Wikingowie
"Wikingowie" opowiadają historię Ragnara Lothbroka oraz jego rodziny. Serial ukazuje jak Ragnar staje się królem wikińskich plemion. Poza byciem nieustraszonym wojownikiem, Ragnar jest ucieleśnieniem nordyckiej tradycji i oddania się bogom. Legenda mówi, że jest on bezpośrednim potomkiem Odyna, boga wojny i wojowników.
twórca: Michael Hirst
gatunek: Dramat historyczny, Akcja
kraje: Kanada, Irlandia
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 29
sezonów: 3
sezonów: 3
muzyka: Trevor Morris
zdjęcia: John S. Bartley, P.J. Dillonprodukcja: History Channel
średnia ocena: 7,8/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj)
wiek: dozwolone od 18 lat (wg. KRRiT)
Sezon
1
My wikongowie
My wikongowie
Ocena sezonu: 7,0
Historia to bardzo wdzięczny temat dla filmowców. Można ją eksploatować niemalże na każdy sposób. Opowiedzieć wydarzenia w zgodzie z faktami, albo popuścić nieco wodze wyobraźni i skierować opowieść na nieco inne tory. Jedno jest jednak pewne, że w obydwu przypadkach twórcy wykorzystują legendarne bądź autentyczne postaci, które pojawiły się na kartach historii. Nic więc dziwnego, że stacja History postanowiła dodać do bogatej biblioteki produkcji historycznych swoją propozycję, która koncentruje się na losach najsłynniejszego z wikingów, a mianowicie Ragnara Lothbrocka. Czy "Wikingowie" okażą się godnym uwagi serialem?
Zdecydowanie, ale co do doskonałości produkcji mam wiele zastrzeżeń. Jako, że serial traktuje o losach Ragnara Lothbrocka twórca postanowił przedstawić nam jego drogę na szczyt. Od zwykłego wikińskiego rolnika poprzez niezwyciężonego dowódcę, a w końcu wielkiego króla. Serial ukazuje nam początki naszej postaci oraz jej ewolucję. Ale zacznijmy od samego początku. Produkcja kanału History choć już od pierwszych minut potrafi nas zaintrygować, to jednak nie jest w stanie naszej ciekawości utrzymać. Odcinek pierwszy okazał się niezłą bombą fabularną dzięki czemu Michael Hirst bardzo gładko wprowadził nas w utworzone przez siebie uniwersum. Potrafił nas zaintrygować, a nawet zelektryzować wydarzeniami ekranowymi co oczywiście sprawiło, że spragnieni sięgniemy po więcej. Niestety bardzo szybko odkryjemy, że serial cechuje raczej pasywność, a nie nieokiełznany hart ducha wikingów. Po świetnym wstępie, akcja produkcji drastycznie spada, a wraz z nią nasze zainteresowanie. Wydarzenia nieubłaganie się ciągną, a całość po prostu przynudza. To zaskakujące z jaką łatwością przyszło twórcy sprowadzenie serii do poziomu zerowego po tak dobrym starcie. Taki niespodziewany zwrot zdarzeń niestety nie jest dobrym znakiem dla produkcji. Oznacza przestój w opowieści, który istotnie następuje i wprowadza zimny powiew nudy, który dosyć długo nie chce nas opuścić. Choć twórca dwoi się i troi, to jednak nawet z końcem sezonu nie udaje mu się osiągnąć poziomu wyznaczonego przez wspaniały wstęp. Będzie on aż do samego końca starał się podreperować serię i na nowo zdobyć nasze zaufanie, abyśmy przygotowali się na mocny finał. Niestety odbudowa wizerunku nie idzie mu najlepiej. Droga do wybawienia okazuje się niesłychanie zakręcona, albowiem akcja produkcji często lubi skakać tworząc podręcznikowy wzór sinusoidy. Raz na fali, a raz pod wodą. Oglądając serial tak naprawdę ciężko jest nam się zdecydować co tak naprawdę sądzić o tego typu zabiegach. No bo albo mamy pełen akcji napad na klasztor, albo sielankowe nic nie robienie w Kattegat. Doprawdy pod tym względem seria jest strasznie nierówna i nie zapewnia nam mocnych wrażeń. Nie jest nas w stanie do końca przekonać czy jest sens sięgać po kolejne odcinki. Takim oto sposobem fabuła okazuje się być średnio intrygująca i mało wciągająca, albowiem wątek główny serii jest tak nierówny, że naprawdę ciężko się nim zachwycać. Akcja serialu jest bardzo, ale to bardzo powolna i jedynie niekiedy potrafi zaserwować nieco szybszy bieg zdarzeń. W większości produkcja prezentuje mało ciekawe i nieangażujące wydarzenia, które nie są w stanie nas ująć, ani sprawić, że skupimy na nich maksymalnie naszą uwagę. Niemniej jednak muszę pochwalić twórcę za sam pomysł na serial o wikingach oraz za rewelacyjne ukazanie nie tylko słynnych na cały świat postaci wojowników, ale również ich obyczajów, kultury oraz wierzeń. Wbrew pozorom te elementy odgrywają znaczącą rolę w serii, jednoznacznie definiując to jakim ludem byli ludzie północy. Nie wiem czy są to informacje zgodne z prawdą czy też nie, ale muszę przyznać, że ten zabieg rewelacyjnie podniósł serię na duchu. To samo tyczy się niezwykle intrygujących oraz pełnych emocji potyczek bohaterów, które okazują się być dużo lepsze od pierwszoplanowej intrygi. Są bardziej wciągające, ukazują nam znacznie więcej wątków przez co po prostu z chęcią śledzimy wydarzenia z życia postaci, które bez problemu polubiliśmy wraz z pierwszym odcinkiem. Natomiast wracając do wątku głównego należy podkreślić, że pomimo swojej nieciekawej formuły i skaczącego tempa akcji jest to systematycznie budowana intryga, która skrupulatnie otwiera przed twórcą coraz to nowe drogi do wyeksploatowania serii. Szkoda, że w pierwszym sezonie nie korzysta już z tego przywileju, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości postąpi właściwie.
Wracając zaś do postaci trzeba przyznać, że są to świetnie nakreślone oraz rewelacyjnie zagrane sylwetki, którym bardzo szybko udaje się trafić do naszego serca. Są to niezwykle silni, krnąbrni, nieustępliwi, wyjątkowo brutalni oraz wojowniczy bohaterowie, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać. A w szczególności Ragnar, który ma dość słuchania rozkazów bezmyślnego króla, w szczególności, że sam może rządzić ludem. Jego droga do władzy okazuje się być ciekawą lekcją ukazującą nam niewyobrażalny spryt oraz mądrość naszej postaci, która z wyjątkową gracją zdobywa to co zechce. Co więcej bohater jest do tego stopnia przebiegły, że nigdy nie możemy mieć pewności co kombinuje, ani jaki jest jego następny ruch. W tej roli rewelacyjnie prezentuje się Travis Fimmel. Innymi postaciami godnymi uwagi są Lagertha – żona Ragnara (Katheryn Winnick), niezwykle tajemniczy i dziwaczny Floki – przyjaciel Ragnara (Gustaw Skarsgard), Rollo – brat Ragnara (Clive Staden), Siggy – żona Jarla Haraldsona (Jessalyn Gilsig) oraz Athelstan – angielski mnich porwany przez wikingów (George Blagden).
Od strony techniczej produkcja nie zawodzi. Przede wszystkim mamy dynamiczne zdjęcia, rewelacyjną muzykę Trevora Morrisa oraz bardzo dobre efekty specjalne. Na uwagę zasługują również świetne kostiumy, fenomenalna charakteryzacja oraz nieziemski klimat produkcji. W serialu nie obędzie się oczywiście bez krwawych jatek, przelewania krwi, ani ucinania głów także jeśli macie słabe nerwy czy też nie lubicie widoku krwi szczerze odradzam produkcję.
Koniec końców pomimo ciekawych potyczek bohaterów, rewelacyjnie nakreślonych oraz zagranych postaci, fenomenalnego wykończenia w postaci zdjęć, muzyki czy klimatu serial niestety nie jest w stanie nas w pełni zachwycić. Brak mu najważniejszego czynnika jakim jest ciekawa i wciągająca fabuła. Tutaj takowej brakuje. Wydarzenia ekranowe dzieją się zbyt wolno oraz są mało absorbujące. A główna intryga strasznie się wlecze i nie jest w stanie nas usatysfakcjonować. Dopiero ostatni odcinek przynosi większe zmiany i serwuje przyzwoite zakończenie. Jednakże czy twórca wykorzysta zmarnowany w tym sezonie potencjał? Tego dowiemy się wkrótce natomiast ja wystawiam serii ocenę na kredyt. Oby mi się to opłaciło...
Historia to bardzo wdzięczny temat dla filmowców. Można ją eksploatować niemalże na każdy sposób. Opowiedzieć wydarzenia w zgodzie z faktami, albo popuścić nieco wodze wyobraźni i skierować opowieść na nieco inne tory. Jedno jest jednak pewne, że w obydwu przypadkach twórcy wykorzystują legendarne bądź autentyczne postaci, które pojawiły się na kartach historii. Nic więc dziwnego, że stacja History postanowiła dodać do bogatej biblioteki produkcji historycznych swoją propozycję, która koncentruje się na losach najsłynniejszego z wikingów, a mianowicie Ragnara Lothbrocka. Czy "Wikingowie" okażą się godnym uwagi serialem?
Zdecydowanie, ale co do doskonałości produkcji mam wiele zastrzeżeń. Jako, że serial traktuje o losach Ragnara Lothbrocka twórca postanowił przedstawić nam jego drogę na szczyt. Od zwykłego wikińskiego rolnika poprzez niezwyciężonego dowódcę, a w końcu wielkiego króla. Serial ukazuje nam początki naszej postaci oraz jej ewolucję. Ale zacznijmy od samego początku. Produkcja kanału History choć już od pierwszych minut potrafi nas zaintrygować, to jednak nie jest w stanie naszej ciekawości utrzymać. Odcinek pierwszy okazał się niezłą bombą fabularną dzięki czemu Michael Hirst bardzo gładko wprowadził nas w utworzone przez siebie uniwersum. Potrafił nas zaintrygować, a nawet zelektryzować wydarzeniami ekranowymi co oczywiście sprawiło, że spragnieni sięgniemy po więcej. Niestety bardzo szybko odkryjemy, że serial cechuje raczej pasywność, a nie nieokiełznany hart ducha wikingów. Po świetnym wstępie, akcja produkcji drastycznie spada, a wraz z nią nasze zainteresowanie. Wydarzenia nieubłaganie się ciągną, a całość po prostu przynudza. To zaskakujące z jaką łatwością przyszło twórcy sprowadzenie serii do poziomu zerowego po tak dobrym starcie. Taki niespodziewany zwrot zdarzeń niestety nie jest dobrym znakiem dla produkcji. Oznacza przestój w opowieści, który istotnie następuje i wprowadza zimny powiew nudy, który dosyć długo nie chce nas opuścić. Choć twórca dwoi się i troi, to jednak nawet z końcem sezonu nie udaje mu się osiągnąć poziomu wyznaczonego przez wspaniały wstęp. Będzie on aż do samego końca starał się podreperować serię i na nowo zdobyć nasze zaufanie, abyśmy przygotowali się na mocny finał. Niestety odbudowa wizerunku nie idzie mu najlepiej. Droga do wybawienia okazuje się niesłychanie zakręcona, albowiem akcja produkcji często lubi skakać tworząc podręcznikowy wzór sinusoidy. Raz na fali, a raz pod wodą. Oglądając serial tak naprawdę ciężko jest nam się zdecydować co tak naprawdę sądzić o tego typu zabiegach. No bo albo mamy pełen akcji napad na klasztor, albo sielankowe nic nie robienie w Kattegat. Doprawdy pod tym względem seria jest strasznie nierówna i nie zapewnia nam mocnych wrażeń. Nie jest nas w stanie do końca przekonać czy jest sens sięgać po kolejne odcinki. Takim oto sposobem fabuła okazuje się być średnio intrygująca i mało wciągająca, albowiem wątek główny serii jest tak nierówny, że naprawdę ciężko się nim zachwycać. Akcja serialu jest bardzo, ale to bardzo powolna i jedynie niekiedy potrafi zaserwować nieco szybszy bieg zdarzeń. W większości produkcja prezentuje mało ciekawe i nieangażujące wydarzenia, które nie są w stanie nas ująć, ani sprawić, że skupimy na nich maksymalnie naszą uwagę. Niemniej jednak muszę pochwalić twórcę za sam pomysł na serial o wikingach oraz za rewelacyjne ukazanie nie tylko słynnych na cały świat postaci wojowników, ale również ich obyczajów, kultury oraz wierzeń. Wbrew pozorom te elementy odgrywają znaczącą rolę w serii, jednoznacznie definiując to jakim ludem byli ludzie północy. Nie wiem czy są to informacje zgodne z prawdą czy też nie, ale muszę przyznać, że ten zabieg rewelacyjnie podniósł serię na duchu. To samo tyczy się niezwykle intrygujących oraz pełnych emocji potyczek bohaterów, które okazują się być dużo lepsze od pierwszoplanowej intrygi. Są bardziej wciągające, ukazują nam znacznie więcej wątków przez co po prostu z chęcią śledzimy wydarzenia z życia postaci, które bez problemu polubiliśmy wraz z pierwszym odcinkiem. Natomiast wracając do wątku głównego należy podkreślić, że pomimo swojej nieciekawej formuły i skaczącego tempa akcji jest to systematycznie budowana intryga, która skrupulatnie otwiera przed twórcą coraz to nowe drogi do wyeksploatowania serii. Szkoda, że w pierwszym sezonie nie korzysta już z tego przywileju, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości postąpi właściwie.
Wracając zaś do postaci trzeba przyznać, że są to świetnie nakreślone oraz rewelacyjnie zagrane sylwetki, którym bardzo szybko udaje się trafić do naszego serca. Są to niezwykle silni, krnąbrni, nieustępliwi, wyjątkowo brutalni oraz wojowniczy bohaterowie, którzy nie dają sobie w kaszę dmuchać. A w szczególności Ragnar, który ma dość słuchania rozkazów bezmyślnego króla, w szczególności, że sam może rządzić ludem. Jego droga do władzy okazuje się być ciekawą lekcją ukazującą nam niewyobrażalny spryt oraz mądrość naszej postaci, która z wyjątkową gracją zdobywa to co zechce. Co więcej bohater jest do tego stopnia przebiegły, że nigdy nie możemy mieć pewności co kombinuje, ani jaki jest jego następny ruch. W tej roli rewelacyjnie prezentuje się Travis Fimmel. Innymi postaciami godnymi uwagi są Lagertha – żona Ragnara (Katheryn Winnick), niezwykle tajemniczy i dziwaczny Floki – przyjaciel Ragnara (Gustaw Skarsgard), Rollo – brat Ragnara (Clive Staden), Siggy – żona Jarla Haraldsona (Jessalyn Gilsig) oraz Athelstan – angielski mnich porwany przez wikingów (George Blagden).
Od strony techniczej produkcja nie zawodzi. Przede wszystkim mamy dynamiczne zdjęcia, rewelacyjną muzykę Trevora Morrisa oraz bardzo dobre efekty specjalne. Na uwagę zasługują również świetne kostiumy, fenomenalna charakteryzacja oraz nieziemski klimat produkcji. W serialu nie obędzie się oczywiście bez krwawych jatek, przelewania krwi, ani ucinania głów także jeśli macie słabe nerwy czy też nie lubicie widoku krwi szczerze odradzam produkcję.
Koniec końców pomimo ciekawych potyczek bohaterów, rewelacyjnie nakreślonych oraz zagranych postaci, fenomenalnego wykończenia w postaci zdjęć, muzyki czy klimatu serial niestety nie jest w stanie nas w pełni zachwycić. Brak mu najważniejszego czynnika jakim jest ciekawa i wciągająca fabuła. Tutaj takowej brakuje. Wydarzenia ekranowe dzieją się zbyt wolno oraz są mało absorbujące. A główna intryga strasznie się wlecze i nie jest w stanie nas usatysfakcjonować. Dopiero ostatni odcinek przynosi większe zmiany i serwuje przyzwoite zakończenie. Jednakże czy twórca wykorzysta zmarnowany w tym sezonie potencjał? Tego dowiemy się wkrótce natomiast ja wystawiam serii ocenę na kredyt. Oby mi się to opłaciło...
Sezon
2
Powrót w wielkim stylu
Powrót w wielkim stylu
Ocena sezonu: 8,5
Po niezbyt zaskakującym pierwszym sezonie "Wikingowie" powracają do nas z kolejnymi odcinkami. Sezon zapowiada się naprawdę obiecująco, ale lepiej nie wywoływać wilka z lasu, w szczególności gdy mamy za sobą pierwszy sezon, który tak samo świetnie się zapowiadał, ale koniec końców wyszło dość przeciętnie. Tylko poszczególne elementy zdołały ocalić produkcję przed totalną katastrofą. Czy kolejny sezon serialu stacji History okaże się taką samą fabularną szarpaniną czy może zaskoczy nas czymś nowym?
Ostatni odcinek poprzedniego sezonu "Wikingów" zaserwował nam powrót do tego co najlepsze w serii. W końcu coś się w serialu ruszyło, a my rozochoceni postępem wydarzeń po prostu nie mogliśmy się oprzeć kolejnym odcinkom. Chociażby ze względu na artystyczny zamysł czy intrygujące postaci, których potyczki prezentowały się niezwykle interesująco. To właśnie od nich twórca zaczyna nowy sezon koncentrując się na konflikcie wśród wikingów, który doprowadził do wojny domowej. Pierwszy epizod rozpoczyna się od widowiskowego starcia pomiędzy ludźmi północy, które ma przesądzić o tym kto zostanie wodzem Kattegat. Choć owa bitwa nie trwa zbyt długo okazuje się rewelacyjnym wstępem do nowej serii. Premierowy odcinek również nie zawodzi dostarczając nam wartkiej akcji oraz ciekawego powrotu znanych nam bohaterów. Jednakże to zaledwie początek. Co dalej? Otóż ku mojemu zaskoczeniu dalej również jest bardzo dobrze, a czasami nawet rewelacyjnie. Twórca serialu zaczyna wykorzystywać nakreślone wcześniej pomysły przez co w drastycznym tempie udaje mu się rozbudować fabułę serii oraz znacząco ją przyspieszyć. Niedługo po premierze ma miejsce skok w czasie, który w momencie przenosi nas o kilka lat do przodu. Choć taki zabieg fabularny może z początku nieco nas zdezorientować, to jednak twórcy wyjątkowo szybko udaje się odnaleźć w nowej rzeczywistości dzięki czemu również i my z łatwością się w niej odnajdujemy. Ale sok w czasie to nie jedyna niespodzianka jaka na nas czeka w tym sezonie. Przede wszystkim twórcy udało się uniknąć wszystkich błędów poprzedniego sezonu przez co nowa seria prezentuje sobą całkiem nowy poziom. Na pierwszym planie mamy niezwykle intrygującą oraz bardzo wciągającą intrygę dotyczącą podboju królestwa Wessexu. Wydarzenia ekranowe są pełne emocji, napięcia oraz dramatu, a cały proces podboju nowych ziem okazuje się być zaskakująco rozegrany. Towarzyszy mu cała masa dynamicznych, świetnie wykreowanych oraz krwawych bitew, które dostarczają nam fenomenalnej rozrywki. Ale to nie wszystko, albowiem podboje wikingów nie są jedynym zagadnieniem nowej serii. Bardzo ważną rolę odgrywa również Kattegat, na które chrapkę ma król wszystkich wikingów, albowiem obawia się szybko pnącego się w górę Ragnara. Wydarzenia z Wessex również prezentują się niezwykle wciągająco. Ukazują nam dwór Króla Ekberta oraz pokazują jak rządzi swoim krajem oraz jak stara się pokonać wikingów, którzy uporczywie pukają do jego drzwi. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że Ekbert nie różni się niczym szczególnym od samego Ragnara co czyni go groźnym przeciwnikiem, którego bardzo łatwo można nie docenić. Taki obrót spraw generuje wiele zaskakujących zwrotów akcji, które zarówno napędzają produkcję jak również dodatkowo ją komplikują. Twórcy serialu bardzo zgrabnie udało się ukazać wszystkie wątki oraz poskładać je w taki sposób, aby ich odbiór nie był chaotyczny. Udało mu się również bardzo dobrze przedstawić wątek główny, który ku mojemu zaskoczeniu prezentuje się o niebo lepiej niż ostatnio. Przede wszystkim potrafi nas zaintrygować i wciągnąć w wir wydarzeń ekranowych, które niesamowicie pędzą i pokazują nam prawdziwy potencjał serii. Fabuła natomiast jest pełna niespodzianek, ciekawych i emocjonujących wydarzeń oraz niesamowitych potyczek postaci, które po raz kolejny okazują się być sercem całej produkcji. Ale przede wszystkim całość naprała tempa, wydarzenia ekranowe rumieńców, a pierwszoplanowa intryga w końcu okazała się warta uwagi.
Pod względem aktorskim serial prezentuje się naprawdę dobrze. Mamy pełnokrwiste postaci, które nieustannie zaskakują nas swoim chartem ducha, odwagą czy pomysłowością. Potrafią nas wielokrotnie zaskakiwać i sprawić, że nigdy nie możemy być pewni ich kolejnych poczynań. Przede wszystkim na pierwszym planie mamy Ragnara (Travis Fimmel), Ekberta (Linus Roache) oraz Horika (Donal Logue), którzy nieustannie walczą o niezależność i władzę. Każdy z nich jest ciężkim do ogrania graczem i każdy z nich jest w stanie zrobić wszystko, aby zwyciężyć w tym starciu. Ich postacie są władcze i pewne siebie co czyni je wyjątkowo niebezpiecznymi. Ale to nie jedyni bohaterowie, których przygody są godne uwagi. Przede wszystkim mamy ciekawe potyczki Lagerthy (Katheryn Winnick) i Bjorna (Alexander Ludwig) (który sporo urósł od ostatniego spotkania). Na dalszym planie mamy również dwór Ekberta oraz byłego mnicha Athelsthana (George Blagden), któremu twórca zgotował niezły los w nowym sezonie. Oprócz nich pojawia się jeszcze księżna Auslaug (Alyssa Sutherland), Siggy (Jessalyn Gilsig), Rollo (Clive Standen) oraz Floki (Gustaf Skarsgård).
Technicznie serial prezentuje się wyśmienicie. Świetne efekty specjalne, wiarygodne walki, świetnie scenografie oraz kostiumy. Oprócz tego mamy rewelacyjny klimat, wyśmienitą muzykę Trevora Morrisa oraz ciekawe i dynamiczne zdjęcia.
Choć sam nie mogę uwierzyć w to co piszę, ale w istocie nie da się zaprzeczyć, że drugi sezon "Wikingów" to seria na jaką czekałem. Przede wszystkim w ciekawy i wciągający sposób ukazano nam wątek główny, który okazał się niezłym zastrzykiem dla serii. Jest niezwykle ciekawy, pełen dynamizmu, napięcia oraz rewelacyjnych bitew, które dostarczają świetnej rozrywki. Oprócz tego mamy klika dodatkowych historii, które rewelacyjnie dopełniają opowieść wnosząc do niej przy okazji nowe twarze. Wisienką na torcie jest fenomenalne wykończenie, aktorstwo oraz ciekawe potyczki naszych postaci. Muszę przyznać, że drugi sezon zaskoczył mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Cieszę się, że twórca zdał sobie sprawę z potencjału swojej opowieści i że udało mu się opowiedzieć ją w tak lekkiej i przystępnej formie. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nowy sezon.
Ocena sezonu: 8,0
Po bardzo udanym drugim sezonie doprawdy ciężko było mi przewidzieć czym tym razem zaskoczy mnie twórca serii Miachael Hirst. Ostatnim razem dobitnie pokazał, że jest w stanie wykorzystać potencjał stworzonej przez siebie opowieści i że bez problemu radzi sobie z opowiadaniem kilku wątków naraz. Nie straszne mu były niepodbite terytoria, nowi bohaterowie czy też bez przerwy komplikująca się fabuła. Za każdym razem udało mu się znaleźć idealne rozwiązanie dla każdego problemu dzięki czemu dało się wyczuć jego zdecydowanie oraz determinację. A na samym końcu twórca zaserwował nam niezwykle emocjonujący i pełen brutalności finał, który potrafił jednocześnie zmrozić krew w żyłach, ale także zaintrygować samymi wikingami. Tą finalną sceną udało mu się zamknąć świetny sezon pełen nowości oraz wielu zaskoczeń. Teraz kiedy znowu powracamy do świata ludzi północy ciekaw jestem jak dalej potoczą się losy naszych bohaterów oraz w stronę której serii się skłonią? Pierwszej czy drugiej?
Odpowiadając na to pytanie zawczasu przyznam, że w kierunku obu. Nowy sezon to ciekawa hybryda, która powstała z najlepszych elementów drugiego sezonu oraz z najgorszych pierwszej serii. Ale zacznijmy omawianie od samego początku. Przede wszystkim należy podkreślić, że powrót do serialu nie jest już tak entuzjastyczny jak to miało miejsce ostatnio. Z reguły pierwszy epizod powinien zachęcić do sięgnięcia po więcej, ale w przypadku "Wikingów" jest całkiem na odwrót. Doprawdy nie mam pojęcia czemu ta seria od samego początku ma wszystko na opak, ale jak widać jest to ukryty przepis na sukces twórcy. Szkoda tylko, że sprawdza się dosłownie w 50%. Powroty do lubianych przez nas seriali zawsze są czymś niezwykle ekscytującym, albowiem po okresie przerwy mamy ponowną możliwość spotkania się z naszymi ulubionymi bohaterami i dobrą okazję by znowu wyruszyć z nimi w nieznane. Pierwsze odcinki zawsze były elementami napędowymi serii dzięki czemu z niezwykłą łatwością twórcom udawało się wprowadzać nas w kolejne sezony. Choć dalej już nie było tak dobrze jak na początku, to jednak zawsze się podkreślało ten dobry wstęp. Natomiast powrót do "Wikingów" w trzecim sezonie odbywa się najwidoczniej na całkiem innych zasadach, albowiem to co powinno sprawiać nam radość w efekcie boli. I to bardzo. A wszystko za sprawą niezwykle słabego odcinka zapowiadającego nową serię. Aż ciężko uwierzyć, że po tak dobrym sezonie otrzymujemy tak nijakie, nieciekawe i strasznie rozwleczone powitanie, które wręcz odpycha nas od całego serialu. Zero akcji, zero konkretnego wątku na którym miałby się skupić odcinek oraz nużąca forma sprawiają, że automatycznie nastawiamy się negatywnie do serii. Jedynie losy naszych postaci jakoś ratują całość, ale one również nie są na najwyższym poziomie. Nie pozostaje nam więc nic innego jak kontynuować produkcję, która być może się rozkręci. W istocie dzieje się tak, ale ku mojemu zaskoczeniu nie od razu. Aby zobaczyć to co najlepsze musimy sporo poczekać, a nie jest to takie łatwe, albowiem odcinki pojawiające się po premierowym również nie zachwycają. Przede wszystkim brak im lekkości, gracji oraz dynamizmu, który tak świetnie jawił się w poprzedniej serii. Tym razem ich nie mamy przez co wątek główny jest średnio intrygujący, wydarzenia ekranowe mało wciągające, a odcinki po prostu rozczarowują. Choć trudno w to uwierzyć w istocie tak jest. Tym razem nawet nasi bohaterowie nie uratują całości, albowiem ich losy są wyzbyte emocji przez co ciężko nam je śledzić z zaintrygowaniem (wyróżnić mogę jedynie postać Athelsthana). Krwawe bity tym razem również nie dostarczają nam rozrywki, albowiem brak im furii oraz brutalności poprzednich starć. Powrót do znajomego nam Wessexu również pozostawia nas z pustymi rękami. Początek trzeciego sezonu wygląda jak gromadzenie odpowiedniej ilości materiału, który ma posłużyć za punkt odniesienia dla kolejnych wydarzeń. Widzimy jak twórca nakreśla nowe wątki oraz ukazuje nam nowe postaci, ale jak na razie nic z nimi nie robi. Tak jakby czekał na odpowiedni moment. Co ciekawe chwila ta nadchodzi wraz z szóstym epizodem, który przełamuje barierę nudy oraz zastoju i w całkiem energicznym tempie zaczyna rozwijać fabułę. Wydarzenia niespodziewanie przyspieszają i momentalnie udaje im się skupić naszą uwagę. Odcinek dostarcza nam mnóstwa emocji oraz wprowadza niemałe zamieszanie wśród naszych bohaterów. A to dopiero początek, albowiem dalej jest jeszcze lepiej. Serial jeszcze drastyczniej przyspiesza i w mgnieniu oka przenosi nas na wybrzeża królestwa Frankii, którą Ragnar ma zamiar podbić poprzez zdobycie Paryża. Nasi wikingowie przybywają do Paryża i zaczynają oblężenie miasta. My natomiast mamy możliwość oglądać zbrojenie się wojsk z obu stron, ze strony najeźdźców oraz najeżdżanych. Michael Hirst po raz kolejny dodaje do serialu nowe postacie, których losy będą stricte powiązane z najazdem wikingów. Ukazuje nam niezwykle intrygujące losy króla, jego córki oraz obrońcy Paryża, którzy stoją na czele nowych twarzy w obsadzie. Natomiast jeśli chodzi o samo oblężenie miasta należy podkreślić, że jest ono przeprowadzone w iście rewelacyjny sposób. Dostarcza nam niesłychanych emocji, niesamowitych i świetnie ukazanych walk oraz całej masy zaskakujących zwrotów akcji, które sprawiają, że tak do końca nie mamy pewności kto w tej bitwie zwycięży, albowiem Paryż okazuje się lepiej przygotowanym na oblężenie miastem niż Ragnar przypuszczał. A kwintesencją tego wątku jest fenomenalne zakończenie, które w iście rewelacyjny sposób wieńczy bitwę. To wszystko sprawia, że druga część serialu jest niezwykle lekka, pełna świetnie wykreowanych bitew, lekkiego i przyjemnego odbioru oraz wciągającej i intrygującej historii, która nie pozostawia nam ani chwili na nudę. Zestawiając cały sezon mamy niewiarygodny kontrast pomiędzy pierwszymi pięcioma odcinkami, a kolejnymi pięcioma, które zdają się przedstawiać całkiem inne oblicze. Doprawdy nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale w istocie pod względem fabularnym mamy nieciekawą, rozwlekłą i o ślimaczym tempie pierwszą połowę sezonu oraz pełną akcji, zaskakujących zwrotów akcji, emocji oraz potyczek drugą część serii.
Bohaterowie oraz ich perypetie przeżywają takie same rozdwojenie jaźni jak fabuła serii. Polega ono na tym, ze przez pierwsze odcinki losy naszych postaci są jakby wyzbyte emocji, albowiem nie intrygują nas, ani nie wywołują zainteresowania. Dopiero później gdy w serialu wreszcie zaczyna się coś dziać nasi bohaterowie nagle jakby ożywają, a ich losy zaczynają nas obchodzić. Jest to kolejny nieodgadniony dla mnie zabieg w tej serii, ale jak widać ten sezon jest pełen niespodzianek. Kto wie co jeszcze na nas czeka... Jeśli chodzi o bohaterów serialu to na pierwszym planie nadal mamy Ragnara Lothbrocka, który nieugięcie podąża za swoimi marzeniami podbicia nowych krain. Tym razem trafiło na Paryż, ale zadanie to okazało się nieco przytłaczać naszego władcę. Czy i tym razem nasz wiking znów pozostanie niepokonany? W roli Ragnara mamy świetnego Travisa Fimmela. Na ekranie pojawia się również dwór króla Ekberta, potyczki niezłomnej Lagerhty, Żelaznobokiego Bjorna, jego miłości Pórunn, Flokiego, Rollo oraz Athelstana. Oprócz znanej obsady w serialu pojawiają się: Amy Bailey jako księżniczka Kwenthrith, Morgane Polanski jako księżniczką Gilsa, Owen Roe jako hrabia Odo oraz Lothaire Bluteau jako król Charles . Pod względem aktorskim serial prezentuje się na wysokim poziomie i dostarcza rewelacyjnie sportretowanych bohaterów.
Od strony technicznej seria prezentuje się tak samo dobrze jak pozostałe. W naszej pamięci pozostaną oryginalne kostiumy, ciekawe zdjęcia, surowe krajobrazy, krwawe bitwy oraz niesamowita muzyka Trevora Morrisa. Nie należy zapominać również o wyjątkowym klimacie oraz ciekawych scenografiach.
Sezon trzeci "Wikingów" zapowiadał się naprawdę świetnie, ale nie wszystko do końca poszło po myśli twórcy. Nadal nie mam bladego pojęcia jak doszło do sytuacji, że sezon można podzielić na dwie części tę nudą i wolną oraz tę ciekawą i wartką. Doprawdy nie wiem co o tym sądzić, albowiem takie śmieszne zrządzenie losu postawia mnie w bardzo niekorzystnej sytuacji dotyczącej oceny dla tej serii. Z jednej strony mamy nieciekawe, powolne i rozciągnięte epizody, a z drugiej niezwykle wartką, pełną akcji, krwawych bitew oraz ciekawych wydarzeń fabułę, która z momentu nas elektryzuje. No i jak pogodzić te dwa światy szczególnie, że zderzają się w tym samym sezonie? Zaprawdę nie wiem, ale mogę powiedzieć, że z wielką chęcią sięgnę po kolejną serię, albowiem trzecia zakończyła się niezwykle obiecująco i jestem niezmiernie ciekaw co wydarzy się dalej.
Po niezbyt zaskakującym pierwszym sezonie "Wikingowie" powracają do nas z kolejnymi odcinkami. Sezon zapowiada się naprawdę obiecująco, ale lepiej nie wywoływać wilka z lasu, w szczególności gdy mamy za sobą pierwszy sezon, który tak samo świetnie się zapowiadał, ale koniec końców wyszło dość przeciętnie. Tylko poszczególne elementy zdołały ocalić produkcję przed totalną katastrofą. Czy kolejny sezon serialu stacji History okaże się taką samą fabularną szarpaniną czy może zaskoczy nas czymś nowym?
Ostatni odcinek poprzedniego sezonu "Wikingów" zaserwował nam powrót do tego co najlepsze w serii. W końcu coś się w serialu ruszyło, a my rozochoceni postępem wydarzeń po prostu nie mogliśmy się oprzeć kolejnym odcinkom. Chociażby ze względu na artystyczny zamysł czy intrygujące postaci, których potyczki prezentowały się niezwykle interesująco. To właśnie od nich twórca zaczyna nowy sezon koncentrując się na konflikcie wśród wikingów, który doprowadził do wojny domowej. Pierwszy epizod rozpoczyna się od widowiskowego starcia pomiędzy ludźmi północy, które ma przesądzić o tym kto zostanie wodzem Kattegat. Choć owa bitwa nie trwa zbyt długo okazuje się rewelacyjnym wstępem do nowej serii. Premierowy odcinek również nie zawodzi dostarczając nam wartkiej akcji oraz ciekawego powrotu znanych nam bohaterów. Jednakże to zaledwie początek. Co dalej? Otóż ku mojemu zaskoczeniu dalej również jest bardzo dobrze, a czasami nawet rewelacyjnie. Twórca serialu zaczyna wykorzystywać nakreślone wcześniej pomysły przez co w drastycznym tempie udaje mu się rozbudować fabułę serii oraz znacząco ją przyspieszyć. Niedługo po premierze ma miejsce skok w czasie, który w momencie przenosi nas o kilka lat do przodu. Choć taki zabieg fabularny może z początku nieco nas zdezorientować, to jednak twórcy wyjątkowo szybko udaje się odnaleźć w nowej rzeczywistości dzięki czemu również i my z łatwością się w niej odnajdujemy. Ale sok w czasie to nie jedyna niespodzianka jaka na nas czeka w tym sezonie. Przede wszystkim twórcy udało się uniknąć wszystkich błędów poprzedniego sezonu przez co nowa seria prezentuje sobą całkiem nowy poziom. Na pierwszym planie mamy niezwykle intrygującą oraz bardzo wciągającą intrygę dotyczącą podboju królestwa Wessexu. Wydarzenia ekranowe są pełne emocji, napięcia oraz dramatu, a cały proces podboju nowych ziem okazuje się być zaskakująco rozegrany. Towarzyszy mu cała masa dynamicznych, świetnie wykreowanych oraz krwawych bitew, które dostarczają nam fenomenalnej rozrywki. Ale to nie wszystko, albowiem podboje wikingów nie są jedynym zagadnieniem nowej serii. Bardzo ważną rolę odgrywa również Kattegat, na które chrapkę ma król wszystkich wikingów, albowiem obawia się szybko pnącego się w górę Ragnara. Wydarzenia z Wessex również prezentują się niezwykle wciągająco. Ukazują nam dwór Króla Ekberta oraz pokazują jak rządzi swoim krajem oraz jak stara się pokonać wikingów, którzy uporczywie pukają do jego drzwi. Bardzo szybko wychodzi na jaw, że Ekbert nie różni się niczym szczególnym od samego Ragnara co czyni go groźnym przeciwnikiem, którego bardzo łatwo można nie docenić. Taki obrót spraw generuje wiele zaskakujących zwrotów akcji, które zarówno napędzają produkcję jak również dodatkowo ją komplikują. Twórcy serialu bardzo zgrabnie udało się ukazać wszystkie wątki oraz poskładać je w taki sposób, aby ich odbiór nie był chaotyczny. Udało mu się również bardzo dobrze przedstawić wątek główny, który ku mojemu zaskoczeniu prezentuje się o niebo lepiej niż ostatnio. Przede wszystkim potrafi nas zaintrygować i wciągnąć w wir wydarzeń ekranowych, które niesamowicie pędzą i pokazują nam prawdziwy potencjał serii. Fabuła natomiast jest pełna niespodzianek, ciekawych i emocjonujących wydarzeń oraz niesamowitych potyczek postaci, które po raz kolejny okazują się być sercem całej produkcji. Ale przede wszystkim całość naprała tempa, wydarzenia ekranowe rumieńców, a pierwszoplanowa intryga w końcu okazała się warta uwagi.
Pod względem aktorskim serial prezentuje się naprawdę dobrze. Mamy pełnokrwiste postaci, które nieustannie zaskakują nas swoim chartem ducha, odwagą czy pomysłowością. Potrafią nas wielokrotnie zaskakiwać i sprawić, że nigdy nie możemy być pewni ich kolejnych poczynań. Przede wszystkim na pierwszym planie mamy Ragnara (Travis Fimmel), Ekberta (Linus Roache) oraz Horika (Donal Logue), którzy nieustannie walczą o niezależność i władzę. Każdy z nich jest ciężkim do ogrania graczem i każdy z nich jest w stanie zrobić wszystko, aby zwyciężyć w tym starciu. Ich postacie są władcze i pewne siebie co czyni je wyjątkowo niebezpiecznymi. Ale to nie jedyni bohaterowie, których przygody są godne uwagi. Przede wszystkim mamy ciekawe potyczki Lagerthy (Katheryn Winnick) i Bjorna (Alexander Ludwig) (który sporo urósł od ostatniego spotkania). Na dalszym planie mamy również dwór Ekberta oraz byłego mnicha Athelsthana (George Blagden), któremu twórca zgotował niezły los w nowym sezonie. Oprócz nich pojawia się jeszcze księżna Auslaug (Alyssa Sutherland), Siggy (Jessalyn Gilsig), Rollo (Clive Standen) oraz Floki (Gustaf Skarsgård).
Technicznie serial prezentuje się wyśmienicie. Świetne efekty specjalne, wiarygodne walki, świetnie scenografie oraz kostiumy. Oprócz tego mamy rewelacyjny klimat, wyśmienitą muzykę Trevora Morrisa oraz ciekawe i dynamiczne zdjęcia.
Choć sam nie mogę uwierzyć w to co piszę, ale w istocie nie da się zaprzeczyć, że drugi sezon "Wikingów" to seria na jaką czekałem. Przede wszystkim w ciekawy i wciągający sposób ukazano nam wątek główny, który okazał się niezłym zastrzykiem dla serii. Jest niezwykle ciekawy, pełen dynamizmu, napięcia oraz rewelacyjnych bitew, które dostarczają świetnej rozrywki. Oprócz tego mamy klika dodatkowych historii, które rewelacyjnie dopełniają opowieść wnosząc do niej przy okazji nowe twarze. Wisienką na torcie jest fenomenalne wykończenie, aktorstwo oraz ciekawe potyczki naszych postaci. Muszę przyznać, że drugi sezon zaskoczył mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Cieszę się, że twórca zdał sobie sprawę z potencjału swojej opowieści i że udało mu się opowiedzieć ją w tak lekkiej i przystępnej formie. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nowy sezon.
Sezon
3
Historia kołem się toczy
Historia kołem się toczy
Po bardzo udanym drugim sezonie doprawdy ciężko było mi przewidzieć czym tym razem zaskoczy mnie twórca serii Miachael Hirst. Ostatnim razem dobitnie pokazał, że jest w stanie wykorzystać potencjał stworzonej przez siebie opowieści i że bez problemu radzi sobie z opowiadaniem kilku wątków naraz. Nie straszne mu były niepodbite terytoria, nowi bohaterowie czy też bez przerwy komplikująca się fabuła. Za każdym razem udało mu się znaleźć idealne rozwiązanie dla każdego problemu dzięki czemu dało się wyczuć jego zdecydowanie oraz determinację. A na samym końcu twórca zaserwował nam niezwykle emocjonujący i pełen brutalności finał, który potrafił jednocześnie zmrozić krew w żyłach, ale także zaintrygować samymi wikingami. Tą finalną sceną udało mu się zamknąć świetny sezon pełen nowości oraz wielu zaskoczeń. Teraz kiedy znowu powracamy do świata ludzi północy ciekaw jestem jak dalej potoczą się losy naszych bohaterów oraz w stronę której serii się skłonią? Pierwszej czy drugiej?
Odpowiadając na to pytanie zawczasu przyznam, że w kierunku obu. Nowy sezon to ciekawa hybryda, która powstała z najlepszych elementów drugiego sezonu oraz z najgorszych pierwszej serii. Ale zacznijmy omawianie od samego początku. Przede wszystkim należy podkreślić, że powrót do serialu nie jest już tak entuzjastyczny jak to miało miejsce ostatnio. Z reguły pierwszy epizod powinien zachęcić do sięgnięcia po więcej, ale w przypadku "Wikingów" jest całkiem na odwrót. Doprawdy nie mam pojęcia czemu ta seria od samego początku ma wszystko na opak, ale jak widać jest to ukryty przepis na sukces twórcy. Szkoda tylko, że sprawdza się dosłownie w 50%. Powroty do lubianych przez nas seriali zawsze są czymś niezwykle ekscytującym, albowiem po okresie przerwy mamy ponowną możliwość spotkania się z naszymi ulubionymi bohaterami i dobrą okazję by znowu wyruszyć z nimi w nieznane. Pierwsze odcinki zawsze były elementami napędowymi serii dzięki czemu z niezwykłą łatwością twórcom udawało się wprowadzać nas w kolejne sezony. Choć dalej już nie było tak dobrze jak na początku, to jednak zawsze się podkreślało ten dobry wstęp. Natomiast powrót do "Wikingów" w trzecim sezonie odbywa się najwidoczniej na całkiem innych zasadach, albowiem to co powinno sprawiać nam radość w efekcie boli. I to bardzo. A wszystko za sprawą niezwykle słabego odcinka zapowiadającego nową serię. Aż ciężko uwierzyć, że po tak dobrym sezonie otrzymujemy tak nijakie, nieciekawe i strasznie rozwleczone powitanie, które wręcz odpycha nas od całego serialu. Zero akcji, zero konkretnego wątku na którym miałby się skupić odcinek oraz nużąca forma sprawiają, że automatycznie nastawiamy się negatywnie do serii. Jedynie losy naszych postaci jakoś ratują całość, ale one również nie są na najwyższym poziomie. Nie pozostaje nam więc nic innego jak kontynuować produkcję, która być może się rozkręci. W istocie dzieje się tak, ale ku mojemu zaskoczeniu nie od razu. Aby zobaczyć to co najlepsze musimy sporo poczekać, a nie jest to takie łatwe, albowiem odcinki pojawiające się po premierowym również nie zachwycają. Przede wszystkim brak im lekkości, gracji oraz dynamizmu, który tak świetnie jawił się w poprzedniej serii. Tym razem ich nie mamy przez co wątek główny jest średnio intrygujący, wydarzenia ekranowe mało wciągające, a odcinki po prostu rozczarowują. Choć trudno w to uwierzyć w istocie tak jest. Tym razem nawet nasi bohaterowie nie uratują całości, albowiem ich losy są wyzbyte emocji przez co ciężko nam je śledzić z zaintrygowaniem (wyróżnić mogę jedynie postać Athelsthana). Krwawe bity tym razem również nie dostarczają nam rozrywki, albowiem brak im furii oraz brutalności poprzednich starć. Powrót do znajomego nam Wessexu również pozostawia nas z pustymi rękami. Początek trzeciego sezonu wygląda jak gromadzenie odpowiedniej ilości materiału, który ma posłużyć za punkt odniesienia dla kolejnych wydarzeń. Widzimy jak twórca nakreśla nowe wątki oraz ukazuje nam nowe postaci, ale jak na razie nic z nimi nie robi. Tak jakby czekał na odpowiedni moment. Co ciekawe chwila ta nadchodzi wraz z szóstym epizodem, który przełamuje barierę nudy oraz zastoju i w całkiem energicznym tempie zaczyna rozwijać fabułę. Wydarzenia niespodziewanie przyspieszają i momentalnie udaje im się skupić naszą uwagę. Odcinek dostarcza nam mnóstwa emocji oraz wprowadza niemałe zamieszanie wśród naszych bohaterów. A to dopiero początek, albowiem dalej jest jeszcze lepiej. Serial jeszcze drastyczniej przyspiesza i w mgnieniu oka przenosi nas na wybrzeża królestwa Frankii, którą Ragnar ma zamiar podbić poprzez zdobycie Paryża. Nasi wikingowie przybywają do Paryża i zaczynają oblężenie miasta. My natomiast mamy możliwość oglądać zbrojenie się wojsk z obu stron, ze strony najeźdźców oraz najeżdżanych. Michael Hirst po raz kolejny dodaje do serialu nowe postacie, których losy będą stricte powiązane z najazdem wikingów. Ukazuje nam niezwykle intrygujące losy króla, jego córki oraz obrońcy Paryża, którzy stoją na czele nowych twarzy w obsadzie. Natomiast jeśli chodzi o samo oblężenie miasta należy podkreślić, że jest ono przeprowadzone w iście rewelacyjny sposób. Dostarcza nam niesłychanych emocji, niesamowitych i świetnie ukazanych walk oraz całej masy zaskakujących zwrotów akcji, które sprawiają, że tak do końca nie mamy pewności kto w tej bitwie zwycięży, albowiem Paryż okazuje się lepiej przygotowanym na oblężenie miastem niż Ragnar przypuszczał. A kwintesencją tego wątku jest fenomenalne zakończenie, które w iście rewelacyjny sposób wieńczy bitwę. To wszystko sprawia, że druga część serialu jest niezwykle lekka, pełna świetnie wykreowanych bitew, lekkiego i przyjemnego odbioru oraz wciągającej i intrygującej historii, która nie pozostawia nam ani chwili na nudę. Zestawiając cały sezon mamy niewiarygodny kontrast pomiędzy pierwszymi pięcioma odcinkami, a kolejnymi pięcioma, które zdają się przedstawiać całkiem inne oblicze. Doprawdy nie mam pojęcia jak do tego doszło, ale w istocie pod względem fabularnym mamy nieciekawą, rozwlekłą i o ślimaczym tempie pierwszą połowę sezonu oraz pełną akcji, zaskakujących zwrotów akcji, emocji oraz potyczek drugą część serii.
Bohaterowie oraz ich perypetie przeżywają takie same rozdwojenie jaźni jak fabuła serii. Polega ono na tym, ze przez pierwsze odcinki losy naszych postaci są jakby wyzbyte emocji, albowiem nie intrygują nas, ani nie wywołują zainteresowania. Dopiero później gdy w serialu wreszcie zaczyna się coś dziać nasi bohaterowie nagle jakby ożywają, a ich losy zaczynają nas obchodzić. Jest to kolejny nieodgadniony dla mnie zabieg w tej serii, ale jak widać ten sezon jest pełen niespodzianek. Kto wie co jeszcze na nas czeka... Jeśli chodzi o bohaterów serialu to na pierwszym planie nadal mamy Ragnara Lothbrocka, który nieugięcie podąża za swoimi marzeniami podbicia nowych krain. Tym razem trafiło na Paryż, ale zadanie to okazało się nieco przytłaczać naszego władcę. Czy i tym razem nasz wiking znów pozostanie niepokonany? W roli Ragnara mamy świetnego Travisa Fimmela. Na ekranie pojawia się również dwór króla Ekberta, potyczki niezłomnej Lagerhty, Żelaznobokiego Bjorna, jego miłości Pórunn, Flokiego, Rollo oraz Athelstana. Oprócz znanej obsady w serialu pojawiają się: Amy Bailey jako księżniczka Kwenthrith, Morgane Polanski jako księżniczką Gilsa, Owen Roe jako hrabia Odo oraz Lothaire Bluteau jako król Charles . Pod względem aktorskim serial prezentuje się na wysokim poziomie i dostarcza rewelacyjnie sportretowanych bohaterów.
Od strony technicznej seria prezentuje się tak samo dobrze jak pozostałe. W naszej pamięci pozostaną oryginalne kostiumy, ciekawe zdjęcia, surowe krajobrazy, krwawe bitwy oraz niesamowita muzyka Trevora Morrisa. Nie należy zapominać również o wyjątkowym klimacie oraz ciekawych scenografiach.
Sezon trzeci "Wikingów" zapowiadał się naprawdę świetnie, ale nie wszystko do końca poszło po myśli twórcy. Nadal nie mam bladego pojęcia jak doszło do sytuacji, że sezon można podzielić na dwie części tę nudą i wolną oraz tę ciekawą i wartką. Doprawdy nie wiem co o tym sądzić, albowiem takie śmieszne zrządzenie losu postawia mnie w bardzo niekorzystnej sytuacji dotyczącej oceny dla tej serii. Z jednej strony mamy nieciekawe, powolne i rozciągnięte epizody, a z drugiej niezwykle wartką, pełną akcji, krwawych bitew oraz ciekawych wydarzeń fabułę, która z momentu nas elektryzuje. No i jak pogodzić te dwa światy szczególnie, że zderzają się w tym samym sezonie? Zaprawdę nie wiem, ale mogę powiedzieć, że z wielką chęcią sięgnę po kolejną serię, albowiem trzecia zakończyła się niezwykle obiecująco i jestem niezmiernie ciekaw co wydarzy się dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz