Snippet

Ghost in the Shell

Film oparty na kultowej mandze pod tym samym tytułem. Major do zadań specjalnych, jedyna taka na świecie cyborgiczna hybryda człowieka i robota, stoi na czele elitarnej jednostki Sekcja 9, specjalizującej się w walce z najniebezpieczniejszymi przestępcami. Sekcję 9 czeka największe wyzwanie w historii jednostki. Stanie przed obliczem wroga, którego jedynym celem jest wymazanie postępów technologii wirtualnej Hanka Robotic’s.

gatunek: Thriller, Sci-Fi, Akcja
produkcja: USA
reżyser: Rupert Sanders
scenariusz: Jamie Moss, Jonathan Herman, William Wheeler
czas: 1 godz. 43 min.
muzyka: Clint Mansell, Lorne Balfe
zdjęcia: Jess Hall
rok produkcji: 2017
budżet: 110 milionów $
ocena: 6,8/10















Duch w pancerzu


Remake to angielski zwrot często używany w filmowej terminologii. Znaczy tyle co ponowne stworzenie filmu bądź serialu na podstawie tego samego materiału źródłowego. Remake nie jest stosunkowo nowym wynalazkiem fabryki snów, jednakże od pewnego czasu przeżywa on swój renesans. Wielkie wytwórnie inwestują duże pieniądze w tego typu produkcje, albowiem liczą, że tworzenie filmów tego typu jest niezwykle opłacalne. W regułę tę wpisują się remaki Disneyowskich animacji jak np. "Piękna i Bestia". W większości przypadków, ale nie zawsze, chodzi o kasę. Są też filmy bądź seriale, których nowe wersje to prawdziwe perełki jak np. serialowe "Fargo". Jak myślicie do której grupy trafi remake anime z 1995 roku o tytule "Ghost in the Shell"?

Film Ruperta Sandersa opowiada o Majorze – cybernetycznej policjantce, której dusza "duch" została zamknięta w metalowym pancerzu. Major jest pierwszym na świecie robotem z ludzkim mózgiem. Nie pamięta jednak swojego dawnego życia sprzed stania się Majorem. Pozwala jej to na bycie stróżem prawa jedynym w swoim rodzaju. Jej nowym zadaniem jest złapanie internetowego hakera, który obrał sobie za cel Hanka Robotics – firmę, która odpowiada za stworzenie Major. W trakcie dochodzenia nasza bohaterka odkrywa, że postać tajemniczego hakera jest kluczem do jej przeszłości. Czy nasza bohaterka odkryje prawdę o swoim pochodzeniu? Jeśli rozłożyć by "Ghost in the Shell" na czynniki pierwsze okaże się, że jest to typowy film o poszukiwaniu prawdziwego ja oraz walce z systemem, który próbuje ci przeszkodzić w zostaniu tym kim zawsze byłeś. Nic nowego, ani zbytnio odkrywczego powleczone jedynie w technologiczną otoczkę. A więc ideologia wciąż pozostaje niezmieniona. Cały urok filmu natomiast tkwi w bohaterach i niesamowitym klimacie, który jest chyba najlepszym punktem całego obrazy. Ale zanim do tego dojdziemy porozmawiajmy o fabule filmu. Ta z kolei balansuje na pograniczu przeciętności i odrobiny pomysłowości. Warto zaznaczyć, że scena otwierająca film prezentuje się niesłychanie pięknie i ciężko jakkolwiek się do niej przyczepić. To samo można powiedzieć o pierwszej ekranowej potyczce Major, która po prostu zapiera dech w piersiach. Dzięki wartkiemu i nieco tajemniczemu początkowi twórcy skutecznie potrafią nas zaintrygować fabułą obrazu i sprawić, że z zaciekawieniem będziemy wyczekiwać dalszych wydarzeń. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, a w przypadku "Ghost in the Shell" następuje to bardzo szybko. Dalsza akcja obrazu nie zachwyca już tak jak jego początek. Fabuła potrafi raz zaciekawić, a raz niesamowicie znużyć co zaś przekłada się na bardzo nierówne tempo akcji. Na dłuższą metę okazuje się to strasznie meczące i ciężkie do przełknięcia. Pierwszoplanowy watek produkcji jak już wcześniej wspomniałem opowiada nam o walce dobra ze złem, zemście oraz o odzyskiwaniu swojego utraconewgo życia. Twórcy zawarli w nim wiele uniwersalnych motywów, które świetnie podkreślają wydźwięk całej produkcji. Ten zaś z kolei mówi nam, że technologia nigdy nie pokona człowieczeństwa. Nasza świadomość istnienia jest tak potężna, że potrafi stanąć naprzeciw rozwijającej się w drastycznym tempie technologii.  Bardzo to mądre i pokrzepiające. Jeśli zaś chodzi o wydarzenia ekranowe to jest nieźle, ale mogłoby być lepiej. Przede wszystkim twórcy bardzo łatwo się rozpraszają przez co przy opowiadaniu historii Major często zbaczają z wyznaczonego kursu. Dodają do opowieści zdecydowanie za dużo wątków niż jest ona w stanie pomieścić, przez co obraz niekiedy sprawia wrażenie strasznie chaotycznego. Albowiem zamiast poświęcić 100% swojej uwagi na pierwszy plan oni wolą opowiadać o kilku rzeczy naraz przez co niekiedy mamy na ekranie istny miszmasz, w którym ciężko się odnaleźć. Działania twórców są niekonsekwentne co zdecydowanie odbija się na jakości ich obrazu. Szkoda, że tak się stało, albowiem wątek Major ma w sobie ogromny potencjał, który niestety zmarnowano. Gdyby twórcy poświęcili swojej bohaterce więcej czasu dostrzegliby, że to bardzo ciekawa bohaterka, która wymaga znacznie lepszego zaprezentowania na ekranie. Na szczęście twórcy jako tako zreflektowali się ukazując nam przeszłość Major, która jest bardzo intrygująca. Budowa całego filmu polega na odkrywaniu razem z bohaterką jej dawnego życia co okazuje się bardzo wciągającym zajęciem. Niestety ponownie nie wykorzystano potencjału tego wątku przez co sprawia wrażenie niekompletnego. Zresztą w filmie znajdziemy wiele rzeczy, które zostały rozpoczęte i nie dokończone co powoduje, że produkcja składa się z wielu historii, z których tak naprawdę tylko nieliczne zostały rozwiązane. Całość przypomina raczej niekompletny produkt aniżeli rzetelnie opowiedzianą historię z wyraźnie zaakcentowanym początkiem i końcem. Obraz zdecydowanie lepiej by się prezentował gdyby nie rozdrabniano się na niepotrzebne szczegóły, a skupiono na tym co powinno być najważniejsze czyli postać Major. Albowiem po odbytym seansie można odnieść wrażenie, że twórcy zaniedbali tę bohaterkę i trochę niedbale opowiedzieli nam jej historię. Tak jakby nie bardzo im na niej zależało. Koniec końców fabuła potrafi zaintrygować, ale pozostawia wiele do życzenia. To samy tyczy się napięcia oraz dramaturgii, które bardzo łatwo twórcom ulatują i w efekcie nie ma ich tam gdzie by się naprawdę przydały. Całość jest natomiast do przewidzenia. Opowieści brak jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, czy też odrobiny tajemnicy, która choć przez chwilę pozwoliła nam pomyśleć, że cała historia nie sprowadzi się do takiego banału.

Aktorstwo w filmie Ruperta Sandersa wypada rewelacyjnie. Przede wszystkim za sprawą Scarlett Johansson, która rewelacyjnie portretuje postać Major. Jest tajemnicza, nieokiełznana i bardzo niebezpieczna. Aktorka świetnie portretuje również sytuację w jakiej znajduje się jej postać. Bez rodziny, wspomnień i dawnej tożsamości buduje siebie od nowa. Szuka jakiegoś elementu do którego mogłaby się przywiązać i odnaleźć swoje prawdziwe oblicze. Nie pozbywa się również znamion swojego "szkieletu" czy też "pancerza" co widać po jej koślawym chodzie oraz bardzo zredukowanej mimice twarzy. Niestety nie wykorzystano do końca potencjału tej postaci przez co po seansie mamy wrażenie niedosytu. W obsadzie znaleźli się również: Pilou Asbæk jako Batou, Takeshi Kitano jako Aramaki, Juliette Binoche jako Dr Ouelet, Michael Pitt jako Kuze oraz Peter Ferdinando jako Cutter. Drugoplanowa obsada spisała się równie świetnie i dostarczyła nam wiarygodnie sportretowanych bohaterów.

A teraz najważniejsza część filmu czyli jego strona techniczna. Nie będę ukrywał, że jest ona jednym z najlepszych jak nie najlepszym elementem całego obrazu. Rupert Sanders już przy "Królewnie Śnieżce i Łowcy" pokazał nam, że ma bardzo ciekawy artystyczny gust jeśli chodzi o klimat produkcji. Mroczna, nieco odrażająca wersja Śnieżki posiadała wręcz magnetyzujący klimat, który był jednym z jej lepszych punktów. Podobnie jest przy "Ghost in the Shell", które wręcz onieśmiela nas swoim wyglądem. Obraz wypełniony jest po brzegi efektami specjalnymi, których o dziwo nie widać. Są one tak świetnie wtopione w tło, że pozwala im to zachować zaskakującą naturalność. Cały koncept świata przyszłości to istny majstersztyk, a wygląd filmowego miast zachwyca nas na każdym kroku. Design filmu Sandersa wręcz zwala z nóg. Tak samo jak rewelacyjne efekty specjalne, genialne zdjęcia Jessa Hall oraz elektryzująca muzyka Cinta Mansella i Lornea Balfea. Nie zapominając oczywiście o rewelacyjnych kostiumach i wybornej scenografii. A jako wisienkę na torcie mamy wyjątkowy klimat produkcji. Jedynym problemem są niektóre sceny akcji, którym brak emocji przez co są rozegrane na okropnie neutralnej manierze. Szczególnie widać to po finale obrazu.

"Ghost in the Shell" nie jest filmem idealnym. Brak mu ciekawszej fabuły, lepiej opowiedzianego wątku głównego oraz większego przywiązania twórców do głównej postaci. Jednakże pomimo tych wad film dzięki świetnemu aktorstwu i rewelacyjnemu wykończeniu zachowuje całość w niezwykle przyjemnej i całkiem zjadliwej formie, dzięki czemu seans nie okazuje się takim wielkim rozczarowaniem. Dodatkowo przekazuje nam wartościową lekcję na temat technologii, która już wkrótce morze przybrać formę jaką ukazano nam w produkcji. Zdecydowanie warto zobaczyć obraz dla samej otoczki audiowizualnej. Natomiast jeśli chodzi o fabułę to da się ją przełknąć. "Ghost in the Shell" jest jednym z tych filmów, którego wykończenie ciągnie ocenę całego obrazu ostro do góry.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz