Ted 2
Miś Ted podejmuje w swoim życiu poważną decyzję. Postanawia ożenić się z Tami Lynn i mieć z nią dziecko. John, chcąc pomóc przyjacielowi, postanawia zostać dawcą nasienia. Jednak, aby nowożeńcy mieli prawo do opieki nad maluchem, miś musi udowodnić przed sądem, że jest istotą ludzką.
gatunek: Komedia
produkcja: USA
reżyser: Seth MacFarlane
scenariusz: Alec Sulkin, Wellesley Wild, Seth MacFarlane
czas: 1 godz. 59 min.
muzyka: Walter Murphy
zdjęcia: Michael Barretrok produkcji: 2015
budżet: 68 milionów $
ocena: 5,0/10
Perypetie
pluszowego misia Vol.2
Kto by pomyślał, że kiedykolwiek powstanie film o gadającym pluszowym misiu, a co więcej doczeka się on kontynuacji. Jak najwyraźniej widać twórcy okazują się być niezwykle kreatywni i serwują nam kontynuację komedii z 2012 roku. Tym razem jednak ma być jeszcze śmieszniej i sprośniej, a całość ma być jeszcze bardziej zakręcona. Jak się później okazuje twórcy prawie całkowicie wywiązali się ze swoich obietnic, ale niestety nie można mówić o sukcesie.
Koniec z wybrykami, prostytutkami i innymi tego typu rzeczami. Ted się ustatkował i ożenił. Jakim cudem, nie wiadomo? W każdym razie teraz będzie musiał walczyć o swoje prawa jak i rodzinę. Cała fabuła polegająca na wątku związanym z udowadnianiem, że Ted jest osobą prezentuje się całkiem nieźle i naprawdę jest w stanie nas zainteresować. Cały ten proces jest chyba najlepszą rzeczą w tym filmie. Jako jedyny z wątków nie stara się na siłę nas rozśmieszyć czy też zgorszyć. Oprócz niego chyba tylko akcja związana z uwaga, ponowną kradzieżą Teda wypada jeszcze całkiem całkiem. Niestety z całą resztą już jest gorzej. Pomijając wątek sądowy i kradzieży to fabuła filmu jest niespecjalnie ciekawa. Prezentuje nam wiele nudnych i niekiedy niepotrzebnych fragmentów, które wypadają naprawdę słabo. Na czele z kiczowatym intro, poprzez bezsensowną scenę z Liamem Neeson'em, a kończąc na wyniosłym i jakże chwalebnym happy endzie. Całość jest jeszcze bardziej pokręcona, tylko nie wiedzieć czemu to uczyniono, gdyż wcale to nie polepsza obrazu. Sprośne, niekiedy całkiem przeholowane i głupie żarty wołują krzywy uśmiech na naszej twarzy bo nie wiadomo czy się z nich śmiać czy też z ich powodu płakać. Co jak co, ale humor tej produkcji jest chyba najsłabszym jej elementem. Oczywiście pomijając świetnie rozpisaną postać Amandy Seyfried.
Jeśli chodzi o kunszt aktorski to nie ma na co narzekać. Mamy w filmie całą plejadę hollywoodzkich gwiazd na czele z Markiem Wahlber'giem, który powrócił do roli Johna Bennet'a. Zaraz obok niego mamy oczywiście komputerowo stworzonego misia, któremu głosu po raz kolejny użyczył Seth MacFlarne. Do obsady dołączyła Amanda Seyfried, która według mnie wypadła najlepiej ze wszystkich oraz Jessica Barth. Pojawił się również Giovanni Ribisi oraz Morgan Freeman.
Zdjęcia i muzyka nie robią specjalnego wrażenia, a wspomniany wcześniej humor pozostawię bez komentarza. Na plus można jeszcze wspomnieć o umieszczeniu części akcji filmu na Comic Con'ie w Nowym Jorku, gdyż wynika z tego wiele ciekawych aluzji do obecnej fascynacji kinem superbohaterów, którzy są w takim stopniu nieprawdziwi i inni jak sam Ted.
"Ted" okazał się całkiem niezłą komedią, ale jego kontynuacja już taka nie jest. Dwójce brakuje stanowczości i spójności. Twórcy starają się opowiedzieć nam historię na poważnie, ale co rusz wplatają w fabułę idiotyczne żarty przez co nie trzymają się swojego założenia. A może miało być na odwrót? Nawet jeśli to i tak im się nie udało. Nie mówię, że jest to film tragiczny, ale szału naprawdę nie robi. Potrafi kilkakrotnie rozśmieszyć, ale nic poza tym.
Koniec z wybrykami, prostytutkami i innymi tego typu rzeczami. Ted się ustatkował i ożenił. Jakim cudem, nie wiadomo? W każdym razie teraz będzie musiał walczyć o swoje prawa jak i rodzinę. Cała fabuła polegająca na wątku związanym z udowadnianiem, że Ted jest osobą prezentuje się całkiem nieźle i naprawdę jest w stanie nas zainteresować. Cały ten proces jest chyba najlepszą rzeczą w tym filmie. Jako jedyny z wątków nie stara się na siłę nas rozśmieszyć czy też zgorszyć. Oprócz niego chyba tylko akcja związana z uwaga, ponowną kradzieżą Teda wypada jeszcze całkiem całkiem. Niestety z całą resztą już jest gorzej. Pomijając wątek sądowy i kradzieży to fabuła filmu jest niespecjalnie ciekawa. Prezentuje nam wiele nudnych i niekiedy niepotrzebnych fragmentów, które wypadają naprawdę słabo. Na czele z kiczowatym intro, poprzez bezsensowną scenę z Liamem Neeson'em, a kończąc na wyniosłym i jakże chwalebnym happy endzie. Całość jest jeszcze bardziej pokręcona, tylko nie wiedzieć czemu to uczyniono, gdyż wcale to nie polepsza obrazu. Sprośne, niekiedy całkiem przeholowane i głupie żarty wołują krzywy uśmiech na naszej twarzy bo nie wiadomo czy się z nich śmiać czy też z ich powodu płakać. Co jak co, ale humor tej produkcji jest chyba najsłabszym jej elementem. Oczywiście pomijając świetnie rozpisaną postać Amandy Seyfried.
Jeśli chodzi o kunszt aktorski to nie ma na co narzekać. Mamy w filmie całą plejadę hollywoodzkich gwiazd na czele z Markiem Wahlber'giem, który powrócił do roli Johna Bennet'a. Zaraz obok niego mamy oczywiście komputerowo stworzonego misia, któremu głosu po raz kolejny użyczył Seth MacFlarne. Do obsady dołączyła Amanda Seyfried, która według mnie wypadła najlepiej ze wszystkich oraz Jessica Barth. Pojawił się również Giovanni Ribisi oraz Morgan Freeman.
Zdjęcia i muzyka nie robią specjalnego wrażenia, a wspomniany wcześniej humor pozostawię bez komentarza. Na plus można jeszcze wspomnieć o umieszczeniu części akcji filmu na Comic Con'ie w Nowym Jorku, gdyż wynika z tego wiele ciekawych aluzji do obecnej fascynacji kinem superbohaterów, którzy są w takim stopniu nieprawdziwi i inni jak sam Ted.
"Ted" okazał się całkiem niezłą komedią, ale jego kontynuacja już taka nie jest. Dwójce brakuje stanowczości i spójności. Twórcy starają się opowiedzieć nam historię na poważnie, ale co rusz wplatają w fabułę idiotyczne żarty przez co nie trzymają się swojego założenia. A może miało być na odwrót? Nawet jeśli to i tak im się nie udało. Nie mówię, że jest to film tragiczny, ale szału naprawdę nie robi. Potrafi kilkakrotnie rozśmieszyć, ale nic poza tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz