Wiek Adaline
Urodzona na początku XX wieku piękna Adaline jako dwudziestolatka ulega wypadkowi, na skutek którego przestaje się starzeć. To co wydaje się spełnieniem marzeń o nieśmiertelności, z czasem przynosi dramatyczne konsekwencje. Adaline musi się ukrywać przed władzami, które chcą poddać ją eksperymentom. Wciąż podróżując, zmieniając tożsamość traci kontakt z najbliższymi, którzy starzeją się na jej oczach. W końcu Adaline znajduje miłość, dla której warto wyrzec się nawet nieśmiertelności. Ale czy to możliwe?
gatunek: Melodramat
produkcja: USA
reżyser:Lee Toland Kriger
scenariusz: J. Mills Goodloe, Salvador Paskowitz
czas: 1 godz. 50 min.
muzyka: Rob Simonsen
zdjęcia: David Lanzenbergrok produkcji: 2015
budżet: 25 milionów $
ocena: 7,2/10
Uciekając
przed miłością
Z produkcjami typu melodramat zawsze jest problem ponieważ z reguły każda z takowych produkcji bazuje na podobnych schematach. On przystojny ona piękna. Zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia (to akurat nie zawsze występuje), zbliżają się do siebie i "kochają". Następnie pojawiają się konflikty i problemy, które doprowadzają do momentu kiedy jedna ze stron (z reguły jest nią kobieta) odpycha od siebie partnera i wszystko zadaje się być skończone. Dopiero pod koniec filmu okazuje się jednak, ze istnieje wybaczenie, a to co łączyło parę naszych bohaterów to prawdziwa miłość. Jakież to piękne i smutne zarazem. Patrząc się na "Wiek Adaline" z góry dostrzeżemy mnóstwo takich podobieństw, ale tym razem produkcja może pochwalić się czymś innym.
Fabuła produkcji jak już wspomniałem we wstępie nie charakteryzuje się niczym szczególnie godnym uwagi. Wątek głównych bohaterów jest bardzo schematyczny, przewidywalny i prosty. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Trzeba jednak przyznać, że twórcy bardzo starannie podeszli do sprawy i stworzyli obraz składający się ze schematów i podobieństw, które tak nie rażą jak w innych tego typu produkcjach. Są świetnie zakamuflowane pod piękną otoczką tła oraz wątków pobocznych. Dzięki temu całość jest bardzo lekka i przyjemna w odbiorze. Natomiast największym atutem produkcji jest jej niekonwencjonalne podejście do miłości poprzez wzgląd na niestarzejącą się bohaterkę. Reżyser opowiada nam historię z pogranicza faktów i fikcji. Do dopełnienia opowieści wyjaśnia przyczyny stanu głównej bohaterki i trzeba przyznać, że niezwykle lekko i bezboleśnie idzie nam przyswajanie tych informacji choć definitywnie są one irracjonalne. Oprócz tego ciekawym zabiegiem okazują się tutaj retrospekcje ukazujące życie naszej postaci na przestrzeni wieku.
W skład obsady produkcji wchodzi piękna Blake Lively, która świetnie poradziła sobie z przedstawieniem swojej bohaterki. Oprócz niej oczywiście na ekranie pojawia się Michiel Hiusman w roli tego jedynego, Ellen Burstyn jako córka Adaline, Katy Baker, Harrison Ford jako miłość Adaline sprzed lat oraz Anthony Ingruber czyli młodsza wersja (dosłownie) Harrisona Forda.
Całość prezentuje się naprawdę dobrze jeżeli by patrząc na efekt końcowy. W jego skład wchodzi jeszcze klimatyczna muzyka oraz ciekawe plenery. Twórcy oprócz tego poruszają w filmie wiele ciekawych kwestii związanych z ciągłym upływem czasu, który najwidoczniej zapomniał o jednej z osób. Dlatego też dochodzi do niezwykle poruszających i niecodziennych konwersacji matki z córką, z których ta druga jest staruszką, a pierwsza nadal piękną młodą kobietą. Bohaterowie poruszają także kwestie miłości i zakochania się, które nie działają w świecie, w którym nie można zestarzeć się wspólnie.
Pomimo tego, że wątek główny "Wieku Adaline" jest utartym do bólu schematem film nadrabia całkiem sporo innymi ciekawymi zabiegami jak i pomysłami dzięki którym historia okazuje się być przyjemnym i bezproblemowym seansem. Nie da się jednak ukryć, że gdyby nie wyjątkowa kreatywność twórców, historia byłaby po prostu kolejnym melodramatem bez polotu.
Fabuła produkcji jak już wspomniałem we wstępie nie charakteryzuje się niczym szczególnie godnym uwagi. Wątek głównych bohaterów jest bardzo schematyczny, przewidywalny i prosty. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Trzeba jednak przyznać, że twórcy bardzo starannie podeszli do sprawy i stworzyli obraz składający się ze schematów i podobieństw, które tak nie rażą jak w innych tego typu produkcjach. Są świetnie zakamuflowane pod piękną otoczką tła oraz wątków pobocznych. Dzięki temu całość jest bardzo lekka i przyjemna w odbiorze. Natomiast największym atutem produkcji jest jej niekonwencjonalne podejście do miłości poprzez wzgląd na niestarzejącą się bohaterkę. Reżyser opowiada nam historię z pogranicza faktów i fikcji. Do dopełnienia opowieści wyjaśnia przyczyny stanu głównej bohaterki i trzeba przyznać, że niezwykle lekko i bezboleśnie idzie nam przyswajanie tych informacji choć definitywnie są one irracjonalne. Oprócz tego ciekawym zabiegiem okazują się tutaj retrospekcje ukazujące życie naszej postaci na przestrzeni wieku.
W skład obsady produkcji wchodzi piękna Blake Lively, która świetnie poradziła sobie z przedstawieniem swojej bohaterki. Oprócz niej oczywiście na ekranie pojawia się Michiel Hiusman w roli tego jedynego, Ellen Burstyn jako córka Adaline, Katy Baker, Harrison Ford jako miłość Adaline sprzed lat oraz Anthony Ingruber czyli młodsza wersja (dosłownie) Harrisona Forda.
Całość prezentuje się naprawdę dobrze jeżeli by patrząc na efekt końcowy. W jego skład wchodzi jeszcze klimatyczna muzyka oraz ciekawe plenery. Twórcy oprócz tego poruszają w filmie wiele ciekawych kwestii związanych z ciągłym upływem czasu, który najwidoczniej zapomniał o jednej z osób. Dlatego też dochodzi do niezwykle poruszających i niecodziennych konwersacji matki z córką, z których ta druga jest staruszką, a pierwsza nadal piękną młodą kobietą. Bohaterowie poruszają także kwestie miłości i zakochania się, które nie działają w świecie, w którym nie można zestarzeć się wspólnie.
Pomimo tego, że wątek główny "Wieku Adaline" jest utartym do bólu schematem film nadrabia całkiem sporo innymi ciekawymi zabiegami jak i pomysłami dzięki którym historia okazuje się być przyjemnym i bezproblemowym seansem. Nie da się jednak ukryć, że gdyby nie wyjątkowa kreatywność twórców, historia byłaby po prostu kolejnym melodramatem bez polotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz