Wołyń
Akcja filmu "Wołyń" rozpoczyna się wiosną 1939 roku w małej wiosce zamieszkałej przez Ukraińców, Polaków i Żydów. Zosia Głowacka ma 17 lat i jest zakochana w swoim rówieśniku, Ukraińcu Petrze. Ojciec postanawia jednak wydać ją za bogatego polskiego gospodarza Macieja Skibę, wdowca z dwójką dzieci. Wkrótce wybucha wojna i dotychczasowe życie wioski odmienia najpierw okupacja sowiecka, a później niemiecki atak na ZSRR. Zosia staje się świadkiem, a następnie uczestniczką tragicznych wydarzeń wywołanych wzrastającą falą ukraińskiego nacjonalizmu. Kulminacja ataków nadchodzi latem 1943 roku. Pośród morza nienawiści Zosia próbuje ocalić siebie i swoje dzieci.
gatunek: Wojenny
produkcja: Polska
reżyser: Wojciech Smarzowski
scenariusz: Wojciech Smarzowski
czas: 2 godz. 30 min.
muzyka: Mikołaj Trzaska
zdjęcia: Piotr Sobociński Jr.rok produkcji: 2016
budżet:
ocena: 7,5/10
Nienawiść
z przyjaźni
Każdy z nas zapewne ma sąsiadów. Niezależnie od tego czy mieszkacie w bloku czy we własnym domu z pewnością macie przynajmniej jednego sąsiada niedaleko was. Powszechnie wiadomo, że relacje pomiędzy osobami zamieszkującymi wspólną okolicę powinny być pokojowe. Oczywiście nie zawsze udaje się utrzymać taki stan. Zapewne nie raz pokłóciliście się o coś ze swoim sąsiadem co przysporzyło wam masę nerwów. Ale nawet wtedy wiadomo, że długo tak nie pociągniecie. Porozumienie to jedyna sensowna opcja, która gwarantuje bezpieczeństwo i spokój. Być może tak jak mieszkańcy Wołynia utrzymujecie bardzo pokojowe i przyjazne stosunki z waszymi współmieszkańcami. Wyobraźcie sobie, że nagle osoby, które znacie i z którymi często rozmawialiście biegną na was z widłami, nożami i innymi niebezpiecznymi rzeczami, aby was zabić i pozbyć się ze swojego terytorium. Wyobraźcie sobie jak czulibyście się kiedy doszłoby do takiej kuriozalnej i wręcz nieprawdopodobnej sytuacji, która splamiła relacje polsko-ukraińskie na kartach historii.
Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego już na początku produkcji budził wielkie emocje. Reżyser zdecydował się ukazać nam dramatyczne wydarzenia z Wołynia gdzie w latach 1943-44 miało miejsce wielkie ludobójstwo. Chłopi podburzeni przez nacjonalistów ukraińskich wyszli przeciwko ludności polskiej i dokonali masakry na ludziach, z którymi żyli niegdyś w zgodzie. Takich rzeczy nie da się zapomnieć i takie czyny nigdy nie zostaną zapomniane. Jedną z form uświadamiania społeczeństwa odnośnie wydarzeń takich jak to jest kinematografia, która jest w stanie dotrzeć do wielu osób. Taki właśnie jest cel "Wołynia".
Nic nie zaczyna się z niczego. Zawsze jest jakaś iskra, która wznieca pożar czy decyzja, która niesie za sobą poważne konsekwencje. Ale skutków owych czynów nie sposób przewidzieć. Zawsze zaczyna się niewinnie, ale konsekwencje są zazwyczaj dużo bardziej przerażające niż można było początkowo przypuszczać. Tak właśnie zrodziła się nienawiść w ludności ukraińskiej do narodu polskiego, która swoje prawdziwe oblicze pokazała podczas makabrycznej rzezi. Ale jak mówiliśmy nic nie zaczyna się z niczego. Tak samo jest z "Wołyniem". Produkcja rozpoczyna się efektownie zorganizowanym weselem ludowym, które pokazuje piękno obyczajów naszych przodków i podkreśla jedność z narodem ukraińskim. Ale już wtedy zaczęto siać ziarno niezgody, które powoli, ale sukcesywnie zaczęło kiełkować i wprowadzać poruszenie wśród ludności wołyńskiej. Reżyser bardzo sprawnie wprowadza nas do fabuły filmu, koncentrując się na kilku postaciach, których losy będzie kontynuować w dalszej części obrazu. Idzie mu to nad wyraz gładko i bezproblemowo dzięki czemu rewelacyjnie przygotowuje grunt pod mające wkrótce nastąpić wydarzenia. Niestety później ma miejsce przeskok w czasie, który przenosi nas o pewien okres czasu wprzód. Jest to moment, w którym dobrze wypracowany wstęp ustępuje chaotycznym zdarzeniom, w którym ciężko odnaleźć się naszym postaciom. Na szczęście sytuacja zostaje w miarę sprawnie opanowana co pozwala nam ponownie wejść w ciekawy świat naszych postaci. Ale nie na długo. Po pewnym czasie fabuła z ciekawej i wciągającej zaczyna się robić nieco nudna, mało wciągająca i bardzo rozciągnięta przez co ciężko skupić się nam na wydarzeniach ekranowych. Akcja drastycznie zwalnia i prezentuje nam kolejne zdarzenia z życia bohaterki w znacznych odstępach czasowych. Niestety ale tym razem nie jest to już tak spójne i lekkie jak ostatnio. Historia zdecydowanie w niektórych momentach cierpi na brak pomysłu, albowiem nie ukazuje niemalże nic godnego uwagi. Jest to tak zwany syndrom "Miasta 44", który polega na szczątkowej fabule i nijakich bohaterach, których wrzuca się w wir akcji, aby pokazać wydarzenia historyczne z ich punktu widzenia. Całościowy koncept polega jedynie na właściwym ukazaniu prawd historycznych, a nie na losach postaci, które są w opowieści na siłę i nic do niej nie wnoszą. Oczywiście przypadek "Miasta 44" to szczególny wyjątek i broń boże nie porównuję go do filmu pana Smarzowskiego, aczkolwiek muszę przyznać, że syndrom ten niestety tyczy się również "Wołynia". Ale żeby było jasne odbywa się to na całkiem innych warunkach. Przeważnie wtedy gdy reżyser na siłę próbuje ukazać nam jakieś kluczowe zdarzenia, które były przyczyną ludobójstwa, ale nie mają one żadnego pokrycia z naszymi bohaterami. Widać wtedy ewidentnie, że na siłę są wepchnięci w centrum jakiegoś zajścia, aby oddać jego dramaturgię. I nie mówię tu o końcowych scenach filmu. Po prostu niekiedy fabuła ustępuje prawdom historycznym, które żeby zostać prawidłowo oddane bierą dla siebie cały ekran zostawiając wszystko inne w tyle. Z jednej strony wiadomo czemu tak się stało, ale zaś patrząc z innej perspektywy można by to lepiej ukazać. Tak czy siak "Wołyń" pomimo pewnych uproszczeń ukazuje nam przejmującą i pochłaniającą historię, która niezwykle intryguje, a zarazem przeraża.
Od strony aktorskiej "Wołyń" prezentuje się rewelacyjnie. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na główną bohaterkę – Zosię, którą na ekranie gra Michalina Łabacz. Wielkie brawa dla aktorki, albowiem to co pokazała jest naprawdę warte uwagi. Reszta obsady również prezentuje się wyśmienicie. Począwszy od Arkadiusza Jakubika poprzez Jacka Braciaka, Izabelę Kunę, Adriana Zarembę, Wasyla Wasylika aż po Wojciecha Zielińskiego. Jednakże w filmie oprócz Wasyla Wasylika występuje znacznie więcej ukraińskich aktorów, którzy również świetnie poradzili sobie na ekranie. Ogólnie rzecz biorąc obsada świetnie się spisała.
Pod względem technicznym produkcja również ma się czym pochwalić. Przede wszystkim posiada bardzo dobre efekty specjalne, niezwykle klimatyczną muzykę oraz dobre zdjęcia. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na rewelacyjne kostiumy oraz fenomenalną scenografię. Ważny jest również niezwykle przejmujący klimat obrazu, który może niejeden raz wywołać ciarki na skórze. Należy pamiętać również, że film jest niesłychanie brutalny, a w szczególności jego końcowe sceny dlatego stanowczo odradzam jego oglądanie wrażliwym osobom.
"Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego to niezwykle ważny, przejmujący oraz pełen mocnych wrażeń film, który każdy powinien obejrzeć. Pokazuje, że wszystko ma swój początek oraz drastyczny koniec. Wyjaśnia, że całe zajście nie było zorganizowane z dnia na dzień, ale była to starannie przygotowana akcja, która powoli podburzała ukraińską ludność. Mamy wgląd na to jak odbywał się ten proces oraz jakie były jego skutki. Zarówno od strony polskiej jak i ukraińskiej. Niestety film nie jest w stanie obronić się jako samodzielna opowieść, w której mamy ukazane losy naszych bohaterów. Jednakże pomimo tego, że nie wszystko w fabule ze sobą gra tak jak należy to i tak "Wołyń" prezentuje się bardzo dobrze i zdecydowanie jest filmem godnym uwagi.
Najnowszy film Wojciecha Smarzowskiego już na początku produkcji budził wielkie emocje. Reżyser zdecydował się ukazać nam dramatyczne wydarzenia z Wołynia gdzie w latach 1943-44 miało miejsce wielkie ludobójstwo. Chłopi podburzeni przez nacjonalistów ukraińskich wyszli przeciwko ludności polskiej i dokonali masakry na ludziach, z którymi żyli niegdyś w zgodzie. Takich rzeczy nie da się zapomnieć i takie czyny nigdy nie zostaną zapomniane. Jedną z form uświadamiania społeczeństwa odnośnie wydarzeń takich jak to jest kinematografia, która jest w stanie dotrzeć do wielu osób. Taki właśnie jest cel "Wołynia".
Nic nie zaczyna się z niczego. Zawsze jest jakaś iskra, która wznieca pożar czy decyzja, która niesie za sobą poważne konsekwencje. Ale skutków owych czynów nie sposób przewidzieć. Zawsze zaczyna się niewinnie, ale konsekwencje są zazwyczaj dużo bardziej przerażające niż można było początkowo przypuszczać. Tak właśnie zrodziła się nienawiść w ludności ukraińskiej do narodu polskiego, która swoje prawdziwe oblicze pokazała podczas makabrycznej rzezi. Ale jak mówiliśmy nic nie zaczyna się z niczego. Tak samo jest z "Wołyniem". Produkcja rozpoczyna się efektownie zorganizowanym weselem ludowym, które pokazuje piękno obyczajów naszych przodków i podkreśla jedność z narodem ukraińskim. Ale już wtedy zaczęto siać ziarno niezgody, które powoli, ale sukcesywnie zaczęło kiełkować i wprowadzać poruszenie wśród ludności wołyńskiej. Reżyser bardzo sprawnie wprowadza nas do fabuły filmu, koncentrując się na kilku postaciach, których losy będzie kontynuować w dalszej części obrazu. Idzie mu to nad wyraz gładko i bezproblemowo dzięki czemu rewelacyjnie przygotowuje grunt pod mające wkrótce nastąpić wydarzenia. Niestety później ma miejsce przeskok w czasie, który przenosi nas o pewien okres czasu wprzód. Jest to moment, w którym dobrze wypracowany wstęp ustępuje chaotycznym zdarzeniom, w którym ciężko odnaleźć się naszym postaciom. Na szczęście sytuacja zostaje w miarę sprawnie opanowana co pozwala nam ponownie wejść w ciekawy świat naszych postaci. Ale nie na długo. Po pewnym czasie fabuła z ciekawej i wciągającej zaczyna się robić nieco nudna, mało wciągająca i bardzo rozciągnięta przez co ciężko skupić się nam na wydarzeniach ekranowych. Akcja drastycznie zwalnia i prezentuje nam kolejne zdarzenia z życia bohaterki w znacznych odstępach czasowych. Niestety ale tym razem nie jest to już tak spójne i lekkie jak ostatnio. Historia zdecydowanie w niektórych momentach cierpi na brak pomysłu, albowiem nie ukazuje niemalże nic godnego uwagi. Jest to tak zwany syndrom "Miasta 44", który polega na szczątkowej fabule i nijakich bohaterach, których wrzuca się w wir akcji, aby pokazać wydarzenia historyczne z ich punktu widzenia. Całościowy koncept polega jedynie na właściwym ukazaniu prawd historycznych, a nie na losach postaci, które są w opowieści na siłę i nic do niej nie wnoszą. Oczywiście przypadek "Miasta 44" to szczególny wyjątek i broń boże nie porównuję go do filmu pana Smarzowskiego, aczkolwiek muszę przyznać, że syndrom ten niestety tyczy się również "Wołynia". Ale żeby było jasne odbywa się to na całkiem innych warunkach. Przeważnie wtedy gdy reżyser na siłę próbuje ukazać nam jakieś kluczowe zdarzenia, które były przyczyną ludobójstwa, ale nie mają one żadnego pokrycia z naszymi bohaterami. Widać wtedy ewidentnie, że na siłę są wepchnięci w centrum jakiegoś zajścia, aby oddać jego dramaturgię. I nie mówię tu o końcowych scenach filmu. Po prostu niekiedy fabuła ustępuje prawdom historycznym, które żeby zostać prawidłowo oddane bierą dla siebie cały ekran zostawiając wszystko inne w tyle. Z jednej strony wiadomo czemu tak się stało, ale zaś patrząc z innej perspektywy można by to lepiej ukazać. Tak czy siak "Wołyń" pomimo pewnych uproszczeń ukazuje nam przejmującą i pochłaniającą historię, która niezwykle intryguje, a zarazem przeraża.
Od strony aktorskiej "Wołyń" prezentuje się rewelacyjnie. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na główną bohaterkę – Zosię, którą na ekranie gra Michalina Łabacz. Wielkie brawa dla aktorki, albowiem to co pokazała jest naprawdę warte uwagi. Reszta obsady również prezentuje się wyśmienicie. Począwszy od Arkadiusza Jakubika poprzez Jacka Braciaka, Izabelę Kunę, Adriana Zarembę, Wasyla Wasylika aż po Wojciecha Zielińskiego. Jednakże w filmie oprócz Wasyla Wasylika występuje znacznie więcej ukraińskich aktorów, którzy również świetnie poradzili sobie na ekranie. Ogólnie rzecz biorąc obsada świetnie się spisała.
Pod względem technicznym produkcja również ma się czym pochwalić. Przede wszystkim posiada bardzo dobre efekty specjalne, niezwykle klimatyczną muzykę oraz dobre zdjęcia. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na rewelacyjne kostiumy oraz fenomenalną scenografię. Ważny jest również niezwykle przejmujący klimat obrazu, który może niejeden raz wywołać ciarki na skórze. Należy pamiętać również, że film jest niesłychanie brutalny, a w szczególności jego końcowe sceny dlatego stanowczo odradzam jego oglądanie wrażliwym osobom.
"Wołyń" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego to niezwykle ważny, przejmujący oraz pełen mocnych wrażeń film, który każdy powinien obejrzeć. Pokazuje, że wszystko ma swój początek oraz drastyczny koniec. Wyjaśnia, że całe zajście nie było zorganizowane z dnia na dzień, ale była to starannie przygotowana akcja, która powoli podburzała ukraińską ludność. Mamy wgląd na to jak odbywał się ten proces oraz jakie były jego skutki. Zarówno od strony polskiej jak i ukraińskiej. Niestety film nie jest w stanie obronić się jako samodzielna opowieść, w której mamy ukazane losy naszych bohaterów. Jednakże pomimo tego, że nie wszystko w fabule ze sobą gra tak jak należy to i tak "Wołyń" prezentuje się bardzo dobrze i zdecydowanie jest filmem godnym uwagi.
Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz