Snippet

Kingsman: Złoty krąg

Kontynuacja przeboju "Kingsman: Tajne służby", który zrewolucjonizował kino szpiegowskie i wprowadził na ekran agentów nowej generacji. Tym razem nasi bohaterowie stają w obliczu wyjątkowego wyzwania. Gdy ich kwatera zostaje zniszczona, a los świata zawisa na włosku, brytyjscy agenci odkrywają, że w Stanach Zjednoczonych istnieje sprzymierzona organizacja szpiegowska o równie długiej i bogatej historii. Przedstawiciele dwóch elitarnych organizacji muszą teraz zapomnieć o dzielących ich różnicach i wspólnie stawić czoło nieobliczalnemu wrogowi, który dąży do władzy nad światem. Gra idzie o wyjątkowo wysoką stawkę, ale dla Eggsy'ego nie ma nic trudnego...

gatunek: Komedia, Akcja
produkcja: USA, Wielka Brytania
reżyseria: Matthew Vaughn
scenariusz: Matthew Vaughn, Jane Goldman
czas: 2 godz. 21 min.
muzyka: Matthew Margeson, Henry jackman
zdjęcia: George Richmond
rok produkcji: 2017
budżet: 104 milionów $

ocena: 9,0/10















Nowy początek


Nie tak dawno temu na ekranach naszych kin zadebiutował iście przełomowy film, który łącząc w sobie wiele zbieżnych i nieco przerysowanych konwencji był w stanie jednocześnie zachwycić nas swoją lekkością i niesamowitym polotem. Tak, był to film "Kingsman: Tajne służby" w reżyserii Matthew Vaughna. Był to tak naprawdę pierwszy od wielu lat obraz, który postanowił nie stawiać na realizm, ale na absurdalność, wokół której został zbudowany. Poskutkowało to niesamowicie świeżym i niesłychanie pozytywnym efektem, dzięki czemu mamy dzisiaj szansę oglądać kontynuację tegoż hitu. Powiem wam, że nie mogło być lepiej.

Gdy agenci Kingsman wciąż w pamięci mają nikczemny plan milionera Valentine'a na scenę wkracza całkiem nowy i groźny przeciwnik, który ośmielił się zaatakować wszystkie placówki agencji. Bez środków i żadnych śladów nasi bohaterowie zasięgają pomocy siostrzanej organizacji o nazwie Statesman. Następnie wspólnymi siłami starają się po raz kolejny uratować świat. Dzień jak co dzień w życiu agenta. Żart. Tak naprawdę reżyser bardzo poważnie traktuje sprawy tego typu, dlatego też udaje mu się zachować odpowiednią równowagę między postaciami a całą wizualną otoczką. Mając w pamięci poprzednią część, wybierając się na kontynuację, oczekujemy rozrywki przynajmniej podobnego typu. Wszyscy jednak wiemy, jak to z tymi kontynuacjami bywa. Z reguły jest wszystkiego więcej, bardziej i mocniej. "Kingsman: Złoty krąg" również wpisuje się w te ramy, jednakże robi to z taką gracją, że wręcz nie sposób jest mu się oprzeć. O taką kontynuację walczyliśmy. Zaczynając jednak od początku, nie sposób pominąć rewelacyjny wstęp, w którym to twórcy porywają nas w zwariowaną przygodę po świecie szpiegów-dżentelmenów. Produkcję otwiera perfekcyjnie nakręcona i zmontowana sekwencja pościgu, która już po kilku chwilach udowadnia nam, że seans będzie przedni. I rzeczywiście tak się dzieje. Po niesamowicie emocjonującym i wartkim wstępie obraz nieco zwalnia i poświęca swój czas bohaterom, których znamy z poprzedniej części. Opowieść bynajmniej nas nie nudzi, albowiem ukazuje nam losy naszych postaci oraz drogę, jaką przebyły od naszego ostatniego spotkania. Fakt ten bardzo cieszy, albowiem twórcy już na samym początku wyraźnie sugerują, że nie tylko akcja i wybuchy są dla nich ważne, ale także bohaterowie, w których starają się zainwestować tyle czasu ile to możliwe. Dzięki temu jeszcze głębiej udaje im się wejść w ich osobowość i pokazać ich dalsze losy w niesłychanie ciekawy sposób. A wszystko to ma miejsce w międzyczasie, gdy agenci próbują po raz kolejny ocalić świat. Rewelacja. Nie martwcie się jednak, że stawiając na postacie, reżyser zapomniał o bezkompromisowej rozrywce, jaką ma być jego dzieło. O nie. Twórcy nie zapominają o korzeniach serii "Kingsman" co pozwala im stworzyć historię równie absurdalną i na wskroś przerysowaną jak poprzednim razem. Albo nawet jeszcze bardziej. Wyznaczone przez poprzednią część granice nie są dla nich żadnym problemem, dzięki czemu są oni w stanie z niebywałą łatwością przystąpić do całkiem nowej narracji. W teorii niewiele się zmienia, jednakże w praktyce seria przechodzi przez znaczne zmiany, które da się dostrzec już na pierwszy rzut oka. Przede wszystkim twórcy nie boją się radykalnych zmian, dzięki czemu są w stanie dokonywać niekiedy ryzykownych, ale zdecydowanie opłacalnych decyzji. Często grają trudnymi kartami i przekraczają granice absurdu ustanowione przez "Tajne służby". Jednakże jak to mówią "bez ryzyka nie ma zabawy". W tym przypadku dewiza ta sprawdza się wyśmienicie, albowiem obrazuje jak zdecydowanie, konsekwencja i śmiałość twórców pozwoliła im wynieść się ponad poprzednią część i stworzyć całkiem nową, oryginalną w stylu i klimacie opowieść, która ponownie zachwyca swoją świeżością. Brak gry asekuracyjnej pozwala twórcom popuścić worze fantazji, przez co są w stanie wpaść na kilka niesamowicie nienormalnych, ale bardzo ciekawych rozwiązań, które tylko wzbogacają film swoją nieszablonowością. To doprawdy istna mieszanka wybuchowa, która nie dość, że zachwyca na każdym kroku, to jeszcze serwuje nam rozrywkę na najwyższym poziomie. Sama opowieść prezentuje się natomiast niesamowicie intrygująco i wciągająco, przez co nie ma mowy o nudzie podczas seansu. Akcja obrazu to istna jazda bez trzymanki, która dobrze wie, kiedy zwolnić, a kiedy przyspieszyć, aby wywołać w nas jak największe emocje. To samo tyczy się kilku świetnych zwrotów akcji, które skutecznie potrafią obrócić fabułę obrazu o 180 stopni. Całość natomiast jest niesamowicie płynna, przejrzysta i niesłychanie przyjemna w odbiorze. Na sam koniec warto również zwrócić uwagę na tematykę, jaką poruszają twórcy przy kreowaniu swojego złoczyńcy. Tak jak to miało miejsce w poprzedniej części, tak i teraz poruszają ważny i palący temat, a następnie starają się przedstawić go w nieco żartobliwej konwencji. Co nie powinno nam przysłonić samego pomysłu na poruszanie tak powszechnie znanych problemów.

Obsada aktorska spisała się świetnie i po raz kolejny dostarczyła na wyśmienitych kreacji aktorski. Jednakże to wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie dobrze napisany scenariusz, który w szczegółowy sposób nakreśla naszych bohaterów oraz relacje między nimi. Jak już wcześniej napisałem, bardzo podoba mi się, że twórcy nie porzucili bohaterów na rzecz niezobowiązującej i ciągłej akcji, albowiem pozwala im to naprawdę zaintrygować nas obrazem. Gdy zaangażujemy się w relacje z naszymi postaciami, to wtedy film staje się o wiele ciekawszy, albowiem nie polega jedynie na samym mordobiciu. Uwzględnia też sytuację naszych postaci i pokazuje, że ich losy zależą bezpośrednio od finału całej produkcji. Takim oto sposobem z wypiekami na twarzy śledzimy losy Eggsy'ego, który walczy nie tylko po to, by uratować świat, ale także z własnych, prywatnych pobudek. W tej roli świetnie wypada Taron Egerton, który bardzo sprawnie portretuje dalsze losy agenta. W rolach głównych zobaczymy jeszcze świetnego Marka Stronga jako Merlina, bardzo dobrego Pedro Pascala jako agenta Whiskey, Edwarda Holcrofta jako Charliego oraz świetną Hallie Berry jako Ginger. Na drugim planie pojawiają się Channinga Tatuma, Jeffa Bridgesa oraz cała masa aktorów, których nie wymienię, albowiem zabiorę wam przyjemność z niespodzianki podczas seansu. Najwięcej kontrowersji wprowadza postać Colina Firtha, który, choć w filmie nie powinien być, to jednak się pojawia. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że twórcy mieli naprawdę fajny pomysł na to, jak pociągnąć losy Harryego Hearta, także poniekąd rekompensuje to wszystkie poprzednie troski. Na plus scena walki w świątyni. Rolę złoczyńcy natomiast dostała rewelacyjna Julianne Moore, która świetnie odgrywa psychopatyczną Poppy.

Strona techniczna obrazu zachwyca od samego początku aż do końca. Nasze oczy mogą się nacieszyć fenomenalnymi zdjęciami, świetnymi scenografiami i efektami specjalnymi, które gwarantują nam przednią rozrywkę. Muzyka, choć momentami odtwórcza to jednak nadal ma w sobie tę moc i ikrę. Największą przyjemność sprawiają nam jednak te rewelacyjnie nakręcone pościgi i potyczki między bohaterami, albowiem pomimo dużej dawki absurdu prezentują się wprost rewelacyjnie. To pewnego rodzaju znak rozpoznawczy tej serii. Nie zawodzi również humor oraz brutalność znana z pierwszej części. Nic jednak nie przebije sceny w kościele z pierwszej części, do której z początku ciężko było mi się przekonać, ale już przy kolejnym podejściu pokochałem ją całym sercem. Tym razem takiej nie zaświadczymy, co nie znaczy, że w filmie również nie ma kilku takich chorych akcji w podobnym stylu ;)

"Kingsman: Złoty krąg" to niesłychanie udana kontynuacja, która oprócz dostarczenia nam całej masy fenomenalnej rozrywki na wysokim poziomie, nie boi się również poświęcić czasu na rozwinięcie swoich bohaterów. W końcowym efekcie fakt ten okazuje się kluczowy dla całej opowieści, albowiem pozwala jej jeszcze bardziej rozwinąć fabułę obrazu. Ta zaś serwuje nam liczne zwroty akcji, świetnie przemyślaną pierwszoplanową intrygę oraz bardzo dobrze nakreślone potyczki naszych bohaterów. Aktorstwo jest rewelacyjne tak samo, jak strona techniczna obrazu. Co tu dużo pisać. "Złoty krąg" to kontynuacja, jakiej się nie spodziewałem, ale na jaką liczyłem. Dla fanów jedynki pozycja obowiązkowa. Z tym że warto zwrócić uwagę na to, że momentami jest jeszcze bardziej hardcorowa niż jedynka, także trzeba po prostu być fanem stylu, jaki Matthew Vaughn serwuje. Absurdalny i niedorzeczny, ale pełen pasji i pomysłowości. To lubię. To zdecydowanie moja bajka. Chcę więcej.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za usunięcie komentarza, ale niestety zdradzał on fragment fabuły, a niestety jestem na to bardzo uczulony. Jednakże odnośnie filmu to nie uważam wspomnianej przez ciebie głównej wady za zbytnie przegięcie. W końcu główna antagonistka Poppy jest psychopatką. Pragnie sławy i rozpoznawalności. Fabuła zdecydowanie jest bardziej pokręcona niż w oryginale, ale przecież taka jest idea Kingsman. Od samego początku twórcy mierzyli właśnie w taki format. Być może według niektórych odrobinę przegięli, ale dla mnie to po prostu świetna zabawa i bycie szczerym wobec widzów i obranej przez reżysera konwencji. W końcu nie każdy reklamuje swój film zdaniem "naciągana fabuła" ;). Tej produkcji nie należy brać dosłownie co nie zmienia faktu, że oprócz genialnej rozrywki serwuje nam również zgrabnie opowiedzianą, ciekawą i świetnie stworzoną opowieść, która idealnie podkreśla naturę powstającej serii.

      Pozdrawiam :)

      Usuń