Snippet

Ghostbusters. Pogromcy duchów



Erin Gilbert i Abby Bergman są autorkami książki o duchach. Jednak ich praca zostaje zdezawuowana i wyśmiana przez naukowców. Ale nadchodzi czas rewanżu - kiedy duchy opanowują Manhattan, Abby i Erin wkraczają do akcji... 

gatunek: Komedia, Akcja Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Paul Feig
scenariusz: Kattie Dippold, Paul Feig
czas: 1 godz. 56 min.
muzyka: Theodore Shapiro
zdjęcia: Robert D. Yeoman
rok produkcji: 2016
budżet: 144 milionów $
ocena: 7,5/10











 
Wiem do kogo zadzwonię!

If there's something strange in your neighborhood. Who you gonna call? - Zapewne wielu z was czuje dreszcze słysząc słowa piosenki Rey Parkera Juniora, która będąc integralną częścią znanej komedii przypomina o starych dobrych czasach. Choć ja będąc z kompletnie innego pokolenia również uległem magii tego utworu jak i filmu Ivana Reitmana. Wydawać by się mogło, że niedużo czasu minęło od premiery oryginału, ale tak naprawdę dla kinematografii to spory szmat czasu. Przez te lata wiele się zmieniło przez co być może z tego powodu wytwórnie tak chętnie sięgają po sprawdzone klasyki i przywracają je do życia w nowszych wersjach. Tak jak: "Jurassic World", "Terminator Genisys" czy "Mad Max: Na drodze gniewu". Teraz przyszedł czas na nowych "Pogromców duchów"!

Fabuła obrazu skupia się na grupce naukowców, która łączy siły, aby zwalczyć duchy, które ktoś nasyła na Nowy Jork. Fabuła fabułą, ale zasada przy robieniu tego typu filmów jest taka sama. Wyróżniamy jej trzy warianty: pierwszy to kontynuacja po latach jak w "Jurassic World", drugi to połączenie starej i nowej części w film o całkiem zmienionej fabule jak w "Terminatorze
Genisys", a trzecia opcja to po prostu zapożyczony styl narracyjny, bohater jak i świat przedstawiony, ale całkiem inna historia czyli "Mad Max: Na drodze gniewu". Jak jest w przypadku "Ghostbusters. Pogromców duchów"? Bardzo podobnie z tym że w tym przypadku mamy połączenie rebootu z oryginałem. Wygląda to mniej więcej tak, że niby jest to całkiem nowa historia, ale tak naprawdę czerpie garściami z oryginału z 1984 roku. Połączenie to choć nie zawsze się sprawdza koniec końców serwuje nam zabawę na całkiem dobrym poziomie. Fabuła serii jest najlepszym przykładem dwoistości filmu, albowiem z jednej strony prezentuje całkiem nową i intrygującą historię, a zaś z drugiej jest wręcz kopią pierwowzoru. Twórcy ewidentnie nie mogli się zdecydować w jaką stronę skierować tę opowieść przez co wyszło im takie małe fabularne zamieszanie. Jednakże prawdą jest, że dostrzec owe nawiązania mogą jedynie osoby znające oryginał. Nowi widzowie tego nie wychwycą przez co z pewnością film wyda im się bardzo zgrabny jeśli chodzi o opowieść. Jednakże pomimo tego, że historia jest w połowie kopią filmu Reitmana wcale nam to nie przeszkadza, albowiem tutaj liczy się sposób w jaki Paul Feig jest w stanie ograć te wszystkie nawiązania. Z niezwykłą gracją rewelacyjnie udaje mu się wymanewrować pomiędzy dwoma światami przez co stwarza złoty środek, a film nie traci przez namieszanie w fabule na płynności i lekkości. Nawet pomimo tego, że część wydarzeń już znamy to i tak bardzo ciekawie się je ogląda. Ogólnie rzecz biorąc produkcja jest zaskakująco wciągająca oraz niesamowicie żywa i wartka. Reżyserowi udaje się w tym pędzie znaleźć czas zarówno na ukazanie nam całej opowieści jak i na w miarę dokładne zarysowanie postaci oraz zaprezentowanie świetnych scen akcji. Paul Feig odwalił kawał dobrej roboty przy składaniu tego obrazu w całość, albowiem to dzięki jego sprawnej reżyserii produkcja jest tak lekka i przyjemna w odbiorze. Ewidentnie widać naciski czy to producentów czy studia, aby wcisnąć jak najwięcej nawiązań do starszej wersji przez co nie zawsze się to dobrze sprawdza na ekranie. Przy umieszczaniu tego typu smaczków w filmach trzeba wykazać się niebywałą rozwagą, aby nie przedobrzyć, a po prostu gdzie nie gdzie puścić oczko do fanów. Tutaj wyraźnie przesadzono z nawiązaniami i w niektórych scenach wypada to słabo. Jednakże nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, albowiem przez te zbyt liczne puszczanie oka do fanów podczas oglądania produkcji jesteśmy w stanie wyczuć namacalną więź z oryginałem, która dodaje seansowi uroku. Podobnie ma się sytuacja z humorem, który w większości prezentuje się dobrze, ale zdarzają się też niewielkie wtopy. Jednakże w porównaniu do wielu innych komedii tak naprawdę nie ma się o co czepiać. Albowiem produkcja posiada wiele pozytywów, które bardzo zgrabnie powodują, że zapominamy o błędach. Tak jest chociażby ze style prowadzenia akcji, bohaterkami oraz tą wymyśloną na nowo opowieścią, która bardzo dobrze się prezentuje. Oprócz tego twórcy o dziwo potrafią nas wielokrotnie zaskoczyć, a wydarzenia ekranowe pełne są pozytywnej energii, która tylko zachęca do oglądania. Widać oddanie, miłość, a zarazem sentyment do poprzedniej części, ale również wielkie zaangażowanie reżysera w jak najkorzystniejsze ukazanie tej produkcji. Powiem to po raz kolejny, że Paul Feig dzięki swoim niebywałym umiejętnościom ocalił ten film. Oczywiście mogło być lepiej szczególnie jeśli chodzi o fabułę, ale tragedii nie ma. Wręcz przeciwnie jest całkiem dobrze.

W nowej wersji "Pogromców duchów" głównymi bohaterami nie są mężczyźni, ale kobiety, które w roli pogromczyń duchów wypadają równie świetnie. Przede wszystkim ich postacie są dużo lepiej nakreślone niż w oryginale. Mamy więcej informacji na ich temat przez co z automatu lepiej jesteśmy w stanie je zrozumieć. Dużo na tym zyskuje ich wspólna relacja, która zdaje się być bardziej zacieśniona niż w filmie Reitmana. Ciekawie prezentuje się również ich historia spotkania oraz wspólne początki, które okazały się świetnymi fundamentami pod tę produkcję. Nasze bohaterki choć nie są super znane oraz lubiane, to jednak nie poddają się i wytrwale dążą do wyznaczonego przez siebie celu, aby udowodnić wszystkim, że są warte wysłuchania. Na pierwszym planie mamy świetną Kristen Wiig jako Erin Gilbert oraz równie dobrą Melissę McCarthy jako Abby Yates. Zaraz za nimi są rewelacyjne Kate McKinnon jako szalona Jillian Holtzman oraz Leslie Jones jako pogodna Patty Tolan. Każda z naszych bohaterek to inna osobowość przez co razem tworzą rewelacyjną mieszankę wybuchową, którą wybornie się ogląda. Oprócz nich na ekranie pojawiają się: fenomenalny Chris Hemsworth jako Kevin – sekretarka pogromczyń oraz męska wersja typowej blondynki, Andy Garcia jako burmistrz Nowego Jorku, Celicy Strong jako Jennifer Lynch i Neil Casey jako Rowan North. Nie należy oczywiście zapomnieć o gościnnych występach Billa Murreya, Dana Aykroyda i Sigourney Weaver. Pod względem aktorskim film Paula Faiga prezentuje się naprawdę dobrze.

Od strony technicznej produkcja Sony również nie ma sobie nic do zarzucenia. Przede wszystkim dobre zdjęcia, ciekawa i godna uwagi muzyka Theodore Shapiro oraz rewelacyjne efekty specjalne. Do tego mamy ciekawie wykorzystany motyw główny serii oraz dobrze umieszczoną i komponującą się z obrazem piosenkę Fall Out Boys. Warto również zwrócić uwagę na ciekawy design gadżetów pogromczyń duchów. Chociaż z humorem bywa rożnie, to jednak zdecydowanie większość scen komediowych należy zaliczyć na plus. Bardzo dobrze twórcom wyszło również połączenie komedii z elementami horroru czy też filmu grozy.

Tworzenie reebotów czy też pełnoprawnych kontynuacji klasyków zeszłego wieku niedługo wejdzie Hollywood w nawyk tak więc według mnie nie ma co się tak tym bulwersować szczególnie, że to i tak nic nie da. Zważywszy chociażby na ilość zapowiedzianych już przyszłych filmów takich jak ten. Tym bardziej nie rozumiem tego całego hejtu na film Paula Feiga jeszcze przed jego premierą. Ok, pierwszy zwiastun był beznadziejny, ale drugi już całkiem spoko. Ale jak widać ludziom niewiele trzeba, aby się przyczepić do byle czego. Całe to zamieszanie wokół filmu jest również świetnym przykładem na to jak działa internet oraz jak zatrważająca ilość ludzi go używająca prezentuje sobą niski poziom. Szczególnie, że będąc po seansie mogę szczerze powiedzieć, że film nie jest, ani tragiczny, ani zły, a wręcz całkiem dobry. Owszem ma swoje bolączki, ale dzięki sprawnej reżyserii Paul Feig bez najmniejszych problemów sprawia, że o nich zapominamy i możemy cieszyć się jego plusami. Nikt nie oczekuje przecież, że film ten będzie arcydziełem. To ma być lekka i przyjemna w odbiorze wakacyjna komedia, na której będziemy się dobrze bawić. Dodatkowe atrakcje zapewnią nam duchy, które świetnie napędzają całość. "Ghostbusters. Pogromcy duchów" rewelacyjnie sprawdzają się właśnie jako taka lekka, wakacyjna produkcja, która zapewni nam świetną rozrywkę na dwie godziny. Polecam bez spiny ;).


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz