Power Rangers
Piątka nastolatków staje przed wyzwaniem na miarę superbohaterów, gdy dowiadują się, że świat stoi u progu zagłady. Zagrożenie o niewyobrażalnej mocy pochodzi z najdalszych krańców wszechświata, a przeciwstawić mu się może tylko ktoś o nadludzkich zdolnościach. Piątka bohaterów wybranych przez przeznaczenie musi pokonać swe lęki i słabości, by stanąć ramię w ramię jako Power Rangers.
gatunek: Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Dean Israelite
scenariusz: John Gatins
czas: 2 godz. 4 min.
muzyka: Brian Tyler
zdjęcia: Matthew J. Lloyd
rok produkcji: 2017
budżet: 100 milionów $
ocena: 6,7/10
Wojownicy
Mocy
Dla większości z nas dzieciństwo to najwspanialszy okres z życia. Często nam się kojarzy z beztroską, masą wolnego czasu oraz żadnymi zobowiązaniami. Zawsze z sentymentem do niego powracamy i wspominamy "stare dobre czasy". Często odwołując się do naszej młodości powołujemy się na pop kulturalne wyznaczniki, które w obecnym czasie były na topie. Morza tak powiedzieć o komiksach, grach czy też serialach. Jednym z seriali telewizyjnych, który większość z nas powinna kojarzyć (nawet jeśli się na nim nie wychowała) to "Power Rangers". Tak, to ci co byli ubrani w te tandetne lateksowe stroje oraz zawsze walczyli z kosmitami przy użyciu gigantycznego robota. Tak, to właśnie ci. Jednakże wraz z nową erą przychodzi czas na nowych strażników ziemi. Czy nowi "Power Rangers" godni są naszej uwagi?
Power Rangersi to międzygalaktyczni wojownicy, którzy stoją na straży pokoju w galaktyce. Tak przynajmniej było kiedyś. Jednakże za sprawą grupy niesfornych nastolatków te czasy ponownie nadejdą. Albowiem wchodzą oni w posiadanie tajemniczych kamieni, które wybrały ich na następne pokolenie wojowników mocy. Jednakże nie dane jest im nacieszyć się zbytnio tym faktem, albowiem ziemi grozi niebezpieczeństwo. Grupa jednoczy się by razem pokonać Ritę Repulsę. Czy uda im się dokonać niemożliwego? Cóż, chyba nie ma się nad tym pytaniem za bardzo rozwodzić, albowiem nie ważne jak źle by było Power Rangersi i tak zwyciężą. Chyba. Tak czy siak od pewnego czasu na ekranach kin możemy zobaczyć nową wersję tego serialowego hitu. Jest to film, którego nikt nie wyczekiwał oraz którego za bardzo nikt nie chciał oglądać. Ja sam na produkcję nie czekałem i nie wiedziałem czy się na nią w ogóle wybiorę. Kiedy w końcu już się zdecydowałem moje oczekiwania względem obrazu były niewielkie. Nie będę kłamał, że spodziewałem się strasznej klapy. Dlatego tym większe było moje zaskoczenie kiedy film się nią nie okazał. "Power Rangers" rozpoczynają się niezwykle widowiskową sceną, która wyjaśnia nam jakim cudem na ziemi znalazły się gigantyczne roboty oraz skąd w ogóle wziął się koncept na wojowników mocy. Dzięki temu krótkiemu, ale bardzo wartościowemu początkowi twórcy wyjaśnili nam już jeden z kluczowych wątków serii. Fabuła produkcji startuje od potężnego kopa i już w pierwszych minutach potrafi nas wciągnąć w akcję obrazu. Reżyser bardzo szybko zaznajamia nas z grupką pierwszoplanowych bohaterów przez co udaje mu się zaoszczędzić czasu na inne rzeczy. Tak samo twórcy poczynili z wątkiem głównym do którego postanowili przejść bez zbędnego ociągania się. Początek jest niezwykle wartki, dobrze rozegrany oraz potrafi nas zaintrygować co należy odczytać jako spory sukces. Najsłabszym punktem filmu jest natomiast jego rozwinięcie, które niestety odrobinę się dłuży. Wydarzenia ekranowe potrafią zaciekawić, ale nie są na tyle wciągające, aby pochłonąć nas bez reszty. Akcja jest bardzo nierówna i raz serwuje nam pełne emocji zdarzenia, a raz potrafi zaś nieźle przynudzić. Koniec końców jednak rozwinięcie jest tak naprawdę o samych postaciach i ich zmaganiach z otaczającym je światem. Twórcy skupiają się przede wszystkim na nich, a nie na scenach masowej rozwałki. Pokazują nam, że najważniejsi są dla nich bohaterowie, których być może jeszcze niejeden raz spotkamy. Oczywiście Power Rangeri nie byli by sobą gdyby nie odeszli z hukiem, a więc ostateczna rozgrywka pomiędzy nimi a Ritą jest całkiem widowiskowa. Nie można nazwać jej spełnieniem marzeń, ale koniec końców wypada nieźle. Jednakże cały film jak i jego zakończenie pokazują nam jak bardzo twórcy skupili się na swoich postaciach, a nie na całej reszcie. Albowiem tak naprawdę w filmie stosunkowo niewiele się dzieje. Dla niektórych może być to bardzo rozczarowujące, że przez dwie godziny filmu akcji właściwie nic się nie dzieje. Dla mnie jest to jednak zaleta tego filmu, która jest celowym zamierzeniem twórców. W ich działaniach widać rozsądek oraz jakiś większy plan kryjący się na horyzoncie. Nowi "Power Rangers" w dużej mierze przypominają zeszłoroczny "Warcraft: Początek", który jak sugeruje sam tytuł jest zaledwie wstępem do znacznie większej opowieści. Tak samo jest z filmem Deana Israelitea, który stanowi pewnego rodzaju wprowadzenie do całej serii filmów. Oczywiście na razie nie wiadomo czy tak się stanie, ale trzeba przyznać, że pomysł był całkiem niezły. Twórcy bardzo konsekwentnie zrealizowali produkcję dzięki czemu ich obraz jest bardzo spójny, przejrzysty oraz porządnie zrobiony. Duża zasługa tu przede wszystkim niezłego scenariusza, który bardzo sprawiedliwie podzielił czas ekranowy co pozwoliło zaserwować nam wszystkiego po trochu. Produkcja również w dużej mierze zachowuje naturalność zdarzeń, co z kolei przekłada się na bardzo pozytywny odbiór obrazu.
Jak już wcześniej wspominałem twórcy przede wszystkim skupili się na dokładnym przedstawieniu swoich bohaterów co wyszło im bardzo dobrze. Główni członkowie drużyny Power Rangers to przede wszystkim porządnie nakreślone sylwetki, które potrafią na niejednokrotnie zaskoczyć. I choć nasi bohaterowie nie są chodzącymi przykładami do naśladowania to jednak ciężko pracują, aby stać się choć odrobinę lepszymi. Dzięki temu nie wpadają w schematy oraz utarte stereotypy. Jednym z najważniejszych wątków w opowieści jest ich przeszłość, która w dużej mierze ich ukształtowała i sprawia, że znaleźli się w miejscu, w którym teraz są. W obsadzie znaleźli się: Dacre Montgomery jako Jason Lee Scott/Czerwony Wojownik, Naomi Scott jako Kimberly Hart/Różowa Wojowniczka, J Cyler jako Billy Cranston/Niebieski Wojownik, Ludi Lin jako Zack Taylor/Czarny Wojownik oraz Becky G. jako Trini/Żółta Wojowniczka. Twórcy postanowili porzucić przedpotopowe stereotypy w wyniku czego Afroamerykanin nie jest Czarnym Wojownikiem ale Niebieskim a Chińczyk nie jest Żółtym Wojownikiem lecz Czarnym. Dodatkowo w filmie powiła się postać homoseksualna pod kostiumem Żółtego Wojownika. Bardzo ciekawie wyszła twórcom ta zamiana i muszę przyznać, że cieszy mnie fakt, że tak się stało. W rolach drugoplanowych mamy Bryana Cranstona jako Zordona oraz Billa Hardera jako Alphę 5. Natomiast jako głównego antagonistę mamy Elizabeth Banks odgrywającą rolę Rity Repulsy. Banks jak Repulsa prezentuje się rewelacyjnie, ale niestety nie mogę tego samego powiedzieć o pomyśle na jej postać. Mam wrażenie, że jest to na tyle mroczna postać, że powinna pojawić się w dalszych częściach aniżeli na samym początku przygody, albowiem czuję, że nie wykorzystano jej całego potencjału. Poza tym oglądając Banks na ekranie można odnieść wrażenie, że urwała się z jakiegoś całkiem innego filmu, albowiem klimatem kompletnie nie przypomina nowych Rangersów.
Strona techniczna produkcji również prezentuje się od bardzo dobrej strony. Przede wszystkim mamy dobre efekty specjalne, ciekawą scenografię oraz zapadającą w ucho muzykę. Całość świetnie dopełnia charakteryzacja Rity Repulsy oraz lekki i przyjemny humor. Bardzo podoba mi się sposób w jaki stworzono nowych Power Rangersów. Zero tandety. Kostiumy wojowników są rewelacyjnie zaprojektowane i bardzo podoba mi się koncept, w którym pojawiają się one na ciele naszych bohaterów. Ogólnie rzecz biorąc w porównaniu z oryginalnym serialem ta wersja sprawia wrażenie strasznie designerskiej. W filmie wykorzystano wiele ciekawych pomysłów, które bardzo dobrze prezentują się na ekranie przez co film w pewnym sensie odcina się od karykatury jaką był serial.
Po nowych "Power Rangersach" można było się spodziewać wszystkiego tylko nie tego, że koniec końców okażą się bardzo przyzwoitym filmem. Mamy porządnie opowiedzianą historię, ciekawych bohaterów oraz świetne wykończenie. Choć akcja nie zawsze jest płynna, a wydarzenia ekranowe nie zawsze potrafią nas zaintrygować to i tak jest to nic w porównaniu do tego jak bardzo pozytywnie może wypaść produkcja w naszych oczach. To po prostu świetny film typu "guily pleasure", który się przyjemnie ogląda i o którym się przyjemnie zapomina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz