie wszystko. Należy zwrócić również uwagę na pełen napięcia oraz niepewności klimat, a także na przepiękne kostiumy, charakteryzację oraz świetną scenografię rewelacyjnie odzwierciedlającą lata 50. XX w.

Niezbadane są ścieżki miłości co oznacza tyle, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć na kogo natrafimy w swoim życiu. Czy będzie to "normalna" miłość, a może taka, która będzie wymagała poświęceń oraz silnej woli? Jedno jest pewne. Jeśli będziemy tkwić w nieszczęśliwym związku, albo nie odważymy się podążać za głosem serca to mamy gwarantowane, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Dokładnie tak samo jest w "Carol" gdzie mamy ukazane dwie takie postawy bohaterek, które czują do siebie coś wyjątkowego. Jest to niezwykle intrygująca, wciągająca, pełna namiętności i gracji opowieść o miłości dwóch kobiet do siebie. Pełna emocji, napięcia oraz delikatności. Pozycja zdecydowanie nie do przegapienia.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 
Jack ma pięć lat, gdy dowiaduje się od mamy, że pokój, w którym mieszka z nią od urodzenia, nie jest całym światem. Wychował się tu, myśląc, że po drugiej stronie ścian jest pustka. Teraz matka decyduje się powiedzieć mu prawdę i z jego pomocą podjąć walkę o wolność. Od prawie 6 lat są więzieni przez człowieka, który każe nazywać się Dużym Nickiem. Izoluje ich od świata, grożąc, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią. Mama obmyśla niezwykle ryzykowny plan, którego głównym bohaterem ma być właśnie Jack. Wkrótce okaże się, że nie samo odzyskanie wolności jest największym wyzwaniem, ale konieczność odnalezienia się w niej i nauka życia na nowo.

gatunek: Dramat
produkcja: USA
reżyser: Lenny Abrahamson
scenariusz: Emma Donague
czas: 1 godz. 58 min.
muzyka: Stephen Rennicks
zdjęcia: Danny Cohen
rok produkcji: 2015
budżet: 13 milionów $
ocena: 9,0/10








 
Jak to jest żyć?

Popełniliście kiedyś niewybaczalny błąd? Coś czego nie da się odkręcić, a ty oddałbyś wszystko co masz, aby do niego nie dopuścić? Aby nie znaleźć się w miejscu, w którym obecnie jesteś? Pewnie każdy z nas miał takie chwile. Jedni z nas żałowali, że popełnili błąd życiowy, inni zaś, że dopuścili się przestępstwa, a kolejni, że próbując zrobić coś dobrego sami na siebie sprowadzili zły los. Tak właśnie jest z bohaterką filmu Lennyego Abrahason'a pt: "Pokój".

Po niezwykle zwariowanym, zakręconym i poniekąd przebojowym filmie jakim był "Frank" Abrahamson postanowił sięgnąć tym razem po bardziej stonowaną opowieść, która w fenomenalny sposób ukazuje nam przejmującą historię matki i dziecka. Fabuła produkcji już od samego początku niesamowicie nas wciąga. Jest niezwykle tajemnicza oraz intrygująca. Reżyser ukazuje nam zdarzenia z życia codziennego Jacka oraz jego mamy, którzy próbują normalnie żyć pomimo tego, że mieszkają cały czas w jednym pomieszczeniu i w ogóle z niego nie wychodzą. Z ekranu kinowego wieje grozą oraz dramatem, albowiem nie wiemy nic na temat pobytu tej dwójki w owym pokoju. Dopiero z czasem ujawniane nam zostają szokujące fakty, które po ułożeniu w logiczną całość dają nam pełen obraz całego zajścia. Nie obędzie się bez niedowierzania, szoku oraz najzwyklejszego w świecie współczucia. Jednakże jak się później okazuje nie to jest głównym wątkiem filmu. Albowiem obraz Abrahamsona można podzielić na dwie części. Tę, która ma miejsce w tytułowym pokoju oraz na wydarzenia dziejące się już poza nim po wydostaniu się. Pierwsza część jest pełna napięcia, tajemnicy oraz grozy dzięki czemu bez mrugnięcia okiem śledzimy wydarzenia z pokoju. Później bez najmniejszego oddechu obserwujemy spektakularną ucieczkę, która fenomenalnie ukazuje nam jak osoba niewidząca świata jest w stanie się nim zachwycić. Natomiast druga część opowiada nam o zmaganiach dwójki głównych bohaterów ze światem do którego należą, ale nie mogą się w nim odnaleźć. Twórcy ukazują nam ich walkę z nową rzeczywistością, nowym życiem oraz nowym miejscem zamieszkania. Choć z pozoru wszystko po wydostaniu się powinno wydawać się prostsze, to tak naprawdę w rzeczywistości okazuje się być dużo trudniejsze. Nawet najprostsze czynności wydają się nam obce i nieznajome. Mamy ukazane zmagania Jacka z nowym światem oraz jego mamy - Joy, która musi poradzić sobie z powrotem do normalnego życia. Obydwoje inaczej reagują na zmianę i obaj inaczej radzą sobie z przystosowaniem do nowego świata. Film w głównej mierze opowiada o tym jak ciężko jest wpasować się do społeczeństwa po przeżyciu takiej traumy jaką było spędzenie 6 lat w jednym pomieszczeniu. Wszystko to ujęte jest w niezwykle wciągającej, intrygującej, przejmującej i wzruszającej opowieści, którą wyśmienicie się ogląda.

Pod względem aktorskim produkcja prezentuje się fenomenalnie, a to za sprawą dwójki głównych bohaterów. Jacka i Joy, którzy od pierwszego do ostatniego ujęcia dosłownie kradną ekran. Są to niezwykle ciekawe, rewelacyjnie napisane oraz zagrane postacie, które od samego początku produkcji jesteśmy w stanie polubić. W tych fenomenalnych kreacjach mamy Brie Larson jako Joy i równie dobrego Jacoba Tremblay. To dzięki ich kreacjom film ma sens istnieć. To oni tchnęli w niego życie. Na ekranie pojawiają się również: Joan Allen oraz William H. Macy.

W parze z ciekawą historią mamy również bardzo dobre wykończenie. Świetnie dopasowaną do obrazu muzykę, scenografię oraz charakteryzację. Na szczególną uwagę zasługują zdjęcia, które świetnie ukazują nam zamknięty świat pokoju z szerokiej perspektywy. Jakby to niewielkie pomieszczenie tak naprawdę było większe niż nam się wydaje.

Dramat, groza, tajemnica, ale również miłość i współczucie. Ten film posiada wszystkie te cechy, a nawet więcej. "Pokój" Lennyego Abrahamson'a to niezwykle przejmująca, wzruszająca i niezwykle intrygująca historia, która z pewnością nie da o sobie zapomnieć. Porusza nas dogłębnie i chwyta za serce. Pozostawia nas z milionem pytań, na które wcale nie jest tak łatwo odpowiedzieć. A wydawać by się mogło, że wydostanie się z pokoju zakończy wszystkie problemy. Niestety w życiu nic nie jest takie proste...

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
W XXIII wieku ludzkość skolonizowała Układ Słoneczny. Ziemią rządzą Narody Zjednoczone. Mars jest niepodległą potęgą militarną. Planety Wewnętrzne uzależnione są od surowców z Pasa Planetoid. Pasiarze żyją i pracują w kosmosie. Powietrze i woda są tam na wagę złota. Napięcie rośnie od dziesięcioleci. Ziemia, Mars i Pas znajdują się na krawędzi wojny. Wystarczy iskierka aby wzniecić konflikt. W tej rzeczywistości żyje trójka głównych bohaterów: detektyw Joe Miller, Chrisjen Avasarala oraz Jim Holden. To od nich zależy przyszłość Układu Słonecznego.

twórca: Mark Fergus, Hawk Ostby
oryginalny tytuł: The Expanse
na podstawie: powieści pt: "Przebudzenie Leviatana"  Jamesa S. A. Corey'a
gatunek: Dramat, Sci-Fi
kraj: USA
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 10
sezonów: 1  
muzyka: Clinton Shorter
zdjęcia: Jeremy Benning
produkcja: Syfy
średnia ocena: 8,4/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)




 
Nowa era, ale czy lepsze czasy?

Kosmos, ostateczna granica. Bezgraniczna przestrzeń, która zdaje się być niezwykle odległa od ziemi. Tymczasem gwiazdy i planety są bliżej niż nam się wydaje, a możliwe, że już wkrótce będą na wyciągnięcie ręki. Wyobraźcie sobie XXIII wiek, w którym dokonano kolonizacji naszego Układu Słonecznego. Ludzie nie tylko dotarli na Księżyc, Marsa oraz na pobliskie planetoidy jak i księżyce innych planet, ale również zasiedlili je. Stworzyli nowe "kolonie" tylko tym razem w kosmosie. Brzmi intrygująco? No ja myślę ponieważ najnowszy serial stacji Syfy pt: "Przestrzeń" właśnie o tym opowiada.

Na wstępie zostają przedstawieni nam trzej główni bohaterowie, wokół których będzie się toczyć akcja serii. Są nimi Jim Holden, detektyw Joe Miller oraz Chrisjen Avasarala. Każdy z bohaterów żyje w innym świecie oraz innej rzeczywistości. Ich losy nie łączą się. Do czasu... Jeśli chodzi o seriale sci-fi to zawsze jest pewna obawa co do ich istnienia. Nie chodzi tylko o efekty, ale również o fabułę. Nie muszę przypominać przeciętnego "Defiance", abyście zrozumieli co mam na myśli. Jednak prawdę mówiąc w dzisiejszych czasach trudno o dobre science fiction w telewizji. Ostatnio nadzieję przyniosła miniseria "Koniec dzieciństwa", która według mnie zrewolucjonizowała kanał Syfy. Podobnie jest z "Przestrzenią". Już na samym początku twórcy wrzucają nas w środek akcji wydarzeń, które mają miejsce w trzech całkiem innych miejscach. Wydarzenia ukazywane na ekranie toczą się na Ziemi, w Pasie Planetoid oraz na statku kosmicznym o nazwie Cantebury. Taka rozbieżność może kogoś zniechęcić, jednakże to tylko pierwsze wrażenie. Choć z początku nieustannie skaczemy pomiędzy wieloma lokacjami i ciężko nam przyswoić niektóre określenia to jednak z czasem bez problemu je sobie zaznajamiamy dzięki czemu nie są one w stanie już nas rozproszyć od seansu. Sama fabuła skupiająca się na tych trzech bohaterach jest niezwykle ciekawa, wciągająca oraz bardzo tajemnicza. Dzięki świetnemu podziałowi twórcy są w stanie opowiedzieć nam o każdej z postaci. Co więcej świetnie radzą sobie z nakreślaniem psychiki każdego z nich. Bardzo dokładnie budują otaczający ich świat dzięki czemu całość sprawia wrażenie niezwykle realnej i wiarygodnej opowieści. Cała historia po prostu kipi od grozy i tajemnicy, która nie opuszcza nas ani na chwile. Twórcy skonstruowali niezwykle misterną intrygę, która wraz z trwaniem serialu nieustannie się rozrasta i staje się coraz bardziej skomplikowana. Choć razem z bohaterami odkrywamy kolejne części układanki to nie jest to nawet zalążek prawdy. Dzięki nieustannemu budowaniu napięcia całość rewelacyjnie się ogląda. Mamy wartką akcję, ciekawe wydarzenia oraz tajemniczą aurę, która niczym gęsta mgła spowija całą serię. Jednakże nie to jest najmocniejszym aspektem produkcji. Jak się okazuje seria wzbija się na wyżyny dzięki fenomenalnie stworzonemu tłu całej opowieści, które jest perfekcyjne pod każdym względem. Niektórych może to dziwić, ale taka jest prawda. Każda historia musi mieć tło, na którym będziemy kreślić losy naszych bohaterów. W tym przypadku jest to XXIII wiek i cały Układ Słoneczny. Twórcy niezwykle profesjonalnie podeszli do tej sprawy dzięki czemu teraz mamy szansę oglądać jeden z najlepiej wykreowanych światów przyszłości. Dzięki naszym postaciom śledzimy intrygi prowadzone z Ziemi, obserwujemy następnie reakcje Pasiarzy na owe decyzje oraz przyglądamy się jak znany nam świat nieubłaganie zmierza ku wojnie. Jednakże tym razem będzie to I Wojna Układu Słonecznego. Rewelacyjnie poradzono sobie z kreowaniem nastrojów jakie panują w każdym zakątku Układu oraz jakie zabiegi polityczne stosuje się, aby zapobiec konfliktowi. Przekręty, bunty oraz pierwsze zagrożenia. Z ogromną przyjemnością przychodzi nam oglądanie kolejnych intryg prowadzonych przez każdą ze stron. Co jak co, ale świat przedstawiony w tym serialu jest do tego stopnia perfekcyjny, że aż prawdziwy. Choć trudno w to uwierzyć tak właśnie jest. W połączeniu ze świetnie poprowadzoną, intrygującą i niezwykle tajemniczą opowieścią tworzą naprawdę zgrany duet.

Jeśli chodzi o postacie to "Przestrzeń" ma ich całkiem sporo. Pomijając główną obsadę znajdziemy w nim jeszcze sporo innych bohaterów, którzy również mają znaczenie. Każda z sylwetek została dokładnie nakreślona oraz bardzo dobrze sportretowana. Są to postacie, które od samego początku jesteśmy w stanie polubić oraz którym będziemy kibicować do samego końca. W większości są to samotni strzelcy, którzy pracują w samotności ponieważ jedyna osoba na jakiej mogą polegać są oni sami. Taki oto sposobem mamy trójkę głównych bohaterów, którymi są: Jim Holden – zbuntowany ziemianin, który pracuje na statku Cantebury transportującym lód – w tej roli bardzo dobry Steven Strait, detektyw Joe Miller – samotnik, który prowadzi śledztwo zaginionej Julie Mao – w tej roli świetny Thomas Jane oraz Chrisjen Avasarala – ziemska szycha, która stara się dociec kto chce doprowadzić do wojny – w tej kreacji niezwykle charyzmatyczna Shohreh Aghdashloo. Na ekranie pojawiają się również: Cas Aavar jako Alex Kamal, Wes Chantam jako Amos Burton, Dominique Tipper jako Naomi Nagata, Elias Toufexis jako Kenzo oraz Chad L. Coleman jako Pułkownik Frederick Lucius Johnson, Jarred Harris jako Anderson Dawes i Florence Faivre jako Julie Mao. Wszyscy z obsady zaprezentowali się świetnie i nie można mieć do nich jakichkolwiek zastrzeżeń.

Jak powszechnie wiadomo seriale gatunku sci-fi mają miejsce w przyszłości, a więc efekty specjalne to podstawa. Niestety w tym przypadku bywało różnie. Jeszcze raz wspomnę "Defiance" i jego nieszczęsne efekty, które sprawiały, że moje oczy płonęły (dosłownie). Na szczęście Syfy zapowiedziało zmiany, które doprowadzą do tego, że ich produkcje wejdą na nowy poziom. Już po miniserii "Koniec dzieciństwa" byłem w stanie odczuć ogromy postęp, albowiem efekty tej mini produkcji były rewelacyjne. Jeśli zaś chodzi o "Przestrzeń" to muszę przyznać że jest jeszcze lepiej. Efekty nie tylko fenomenalnie się prezentują, ale również są niezwykle naturalne. Również dzięki nim twórcy mieli możliwość ukazać nam tak dokładny i skomplikowany świat przyszłości. Brawa dla Syfy, oby tak dalej. Oprócz uniesień wizualnych równie świetnie prezentują się zdjęcia Jeremeyego Benning'a oraz świetna muzyka Clintona Shorter'a. To na co jeszcze warto zwrócić uwagę to fenomenalny klimat produkcji pełen grozy oraz niezliczonej ilości tajemnic.

Kto powiedział, że życie w przyszłości będzie łatwe? O Ziemi nie wspominam ponieważ ziemianie mają się dobrze. Chodzi mi o wszystkich ludzi pochodzących z kolonii, którzy walczą o lepsze życie. Czy jest dla nich ratunek? Tego nie wiadomo. Nie wiadomo również jak potoczy się akcja dalszych odcinków, albowiem w końcówce serial wkroczył na ścieżkę takiego prawdziwego science fiction, z którego nie wiadomo co wyniknie. Trzeba jednak przyznać, że zapowiada się obiecująco. Pomimo jednego nietrafionego wątku oraz lekkiego spadku akcji pod koniec sezonu muszę przyznać, że "Przestrzeń" to nowa nadzieja dla produkcji tego gatunku. Mamy ciekawą i wciągającą opowieść, rewelacyjny świat przedstawiony, świetne aktorstwo oraz bezbłędne wykończenie. Dzięki tym rzeczom serial ten prezentuje się na bardzo wysokim poziomie. Twórcy poradzili sobie z każdym aspektem i chwała im za to, że nie zepsuli tak świetnie zapowiadającej się serii. Czy czekam na kolejne epizody? No jasne, że tak!

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Oscar – coroczna nagroda przyznawana przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej w dziedzinie filmu. 

88. ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej za rok 2015, odbyła się 28 lutego 2016 roku w Dolby Theatre w Hollywood. Galę poprowadził aktor i scenarzysta Chris Rock, a jej producentami byli David Hill i Reginald Hudlin.

















Oscary. Nagrody przyznawane przez Amerykańską Akademię Filmową to nie tylko złote statuetki. Już od jakiegoś czasu wyróżnienie to stało się czymś więcej niż tylko nagrodą wręczaną Amerykańskim twórcom. Oscar stał się wyznacznikiem najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej prestiżowych produkcji, które dzięki niemu mogły zabłysnąć. Dziś dostać Oscara to jest coś. Nic dziwnego więc, że coroczne rozdanie tych nagród gromadzi przed telewizorami tak dużą publikę. Dwu godzinna relacja z czerwonego dywanu, wywiady z gwiazdami oraz cała masa sławnych artystów ze świata filmu. Nie ukrywajmy jednak, że w tym wszystkim tak naprawdę chodzi o nagrody. ;)

W tym roku zestawienie nominowanych prezentowało się naprawdę ciekawie. Mieliśmy cały wachlarz różnorodnych produkcji, które to wyszły na ekrany kin zeszłego roku. Ku mojemu zdziwieniu tegoroczni rywale w większości kategorii prezentowali niezwykle wysoki pozom. Tak naprawdę ciężko było mi zadecydować, który z nich powinien otrzymać nagrodę, albowiem większość z nich na nią zasługiwały. Niestety w każdej kategorii jest tylko jedna nagroda. Do kogo owe statuetki powędrowały?

Galę rozpoczęła przemowa prowadzącego -  Chrisa Rock'a, który cały swój monolog skupił na bojkocie Oscarów związanych z brakiem nominacji dla czarnych przedstawicieli Ameryki. Sam bojkot określany mianem "#OscarsSoWhite" został przez prowadzącego wyśmiany. Tak samo jak oświadczenia czarnoskórych gwiazd, które postanowiły nie zjawić się na gali. Rock podsumował to krótko: "Nikt Was nie zapraszał". Po wyśmianiu niedorzecznej postawy przedstawicieli swojego społeczeństwa aktor podkreślił, że Hollywood jest trochę rasistowskie, ale ciągle się to zmienia. Zaapelował o więcej ról dla czarnoskórych, aby ci mieli większy udział w filmowym biznesie oraz aby mogli później zdobywać za swoje osiągnięcia nagrody. Choć przemówienie było dosyć dosadne i wypowiedziane bez owijania w bawełnę Rock'owi udało się rozbawić widownię Dolby Theatre. Jednakże na tym nie koniec. Chris Rock w dalszej części gali wielokrotnie raczył nas powrotem do tematów czarnoskórych, które to prezentowały się w mniej lub bardziej komediowy sposób. Choć niektóre żarty były nietrafione ogólnie podsumowując Rock poradził sobie całkiem nieźle z prowadzeniem tegorocznej gali. Co ciekawe próbował nawet przebić Ellen serwując widzom ciasteczka harcerek (jego córek), które chciały sprzedać ich jak najwięcej. Kasa się posypała, a łączna uzbierana kwota wyniosła (ponoć) 65 tysięcy dolarów ;). Niemniej jednak pizza Ellen chyba na zawsze pozostanie klasykiem. Warto również wspomnieć o krótkim filmiku ukazującym ewolucję w kategorii "Najlepszy film", który otworzył całe show. Możecie obejrzeć go poniżej.


Po przemówieniu Rocka nastał czas chwały. Wielka machina do rozdawania prestiżowych nagród ruszyła. Z początku posypały się nagrody za najlepszy scenariusz oryginalny oraz adaptowany, które powędrowały odpowiednio do "Spotlight" oraz do "Big Short". Następnie Sam Smith zaprezentował nam swój utwór "Writing's on the Wall" do filmu "Spectre". Niestety artysta w występie na żywo wypadł fatalnie. Jego wokal prawie w ogóle nie przypominał tego, którego możemy słuchać na nagraniu. Smith strasznie fałszował oraz nie był w stanie zaprezentować swojego atutu jakimi są wysokie dźwięki. Następnie wręczono nagrodę dla najlepszej aktorki drugoplanowej, która powędrowała do typowanej przeze mnie Vikander. Gratulacje! Kolejne Oscary w kategoriach: kostiumy, scenografia i charakteryzacja prędziutko powędrowały do "Mad Max'a: Na drodze gniewu". Później Emmanuel Lubezki pobił rekord zdobywając trzeciego Oscara z rzędu za zdjęcia do "Zjawy". Następnie statuetki w kategoriach takich jak: montaż, montaż dźwięku i dźwięk powędrowały na konto "Mad Max'a". Jak na razie film Georgea Miller'a  przoduje w ilości Oscarów. Statuetka za efekty specjalne wędruje do "Ex Machiny"! Na scenie pojawiają się bohaterowie "Gwiezdnych Wojen" czyli: BB-8, C3PO oraz R2D2, w krótkim komediowym skeczu. Następnie na scenie pojawiają się Minionki (tak te "Minionki") i wręczają nagrodę krótkometrażowej bajce o tytule "Bear Story". Teraz pora na Chudego i Buzza z "Toy Story", którzy to natomiast wręczają nagrodę "W głowie się nie mieści" – najlepszej animacji. Następnie zespół The Weekend prezentuje utwór "Earned It" z "Pięćdziesięciu twarzy Greya" i wypada znacznie lepiej niż Sam Smith. Później nastała pora na najlepszego aktora drugoplanowego, którym to ku wielkiemu zdziwieniu okazał się Mark Rylance z "Mostu szpiegów". Miła niespodziana, a nagroda jak najbardziej zasłużona. Nastał czas filmów dokumentalnych, gdzie w kategoriach krótki film dokumentalny i film dokumentalny odpowiednio zwyciężyły: "A Girl In The River: The Price Of Forgiveness" oraz "Amy" Asifa Kapadii. Jak co roku przyszedł czas na memoriał czyli chwilę dla zmarłych już aktorów, producentów itp. Wśród nich znaleźli się chociażby: Wes Craven, Christopher Lee, Omar Sharif, James Horner, David Bowie i Alan Rickman. Najlepszym filmem krótkometrażowym okazał się "The Shutter", a nieanglojęzycznym "Syn Szawła". Później na scenie pojawiła się Lady Gaga z fenomenalnym wykonaniem piosenki "Till It Happens To You". Zaprezentowała się najlepiej z całej trójki nominowanych do najlepszej piosenki. Kolejna statuetka za najlepszą muzykę przypadła Ennio Morriconne za soundtrack do "Nienawistnej ósemki". Była to nagroda określana mianem ukoronowaniem kariery artysty. Następnie zeszłoroczni zwycięzcy za najlepszą piosenkę Common i Legend wręczają nagrodę Samowi Smith'owi i Jimmyemu Napes'owi za "Writing's on the Wall". Cóż, bywa... Najlepszym reżyserem nie wiedzieć czemu zostaje Alejandro J. Innaritu za "Zjawę", a najlepszą aktorkę Brie Larson za "Pokój". Leo w końcu dostaje upragnionego Oscara, a cały Internet świętuje razem z nim "dzień bez memów o Leonardo DiCaprio znowu przegrywającym na Oscarach". Gratuluję zwycięzcy i cieszę się, że w końcu Leo zdobył Oscara. A teraz moment, na który wszyscy czekali. Najlepszym filmem zostaje... "Spotlight"!!! (Uff.. całe szczęście, że nie "Zjawa"). Gratuluję zwycięzcy, który był moim drugim typem do najlepszego filmu. Cieszy mnie ogromnie fakt, że dostrzeżono geniusz i moc całej opowieści.

Niestety oprócz zwycięzców mamy także przegranych. W tym roku obeszły się ze smakiem: "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy", "Brooklyn" oraz "Marsjanin". Poniekąd "Zjawa" również jest uważana, za jedą z produkcji, która okazała się wielką Oscarową klapą. Tylko trzy statuetki na 12 nominacji. Bezkonkurencyjnym zwycięzcom jest "Mad Max: Na drodze gniewu", który zdobył, aż sześć Oscarów na 10 nominacji.

Oscary Oscary i po Oscarach. Jak to zawsze bywa wszystko dobiega końca. Tak i ta niemal pięciogodzinna gala musiała dobiec końca. Wielkie emocje, wielkie nazwiska, piękne kreacje oraz przednia zabawa. Tak można określić tegoroczne Oscary. Choć całe to wydarzenie trwało bardzo długo muszę przyznać, że warto było. Ani trochę się nie nudziłem i z wielkim zainteresowaniem śledziłem kolejne wydarzenia. Albowiem Oscary to nie tylko nagrody, artyści itp. To przede wszystkim świetna oprawa graficzna, rewelacyjne scenografie, rozmach oraz klasa. A więc do zobaczenia za rok! ;)

Jeśli chcecie poznać moją listę nominowanych do Oscarów zapraszam tutaj: "Oscary2016 - Nominacje"

Poniżej lista zwycięzców:

FILM
"Spotlight"

AKTOR
Leonardo DiCaprio - "Zjawa"

AKTORKA
Brie Larson - "Pokój"

AKTOR DRUGOPLANOWY
Mark Rylance - "Most szpiegów"

AKTORKA DRUGOPLANOWA
Alicia Vikander - "Dziewczyna z portretu"

REŻYSER
Alejandro G. Inarritu - "Zjawa"

SCENARIUSZ ADAPTOWANY
Adam McKay i Charles Randolph - "Big Short"

SCENARIUSZ ORYGINALNY
Tom McCarthy, Josh Singer - "Spotlight"

FILM NIEANGLOJĘZYCZNY
"Syn Szawła"

DOKUMENT
"Amy"

ANIMACJA
"W głowie się nie mieści"

PIOSENKA
Writing's On The Wall - "Spectre"

MUZYKA
Ennio Morricone - "Nienawistna ósemka"

ZDJĘCIA
Emmanuel Lubezki - "Zjawa"

MONTAŻ
"Mad Max: Na drodze gniewu"

EFEKTY SPECJALNE
"Ex Machina"

DŹWIĘK
"Mad Max: Na drodze gniewu"

MONTAŻ DŹWIĘKU
"Mad Max: Na drodze gniewu"

SCENOGRAFIA
"Mad Max: Na drodze gniewu"

KOSTIUMY
"Mad Max: Na drodze gniewu"

CHARAKTERYZACJA
"Mad Max: Na drodze gniewu"

FILM KRÓTKOMETRAŻOWY
"Stutterer"

KRÓTKOMETRAŻOWY DOKUMENT
"A Girl In The River: Price of Forgiveness"

KRÓTKOMETRAŻOWA ANIMACJA
"Bear Story"
W nocy z 28/29 lutego 2016 roku zostaną wręczone prestiżowe nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Wszyscy miłośnicy kina nie mogą się już doczekać kto zdobędzie w tym roku upragnioną statuetkę. Czy będzie to nasz faworyt, a może ktoś całkiem inny? Tego dowiemy się już wkrótce, jednakże teraz chciałbym przedstawić Wam moje Oscarowe typy. Kto powinien zgarnąć statuetkę według Silver Screen?



















Bez owijania w bawełnę poniżej prezentuję listę nominowanych w każdej z kategorii oraz jednego zwycięzcę, który według mnie powinien zdobyć statuetkę:

NAJLEPSZY FILM:
"Big Short"
"Brooklyn"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Pokój"
"Spotligh"
"Zjawa"

Patrząc na tegoroczne zestawienie filmów nominowanych do Oscara® za "Najlepszy film" muszę przyznać, że niezwykle ciężko było mi się zdecydować który z nich powinien statuetkę otrzymać. Decyzja ta jest znacznie trudniejsza niż w zeszłym roku, albowiem moje serce rozdarte jest pomiędzy kilkoma tytułami, z których każdy po trochu zasługuje na tę nagrodę. Duży kawałek serca skradł "Spotlight" Toma McCarthy'ego, który w brawurowy sposób ukazał pracę dziennikarzy śledczych na tropie księży kościoła rzymskokatolickiego, którzy molestowali dzieci. Inną cześć porwał pasjonujący "Big Short", który w rewelacyjny sposób opowiedział o kryzysie gospodarczym Kolejną cząstkę skradł "Mad Max: Na drodze gniewu" (z wiadomych powodów ;)), przejmujący i niezwykle prawdziwy "Brooklyn" oraz solidnie opowiedziany i wykonany "Most szpiegów". Jednakże w ostatecznym rozrachunku to chyba "Pokój" Lennyego Abrahamson'a poruszył mnie najbardziej. Mamy w nim intrygującą, lekko tajemniczą i przejmującą historię, która niezwykle wciąga oraz daje do myślenia. Z jednej strony pełna napięcia oraz dramatu, a z drugiej wypełniona ciepłem i miłością. Idealne połączenie. Do tego rewelacyjne aktorstwo oraz wykończenie. Dzięki temu fenomenalnemu połączeniu otrzymujemy obraz niemalże idealny i jak najbardziej godny Oscara®.

NAJLEPSZY REŻYSER:
Lenny Abrahamson – "Pokój"
Alejandro Gonzalez Iñarritu – "Zjawa"
Tom McCarthy – "Spotlight"
Adam McKay – "Big Short"
George Miller – "Mad Max: Na drodze gniewu"

Kiedy spojrzymy na każdą z nominowanych w tej kategorii osób bardzo szybko dostrzeżemy, że statuetka należy się Georgeowi Millerowi. Tych co widzieli najnowszego "Mad Maxa" nie powinno to dziwić. Reżyser z niezwykłym wyczuciem opowiedział nam historię Maxa i Furiosy dodatkowo świetnie radząc sobie z obsadą oraz wykończeniem. Miller ma łeb na karku, a dowodem na to jest cały film, który świetnie odzwierciedla jego pracę na planie.

NAJLEPSZY AKTOR:
Bryan Cranston – "Trumbo"
Matt Damon – "Marsjanin"
Leonardo DiCaprio – "Zjawa"
Michael Fassbender – "Steve Jobs"
Eddie Redmayne – "Dziewczyna z portretu"

Choć trudno w to uwierzyć w moich rozmyślaniach nad statuetką dla najlepszego aktora pojawiły się dwa typy. Żaden z nich niestety nie jest Leonardo DiCaprio. Dlaczego? Ponieważ aktor ten w tym roku na nagrodę nie zasługuje, a przyznanie mu jej na litość to duży błąd. Szczególnie, że Bryan Cranston oraz Michael Fassbender mają największe szanse w tym roku na statuetkę. To właśnie oni znaleźli się w kręgu moich rozmyśleń. Ostatecznie postawiłem na Fassbendera, albowiem jest to fenomenalna kreacja, która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci.

NAJLEPSZA AKTORKA:
Cate Blanchet – "Carol"
Brie Larson – "Pokój"
Jennifer Lawrence – "Joy"
Charlotte Rampling – "45 lat"
Saoirse Ronan – "Brooklyn"

W przyznawaniu nominacji dla tej kategorii nie musiałem się długo zastanawiać. Bez wahania obstawiam Brie Larson za jej fenomenalną kreacje w filmie "Pokój". To co artystka zaprezentowała naprawdę zasługuje na nagrodę.

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY:
Christian Bale – "Big Short"
Tom Hardy – "Zjawa"
Mark Ruffalo – "Spotlight"
Mark Rylance – "Most szpiegów"
Sylvester Stallone – "Creed: Narodziny legendy"

Kolejna kategoria, w której miałem zagwozdkę. Zastanawiałem się nad trzema typami, którymi są: Mark Ruffalo, Sylvester Stallone oraz Tom Hardy. Każdy z nich zaprezentował sobą rewelacyjne aktorstwo i naprawdę ciężko było mi zadecydować, który z panów powinien zgarnąć nagrodę. W ostatecznym rozrachunku postawię chyba na Stallone'a, który wiele już w swoim życiu przeszedł i raz był w blasku chwały, a raz w dołku. Ponowną rolą Rockyego udowodnił swoją wielkość i za to mu chwała.

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA:
Jennifer Jason Leigh – "Nienawistna ósemka"
Rooney Mara – "Carol”
Rachel McAdams – "Spotlight"
Alicia Vikander – "Dziewczyna z portretu"
Kate Winslet – "Steve Jobs"

Tym razem dwie panie szczególnie przykuły naszą uwagę. Jennifer Jason Leigh oraz Alicia Vikander. Obie pokazały na ekranie swoje talenty w fenomenalny sposób. Jednakże nagroda jest tylko jedna i według mnie powinna powędrować do świetnej Vikander. Emocje jakie ukazuje w "Dziewczynie z portretu" zapierają dech w piersiach. Portretując silną, a zarazem wrażliwą kobietę aktorka ustawia wysoką poprzeczkę.

NAJLEPSZY SCENARIUSZ ORYGINALNY:
Alex Garland – "Ex Machina"
Matt Charman, Ethan Coen, Joel Coen – "Most szpiegów"
Joe Singer, Tom McCarthy – "Spotlight"
Andrea Berloff, Jonathan Herman, S. Leigh Savidge, Alan Wenkus – "Straight Outta Compton"
Ronnie del Carmen, Josh Cooley, Pete Docter, Meg LeFauve – "W głowie się nie mieści"

Czy pomyślelibyście, że ktoś może zrobić film o waszych emocjach, który w tak fenomenalny sposób będzie odzwierciedlać prawdę? Pixar pomyślał i stworzył dzieło które przewyższa jakąkolwiek znaną mi dotychczas bajkę. Nie wierzycie? Przekonajcie się sami.

NAJLEPZY SCENARIUSZ ADAPTOWANY:
Adam McKay, Charles Randolph – "Big Short"
Nick Hornby – "Brooklyn"
Phyllis Nagy – "Carol"
Drew Goddard – "Marsjanin"
Emma Donoghue – "Pokój"

Mój wybór nie może być inny niż Emma Donogue za "Pokój". Ta pasjonująca opowieść nic by nie zdziałała bez tak rewelacyjnego scenariusza. Trzymam kciuki.

NAJLEPSZY FILM NIEANGLOJĘZYCZNY:
"Krigen" (Dania)
"Mustang" (Francja)
"Szyn Szawła" (Węgry)
"Theeb” (Jordania)
"W objęciach węża" (Kolumbia)

Film ten ukazuje nam nowe i świeże podejście do Holocaustu oraz udowadnia, że filmy o takiej tematyce wcale nie muszą być nudne i tendencyjne. Mowa oczywiście o "Synie Szawła" – węgierskim kandydacie do Oscara.

NAJLEPRZY FILM ANIMOWANY:
"Anomalisa"
"Baranek Shaun"
"Boy and the World"
"Marnie: Przyjaciółka ze snów"
"W głowie się nie mieści"

Ten wybór jest tak oczywisty, że chyba każdy z nas jest w stanie obstawić dużą sumę pieniędzy na ten tytuł. "W głowie się nie mieści" tak właściwie ma już Oscara w kieszeni. Jedyne co teraz trzeba zrobić to odebrać nagrodę.

NAJLEPSZY FILM DOKUMENTALNY:
"Amy"
"Cartel Land"
"Scena ciszy"
"What Happened, Miss Simone?"
"Winter on Fire: Ukraine’s Fight for Freedom"

"Amy" to rewelacyjny dokument ukazujący blaski i cienie sławy oraz drogę z samego szczytu na sam dół. Świetna robota Asifa Kapadii

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI:
"Alles wird gut"
"Ave Maria"
"Day One"
"Shok"
"Stutterer"

W tej kategorii niestety nie mam faworytów.

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM ANIMOWANY:
"Nie możemy żyć bez kosmosu"
"Niedźwiedzia opowieść"
"Sanjay’s Super Team"
"World of Tomorrow"

Jedyny znany mi z tej kategorii film animowany to "Sinjay's Super Team", a więc na niego postawię.

NAJLEPSZY KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY:
"Body Team 12"
"Chau, Beyond the Lines"
"Claude Lanzmann: Spectres of the Shoah"
"The Girl on the River: The Price of Forgiveness"
"Last Day of Freedom"

W tej kategorii niestety nie mam faworytów.

NAJLEPSZA MUZYKA:
Carter Burwell – "Carol"
John Williams – "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
Thomas Newman – "Most szpiegów"
Ennio Morricone – "Nienawistna ósemka"
Jóhann Jóhannsson – "Sicario"

Tegoroczne zestawienie kandydatów do "Najlepszej ścieżki dźwiękowej" jest niezwykle zróżnicowane. Mamy muzykę do filmu akcji - "Sicario", do dramatu – "Carol", do kina szpiegowskiego – "Most szpiegów", do produkcji Tarantino – "Nienawistna ósemka" oraz do kina sci-fi – "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy". Jednakże w tym niezwykle barwnym zestawieniu da się bardzo łatwo wyróżnić te, które naprawdę mają szansę na Oscara. Trójka najlepszych soundtracków jawi się tak: "Sicario", "Carol" i "Most szpiegów". Jednakże spośród tych trzech bezkonkurencyjnie wygrywa Carter Burwell ze swoją ścieżką do dramatu Todda Haynes'a pt: "Carol". Dlaczego? Albowiem soundtrack ten pełen jest intrygujących i wprowadzających w odpowiedni nastrój utworów, które dzięki swojej różnorodności i bogactwie dźwięków momentalnie zapadają w pamięć. Dodatkowo oprócz rewelacyjnego współgrania z obrazem soundtrack ten wyśmienicie prezentuje się w odsłuchu "na spokojnie" w domu. Dzięki tym rzeczom Carter Burwell w tym roku jest idealnym laureatem Oscara za "Najlepszą muzykę oryginalną".

NAJLEPSZA PIOSENKA:
"Earned It" – "Pięćdziesiąt twarzy Greya"
"Manta Ray" – "Rising Extinction"
"Simple Song #3" – "Młodość"
"Till It Happens to You" – "Pole walki"
"Writing’s on the Wall" – "Spectre"

Trzy utwory: "Earned It", "Till It Happens To You" oraz "Writing's on the Wall" były brane przez mnie pod uwagę. Ostatecznie zdecydowałem się na silny głos Lady Gagi oraz piosenkę "Till It Happens to You", która oprócz świetnego brzmienia porusza ważny temat.

NAJLEPSZE ZDJĘCIA:
"Carol"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Nienawistna ósemka"
"Sicario"
"Zjawa"

Nikogo chyba nie zdziwi, że postawię na Emmanuela Lubezkiego za zdjęcia do "Zjawy". Jednakże czy operator kamery dostanie Oscara trzeci raz z rzędu?

NAJLEPSZA SCENOGRAFIA:
"Dziewczyna z portretu"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Zjawa"

"Mad Max" nie ma sobie równych w tej kategorii dlatego to właśnie na niego postawię i na te fenomenalne i stworzone z wielkim rozmachem scenografie.

NAJLEPSZE KOSTIUMY:
"Carol"
"Dziewczyna z portretu"
"Kopciuszek"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Zjawa"

Jeśli chodzi o kostiumy to najlepszym kandydatem w tej kategorii jest "Dziewczyna z portretu". Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że "Kopciuszek" ma również spore szanse.

NAJLEPSZA CHARAKTERYZACJA I FRYZURY:
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął"
"Zjawa"

"Mad Max" po raz kolejny. Charakteryzacja w tym filmie dosłownie wymiata i nie jestem w stanie wyobrazić sobie żadnego innego filmu ze statuetką w tej kategorii.

NAJLEPSZY MONTAŻ:
Hank Corwin – "Big Short”
Maryann Brandon, Mary Jo Markey – "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
Margaret Sixel – "Mad Max: Na drodze gniewu"
Tom McArdle – "Spotlight"
Stephen Mirrione – "Zjawa"

Trochę zaczyna to być monotonne nie uważacie? Niestety taka jest prawda, że w kategoriach technicznych "Mad Max" nie ma sobie równych. Tak samo jest z montażem, który jest jedną z większych zalet produkcji.

NAJLEPSZE EFEKTY SPECJALNE:
"Ex Machina"
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Zjawa"

Choć coś wewnątrz mnie podpowiada mi, że to "Gwiezdne wojny" zdobędą nagrodę w tej kategorii ja wciąż lekceważę ten głos mówiąc, że to "Mad Max" po raz kolejny zdobędzie statuetkę. Czemu tak miałoby się stać? Z całym szacunkiem dla gwiezdnej sagi, ale to właśnie efekty w filmie Millera wywarły na mnie największe wrażenie. Swoją decyzję porę faktem, że połowa z tego co widzimy w filmie to prawdziwe wybuchy.

NAJLEPSZY DŹWIĘK:
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Sicario"
"Zjawa"

Ponownie "Mad Max". Szkoda mi nawet słów aby tłumaczyć Wam dlaczego dokonałem takiego wyboru. Musicie zobaczyć "Na drodze gniewu", żeby przekonać się na własne oczy i uszy, że ten film to perełka pod względem technicznym.

NAJLEPSZY MONTAŻ DŹWIĘKU:
"Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy"
"Mad Max: Na drodze gniewu"
"Marsjanin"
"Most szpiegów"
"Zjawa"

Jeśli chodzi o montaż dźwięku to w tym przypadku moja nominacja powędruje do "Gwiezdnych Wojen", które świetnie ukazują jak sprytnie i z jak wielką gracją można zmontować dźwięk.
Na niebie niespodziewanie pojawiają się ogromne statki Obcych - Zwierzchników - którzy przejmują całkowitą kontrolę nad światem, narzucając mu własny porządek nie używając przy tym siły. W krótkim czasie Ziemia wkracza na drogę pokoju, dobrobytu i ogólnego szczęścia. Nie eliminuje to jednak podstawowych pytań, jakie zadaje sobie ludzkość: kim są Obcy? Skąd i po co przybyli? Kto lub co nimi kieruje? Jakie są ich zamiary wobec Ziemi i jej mieszkańców? I dlaczego cały czas pozostają w ukryciu?

twórca: Matthew Graham
oryginalny tytuł: Childhood's End
na podstawie: powieści pt: "Koniec dzieciństwa"  Arthura C. Clarke'a
gatunek: Dramat, Sci-Fi
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1,5 godz.
odcinków: 3
sezonów: 1
muzyka: Charlie Clouser
zdjęcia: Neville Kidd
produkcja: Syfy
średnia ocena: 7,9/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)






 
Koniec czy początek?

Zastanawialiście się kiedyś jak będzie wyglądał koniec świata? Nie? Nic w tym dziwnego. Kto by się zastanawiał nad czymś co mogłoby bezpowrotnie zakończyć nie tylko jego życie, ale także całego świata. Jednakże jeśli mielibyście się zastanowić to jak wyglądał by koniec według Was? Byłaby to totalna rozwałka niczym z filmu Rolanda Emmericha pt: "2012"? A może byłaby to inwazja złowrogo nastawionych kosmitów, którzy chcą: a – zniszczyć ziemię bo tak im się podoba, b – wykorzystać ludzi do swoich niecnych celów, c – uśmiercić ludzkość by móc skolonizować naszą planetę? Jest jeszcze trzecia opcja wyjęta wprost z Biblii, ale zapewne nikt o niej nie pomyślał. A więc którą z nich byście obstawili? Zapewne tą najefektowniejszą bo jak odejść to z hukiem. ;) Niestety jak się może okazać koniec przyjdzie w najbardziej nieoczekiwanym momencie, a jego przyczyną możemy być my sami.

"Koniec dzieciństwa" opowiada o losach współczesnej ziemi , która będzie musiała zmierzyć się nowym zagrożeniem. Albowiem pewnego dnia nad największymi miastami świata "zaparkowały" olbrzymie statki kosmiczne, które zaburzyły funkcjonowanie planety. Przybyli do nas Nadzwierzchnicy, którzy zamiast wypowiedzenia nam wojny zaofiarowali nam pomoc... Produkcja serwuje nam bardzo ciekawy początek, w którym można wyczuć niepokój oraz grozę. Twórcy ukazują nam zarazem początek jak i koniec wszystkiego co dotychczas znaliśmy. Jednakże z czasem spuszczają z tonu i jedyne co pozostaje to jedna wielka tajemnica odnosząca się do przyczyny przybycia Nadzwierzchników. Fabuła od początku jest bardzo ciekawa oraz wciągająca. Ukazuje nam losy kilku niezwiązanych ze sobą bohaterów, których życie ulegnie drastycznej zmianie po pojawieniu się obcych. Na pierwszy plan znacząco wysuwa się wątek Rickyego, który nomen omen prezentuje się naprawdę dobrze. Niestety z czasem bohater, który zdawał się być główną postacią produkcji zaczyna systematycznie znikać z ekranu, aż jego wątek zostaje doprowadzony do marnego końca. Z kolei postacie, które z początku miały niewielkie role nagle pod koniec okazują się tymi pierwszoplanowymi. Pod tym względem serial jest niezwykle nierówny co oczywiście wpływa również na jego akcję, która przeżywa nieustanne "wzloty i upadki". Jednakże w ostatecznym rozrachunku nie jest to rzecz, która tak bardzo nam przeszkadza, ani nie okazuje się wielką skazą dla serii. Albowiem twórcy zetknęli się z bardzo trudnym materiałem, który nie tylko opowiada o najeździe kosmitów, ale również porusza tematykę religijną. Scenariusz serialu powstał na podstawie powieści Arthura C. Crake'a, która jest uważana za jedną z najbardziej rewolucyjnych w kategorii science fiction. A wszystko to zawdzięcza niebanalnemu podejściu do tematu jakim jest koniec świata. Sekret tkwi w szczegółach, których w serii nie zabrakło. Oprócz jednego z najoryginalniejszych i kompletnie nieprzewidywalnych pomysłów na zakończenie żywotu ziemi w serialu natkniemy się również na bardzo szczegółową i jak najbardziej odzwierciedlającą rzeczywistość analizę postępowań ludzkości oraz przekonamy się co ma z tym wspólnego religia. Jedną z najistotniejszych rzeczy w serii są reakcje ludzi na wszystko to co dzieje się wokół nich dookoła po przybyciu obcych. Ukazano nam jak starają się one zrozumieć nową rzeczywistość. Jedni zwrócili się w stronę Boga inni poszukiwali odpowiedzi w nauce, a pozostali zaakceptowali nowe "warunki". Jednakże zawsze są również i tacy, którzy będą próbowali przywrócić dawny stan w myśl rewolucji. A wszystko to spowodowane pojedynczym wydarzeniem, które jak widać jest w stanie niewyobrażalnie podzielić społeczeństwo. Zaskakujące, że twórcom udało się to ukazać w tak rewelacyjny sposób. Choć fabuła nie zawsze jest ciekawa, ani nie jest wypełniona po brzegi wartką akcją, to jednak w bardzo lekki, przystępny i ciekawy sposób ukazuje nam całkiem inną historię końca świata.

Pod względem aktorskim serial prezentuje się naprawdę dobrze. Mamy dobrze zarysowane oraz sportretowane postacie, których historia od samego początku nas urzeka.  Każdy z bohaterów zmaga się z jakimś problemem, któremu musi stawić czoła. Nigdy nie wiadomo jak potoczą się ich losy, ani jakich decyzji dokonają. W obsadzie znaleźli się: Mike Vogel jako Ricky Stormgren, Daisy Betts jako Ellie Stormgren, Ashley Zukerman jako Jake Greggson, Hayley Magnus jako Amy Morrel, Osy Ikhile jako Milo Rodricks, Charlotte Nicdao jako Rachel Osaka oraz Julian McMahon jako Dr Rupert Boyce, Yael Stone jako Peretta Jones i Charles Dance w roli Nadzwierzchnika imieniem Karellen.

To co zdecydowanie wyróżnia "Koniec dzieciństwa" to specyficzny klimat, który łączy w sobie dramat, tajemnicę, nostalgię, religię oraz tematykę sci-fi. Warto również zwrócić uwagę na bardzo dobre efekty specjalne, które rewelacyjnie się prezentują i zdecydowanie podwyższają rangę serii. Syfy się postarało. Oprócz tego mamy jeszcze klimatyczną muzykę Charliego Clouser'a i bardzo dobrą charakteryzację (patrz Karellen).

Przyszłość. Mroczny, nieszczęsny świat. Wypełniony wojnami, chorobami i głodem? Czy takie jest nasze przeznaczenie? Nie wydaje mi się. A może przyszłość to pełen uciech i dogodności świat wypełniony pokojem i szczęściem? Czy przyszłość jest z góry ustalona? Obawiam się, że nikt na świecie nie zna odpowiedzi na te pytania co czyni je jeszcze bardziej męczącymi. Jednakże zamiast globalnej katastrofy może okazać się, że przyszłość to będzie drugi raj. Eden 2.0. Kto wie? Jedno jest pewne, że nic nie przychodzi za darmo. Zawsze jest jakaś cena, która trzeba zapłać. Tak właśnie jest w serialu "Koniec dzieciństwa" gdzie stawka jaką przyszło nam ponieść okazała się zbyt wysoka. Sama końcówka serialu jest niczym smutne zderzenie się z realiami, które przerastają nas wszystkich. Choć ciężko nam coś takiego zaakceptować nie zmienia to faktu, że to już koniec. Jednakże my nadal będziemy uważać to wszystko za nic nieznaczący miraż, który jest wytworem naszej wyobraźni. A kiedy przetrzemy dobrze oczy zniknie w mgnieniu oka. Wszystko to jest fenomenalnym dowodem oraz potwierdzeniem na istotę natury ludzkiej. Choć twórcy serwują nam niezwykle filozoficzne zakończenie niestety znowu się potykają. Zbyt mało uwagi poświęcają wyjaśnieniu pewnych kwestii przez co nie wszystko jest dla nas jasne. Po dłuższym namyśle również ciężko dojść nam do sposobu w jakim wszystko się zakończyło. W tym wypadku przyda się pomoc w postaci powieści, która rozwiewa wszelkie wątpliwości. Jednakże w ostatecznym rozrachunku "Koniec dzieciństwa" to niezwykle ciekawa seria, wypełniona nostalgią, filozoficznymi przemyśleniami oraz ciekawymi postaciami. Choć zdarzają się jej potknięcia to w ogólnym rozrachunku nie rażą nas tak bardzo. Serial z pewnością jest wart uwagi i godny polecenia.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 
Claire jest niezwykle wrażliwą, pełną niewinności i ambicji baletnicą. Nie brakuje jej talentu i zapału do pracy. Pewnego dnia jej marzenia o karierze się spełniają. Dziewczyna dostaje się do bardzo prestiżowej American Ballet Company w Nowym Jorku. Niestety, droga na szczyt nie będzie usłana różami. Tym bardziej, że świat profesjonalnego baletu potrafi być bardzo wymagający i trudny. Claire musi się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Czy w tym całym szaleństwie uda jej się nie zatracić siebie?

twórca: Moira Walley-Becket
oryginalny tytuł: Flesh and Bone
gatunek: Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 8
sezonów: 1
muzyka: Dave Porter
zdjęcia: Terry Stacey, Adam Arkapaw
produkcja: Starz
średnia ocena: 7,6/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)







 
Z krwi i kości

Balet to bardzo wdzięczny temat w świecie filmów oraz telewizji. Jedną z najsłynniejszych produkcji jest oczywiście "Czarny łabędź" Darrena Aronofsky'iego. Nic więc dziwnego, że Moira Walley-Becket postanowiła opowiedzieć nam o losach baletnicy w jej najnowszym serialu pt: "Pot i łzy". Jednakże czy ta miniseria od Starz zasługuje na uwagę?

Fabuła serialu opowiada o młodej i ambitnej Claire, która wstępuje do jednej z akademii baletowych i rozpoczyna całkiem nowe, pełne niebezpieczeństw życie. Jak odnajdzie się w nowym świecie? Produkcja już od samego początku jest w stanie nas zaintrygować i sprawić, że  ukazywana na ekranie historia niesamowicie nas wciągnie. Twórczyni w bardzo zgrabny i sprawny sposób przedstawia nam wszystkich bohaterów oraz rozpoczyna opowiadać wszystkie wątki z nimi związane. Na "dzień dobry" zostajemy zalani masą informacji, których większość pozostaje dla nas niewiadomą. Dopiero z czasem zostają ujawniane nam wszystkie informacje dzięki czemu jesteśmy w stanie poskładać całość do kupy. Fabuła serialu jest niezwykle rozbudowana i oprócz bardzo intrygującego i wciągającego wątku głównego posiada również cała masę pobocznych historii, z których to tylko niektóre są godne uwagi. Niestety, ale twórczyni chcąc opowiedzieć nam bardzo dużo zagalopowała się prezentując całą masę odrębnych opowieści, które tylko niepotrzebnie zajmują czas ekranowy. Oczywiście nie mówię tu o wszystkich. Na myśl przychodzą mi dwa konkretne, które nic do serialu nie wniosły, a zepsuły tylko jego finalny wydźwięk. Jednakże oprócz tych dwóch znalazło by się jeszcze kilka, które rozpoczęto, a następnie bardzo szybko zakończono jakby, ktoś powiedział, że nie ma czasu na ciągnięcie ich dalej. Niestety, ale pod tym względem serial wywiera bardzo mieszane uczucia. Natomiast główna intryga ściśle powiązana z postacią Claire to niezwykle ciekawa i wciągająca opowieść o bohaterce, która wiele przeszła. O tym jak zdecydowała się podjąć trudną decyzję i w końcu zawalczyć o swoją przyszłość. Jednakże jak się później okaże podjęcie decyzji to była najłatwiejsza rzecz z jaką musiała się zmierzyć. Albowiem w Nowym Jorku czeka na nią prawdziwe wyzwanie. Sprostać oczekiwaniom akademii oraz odnaleźć się w wielkim mieście gdzie nie łatwo o pomoc od kogokolwiek. Dzięki dobremu scenariuszowi bardzo szybko wchodzimy w świat przedstawiony i razem z Claire próbujemy dowiedzieć się jak funkcjonuje. Wraz z bohaterką przemierzamy ulice Nowego Jorku, zaglądamy na próby baletowe, za kulisy produkcji, a nawet do klubu striptizu. Dzięki wartkiemu tempie akcji właściwie nie ma mowy o nudzie. Wydarzenia ekranowe w większości serwowane są nam w bardzo przystępny sposób, a całość po prostu bardzo dobrze się ogląda. Gdyby nie ta nieszczęsna liczba wątków pobocznych, z których większość jest zbędna serial prezentowałby się znacznie lepiej. Nie przerywano by nam intrygującej akcji niepotrzebnymi scenami, ani nie zawracano głowy opowiadaniami, które bardzo szybko i bez echa się porzuca. Zdaje się to trochę mało profesjonalne zważywszy na renomę twórczyni.

Miniseria może pochwalić się również ciekawie stworzonymi i sportretowanymi postaciami, które w dużej mierze odpowiadają za sukces serii. Bohaterami serialu są  rozmaite osobowości, które współżyją w tej samej rzeczywistości i nieustannie wpływają na siebie nawzajem. To silne, krnąbrne i niezwykle intrygujące sylwetki, które za wszelką cenę będą walczyć o swoje. Postaci mamy dosyć dużo, aczkolwiek twórczyni bardzo zgrabnie poradziła sobie z nakreśleniem każdej z nich. Udało jej się maksymalnie wykorzystać ekranowy czas by opowiedzieć nam o każdej z postaci wystarczająco dużo, abyśmy byli usatysfakcjonowani. Oczywiście najwięcej czasu poświęcono głównej bohaterce czyli Claire, której historia jest bardzo intrygująca. Z początku postać ta jest niezwykle cicha, nieśmiała oraz zamknięta w sobie. Widać, od razu, że nie pasuje do różnorodnej mozaiki Nowego Jorku. Jednakże z czasem Claire zmienia się i pod koniec serialu okazuje się być całkiem inną osobą. Jest to świetny przykład ukazujący nam jak środowisko wpływa na kształtowanie naszej osobowości. Jest to również pewna forma transformacji, w której stajemy się jeszcze lepszą wersją samego siebie. W tej roli mamy świetną Sarah Hay, która bardzo dobrze ukazała nam transformację swojej bohaterki co w efekcie sprowadzało się do sportretowania dwóch różnych osobowości. Na ekranie pojawiają się również: Ben Daniels jako Paul Grayson – surowy trener baletu, Raychel Diane Weiner jako Daphne Kensington – koleżanka Claire, Irina Dvorovenko jako Kiira Koval – primabalerina, Emily Tyra jako Mia Bialy – rywalka Claire, Josh Helman jako Bryan – brat głównej bohaterki oraz Karell Williams jako Trey, Sascha Radetsky jako Ross, Marina Benedict jako Toni Cannava, Patrick Page jako Sergei Zelenkov oraz Damon Herriman jako Romeo. Pod względem aktorskim serial stoi na bardzo dobrym poziomie zważywszy na fakt, że w tego typu produkcjach zatrudnia się profesjonalnych tancerzy, a nie aktorów.

Pod względem technicznym "Pot i łzy" również prezentuje się na dobrym poziomie. Mamy ciekawe zdjęcia Terryego Stacey'a i Adama Arkapaw'a oraz bardzo dobra muzykę Davea Porter'a. Na uwagę zasługują również scenografie, kostiumy oraz choreografie taneczne. Warto również zwrócić uwagę na niespokojny klimat produkcji oraz nieustanne napięcie. Ciekawie prezentuje się również skomplikowana wizja świata baletu oraz wypatrzona droga do sukcesu, która niekoniecznie związana jest z umiejętnościami.

Koniec końców najnowsza produkcja stacji Starz to warta uwagi przygoda będąca pasjonująca opowieścią o losach głównej bohaterki. Niestety serial charakteryzuje się straszną dwoistością. Z jednej strony mamy ciekawy wątek główny, a z drugiej masę niepotrzebnych wątków pobocznych psujących wydźwięk produkcji. Z końcówką jest tak samo. Mamy niezwykle emocjonujący finał pełen wielkich uniesień, a na przekór jemu ukazano nam nieciekawą i pozbawioną sensu scenę kończącą jeden z wielu wątków. Czy było to konieczne? Nie sądzę. Ale jestem pewien, że bez tego całość prezentowałaby się znacznie lepiej. Tak to musimy się pocieszyć tym co nam zostało.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 
Lata 50. XX wieku. Eilis Lacey, młoda dziewczyna z Irlandii, opuszcza rodzinny kraj i wyrusza do Ameryki, by szukać szczęścia w Nowym Jorku. Początkowa tęsknota za domem mija, gdy w życiu Eilis pojawia się mężczyzna, a wraz z nim pierwsza miłość i romantyczne uniesienia. Wkrótce jednak przeszłość daje o sobie znać i Eilis musi dokonać dramatycznego wyboru między dwoma krajami i dwoma stylami życia… 


gatunek: Melodramat
produkcja: USA
reżyser: John Crowley
scenariusz: Nick Hornby
czas: 1 godz. 45 min
muzyka: Michael Brook
zdjęcia: Yves Bélanger
rok produkcji: 2015
budżet:10 milionów $
ocena: 8,5/10






 
Nowa w mieście

Co byście powiedzieli na niesamowitą i jedyną w swoim rodzaju wyprawę, która na zawsze może zmienić Wasze życie? Zainteresowani? Wyobraźcie więc sobie swoje dotychczasowe życie. Przeanalizujcie dokładnie każdy szczegół, a następnie odpowiedzcie sobie na bardzo ważne pytanie: czy jesteście szczęśliwi? Czy czujecie się dobrze  w wykonywanym przez siebie zawodzie? Czy lubicie Wasze miejsce zamieszkania? Jeśli na wszystkie te pytania odpowiecie przecząco będzie oznaczać to, że czas na zmianę. Może powinniście zdecydować się na to samo co bohaterka naszego filmu?

"Brooklyn" opowiada o młodej Ellis Lacey, która postanawia opuścić swoją rodzinę, swoje miasto oraz swój kraj, aby znaleźć dla siebie nowe życie w Ameryce. Choć produkcja z początku może wydawać się kolejną historią miłosną to jednak nie dajcie się zwieść. Fabuła obrazu Johna Crowley'a to pasjonująca, niezwykle wciągająca, bardzo emocjonująca oraz intrygująca opowieść o młodej dziewczynie szukającej dla siebie miejsca na ziemi. Już z samego początku twórcy ukazują nam jak bardzo Ellis jest nieszczęśliwa w Irlandii oraz fakt, że bardzo chce się wyrwać z małej mieściny, w której mieszka. Twórcy ukazują nam cały proces, w którym nasza bohaterka zmaga się z decyzją jaką podjęła, ale także ukazują jak życie w Ameryce na nią wpływa. Dzięki rewelacyjnemu scenariuszowi, który fenomenalnie ukazuje nam lata 50. XX bez problemu jesteśmy w stanie przenieść się do świata filmu i razem z bohaterką przeżywać jej wzloty i upadki. Jej smutki oraz momenty radości. Twórcom udaje się wytworzyć między widzami, a postaciami niezwykłą więź, dzięki której tak świetnie jesteśmy w stanie wczuć się w ich role i odczuwać to samo co oni. W fenomenalny sposób ukazano różnice dzielące Irlandię i Amerykę jako kompletnie odrębne światy oraz kontrast pomiędzy mentalnością ludzi starego i "młodego" kontynentu. Jesteśmy świadkami jak wiele może się w naszym życiu zmienić jeśli przykładowo dokonamy zmiany środowiska, w którym żyjemy. To zaskakujące, że takie pozornie błahe sprawy w rzeczywistości  są w stanie nas zdefiniować. Jednakże oprócz rewelacyjnego świata przedstawionego produkcja ma nam jeszcze znacznie więcej do zaoferowania. W bardzo klasyczny, ale jakże intrygujący sposób opowiada nam o prawdziwej i głębokiej miłości. Mówi o nieustannej tęsknocie do tego co się porzuciło, a co na zawsze będzie się trzymać w sercu. Wszystko to sprowadza się do bardzo
życiowych i pozornie prostych rzeczy, które w rzeczywistości okazują się być bardziej ujmujące niż niejedna zmyślona historia miłosna.

Jednakże scenariusz i fabuła nie są jedyną zaletą tej produkcji, albowiem "Brooklyn" posiada fenomenalnie napisane i wykreowane postacie, które już od pierwszych scen urzekają nas swoim stylem bycia. Na pierwszym planie mamy oczywiście Ellis czyli zamkniętą w sobie, cichą i pozbawioną pewności siebie dziewczynę, która podjęła niemożliwą decyzję o wyjeździe z kraju. Jednakże jak się później okazuje decyzja ta była słuszna, a sama bohaterka wiele na niej skorzystała. Jej pobyt w Ameryce to niezwykła zmiana z dziewczyny w kobietę, którą nigdy by się nie stała zostając w Irlandii.
Da się to dostrzec w spojrzeniach, wyrazach twarzy oraz ubiorze. W tej roli mamy rewelacyjną Saoirse Ronan, która perfekcyjnie ukazała nam zmiany zachodzące w jej postaci. Na ekranie pojawiają się również Emory Cohen i Domhnall Gleeson jako mężczyźni zainteresowani główną bohaterką. Jednakże każdy z nich zakochał się w niej z innych powodów i w innej rzeczywistości. Drugi plan także nie zawodzi ze świetną Julie Walters oraz Jimem Brodabentem będących dopełnieniem całego obrazu.

Pod względem technicznym produkcja również nie odstaje od wysokich standardów. Mamy świetne zdjęcia Yves Bélangera, który bardzo często skupia się na twarzy naszej bohaterki wyrażającej mnóstwo emocji. Warto również zwrócić uwagę na spokojną i sielankową muzykę Michaela Brooka, która rewelacyjnie wpasowuje się w naszą opowieść. Nie można oczywiście zapomnieć o lekkim humorze, świetnej scenografii oraz kostiumach, które bez problemu odzwierciedlają lata 50.

A więc jesteście gotowi tak jak Ellis wyruszyć w waszą przygodę życia? Zmienić wszystko z dobrego na lepsze i poczuć się szczęśliwym? Nie wiem jak wy ale ja jestem gotów. Jednakże żeby zmienić swoje życie nie muszę wcale wyjeżdżać do Ameryki. Wystarczy, że podejmę decyzję, która będzie dla mnie wiele znaczyła i już samo to będzie dla mnie świadectwem o przełomie jaki dokonałem w swoim życiu. "Brooklyn" właśnie opowiada o takich nieustających zmianach, które ostatecznie mogą uczynić z nas kompletnie innego człowieka. Ten film to również rewelacyjny przykład na starcie się mentalności jak i obyczajów różnych krajów. Jednakże przede wszystkim najnowszy film Johna Crowleya to pasjonująca opowieść o miłości, o trudnych wyborach, o tęsknocie i o spełnianiu swoich marzeń, które z pomocą innych nie będą już dłużej marzeniami, a samą prawdą. Muszę przyznać, że niewiele tego typu filmów jest w stanie mnie poruszyć, jednakże "Brooklyn" jest wyjątkowy i warto na niego zwrócić uwagę.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.