Snippet

Przełęcz ocalonych

Schyłek drugiej wojny światowej. Armia amerykańska toczy ciężkie walki z Japończykami o każdy skrawek lądu na Pacyfiku. Strategicznym celem jest wyspa Okinawa, której zdobycie może oznaczać ostateczną klęskę Japonii. Wśród setek tysięcy amerykańskich żołnierzy trafia tu Desmond T. Doss, sanitariusz, który ze względu na przekonania odmówił noszenia broni. Traktowany z nieufnością, oskarżany o tchórzostwo, wkrótce udowodni jak bardzo się wobec niego mylono. Podczas najcięższych starć, wielokrotnie ryzykując życiem, wydostaje z ognia walki ponad 70 rannych żołnierzy. Tak rodzi się legenda bezbronnego bohatera.
  
gatunek: Dramat
produkcja: Wielka Brytania, Francja
reżyser: Mel Gibson
scenariusz: Robert Schenkkan, Andrew Knight
czas: 2 godz. 11 min.
muzyka: Rupert Gregson-Williams
zdjęcia: Simon Duggan
rok produkcji: 2016
budżet: 40 milionów $
ocena: 8,5/10








 
Nowe oblicze bohaterstwa

Wojna to straszna rzecz. Nie ma z niej żadnego pożytku. Nawet wtedy gdy odnosi się zwycięstwo zawsze są jakieś straty. Dlatego tak bardzo podziwiamy osoby, które walczyły w wojnach, albowiem są one dla nas przykładem niezwykłego męstwa i odwagi. Niejeden film opowiadał już o bohaterskich wyczynach żołnierzy walczących na froncie. Ukazywano nam w nich ich niezłomność, oddanie dla sprawy oraz poświęcenie. Albowiem to właśnie dzięki nim możemy żyć w przypuszczalnie wolnym i bezpiecznym świecie. Jednakże okazuje się, że przez cały ten czas nie docenialiśmy dokonań całkiem innej grupy. Równie odważnych, albo nawet odważniejszych ludzi niż żołnierze. Ten film jest właśnie o jednym z nich.

Ale czymże wyróżniałaby się ta historia gdyby opowiadała o zwykłym sanitariuszu. Nie. To musi być wyjątkowa postać, a nie pierwsza lepsza z brzegu. Filmowy Desmond Doss w istocie spełnia te warunki. Produkcja skupia się na losach młodego chłopaka, który tak jak reszta mężczyzn pragnie zaciągnąć się do armii. Jednakże nie po to by zabijać, ale ratować. Otóż Desmond pragnie zostać wojennym sanitariuszem i obiecuje, że nigdy nie sięgnie po broń palną. Wśród pozostałych rekrutów wzbudza swoim zachowaniem nieufność, a nawet wrogość. Jednakże pozostaje wierny wobec swoich prawd co ostatecznie pozwala mu znaleźć się na polu walki jako sanitariusz. Właśnie wtedy narodziła się o nim legenda... Najnowszy film Mela Gibsona rozpoczyna się w samym środku walki. Wszędzie mamy strzelających żołnierzy, wybuchające ciała oraz krew tryskającą na wszystkie strony. Prawdziwy i makabryczny obraz wojny. Jednakże chwilę później przenosimy się spokojniejszego miejsca, w którym jesteśmy w stanie dostrzec wydarzenia z młodości naszego bohatera. Twórca bardzo zgrabnie połączył oba światy dzięki czemu udało mu się niezwykle gładko wprowadzić nas w fabułę swojego nowego obrazu. Następnie historia przenosi nas o 16 lat do przodu, w miejsce w którym tak naprawdę zaczyna się akcja naszej produkcji. Pamiętajcie jednak, że to nie film o wojnie, a o człowieku, który na wojnę poszedł. Jest to niezwykle ważna informacja dla każdej osoby sięgającej po tę produkcję. Albowiem najważniejsza jest tutaj osoba, a nie cała reszta. Z tego właśnie powodu początek jest taki długi, albowiem ukazuje nam długą drogę jaką musiał przebyć nasz bohater, aby w końcu znaleźć się na polu walki. Bez broni, ale pełen odwagi i nadziei. Jednakże pomimo tak długiego wstępu, który momentami może wydać się nawet odrobinę nużący trzeba przyznać, że reżyser i tak bardzo dobrze poradził sobie z jego przedstawieniem. Udaje mu się wyciągnąć z opowieści to co najważniejsze i już we wstępie ukaz nam wielkość swojej postaci. Rekompensuje tym wszystkie pojedyncze wpadki, które mogły by nas zniechęcić do dalszego oglądania. A wiadomo przecież, że najlepsze zostawił na koniec. Fabuła produkcji pomimo niewielkich dłużyzn na początku, prezentuje się niezwykle intrygująco. Jest zaskakująco wciągająca oraz nieprawdopodobnie świeża, albowiem twórcy podchodzą do pojęcia wojny od całkiem innej strony. Tak jak widzą ją sanitariusze. I nie jest to bynajmniej nieciekawe spojrzenie na całą sprawę. Wręcz przeciwnie jest to niezwykle intrygujące i pochłaniające doświadczenie, które nie polega na zabijaniu, ale na ratowaniu istnień ludzkich. Właśnie dzięki temu produkcja Gibsona posiada tak wspaniały wydźwięk oraz moc, albowiem odnosi się do czegoś całkiem innego, co do tej pory wydawało się nieciekawym i nie wartym sfilmowania. Oczywiście należy zwrócić uwagę na niezwykle szczegółowy i starannie napisany scenariusz, który ukazuje całą opowieść w rewelacyjny sposób. Jedną z najważniejszych rzeczy jest niezłomna postawa naszego bohatera, który wbrew wszystkim przeciwnościom nieustannie brnie dalej. Nawet pod groźbą odpowiedzenia za konsekwencje swoich czynów nie zbacza ze swojej ścieżki i dzielnie stawia następny krok. Dzięki świetnej narracji możemy wraz z naszym bohaterem przeżywać jego wzloty i upadki, aby następnie stać się świadkami jego niezwykłej woli walki, niesamowitej odwagi oraz zaskakującej siły wewnętrznej, która pozwoliła mu dokonać tak śmiałych i niebezpiecznych czynów. Opowieść posiada również bardzo wyeksponowany wątek religijny tyczący się naszej postaci, która była bardzo pobożna. W istocie to właśnie dzięki pomocy Boga Desmond był w stanie dokonać tego niezwykłego czynu. W dzisiejszych czasach zapomina się o czymś takim jak wiara, albowiem jest to niewygodne. Natomiast Mel Gibson w swoim filmie dosadnie podkreśla, że to ona okazała się zbawcza nie tylko dla naszej postaci, ale również dla wszystkich żołnierzy, którzy w niego wierzyli. To dopiero jest coś! Co ciekawe reżyser z niezwykła gracją podchodzi do tego tematu dzięki czemu oglądając obraz nie mamy wrażenia, że próbuje nam coś na siłę udowodnić. On nam po prostu to pokazuje. Bez większych spięć i karykaturalnych tworów co ostatecznie pozwala mu zachować czystą ideę, z którą wiara powinna nam się kojarzyć. Oczywiście w historii nie mogło zabraknąć również miłości, która jest równie ważnym elementem całości jak cała reszta. Natomiast świetnie zbilansowana opowieść okazuje się być zaskakująco lekka i przyjemna w odbiorze pomimo ciężkiej tematyki.

Od strony aktorskiej produkcja okazuje się być równie zaskakująca co fabuła obrazu. Przede wszystkim ze względu na aktora odgrywającego główną postać czyli Desmonda Dossa. Niezwykle odważnego, wiernego swoim ideom oraz niezłomnego młodzieńca, który zapisał się na kartach historii dokonując czegoś większego niż jego koledzy. Albowiem on nie zabijał. Nie wystrzelił ani jednego pocisku, ale za to ocalił ponad 70 żołnierzy rannych w bitwie. Dokonał rzeczy, która się nikomu nie śniła przez co stał się legendą. W tej roli mamy oszałamiającego Andrew Garfielda, który zaprezentował sobą istny popis aktorski jakiego nie widziałem od czasów "Social Network". On nie gra Desmonda Dossa. On nim jest! Nigdy bym nie przypuszczał, że aktor ten tak bardzo mnie zaskoczy. Oprócz niego na ekranie możemy zauważyć: świetnego Sama Woringtona, bardzo dobrą Teresę Plamer, równie zachwycającego Hugo Weavinga, wzorowego Lukea Brceya oraz rewelacyjnego Vincea Voughna, który po raz kolejny po "Detektywie" świetnie prezentuje się w nie komediowej roli. Obsada prezentuje się wręcz wyśmienicie dzięki czemu obraz staje się jeszcze bardziej wiarygodny.

Pod względem technicznym obraz po raz kolejny zachwyca. Przede wszystkim mamy bardzo dobre zdjęcia, klimatyczną muzykę, świetne efekty specjalne, rewelacyjny montaż oraz genialną charakteryzację. Warto zwrócić również uwagę na to, że reżyser ukazał nam niezwykle brutalny obraz wojny, w którym wnętrzności wylatują w powietrze, trup ściele się gęsto, a całość jest zaskakująco prawdziwa i emocjonująca. Opowieści nie zabraknie również świetnie zbudowanego napięcia, dramaturgii oraz odrobiny grozy.

"Przełęcz ocalonych" to powrót Mela Gibsona nie tylko do Hollywood, ale również na arenę międzynarodową. Twórca rewelacyjnego "Braveheart. Waleczne serce" powraca w wielkim stylu po latach życia w niełasce. Trzeba jednak przyznać, że reżyser ma dryg do tworzenia ciekawych i wyjątkowych produkcji. To samo tyczy się omawianego dzisiaj filmu. Niezwykle intrygująca, wciągająca i prawdziwa historia idzie w parze z fenomenalnym aktorstwem oraz perfekcyjnym wykończeniem. Wszystkie te rzeczy natomiast składają się na wyjątkowy seans, który gwarantuje nam niesamowite wrażenia. Oczywiście nie należy zapominać o najważniejszym aspekcie produkcji, którym jest jej przekaz mówiący o niezwykłym męstwie bez broni. Jest to również pewnego rodzaju apel do tego aby nie zabijać się nawzajem, albowiem nie po to zostaliśmy stworzeni. Ja odbieram ten film również jako hołd dla wszystkich sanitariuszy, którzy tak jak Desmond Doss ryzykowali swoje życie by ratować innych. Pomijając naszego bohatera warto na to zwrócić uwagę, albowiem takie osoby musiały troszczyć się nie tylko o siebie, ale również o innych. Posiadać niezwykle silną psychikę, zdolność pracy w trudnych warunkach oraz być jeszcze bardziej odważniejszym niż sami żołnierze. Nikt nie może się równać z osobą wychodzącą z bezpiecznej kryjówki i biegnącej przez pole walki po to aby pomoc innym. To prawdziwe męstwo.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz