Snippet
Zima 2006 rok, miasteczko Bemidji w stanie Minnesota. Lokalną społecznością wstrząsa dziwne zdarzenie - policja znajduje w środku lasu ciało zamarzniętego mężczyzny. Jednocześnie do miejscowego szpitala zgłasza się tajemniczy Lorne Malvo. W poczekalni poznaje agenta ubezpieczeniowego Lestera Nygaarda, którego życie to pasmo niepowodzeń - nie lubi swojej pracy, żona nim gardzi i porównuje do zamożniejszego brata, znęca się nad nim także szkolny kolega Sam Hess prześladujący go już od czasów liceum. Zastraszony i przygnębiony Lester marzy o innym życiu. I zwierza się Lorne'owi ze swoich trosk. Uruchomia to ciąg zdarzeń, w których Lester odkryje swoje drugie, niekoniecznie lepsze ja.

twórca: Noah Hawley
oryginalny tytuł: Fargo
gatunek: Dramat, Thriller
kraj: Polska
czas trwania odcinka: 1 godz
odcinków: 10
sezonów: 1
muzyka: Jeff Russo
zdjęcia: Dana Gonzales, Matthew J. Lloyd
produkcja: FX
średnia ocena: 10/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)










"Fargo" polecił mi kuzyn, który jak się później okazało serialu nie oglądał, a jedynie zapoznał się z pierwszym odcinkiem. Niemniej jednak produkcja zaintrygowała mnie na tyle by wkrótce po nią sięgnąć. Oczywiście jak to w moim przypadku bywa wszystko się przeciąga w czasie także dopiero niedawno udało mi się zapoznać z serialem. Teraz wiem, że była to świetna decyzja.


 
Zabójcza zima w Minnesocie



Zapewne wielu z nas zna rewelacyjny thriller braci Cohen pt: "Fargo", który ukazuje niezwykle krwawe zdarzenia, które miały miejsce w Minnesocie w 1987 roku. W przypadku serialowego "Fargo" jest bardzo podobnie, ale historia jednak inna. Noah Hawley – twórca produkcji zafascynowany obrazem braci Cohen stworzył swoje własne dzieło, które wypada równie świetnie jak jego oryginał, albo nawet lepiej. W czym więc tkwi sukces serialu, który został uznany za jeden z najlepszych w telewizji?

Kluczem do odgadnięcia zagadki jest fabuła, postacie, akcja i napięcie. Ale może najpierw wszystko po kolei. Serial Hawly'ego tak samo jak obraz braci Cohen opowiada o zdarzeniach mających miejsce w Minnesocie, które wywołały nie małe poruszenie w całym stanie. A wszystko tak jak w oryginale zaczyna się od małej iskry, która po eksplozji wywołuje masę niechcianych skutków ubocznych. Cała fabuła kręci się wokół Lorne Malvo – płatnego zabójcy, który przybywa do Bemidji w sprawach zawodowych. Wtedy to właśnie spotyka Lestera Nygaarda i nieodwracalnie zmienia jego życie. Najmocniejszym atutem produkcji jest genialny scenariusz napisany przez Noah Hawley'a, który w niezwykle intrygujący sposób opowiada o mrożących krew w żyłach zdarzeniach. Oprócz tego jest niezwykle precyzyjny oraz szczegółowy dzięki czemu, każda kwestia znajduje swoje rozwiązanie i nie ma mowy jakichkolwiek niedomówieniach. Opowieść jest bardzo ciekawa, mroczna i niesłychanie krwawa. Nie jeden raz ciarki przejdą nam po plecach. Już w pierwszym odcinku dostajemy taki zastrzyk emocji, że aż trudno w to uwierzyć! Hawley'owi udało się upchnąć w jednym epizodzie tak wielką masę zdarzeń, że to przechodzi ludzie pojęcie.  Po tak mocnym starcie spodziewałem się totalnej klapy w dalszych odcinkach, gdyż stwierdziłem, że żaden nie zdoła go przebić. Okazało się, że nie musiałem długo czekać ponieważ epizod drugi zafundował mi dwa razy większą dawkę emocji niż jego poprzednik. Koniec końców ku mojemu zdziwieniu każdy odcinek "Fargo" jest tak wypełniony po brzegi akcją, aż do samego końca czyli wielkiego finału. Na plus zasługuje także solidna konstrukcja serii oraz bardzo konsekwentny ton prowadzenia akcji. Oprócz tego mamy do czynienia z niezliczoną ilością szokujących zwrotów akcji, które naprawdę potrafią zaskoczyć. Całość pod względem fabularnym jest czymś wręcz idealnym. Naprawdę nie spodziewałem się, że dostanę tak emocjonującą, szokująca i krwawą fabułę od stacji telewizyjnej. Czuję, że wchodzimy właśnie w nową, złotą erę seriali. Oby tak dalej.

Kolejną rzeczą, która sprawia, że "Fargo" to serial wyjątkowy są postacie. I to nie byle jakie. Twórca obrazu dołożył wszelkich starań, aby do tak genialnej fabuły wprowadzić, żywe i realistyczne sylwetki bohaterów, których od razu polubimy i będziemy im kibicować nawet jeśli postępują źle. Oprócz tego posiadają szeroko rozbudowaną psychikę i intrygujące postawy. W końcu głównym wątkiem produkcji jest wpływ seryjnego mordercy na życie przeciętnego człowieka, który pod jego wpływem drastycznie się zmienia. Jednakże z intrygująco zakreślonych postaci nic by nie wyszło gdyby nie rewelacyjni aktorzy obsadzeni w serialu. A trzeba przyznać, że skład jest iście gwiazdorski. W dwóch głównych rolach mamy olśniewającego Billyego Boba Thorton'a, który skrada prawie cały ekran dla siebie prezentując oszałamiająca rolę Lolne Malvo oraz genialnego Martina Freeman'a z równie rewelacyjną rolą Lestera Nygaard'a. Oprócz nich w produkcji mamy świetnego Colina Hanks'a, bardzo dobrą Allison Tolman, równie dobrego Olivera Platt'a oraz Boba Odenkirk'a. Pojawiają się także Russel Harvard, Adam Goldberg, Susan Park, Keith Carradine i Glenn Howerton.

Na uznanie zasługują także fenomenalne zdjęcia Dana Gonzales'a i Matthewa J. Lloyd'a, a także rewelacyjna i niezwykle klimatyczna muzyka Jeffa Russo. Warto także zwrócić uwagę na świetny montaż oraz imponującą scenografię. W naszej pamięci pozostaje także niesamowity klimat, jedyny w swoim rodzaju. Do tego dochodzi jeszcze lekki i zabawny humor między scenami.

Produkcja telewizyjna powstała na bazie filmu nakręconego przez braci Cohen, który jest już klasyką. Serial wielokrotnie nawiązuje do oryginału, ale w sposób pośredni. Twórca posługuje się np. lekko zmienionymi imionami i nazwiskami postaci, podobnymi lokacjami, albo poszczególnymi szczegółami, które są umieszczone w serii jedynie ze względu na respekt pierwowzoru. Nie oczekujcie jednak takich smaczków na każdym kroku. Pojawiają się sporadycznie i nie łatwo je dostrzec.

Serial "Fargo" po raz kolejny udowodnił moją tezę mówiącą o tym, że istnieje dużo ciekawych i rewelacyjnych produkcji telewizyjnych godnych uwagi. Niektóre z nich prezentują się o wiele lepiej niż niejeden film. Tak się akurat składa, że "Fargo" dostarczyło mi jak na razie najwięcej emocji i muszę szczerze przyznać, że jest to najlepszy serial jaki w życiu widziałem. Na jego sukces składa się rewelacyjny scenariusz, świetnie nakreślone i zagrane postacie oraz ponad przeciętne wykończenie. Tylko dzięki takiemu połączeniu produkcja stacji FX zyskała u mnie najwyższą notę. Sięgnijcie, a się nie zawiedziecie.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
Druga z cyklu ekranizacji bestsellerowych powieści Jamesa Dashnera, thriller science fiction, którego akcja rozgrywa się w świecie dotkniętym wielkim kataklizmem. Znalezienie wyjścia z Labiryntu miało być końcem. Żadnych więcej niespodzianek, żadnych puzzli. I żadnego uciekania. Thomas był przekonany, że jeśli Streferzy zdołają się wydostać, odzyskają swoje dawne życie. W Labiryncie życie było łatwe. Było jedzenie, schronienie i względne bezpieczeństwo. Ale w świecie poza Labiryntem koniec został zapoczątkowany już dawno temu…

gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Wess Ball
scenariusz: T.S. Nowlin
czas: 2 godz. 11 min.
muzyka: John Paesano
zdjęcia: Gyula Pados
rok produkcji: 2015
budżet: 61 milionów $
ocena: 8,0/10








Zmiana reguł gry


Eksploatacja bestsellerowych powieści młodzieżowych zapoczątkowana tak naprawdę przez serię o "Harrym Potterze" przeżywa właśnie swój złoty okres. Jednakże okres ten nie przekłada się wcale na ilość tworzonych filmów, ale także na ich jakość. Warto jednak pamiętać, że wiele ekranizacji nie otrzymało kontynuacji, gdyż nie przyciągnęły do kin odpowiedniej ilości widowni. Na rynku na razie utrzymują się "Igrzyska śmierci", których czas dobiega już końca, "Seria Niezgodna" oraz zeszłoroczny hit czyli "Więzień labiryntu". Ekranizacja ta okazała się miłą niespodzianką na tle innych obrazów. Zdecydowanie się wyróżniała, tematyką, sposobem prowadzenia opowieści oraz mrocznym klimatem. Czy jej kontynuacja również jest taka?
 

Zaczynając od samej fabuły należy podkreślić, że jest ona niezwykle wartka, intrygująca, wciągająca oraz niezwykle przemyślana. Mamy do czynienia z ciekawie skonstruowanymi potyczkami, makabrycznymi zdarzeniami oraz mnogą ilością zaskakujących zwrotów akcji. Choć mogłoby to niektórych zdziwić to jednak "Próby ognia" posiadają naprawdę solidnie skonstruowany scenariusz, który zapewnia produkcji niezwykle płynny przebieg zdarzeń. Nie ma mowy o jakichkolwiek przestojach w akcji czy też niejasnościach w opowieści. Wszystko do siebie idealnie pasuje i ze sobą współgra dzięki czemu cały czas mamy zachowaną ciągłość zdarzeń. Tym razem twórcy postawili na akcję, która do samego końca wypełnia film po brzegi. Nie należy się jednak martwić, że jest to bezmyślna gonitwa wyzbyta jakiegokolwiek sensu. Wszystko ma swój cel. Ponadto reżyser postanowił ujawnić nam tajemnicę, którą owiany był film i przedstawił nam prawdziwą rolę próby labiryntu na chłopcach. Cała prawda wychodzi na jaw, a jest ona jeszcze bardziej przerażająca niż moglibyście sobie wyobrazić.

W obsadzie filmu znaleźli się aktorzy z poprzedniej serii oraz pojawiło się także kilku nowych. W swoich rolach powrócili Dylan O'Brien, Ki Hong Lee, Kaya Scodelario, Thomas Brodie-Sangster, Dexter Darden, Alexander Flores oraz Patricia Clarkson. Do starego składu dołączyli Aidan Gillen jako Janson, Jacob Lofland jako Aris, Rosa Salazar jako Brenda, Giancarlo Esposito jako George oraz Nathalie Emmanuel jako Harriet. Co do obsady nie mam, żadnych zastrzeżeń ponieważ każdy z aktorów wypadł co najmniej dobrze, a to już jest coś.

Kontynuacja zeszłorocznego hitu może pochwalić się również ciekawymi i dynamicznymi zdjęciami Gyula Pados'a oraz klimatyczną muzyką Johna Paesano. Oprócz tego mamy ciężki, pustynny klimat, mocny zastrzyk adrenaliny oraz mnóstwo grozy (filmowi poparzeńcy naprawdę mogą przestraszyć). Efekty specjalne stoją oczywiście na najwyższym poziomie, a całość jest dopieszczona wizualnie. Pod względem technicznym film prezentuje się rewelacyjnie. Można nawet powiedzieć, że lepiej niż pierwsza część.

Choć film powstał na podstawie prozy Jamesa Dashner'a, to niestety ale niewiele ma z nią wspólnego. O ile pierwsza część posiadała wiele zgodnych elementów z powieścią (oczywiście nie wszystkie) to "Próby ognia" prawie w ogóle ich nie mają. Zachowane zostały jedynie podstawowe szkice, postacie oraz miejsca. Reszta to wymysł reżysera. Muszę jednak przyznać, że Wes Ball wykreował bardzo dobrą historię posiłkując się książkowymi motywami. Jestem wręcz zadowolony, że nie dostałem tego co było w dziele Dashner'a, gdyż nie byłoby to tak wciągające. Tak to nie mamy pojęcia jak potoczy się dalej akcja, a to jest duży plus w szczególności, że wiele razy dojdzie do ciekawych zwrotów akcji. Tak na marginesie druga część powieści była strasznie nudna.

Podsumowując muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego przebiegu zdarzeń. Reżyser postanowił zmienić reguły gry i opowiedzieć książkową historię, ale według swojej koncepcji. Dzięki temu stworzył napakowaną akcją produkcję, ze świetnym wykończeniem, bardzo ciekawą historią oraz niespodziewanie dobrym scenariuszem. Liczę na to, że doczekamy się ekranizacji ostatniej części cyklu, czyli "Leku na śmierć", gdyż jestem ogromnie ciekaw jak reżyser poprowadzi dalszy ciąg wydarzeń. Wiem na razie jedno, że nie będą one miały z powieścią wiele wspólnego.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

To były cztery dni piekła… Irackie miasto Karbala. 2004 rok, środek wojny w Zatoce Perskiej. Zaczyna się ważne muzułmańskie święto Aszura. Bojówki Al-Kaidy i As-Sadry atakują miejscowy ratusz City Hall – siedzibę lojalnych władz i policji, w którym przetrzymywani są też aresztowani terroryści. Ich kolejne wściekłe ataki odpiera osiemdziesięciu polskich i bułgarskich żołnierzy, którzy mają zapasy jedzenia oraz broni jedynie na 24 godziny walk. Tracą kontakt z bazą, nie wiadomo, kiedy dotrze wsparcie. Wystrzelawszy niemal całą amunicję, na racjach głodowych, zabijają ponad stu napastników, nie tracąc ani jednego żołnierza. Wygrywają największą polską bitwę od czasów II wojny światowej.

gatunek: Wojenny
produkcja: Polska
reżyser: Krzysztof Łukaszewicz
scenariusz: Krzysztof Łukaszewicz
czas: 1 godz.55 min.
muzyka: Cezary Skubiszewski
zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
rok produkcji: 2015
budżet: 12 milionów zł
ocena: 7,3/10





 
Co naprawdę zdarzyło się w Karbali?


O "Karbali" mówiło się już na długo przed jej premierą. Miało to być wielkie wydarzenie, które uświetni działalność polskich żołnierzy w Irku. Opowiedzieć o ich odwadze, poświęceniu oraz nieocenionej woli walki. Po pierwszych pokazach przedpremierowych w sieci nawet zaczęła krążyć pogłoska, że to taki polski "Helikopter w ogniu". Choć film Ridleya Scott'a jest jednym z klasyków swojego gatunku to trzeba jednak przyznać, że "Karbala" wcale nie prezentuje się z gorsza.

Na samym wstępie należy oczywiście powiedzieć, że te dwa filmy znacznie się różnią pod względem charakteru żołnierzy w obu produkcjach. W "Helikopterze..." mamy wyspecjalizowany odział wojskowy natomiast w "Karbali" są to normalni ludzie, którzy nie są zawodowymi żołnierzami. I chyba to jest największą różnicą, która stanowi pewną barierę definitywnie odróżniającą te dwa obrazy. Twórcy serwują nam ciekawą i wartką opowieść o odwadze i wytrwaniu. Choć z początku Krzysztof Łukaszewicz ma problemy z zaintrygowaniem nas przedstawianymi wydarzeniami, to na szczęście szybko udaje mu się temu zaradzić. Akcja przyspiesza, a całość zaczyna być intrygująca. Nie mamy tutaj bezmyślnej strzelanki tylko odpowiednio wyważony obraz, który w głównej mierze opowiada o tym jak poradzić sobie z takim wyzwaniem, jakim była obrona Irackiego miasteczka. Twórcy postawili na realizm dzięki czemu nie napotkamy się na tandetne i karykaturalne akcje czy też lekko załagodzone sceny. Jest głośno, niebezpiecznie i leje się krew. Ciekawie również prezentuje się podwójna narracja, która świetnie balansuje drastyczne zdarzenia. Ogólnie rzecz biorąc pomimo trochę zbyt wolnego i nieciekawego wstępu produkcja prezentuje się całkiem dobrze.

W obsadzie produkcji znalazły się same gwiazdy męskiego kina na czele z rewelacyjnym Bartłomiejem Topą, Leszkiem Lichotą, Michałem Żurawskim oraz Tomaszem Schuchardem. Mamy także Antoniego Królikowskiego, Piotra Żurawskiego, Zbigniewa Stryja, Łukasza Simlata oraz Piotra Głowackiego. W obsadzie pojawiają się także zagraniczni aktorzy jak Hristo Shopov w roli dowódcy wojsk Bułgarskich, Atheer Adel jako Farid oraz Samir Fuchs jako dowódca rebeliantów. Co do obsady nie mam żadnych zarzutów, gdyż każdy z aktorów pokazał się jak z najlepszej strony.

W "Karbali" oprócz wciągającej fabuły mamy także świetne zdjęcia Arkadiusza Tomiaka, które prezentują sobą dynamiczność i płynność oraz bardzo dobrą, wpadającą w ucho, klimatyczną muzykę Cezarego Skubiszewskiego. Świetne efekty, trochę humoru oraz rewelacyjne wykończenie. Pod względem technicznym nie ma mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach.

Choć film opowiada o wielkiej odwadze, poświęceniu oraz woli walki, to jednak nie używa patosu aby opisywać te cechy. Jest to jeden z najlepszych zabiegów jakie poczyniono przy produkcji tego filmu. Kompletnie wyzbyto się tandetnej już chwały i bohaterstwa. Zresztą sam bohater produkcji podczas rozmowy mówi o tym, że przybył do Iraku, aby zarobić, a nie po to, aby być na tablicy poległych.

Podsumowując muszę przyznać, że "Karbala" Krzysztofa Łukaszewicza zaskoczyła mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Spodziewałem się czegoś znacznie gorszego, ale w efekcie okazało się, że niepotrzebnie. Po raz kolejny udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie nakręcić porządny film, który zasługuje nie tylko na uwagę naszych widzów, ale i zagranicznych.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Niezależna, samotna i zdeterminowana Mary Bee Cudy podejmuje się misji, której bali się wszyscy mężczyźni. Jej zadanie to eskortowanie trzech szalonych młodych kobiet na drugi koniec kraju - do Iowy. Na miejscu obłąkanymi zaopiekuje się żona pastora. Kiedy Mary Bee ratuje od stryczka dezertera George’a Briggsa, ten, wdzięczny za ocalenie, zobowiązuje się towarzyszyć jej w niebezpiecznej podróży.

gatunek: Akcja, Komedia
produkcja: USA
reżyser: Tommy Lee Jones
scenariusz: Tommy Lee Jones, Kieran Fitzgerald, Wesley A. Oliver
czas: 2 godz.2 min.
muzyka: Marco Beltrami
zdjęcia: Rodrigo Prieto
rok produkcji: 2014
budżet: 16 milionów $
ocena: 7,5/10










 
Znaleźć swój cel


Wiele już było filmów kręconych przez słynnych aktorów, którzy postanowili spróbować swoich sił w reżyserii. Nie wiedzieć czemu, ale wielu aktorów niezwykle intryguje fakt stania po drugiej stronie kamery w roli osoby odpowiadającej za cały projekt. Niestety jak wiadomo większość takich spektakularnych filmów kręconych przez znanych i szanowanych aktorów, w efekcie kończy się spektakularną klapą. Jednakże po obejrzeniu "Eskorty" możemy wyjść z założenia, że Tommy Lee Jones nie zalicza się do tej grupy szczęśliwców. Dlaczego?

Film Jonesa powstał na podstawie powieści Glendona Swarthout'a o takim samym tytule co film czyli "The Homesman". Fabuła filmu ukazuje nam podróż dwójki bohaterów, którzy mają za zadanie przewieść trzy kobiety, które straciły rozum. Już od samego początku twórcy udaje się nas zaintrygować obrazem ukazując niezwykle wyważony i lekki wstęp do niezwykle ciężkiej historii. Z niezwykłą lekkością udaje mu się wykreować ciekawe i oryginalne postacie, które momentalnie są w stanie zaskarbić naszą uwagę. Opowieść jest intrygująca i z czasem coraz bardziej wciągająca. Choć tempo produkcji nie jest zabójcze, można by wręcz rzec, że czasami nawet zbyt wolne to jednak nie przeszkadza nam to wcale. Reżyser urzeka nas spokojną aurą swojego obrazu oraz sentymentalną podróżą, która ma ogromny wpływ na bohaterów.

Jednym z atutów filmu są ciekawe i charyzmatyczne postacie, które bez przerwy nas intrygują. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć co zamierzają zrobić, ani jak rozwiązać konkretny problem. Cechuje je tajemniczość i pewnego rodzaju dziwność. W obsadzie znalazły się same gwiazdy na samym przedzie ze świetną Hilary Swank oraz rewelacyjnym Tommy Lee Jones'em. Oprócz nich możemy dostrzec także Johna Lithow'a, Tim Blake Nelson'a, Jesse Plemons'a, Jamesa Spader'a, Williama Fichtner'a i  Meryl Streep.

"Eskorta" dodatkowo może pochwalić się świetnymi zdjęciami Rodrigo Prieto, które ukazują nam wspaniałe pustynne krajobrazy oraz niezwykle klimatyczną muzyką Marco Beltrami, która momentami potrafi wprowadzić nas w konsternację. Oprócz tego mamy wspomniany spokojny i sielankowy klimat z domieszką typowego westernu oraz świetnie wyważony i oryginalny humor, który potrafi rozśmieszyć.

Choć mogłoby się zdawać, że aktor nie powinien brać się za kręcenie filmu to jednak zdarzają się wyjątki. Takim wyjątkiem z pewnością jest Tommy Lee Jones, który bardzo profesjonalnie podszedł do realizacji "Eskorty" i stworzył film naprawdę godny uwagi. Ciężki, smutny, ale niezwykle intrygujący. Opowiadający o tym jak każdy poszukuje swojego miejsca na ziemi, jakiegoś celu, za którym mógłby podążać, aby odnaleźć spokój, a przed wszystkim siebie.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 
Serial "Wataha" rozpoczyna się od zamachu bombowego, w którym giną oficerowie jednej z jednostek straży granicznej w Bieszczadach. Tylko jednemu z nich uda się przeżyć. Kapitan SG Wiktor Rebrow w wyniku zamachu traci nie tylko swoich przyjaciół, ale przede wszystkim ukochaną Ewę. Zagubiony, próbuje dociec, co się wydarzyło i kto za tym wszystkim stoi. Oficjalne śledztwo prowadzi prokuratura. Poznaniem prawdy są zainteresowani również jego przełożeni.

oryginalny tytuł: Wataha
gatunek: Sensacyjny, Thriller
kraj: Polska
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 6
sezonów: 1
muzyka: Łukasz Targosz
zdjęcia: Tomasz Augustynek
produkcja: HBO Polska
średnia ocena: 8,0/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)











Serial "Wataha" wyprodukowany przez HBO Polska już od samej premiery mnie intrygował. Produkcja zbierała pochlebne recenzje i cieszyła się dużym uznaniem co oczywiście jeszcze bardziej motywowało mnie do jej obejrzenia. Niestety jak to u mnie często bywa odciągnąłem wszystko w czasie na znacznie późniejszy okres. Na szczęście w końcu udało mi się nadrobić zaległy serial i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że było warto.

Zamieszanie w Bieszczadach

Premiera "Watahy" odbyła się w podobnym okresie co AXN'nowska "Zbrodnia". Jednakże zamiast oglądać ten sześcioodcinkowy serial od HBO postanowiłem sięgnąć po tę drugą propozycję, która niestety nie okazała się zbyt szczęśliwa. Straciłem tylko czas oraz wiarę w polskie seriale. Normalnie jakby nikt nie był w stanie stworzyć czegoś nowego i w miarę ciekawego co udowodniłoby, że nie jest tak źle z naszą telewizją. Po tak wielkim rozczarowaniu do kupy poskładała mnie produkcja o Straży Granicznej, która okazała się miłym zaskoczeniem.

Na samym początku należy powiedzieć, że "Wataha" to jeden z niewielu seriali, który został w pełni stworzony przez polaków. Produkcja posiada własną, oryginalną i nie skopiowaną od innych fabułę, która bez problemu jest w stanie dorównać obrazom z zagranicy. Jest to duży plus, który od razu podnosi u mnie ocenę serialu. Mam już po dziurki w nosie seriali tworzonych na podstawie czyjegoś pomysłu. No bo jak można oglądać polską wersję amerykańskiego przeboju, która na start wiadomo, że będzie gorsza od pierwowzoru. Tak czy inaczej cieszy mnie fakt, że stać nas na jakieś przebłyski kreatywność.

Fabuła serialu jest bardzo ciekawa i wciągająca. Dosłownie już od pierwszego momentu twórcom udaje się błyskawicznie wprowadzić nas w akcję serii i zaintrygować przedstawianymi wydarzeniami. Główna intryga produkcji choć jest niezwykle tajemnicza i zagmatwana, to jednak solidnie skonstruowana. Nie ma mowy o jakichkolwiek niedomówieniach czy lukach w opowieści. Oczywiście oprócz głównego motywu mamy także do czynienia z dosyć pokaźną ilością wątków pobocznych, które również prezentują się na wysokim poziomie i potrafią zaintrygować w takim sam stopniu co reszta. Niestety twórcy nie do końca opowiedzieli nam kompletną historię. Pod koniec sezonu wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi i tak naprawdę nie wiadomo czy kiedykolwiek je usłyszymy. Albowiem HBO zrezygnowało z produkcji drugiego sezonu "Watahy", co jest dosyć dziwne w szczególności, że wyniki oglądalności serii były rekordowo wysokie. Czy boli mnie ta decyzja? Owszem, ponieważ jest to wielki cios dla produkcji, która miała szansę wyróżniać się na tle wszystkich innych.

Jedną z głównych zalet produkcji są świetni aktorzy. Na pierwszym planie mamy rewelacyjnego Leszka Lichotę, którego rola w serialu okazała się jedną z najlepszych. Nieustannie na ekranie towarzyszą mu Bartłomiej Topa, Aleksandra Popławska i Andrzej Zieliński w równie dobrych rolach. Oprócz nich pojawiają się Maciej Mikołajczyk, Marian Dziędziel, Magdalena Popławska oraz Jacek Koman.

Na pochwałę zasługuje także dobry montaż, ciekawa muzyka Łukasza Targosza oraz świetne zdjęcia Tomasza Augustyniaka. Oprócz tego mamy do czynienia z pięknymi krajobrazami górskimi, rewelacyjnym tajemniczym klimatem oraz niewielką dawką humoru.

Serial "Wataha" od HBO okazał się jednym z najciekawszych zaskoczeń zeszłego roku i muszę przyznać, że produkcja naprawdę trzyma poziom. Posiada intrygującą, tajemniczą fabułę, w miarę wartką akcję, świetne postaci oraz dobre wykończenie. Wiele z tych rzeczy kuleje w większości polskich produkcji, ale nie w tej. Gorąco polecam.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Amy

Dokumentalna opowieść o zmarłej w 2011 roku w wieku 27 lat brytyjskiej wokalistce Amy Winehouse. Historia dziewczyny obdarzonej fenomenalnym talentem, która w bardzo krótkim czasie stała się światową gwiazdą. Film zrealizowany z nieznanych do tej pory materiałów archiwalnych, z bardzo bliska pokazujący jej zawrotną karierę, presję globalnego sukcesu, potrzebę ryzykownego życia i trudne związki z mężczyznami.

gatunek: Biograficzny, Dokumentalny, Muzyczny
produkcja: Wielka Brytania
reżyser: Asif Kapadia
czas: 2 godz.7 min.
muzyka: Antonio Pinto
rok produkcji: 2015
budżet: 3,1 miliona $
ocena: 8,0/10











 
O dziewczynie, której sława zapędziła ja do grobu

Dokument jest bardzo specyficznym gatunkiem w kinematografii. Ewidentnie rożni się od wszystkich innych. W większości cechuje je sztywność, bierność i brak płynności w przedstawianych zdarzeniach. Wszystkie fakty podawane są nam surowo na tacy bez jakichkolwiek emocji. Oprócz tego często pojawiają się postacie w różnych miejscach, które wypowiadają się na dany temat. Z reguły dokument jest czymś co ciężko nam się ogląda, ale czy zawsze tak musi być? Asif Kapadia zdaje się znać rozwiązanie na ten problem.

Pomijając na razie tytułową Amy należy wspomnieć, że sam film jest swego rodzaju nową wersją czegoś co dawno stworzono. Reżyser podchodzi bardzo poważnie do sprawy przez co jego obraz prezentuje się jak na razie najlepiej wśród znanych mi dotąd filmów tego gatunku. Wprowadza pewien powiew świeżości i wykorzystuje ciekawe pomysły, które świetnie uzupełniają archiwalne materiały. Sama ilość oraz różnorodność prezentowanych nam fragmentów jest zdumiewająca. Twórcy naprawdę wykonali kawał dobrej roboty, gdyż w "Amy" znajdziemy nie tylko jej prywatne nagrania i zdjęcia, czy oficjalne wystąpienia, wywiady i gale, ale także filmiki nagrywane przez paparazzich, jej fanów, przechodniów na ulicy itp. Zestawiając ze sobą wszystkie materiały uzyskano zaskakujący efekt, który robi niemałe wrażenie. Kolejnym ciekawym elementem okazało się całkowite wyzbycie portretów wypowiadających się osób na rzecz wyłącznie ich głosów. Zabieg ten rewelacyjnie się sprawdził przez co dodał obrazowi lekkości i płynności.

Fabuła produkcji jest ciekawa i wciągająca. Nawet dla takich osób jak ja, które nie znały bohaterki, ani jakoś szczególnie jej nie lubiły film może okazać się naprawdę ciekawym doświadczeniem. Kapadia niezwykle szczegółowo opowiada o życiu gwiazdy dzięki czemu jesteśmy w stanie dogłębnie ją poznać i zrozumieć jej życie. Choć obraz w większości ukazuje nam dramatyczne chwile z życia piosenkarki to nie można zaprzeczyć, że ogląda się go niezwykle lekko i przyjemnie. Zdarzenia ekranowe prezentują sobą niespotykaną dotąd płynność oraz delikatność, które mają znaczny wpływ na odbiór dokumentu. Oprócz tego "Amy" jest bardzo nacechowana emocjonalnie. Potrafi rozśmieszyć, wzruszyć, a nawet wywołać odrobinę grozy.

Ważną rolę w produkcji odgrywa świetna muzyka skomponowana przez Antonio Pintę, oraz świetny dobór piosenek wokalistki, które rewelacyjnie uzupełniają obraz. Na uwagę zasługuje także genialny montaż oraz cyfrowa obróbka zdjęć czy filmów tak, aby zawsze do siebie pasowały.

Koniec końców wybierając się na "Amy" będziemy mieć do czynienia z niezwykle kompletnym, intrygującym i świetnie wykonanym dziełem, które urzeka swoją lekkością oraz daje nam pełen obraz na życie artystyczne jak i prywatne wokalistki. Zdawać by się mogło, że dokument Kapadia przeznaczony będzie wyłącznie dla fanów Wainhouse, ale tak nie jest. Każdy bez problemu może sięgnąć po produkcję, a na pewno się nie zawiedzie. Nawet jeśli nie do końca przekona go historia bohaterki to będzie musiał przyznać, że jest to świetnie zrobiony dokument.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Perypetie pary gejów, Freddiego i Stuarta, żyjących ze sobą od blisko półwiecza, jak stare "dobre" małżeństwo. Kolejne dni mijają im na organizowaniu spotkań ze znajomymi oraz nieustannych przytykach. Ustabilizowane i dość monotonne życie pary przerywa pojawienie się nowego sąsiada, Asha.

oryginalny tytuł: Vicious
twórca: Mark Ravenhill, Gary Janetti
gatunek: Komedia
kraje: Wielka Brytania
czas trwania odcinka: 25 min.
odcinków: 7
sezonów: 1
reżyseria: Ed Bye
scenariusz: Gary Janetti
muzyka: Clifton Davis
produkcja: ITV
średnia ocena: 8,0/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj)
wiek: -











Na serial wpadłem całkiem przez przypadek w trakcie przeglądania filmografii Iana McKellen'a. Już po pierwszym zapoznaniu się z fabułą i niezwykle doborowa obsadą postanowiłem sięgnąć po produkcję opowiadającą o perypetiach dwóch gejów. Nie spodziewałem się jednak, że owe postaci okażą się tak przebojowe!

 
Kto się lubi ten się czubi


Fabuła serialu opowiada o perypetiach pary homoseksualnej. Tyle. Po co się wysilać skoro całą produkcję można zbudować na prawie jednym wątku. Z początku obawiałem się, że to nie wystarczy, aby zbudować sensowną historię, jednakże twórcy zaskoczyli mnie pozytywnie. Oprócz historii dwóch gejów dostajemy także świetnie w to wplecione postacie drugoplanowe, które potrafią niezwykle urozmaicić seans. Odcinki kręcone w studiu trwają max 25 min., aczkolwiek pomimo tego krótkiego czasu trwania epizodu stosunkowo dużo dzieje się na ekranie. Każdy odcinek opowiada inną perypetię z życia pary, które jak można by się spodziewać nie będą się ze sobą łączyć. Jednakowoż i tym razem pomysłodawcy sitcomu zaskakują nas, albowiem tworzą oni niewielkie połączenia między każdym z odcinków dzięki czemu można powiedzieć, że tworzą spójną i chronologiczną całość. Nie czarujmy się jednak, że fabuła jest tutaj najsłabszą częścią produkcji. Rangę serialu zdecydowanie podnoszą aktorzy.

Takim oto sposobem w rolach dwóch gejów mamy dwóch gejów. Zarówno Ian McKellen jak i Derek Jacobi wypadają fenomenalnie w swoich kreacjach i oglądanie ich to czysta przyjemność. Potrafią tak świetnie się bawić swoimi bohaterami, że prawie zapominamy o całej reszcie. Niemniej jednak pozostała część obsady wypada również rewelacyjnie. Kapitalna Frances de la Tour oraz Marcia Warren, a oprócz nich jest jeszcze Iwan Rheon i Philip Voss. Każde z nich stworzyło barwną i niezwykle zajmującą postać, które momentalnie zaskarbiają naszą uwagę i nie pozwalaj nam się z nimi rozstać.

Jak by się mogło zdawać, doborowa obsada nie jest jednak kluczem do sukcesu. Bohaterowie grani przez tak wspaniałych aktorów nie byliby w stanie się wykazać, gdyby nie rewelacyjnie napisane kwestie oraz nietuzinkowy humor. To właśnie dzięki nim produkcja przestaje być dla nas całkiem obojętna. Oglądając serial można się nieźle uśmiać i to nie tylko ze względu na bezkompromisowe gagi, ale także z powodu wyśmienitego komizmu postaci. Oczywiście obraz jest typowym telewizyjnym sitcomem co oznacza, że mamy do czynienia z podłożonym śmiechem publiczności, który w gorszych produkcjach tego typu mówi nam kiedy mamy się śmiać, gdy humor jest suchy. Tutaj na szczęście nie ma tego problemu, gdyż mamy do czynienia z zabawą na najwyższym poziomie.

W efekcie końcowym produkcja okazuje się być jak najbardziej udanym serialem, który pomimo niezbyt wyszukanej fabuły potrafi nas do siebie przekonać. I to jest właśnie największy plus serialu, gdyż cały jego sens polega na rozśmieszeniu nas i zapewnieniu dobrej zabawy. Jednakże oprócz tego twórcy  przedstawiają nam rewelacyjnie sportretowane postaci oraz ich nieziemskie perypetie, które wcale nie są tak głupie jak można by się spodziewać. Wszystko to oczywiście sprowadza się do kontynuacji, która prawdopodobnie pojawi się już w 2015 roku. Nie mogę się doczekać!

P.S. Podczas oglądania serialu sięgnijcie też po świąteczny odcinek specjalny, który jest świetnym podsumowaniem pierwszej serii.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Claire i Laura to najlepsze przyjaciółki od dzieciństwa. Są nierozłączne i dzielą ze sobą wszystkie najważniejsze momenty życia. Pewnego dnia Laura zapada na ciężką chorobę i wkrótce potem umiera. Claire popada w depresję. Chcąc sobie poradzić ze stratą, zaczyna pomagać Davidowi – mężowi przyjaciółki, który samotnie wychowuje niemowlę. Kobieta nie wie jednak, że mężczyzna ukrywa przed światem mroczny sekret.

gatunek: Dramat
produkcja: Francja
reżyser: François Ozon
scenariusz: François Ozon
czas: 1 godz. 45 min.
muzyka: Philippe Rombi
zdjęcia: Pascal Marti
rok produkcji: 2014
budżet: -
ocena: 7,5/10











 
Zabawa konwencją


Najnowszy film François Ozon jest jednym z tych po których nie wiadomo czego się spodziewać. Nawet wiedząc o czym opowiada nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego przebiegu zdarzeń, gdyż fabuła jest strasznie zakręcona. Nawet po tym jak cała tajemnica się rozwiązuje nadal nie wiadomo co twórcy wymyślą. Oczywiście piszę o tym w pozytywnym znaczeniu gdyż "Nowa dziewczyna" jest niezwykle śmiałą i szokującą  produkcją.

Prawdę powiedziawszy ciężko jest odebrać film jednoznacznie. Wszystko to za sprawą niezwykle kreatywnej żonglerki jakiej dokonuje reżyser filmu. Opowiadając nam jedną i tę samą historię posługuje się rozmaitymi gatunkami opowieści, aby stworzyć niezwykle oryginalne połączenie. Z dramatycznego i smutnego początku jest w stanie przejść w tajemniczą i dziwną intrygę po czym jest w stanie przerzucić się na komediową aurę, a następnie sentymentalną podróż. I tak w kółko. Co ciekawe bardzo zgrabnie wychodzi mu zmienianie owych gatunków, a efekt całościowy budzi respekt. Sama fabuła filmu jest ciekawą i wciągającą opowieścią, która oprócz tego jest wartka i niezwykle pojemna w treść. Wydarzenia ekranowe potrafią szokować, rozśmieszyć do łez, a nawet wzruszyć. Ze względu na problematyczną tematykę obrazu nie jesteśmy w stanie przejść obok przedstawianych zdarzeń obojętnie. Nakłaniają nas one do własnych refleksji na temat poruszanych na ekranie wątków. Choć z początku twórcy zaserwowali nam mocny start, który odpowiednio napędził całą historię, to jednak niestety w pewnym momencie przedobrzyli. Tak około trzy czwarte produkcji przebieg akcji drastycznie się zmienia co wcale nie wychodzi jej na dobre. Zdarzenia zaczynają robić się zawiłe i męczące, a całość zaczyna wyzbywać się jakiegokolwiek sensu. Oprócz tego opowieść przenosi się w erotyczną strefę fantazji, która pozostawia wiele do myślenia jeśli chodzi o jej umieszczenie w obrazie.

Jeśli chodzi o aktorstwo w filmie François Ozon to nie mamy na co narzekać gdyż stoi ono na wysokim poziomie. Głównie jest to zasługa dwojga aktorów, którzy stoją na czele obsady czyli rewelacyjny Romain Duris oraz równie dobra Anaïs Demoustier. Cała reszta jest odsunięta na dalszy plan co wcale nie oznacza, że nie są w stanie grać równie przekonująco.

Jak już wcześniej wspomniałem produkcja jest w stanie pochwalić się oryginalnym klimatem, który ma w sobie swój urok. Oprócz tego mamy także świetnie wpasowującą się w obraz muzykę oraz rewelacyjny humor, który niejeden raz nas rozśmieszy.

"Nowa dziewczyna" pomimo niezbyt udanej końcówki, film francuskiego reżysera niespodziewanie przypadł mi do gustu. Nie wiem jak to się stało, ale historia urzekła mnie swoją niecodziennością i nie żałuję, że wybrałem się na seans. Oczywiście nie wspominając już o tym, że reżyser wyraźnie lubi szokować swoimi dziełami to warto jednak zwrócić uwagę na problematykę jaką porusza obraz. Nie mam na myśli zakończenia, ale sam problem dotyczący osób z takimi skłonnościami. Kto widział ten wie o co mi chodzi ;)


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Akcja filmu Kryptonim U.N.C.L.E. rozgrywa się w latach 60. XX wieku, w kulminacyjnym okresie zimnej wojny. Skupia się na postaciach agenta CIA Napoleona Solo oraz agenta KGB Illyi Kuryakina. Agenci, zmuszeni odłożyć na bok wzajemne animozje, łączą siły, aby powstrzymać tajemniczą międzynarodową organizację przestępczą, której celem jest zburzenie równowagi sił poprzez rozprzestrzenianie broni i technologii nuklearnej. Jedyny trop, do jakiego udało im się dotrzeć, to córka zaginionego niemieckiego profesora, który jako jedyny jest w stanie przeniknąć do organizacji przestępczej. Agenci muszą ścigać się z czasem, aby go odnaleźć i zapobiec ogólnoświatowej katastrofie.

gatunek: Akcja, Komedia
produkcja: USA
reżyser: Guy Ritchie
scenariusz: Guy RitchieLionel Wigram
czas: 2 godz.
muzyka: Daniel Pemberton
zdjęcia: John Mathieson
rok produkcji: 2015
budżet: 75 milionów $
ocena: 7,4/10








 
Z wdziękiem na ratunek światu


Kiedy do kin weszła druga część przygód "Sherlocka Holmesa" w reżyserii Guy Rittchie'go ciekaw byłem jaki będzie jego kolejny projekt. Skrycie liczyłem, że będzie to trzecia część przygód wybitnego londyńskiego detektywa, którego wprost uwielbiam, ale reżyser na razie postanowił zając się czymś innym. Wziął pod swoje skrzydła wielokrotnie odrzucany projekt stworzenia filmowej wersji kultowego serialu z 1964 roku o tytule "Kryptonim U.N.C.L.E.". Dziewiętnastowieczny Londyn zamienił na powojenną aurę Zimnej wojny, a charyzmatycznego Holmesa i stonowanego Watsona na całkiem do nich podobnych Solo i Kuryakina. Czy i tym razem reżyser odniósł sukces?

Ogólnie rzecz biorąc tak, ale zawsze jest jakieś "ale". Fabuła produkcji skupia się na potyczkach dwóch agentów agencji wywiadowczych: CIA i KGB – Napoleona Solo i Illya Kuryakin'a, którzy nie mają wyjścia i muszą pracować razem, na rzecz wspólnego dobra. Ich zadaniem jest wyśledzić tajną organizację będącą w posiadaniu bomby atomowej. Jak widać główna oś fabuły nie jest zbytnio skomplikowana. Przedstawia oklepaną już historię dotyczącą ratowania świata itd. Jednakże u Ritchie'go to nie opowieść jest najważniejsza, ale jej sposób opowiedzenia. No bo ile już razy mieliśmy styczność z filmami przedstawiającymi tajnych szpiegów ratujących świat? Pierwszą myślą jest oczywiście Bond i jego wieloletnia kariera. Super szpiegów mamy także w "Kingsman: Tajne służby" tyle, że Matthew Vaugn w swoim najnowszym filmie pokazał nam coś znacznie więcej niż opowieść o ratowaniu świata. Jak na razie wiedzie prym, ale Ritchie wcale nie jest gorszy. Choć ukazuje znaną nam już historię, to jednak potrafi sprawić, żeby była ciekawa, wartka i wciągająca. Oprócz tego jest niezwykle lekka i bardzo przyjemna w odbiorze. Nie musimy podczas jej oglądania wytężać umysłu ponieważ opowieść jest nastawiona na rozrywkę. Oczywiście nie oznacza to, że wyzbyto się ciekawych zabiegów fabularnych czy też zaskakujących zwrotów akcji. Całość została wykonana z wielkim rozmachem i gracją typową dla stylu reżysera. Jednakże w "Kryptonim U.N.C.L.E." wyzbyto się wielkich i widowiskowych scen z użyciem masy efektów specjalnych. Jedną z zalet produkcji jest właśnie jej odpowiednie stonowanie przez co nie mamy wrażenia, że oglądamy kolejny blockbuster nastawiony na rozpierduchę. W filmie mamy wiele ciekawych scen, które zawdzięczają swój urok dobremu pomysłowi, świetnemu montażowi oraz  oryginalnemu wykończeniu jak np.: pościg trabantów, włamanie się do placówki badawczej Vinciguerr'ów, czy pościg na wyspie gdzie przetrzymywano bombę. Na uwagę zasługuje także zakończenie, które zdaje się przeczyć nowomodnemu zwyczajowi, że im większy wybuch na koniec tym lepiej. Końcówkę można prawie porównać do tej z najnowszej "Mission: Impossible".

Jedną z większych zalet produkcji są jej oryginalni oraz charyzmatyczni bohaterowie, którzy od początku zdobywają naszą sympatię. Są to postacie ciekawie napisane, dobrze zagrane oraz posiadające bogatą przeszłość. Na pierwszym planie mamy oczywiście niezwykle spontaniczny duet Cavill-Hammer, którzy swoją postawą na ekranie prezentują zespół całkiem niedobrany. Ma to oczywiście swój urok. Obaj są stworzeni na bazie przeciwieństw: Solo to przystojny agent w stylu starych Bondów – szarmancki, dowcipny i przede wszystkim kobieciarz, natomiast Kuryakin to stonowany, szorstki i peny siebie szpieg . Oprócz tych dwóch panów w obsadzie pojawili się także Alicia Vikander, Elizabeth Debicki, Hugh Grant, Luca Calvani i Jared Harris, którzy równie świetnie sobie poradzili.

Z racji, że za film odpowiada nie kto inny jak Guy Ritchie możemy liczyć na świetne wykończenie jego produkcji. Mamy rewelacyjną, trzymającą w napięciu, oryginalną i niezwykle klimatyczną muzykę Daniela Pamberton'a oraz dynamiczne i żywe zdjęcia Johna Mathieson'a. Oprócz tego na uwagę zasługuje nieziemski klimat produkcji, który momentalnie przenosi nas w czasy Zimnej wojny oraz niezastąpiony humor.

Choć "Kryptonim U.N.C.L.E." ma wiele pozytywnych cech w postaci charyzmatycznych bohaterów, dobrze stworzonych scen akcji, świetnego montażu oraz humoru, to jednak nie da się ukryć, że mogło być lepiej. Spodziewałem się czegoś więcej po tym filmie. Zawiedziony nie jestem ponieważ jest to zgrabnie opowiedziana historia, ale czuję, że można było znacznie więcej z niej wycisnąć. Szczególnie mam na myśli scenariusz, który mógłby być jeszcze bardziej dopracowany, aby sprawiał wrażenie, że opowiada większą i lepiej skonstruowaną intrygę niż ta tu. Niemniej jednak produkcja idealnie wpisuje się w wakacyjną aurę dzieł rozrywkowych, które wyróżniają się solidnym wykonaniem oraz lekkością, a oglądanie ich to czysta przyjemność.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Atrakcyjna prawniczka, Agnieszka Lubczyńska, która wraz z rodziną wypoczywa nad polskim morzem, odkrywa zwłoki topielca. Śledztwo w tej sprawie prowadzi komisarz „z przeszłością”, Tomek Nowiński, który zna Agnieszkę jeszcze z liceum. Ponowne spotkanie bohaterów po latach i sprawa zagadkowych morderstw spowodują, że ich dotychczasowe życie odmieni się diametralnie. Śledztwo komplikuje się, kiedy policja odnajduje kolejne ofiary. Kiedy między dawnymi znajomymi zaczyna rodzić się uczucie, małżeństwo Agnieszki z apodyktycznym mężem zaczyna przeżywać kryzys.

oryginalny tytuł: Zbrodnia
na podstawie: "Morden i Sandhamn" - serial
gatunek: Kryminał, Sensacyjny
kraj: Polska
czas trwania odcinka: 40 min.
odcinków: 6
sezonów: 2
muzyka: Mikołaj Stroiński
zdjęcia: Witold Płóciennik
produkcja: AXN
średnia ocena: 3,8/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)





 
"Zbrodnia" niepotrzebna


Ocena sezonu: 3,3

Po długim wyczekiwaniu na premierę produkcji w końcu nadszedł ten dzień. Nie będę ukrywać, że pokładałem ogromne nadzieje w serii gdyż uważałem, że będzie to coś znacznie lepszego niż seriale TVP, Polsatu czy TVN. Już od dawna uważam, że polskie produkcje telewizyjne są niezwykle głupie, nieprzemyślane i tworzone dla mas. No bo poco mamy oglądać kolejną polską wersję jakichś zagranicznych produkcji jak "Chicago Fire" – "Strażacy", "Don Matteo" – "Ojciec Mateusz" czy "Les Parent" – "Rodzinka.pl". Nie wspominając już oczywiście o "Trudnych sprawach", "Szkole" itp. Kto to ogląda? Mam już szczerze dosyć tego typu seriali. Rzygam wręcz nimi. Nie wiem czemu nie jesteśmy w stanie wymyślić czegoś nowego co będzie dobre i zaskarbi serca widzów. Nie, bo lepiej odgrzewać stare kotlety i robić milion odcinków "Ojca Mateusza", który jest schematyczny do bólu, przewidywalny i nudny już po drugim sezonie. Dlatego tak wielkie nadziei pokładałem w "Zbrodni" gdyż myślałem, że w końcu dostanę coś dobrego. Choć ona także powstała na podstawie innego serialu to myślałem, że będzie to chociaż na poziomie. Niestety gorzko się rozczarowałem.

Mój poziom entuzjazmu co do serii można bardzo łatwo zobrazować na równi pochyłej, która od pierwszego odcinka ciągle spada i spada na samo dno. Albowiem już pierwszy epizod potrafi nas nieźle zrazić do serii. Niestety później jest już tylko gorzej. Fabuła produkcji jest przede wszystkim nudna, głupia i nad wyraz przewidywalna. Mam wrażenie, że twórcy stworzyli całą historię na "odwal się". Scenariusz jest okropnie rozpisany, ma mnóstwo dziur, niedomówień i przeskoków w akcji. Kompletnie nie jest w stanie zaintrygować nas swoją treścią przez co jest nam wszystko jedno co się stanie. Serial jest wyzbyty jakichkolwiek emocji. Nie potrafi stworzyć momentów zaskoczenia, grozy, a nawet elementów dramatu. Cała intryga polegająca na prowadzeniu śledztwa w sprawie morderstwa jest bardzo źle skonstruowana. Już dawno nie widziałem tak wyssanej z palca opowieści. Dochodzenie jest nudne, bezsensowne, do bólu przewidywalne oraz niezwykle chaotyczne. Oprócz tego wyjaśnienie całej zbrodni jest niczym "z dupy wzięte" i kompletnie nie trzyma się kupy. Nawet nie wiadomo jak szanowni detektywi wpadli na trop mordercy. Całość wypada niezwykle infantylnie i miałko. Do tego jeszcze dochodzą okropne i przeźroczyste postacie, które zamiast zaskarbić nasze serca to odrzucają nas swoją bezpłciowością. Ich motywy są niezwykle płytkie i nijakie przez co nie ma szans nawiązać jakichkolwiek więzi z bohaterami. Niestety płytą grobową serialu jest jego trzyodcinkowa forma. Nie miał bym nic do zarzucenia gdyby to były odcinki półtoragodzinne jak w "Sherlock'u", gdzie scenarzyście mieli wystarczająco czasu na stworzenie ciekawej opowieści, ale gdy mam styczność z trzema odcinkami po czterdzieści minut każdy, które w pełni zamykają sezon pierwszy no to przepraszam, ale to jest jakieś nieporozumienie.

Jeśli chodzi o aktorstwo w "Zbrodni" to wypada całkiem przyzwoicie, ale szału nie ma. Pomijając już fatalnie rozpisane postacie to aktorzy i tak zbytnio się nie wysilili. Po prostu bez większego wysiłku odegrali to co mieli odegrać i przysłowiowo poszli do domu. Takim oto sposobem w obsadzie znaleźli się: Wojciech Zieliński, chyba najlepsza ze wszysktkich Magdalena Boczarska, niezbyt przekonująca Joanna Kulig, po prostu dobra Dorota Kolak, drętwy Rarosław Pazura oraz Małożata Różniaowska.

Jeśli cokolwiek w tym serialu zasługuje na pochwałę to z pewnością będzie to niezwykle klimatyczna i ciekawa muzyka Mikołaja Stroińskiego, piękne krajobrazy półwyspu Helskiego oraz dobre zdjęcia Witolda Płóciennika.

Niestety dobra oprawa serialu to za mało, żeby mógł cokolwiek zwojować. Zbyt wiele rzeczy w tej serii ewidentnie ze sobą nie współgra i nie chce przez to tworzyć spójnej całości. Okropny scenariusz, nieciekawe śledztwo, bezbarwne postaci itd. Szkoda potencjału historii, który gdzieś był, ale twórcy nie wysilili się nawet żeby za nim podążać. Z wielką gracją zboczyli z utartej ścieżki i wylądowali na samym dnie jak ich serial. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że AXN wcale się nie zraziło porażką i nadal ryje w głąb mułu zalegającego na samym dole. Oczywiście ciężko mi stwierdzić czy druga seria będzie równie słaba jak ta, ale mam już co do niej poważne obawy.






Zabójczy Hel


Ocena sezonu: 4,4

Dwa lata temu premierę miała polska miniseria o tytule "Zbrodnia", która opowiadała o tajemniczych morderstwach na półwyspie Helskim. Seria ta powstała na zlecenie kanału AXN i w moich oczach była pewnego rodzaju nadzieją na polepszenie jakości polskich produkcji telewizyjnych. Nie ukrywajmy, że ostatnimi czasy bardzo ciężko jest natrafić na dobry polski serial, który nie posiada formy paradokumentu. Dlatego właśnie tak spore nadzieje pokładałem w "Zbrodni", która niestety mocno mnie rozczarowała. Choć jej twórcy mieli dobre zamiary, to niestety na nich ich kompetencje się kończyły. Słaby scenariusz, nudna historia, słabe postaci, no i jeszcze miałka zagadka. To wszystko sprawiło, że produkcja sięgnęła samego dna. Ale najwyraźniej dno to za mało dla twórców serialu, albowiem zdecydowali się kontynuować tę parodię produkując drugi sezon. Pytanie: Warto było?

Jeśli mam być z wami szczery od początku do końca to już teraz wyznam, że decyzja o stworzeniu kolejnego sezonu "Zbrodni" była złym wyborem, a całe przedsięwzięcie nie było warte zachodu. Ale żeby nie kończyć recenzji tymi słowami uwypuklę wady i niewielkie zalety produkcji, aby być fair w stosunku co do recenzowanego obrazu. Fabuła serialu koncentruje się na tajemniczym morderstwie cenionego obywatela Trójmiasta, który zostaje zastrzelony podczas wyścigu konnego na oczach wszystkich gapiów. Sprawą znowu zajmuje się Tomasz Nowiński, który podczas trwania śledztwa znowu napotka na swojej drodze dawną znajomą Agnieszkę. Nie zabraknie intrygi, romasu itd. Tyle jeśli chodzi o bajeczny opis produkcji, a teraz skupmy się na tym co tak naprawdę z tego wszystkiego wyszło. Jak już wcześniej wspominałem pierwszy sezon mocno ostudził mój entuzjazm co do serii przez co moje nastawienie do drugiej było bardzo negatywne. Niestety, ale żaden argument nie był w stanie mnie przekonać, że serial ma jakiekolwiek szanse na odbudowanie swojego wizerunku. Koniec końców okazało się, że druga seria prezentuje się nie gorzej niż pierwsza, ale szału i tak nie robi. Przede wszystkim pierwszy odcinek drugiego sezonu prezentuje się znacznie lepiej niż ostatnio. Jest dużo ciekawszy, bardziej wciągający i lepiej skonstruowany. Morderstwo prezentuje się dużo ciekawiej jak i samo śledztwo, które jest prowadzone w związku z zabójstwem. Choć najnowszy epizod nie jest wyraźnym przełomem w serii, to jednak okazuje się być pewnego rodzaju zwiastunem dobrej zmiany. Szkoda tylko, że nie trwa ona zbyt długo, albowiem już w kolejnym odcinku twórcy skutecznie wszystko niszczą i niepotrzebnie komplikują. Fabuła z momentu zaczyna się coraz bardziej ciągnąć. Jest nieciekawa, pełna niezrozumiałych potyczek oraz  bezsensownych zdarzeń. Śledztwo zaczyna się niezrozumiale komplikować, a całość zaczyna nas męczyć niepotrzebnymi tajemnicami, które
donikąd prowadzą. W dodatku determinacja mordercy by ponownie zabić jest bezsensowna i płytka co tylko potwierdza jak bardzo intryga jest źle skonstruowana. Jego motywy są mało przekonujące, a cały proces śledczy tak jak ostatnio sprowadza się niemalże do zgadywanki, kto gdzie kiedy i jak. Tajemnica ponownie rozwiązuje się prawie sama, a potwierdzeniem tego ją nikłe poszlaki w śledztwie i marna dedukcja. Niestety, ale całość sprawia wrażenie źle napisanej, skonstruowanej oraz opowiedzianej historii, która tylko momentami posiada przebłyski przyzwoitości. Nie należy zapominać również o całkiem poprawnym pierwszym odcinku, który niestety blednie przy głupocie pozostałych.

W obsadzie oprócz dobrze nam znanych twarzy pojawiają się nowi bohaterowie, którzy próbują nieco urozmaicić produkcję. Niestety poprzez trzy odcinkowy format nie ma szans, aby w miarę sensownie zarysować ich bohaterów dlatego na tym polu również bez zmian. Jedyny postęp czynią znane nam z poprzedniej serii postacie, aczkolwiek one również nie powalają. Przede wszystkim mamy kiepski romans pomiędzy Tomkiem i Agnieszką oraz bezsensowną próbę odbudowania związku Agnieszki i Cezarego. Wszystko to sprawia, że bohaterowie po raz kolejny są niemalże nieobecni, nierzeczywiści i mało przekonujący co w efekcie sprowadza się do tego, że ciężko jest brać ich potyczki na serio. Zbyt wiele w nich jest przypadkowości oraz bezmyślnych działań co sprawia, że raz po raz załamujemy ręce przed ekranem. W obsadzie znaleźli się: Magdalena Boczarska, Wojciech Zieliński, Joanna Kulig, Dorota Kolak, Radosław Pazura, Tamara Arciuch, Rafał Cieszyński, Łukasz Nowicki, Aleksandra Popławska oraz Karolina Kominek. Aktorsko serial wypada całkiem przeciętnie. Natomiast wykończenie serii prezentuje się nie najgorzej. Mamy przyzwoitą muzykę, dobre zdjęcia oraz przepiękne krajobrazy.

Niestety wykończenie oraz pierwszy odcinek nie uratują tej produkcji przed totalną porażką. Choć seria prezentuje się nieco lepiej niż poprzednia to niestety nie możemy tutaj mówić o kolosalnym postępie. Nie pozwala nam na to słaba, nieciekawa i wolna fabuła, która ukazuje nam pełne sprzeczności perypetie bohaterów. Oprócz tego wątek główny jest słabo nakreślony, pełen nielogicznych zabiegów, niewyjaśnionych motywów oraz zagadkowego rozwiązania, które przyprawia o litość. Niestety, ale "Zbrodnia" kanału AXN nie powinna być kontynuowana. Radzę, aby stacja wzięła się za tworzenie czegoś innego, ale tym razem porządnie. Nie ma sensu tworzyć dziesięciu byle jakich seriali kiedy można zrobić jeden bardzo dobry. Taka rada na przyszłość. ;)


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.