Snippet

Złe mamuśki 2

Idą Święta, a to w życiu każdej pani domu jak wiadomo szczególny czas. Tygodnie harówki przy garach, walka wręcz przy sklepowych ladach o najlepsze kąski, detektywistyczna praca w poszukiwaniu prezentów dla całej rodziny. Po prostu pełnia szczęścia. Złe mamuśki dawno jednak zrzuciły kajdany perfekcyjnej pani domu i mogłyby się tym świątecznym czasem cieszyć z drinkiem w ręce, gdyby nie fakt, że zbliżają się jeźdźcy Apokalipsy czyli ich szacowne mamusie: strażniczki rodzinnych tradycji, konserwatywne jak dąb Bartek i surowe jak treser dzikich zwierząt. Czy naszym wyzwolonym mamuśkom uda się przekabacić własne rodzicielki i przeciągnąć je na weselszą stronę  mocy? Święta to czas cudów!

gatunek: Komedia
produkcja: USA, Chiny
reżyseria: Jon Lucas, Scott Moore
scenariusz: Jon Lucas, Scott Moore
czas: 1 godz. 56 min.
muzyka: Christopher Lennertz
zdjęcia: Mitchell Amundsen
rok produkcji: 2017
budżet: 28 milionów $

ocena: 7,0/10
















Święta na wariackich papierach


Wszyscy dobrze znamy Święta Bożego Narodzenia. Kto by zresztą nie pamiętał o jednym z najpopularniejszych świąt w ciągu roku. To właśnie w tym czasie w naszych sercach panuje radość oraz wszechobecna miłość. To właśnie wtedy spotykamy się z rodziną i świętujemy razem cud narodzin. To właśnie wtedy wszystko jest w jak najlepszym porządku. Zaraz. Czy ja czasem nie przepisuję jakiejś wydumanej idei głupiej reklamy świątecznej? Bo z tego, co mi się wydaje święta to tylko po części szczęśliwa sielanka ukąpana w szczęściu i radości. Bohaterki naszego filmu chyba powoli zdają sobie z tego sprawę.

Amy, Kiki i Clara to bohaterki, które poznaliśmy w filmie "Złe mamuśki". W poprzedniej części nasze postacie porzuciły kajdany perfekcyjnych pań domu i postanowiły żyć oraz gospodarować życiem swoich dzieci według własnego uznania. Niestety przed nimi kolejny ważny test. Święta. Okres nadmiernego gotowania, pakowania prezentów, przystrajania domów itp. Czyli robienia wszystkiego, aby święta były idealne, a rodzina zadowolona. Złe mamuśki postanawiają zerwać z tym niezdrowym zwyczajem i po prostu czerpać radość ze wspólnie spędzonego czasu. Niestety nie będzie to łatwe, albowiem do ich domów niespodziewanie zapukały ich własne mamy. Teraz mają więcej niż jedno zmartwienie na głowie. Twórcy zeszłorocznego hitu o buntujących się mamach odnieśli niebywały sukces. Okazało się, że wyszła im naprawdę niezła komedia, a przy okazji udało im się pokazać, że nie zawsze trzeba być idealnym oraz że pogoń za perfekcją nie zawsze sprawia nam szczęście. Sukces jedynki spowodował, że kontynuacja powstała szybciej niż można było się spodziewać. Tym razem na tapetę wzięto święta. Jak twórcy obrazu poradzili sobie tym razem? Struktura obrazu jest praktycznie taka sama jak ostatnio. Mamy pokazany problem oraz zakręcone przygody naszych bohaterek, które próbują się z nim uporać. Jednakże głównym katalizatorem nieszczęść nie będą święta, a postacie matek naszych bohaterek. "Złe mamuśki" mają już za sobą pierwszą rebelię i bardzo szybko dochodzą do wniosku, że nie potrzebują tego całego harmidru. Problem pojawia się dopiero, wtedy gdy do ich drzwi niespodziewanie pukają ich własne mamy. To one są tutaj przyczyną wszystkiego. Cała machina startuje, gdy pojawiają się pierwsze nieporozumienia. Wraz z czasem trwania obrazu się rozrastają i przybierają na sile, aby na sam koniec wybuchnąć i pozostawić spustoszenie. Cała ta karuzela okazuje się naprawdę przyjemną przygodą, którą z łatwością jest nam oglądać. Wydarzenia ekranowe, choć są zdecydowanie przerysowane, to jednak całkiem zgrabnie oddają prawdziwy problem świątecznej gorączki. Być może was ten problem nie dotyczy, jednakże wystarczy się odrobinę rozejrzeć, by dostrzec, że niektórym naprawdę udziela się ta świąteczna atmosfera. Nasze bohaterki wbrew pozorom nie przesadzają. Fabuła obrazu oraz jej poszczególne elementy zostały podkręcone do granic możliwości, aby ukazać ich kuriozalną naturę, co wcale nie oznacza, że za tą przesadą nie kryje się całkiem słuszna idea. Sama opowieść jest naprawdę ciekawa i wciągająca, albowiem to nie święta są najciekawszym jej elementem, ale bohaterki, które dzielnie próbują się z nimi zmierzyć. Ich losy okazują się dla nas naprawdę zajmujące i wciągające, przez co seans staje się niesamowicie lekkim i przyjemnym w odbiorze filmidłem. Ponadto absurdalność obrazu jedynie nieznacznie przekracza dopuszczalną normę. W większości jest to niegroźna forma rozrywki, która swoim poziomem żenady nie gorszy ani nie zniesmaczy. Coś pokroju sztandarowej komedii amerykańskiej. "Złym mamuśkom 2" udaje się jednak wybić ponad przeciętność dzięki przesłaniu, jaki niesie obraz. Co prawda przykryty warstwą lukru i kilu lubieżnych żartów, co nie znaczy, jednak że go tam nie ma.

Sercem oraz duszą produkcji są bohaterki, które po raz kolejny zrobią niemałe zamieszanie. Amy, Kiki i Clara od ostatniego spotkania nie zmieniły się zbytnio, aczkolwiek nie powtórzą już wszystkich błędów z poprzedniej części. Tę lekcję mają już za sobą. Teraz muszą uporać się z innym problemem, który dotyczy ich bardziej niż by chciały. Albowiem ich mamy to takie wcześniejsze wersje samych bohaterek. Z tą różnicą, że ich perfekcja, inność oraz szalona natura zdecydowanie przewyższają styl bycia naszych postaci. Ich postawy są wręcz karykaturalne, aby dodać opowieści więcej zadziorności i odrobiny absurdu, który komedie uwielbiają. Jednakże po raz kolejny za tą ich wybujałą i absurdalną powłoką kryją się całkiem wiarygodne motywacje. Ta część nie tylko skupia się więc na samej idei odkrywania świąt na nowo, ale także na ukazywaniu swojego prawdziwego oblicza. W obsadzie znalazły się ponownie Mila Kunis, Kristen Bell oraz Kathryn Hahn, które ponownie świetnie sprawdzają się w roli buntujących się matek. Tym razem jednak na ekranie towarzyszą im świetna Cheryl Hines, rewelacyjna Susan Sarandon oraz Christine Baranski, która kradnie dla siebie całe show za każdym razem, kiedy pojawi się na ekranie. Reszta obsady również na plus. Ponadto produkcja zaskakuje lekkim klimatem, świetnie dobranymi utworami muzycznymi oraz humorem, który sprawnie balansuje na granicy przyzwoitości i dobrej zabawy.

Film "Złe mamuśki 2. Jak przetrwać święta" ani przez chwilę nie stara się zaprzeczyć, że jest komedią. Aspiruje o więcej, ale nie próbuje się przebranżowić, na coś całkiem innego. Dzięki temu dostajemy opowieść niesamowicie lekką i przyjemną w odbiorze, która ponadto co nieco mówi nam o prawdziwej idei świąt, a nie tej wyidealizowanej telewizyjnej perwersji. Historia nie unika wszystkich uproszczeń i schematów, ale to nie ma znaczenia, albowiem koniec końców i tak wydźwięk, jak i odbiór jest pozytywny. Nie wiem jak wy, ale ja zdecydowanie wolę "Złe mamuśki" aniżeli kolejny film o ratowaniu Św. Mikołaja czy coś w ten deseń. Poza tym nie ma co się rozwodzić nad bezpretensjonalną rozrywką, jaką ma nam zaserwować film. Głupkowate to, ale jak najbardziej pozytywne.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz