Turysta
Tomas i Ebba, zamożne szwedzkie małżeństwo, jadą z dwójką dzieci w Alpy Francuskie na kilka dni na narty. Chcą spędzić sielankowe krótkie zimowe wakacje w jednym z luksusowych hoteli. Pogoda dopisuje, świeci słońce, a ośnieżone stoki narciarskie wyglądają imponująco. Gdy wszyscy jedzą lunch na tarasie restauracji, nagle prosto z gór schodzi na nich lawina. Ebba instynktownie chroni swoje dzieci, Tomas natomiast zabiera telefon i ucieka. Nikomu nic się nie stało, ale po czymś takim trudno żyć tak, jak kiedyś.
gatunek: Dramat
produkcja: USA
reżyser: Ruben Östlund
scenariusz: Ruben Östlund
czas: 1 godz. 58 min.
muzyka: Ola Fløttum
zdjęcia: Fredrik Wenzelrok produkcji: 2014
budżet: 1,2 miliona $
ocena: 7,5/10
Przypadki
chodzą parami
Nie od dziś wiadomo, że "rodzina jest najważniejsza" i tak naprawdę to ona powinna być jedyną rzeczą na której nam najbardziej zależy. O rodzinę trzeba dbać, opiekować się nią i być jej bezgranicznie oddanym. Ruben Östlund, reżyser "Turysty" zdaje się świetnie znać wszystkie rodzinne wzorce, postawy rodzicielskie oraz ludzkie, aby później je dokumentnie zburzyć, oraz odbudować na nowo w celu stworzenia zaskakująco intrygującej opowieści.
Akcja "Turysty" jest bardzo umiarkowana, co oczywiście nie dyskredytuje filmu ze względu na jego stopień zaintrygowania, bowiem nazywając produkcję "nudną", jednoznacznie oznajmiamy, że cała fabuła obrazu jest dla nas niezrozumiała. Historia szwedzkiej rodziny opowiedziana w spokojny i sielankowy sposób nie nadaje się dla osób pragnących odpocząć po całym dnu pracy przy tzw. "odmóżdżaczu" lub też dla ludzi poszukujących w kinie tylko rozrywki. Opowieść jest bowiem dramatem poruszającym wiele kwestii człowieczeństwa, który wymaga skupienia oraz zmusza do refleksji. Przedstawia indywidualne tragedie rozgrywające się w każdym z bohaterów, jednocześnie ukazując ich prawdziwe oblicze. Do tego możemy doszukać się ciekawych wątków pobocznych, które mają znaczący wpływ na rozwój zdarzeń zapoczątkowanych przez "niewinną, kontrolowaną lawinę".
Ogromny wkład artystów we własne kreacje zachwyca niejednokrotnie dzięki czemu bez większych zgrzytów możemy delektować się ich wybornym aktorstwem. Pierwsze skrzypce fenomenalnie odgrywają Johannesa Kuhnke'a i Lisy Loven Kongsli'en jako małżeństwo po przejściach. Drugi plan też nie zawodzi prezentując Kristofera Hivju'a czy chociażby Karin Myrenberg.
Bardzo sentymentalnemu klimatowi produkcji towarzyszy spokojna i łagodna muzyka Oli Fløttum. W połączeniu z pięknymi zdjęciami Fredrika Wenzel'a ukazującymi nam wspaniałe krajobrazy górskich szczytów komponuje się naprawdę świetnie. Pomimo przygnębiającej aury obrazu twórca potrafi pozwolić sobie na niewielką ilość komizmu, która zręcznie balansuje proporcje obrazu.
Wielokrotne dyskusje, rozmyślania i wątpliwości dotyczące dziwnego zachowania głównego bohatera są bardzo trudne do zrozumienia nie tylko dla reszty postaci, ale także i dla nas. Reżyserowi udało się przedstawić historię "z życia wziętą" ponieważ wydarzenia ekranowe są tak prawdziwe i tak rzeczywiste jakby wręcz dosięgnęły nas samych. Pod pewnym względem poruszają powszechne tematy, jednakże w naszym przypadku są raczej intymne. Pomimo majestatycznych gór i pięciogwiazdkowego hotelu symbolizujących rozmach i wielkość, tak naprawdę opowieść jest bardzo minimalistyczna, aczkolwiek niezwykle bogata w treść. Pomimo kilku niejasności w postaci nie do końca zrozumiałych i logicznych scen sądzę, że warto sięgnąć po film Rubena Östlund'a gdyż jest to kawałek naprawdę dobrego kina, w które trzeba trochę zainwestować.
Akcja "Turysty" jest bardzo umiarkowana, co oczywiście nie dyskredytuje filmu ze względu na jego stopień zaintrygowania, bowiem nazywając produkcję "nudną", jednoznacznie oznajmiamy, że cała fabuła obrazu jest dla nas niezrozumiała. Historia szwedzkiej rodziny opowiedziana w spokojny i sielankowy sposób nie nadaje się dla osób pragnących odpocząć po całym dnu pracy przy tzw. "odmóżdżaczu" lub też dla ludzi poszukujących w kinie tylko rozrywki. Opowieść jest bowiem dramatem poruszającym wiele kwestii człowieczeństwa, który wymaga skupienia oraz zmusza do refleksji. Przedstawia indywidualne tragedie rozgrywające się w każdym z bohaterów, jednocześnie ukazując ich prawdziwe oblicze. Do tego możemy doszukać się ciekawych wątków pobocznych, które mają znaczący wpływ na rozwój zdarzeń zapoczątkowanych przez "niewinną, kontrolowaną lawinę".
Ogromny wkład artystów we własne kreacje zachwyca niejednokrotnie dzięki czemu bez większych zgrzytów możemy delektować się ich wybornym aktorstwem. Pierwsze skrzypce fenomenalnie odgrywają Johannesa Kuhnke'a i Lisy Loven Kongsli'en jako małżeństwo po przejściach. Drugi plan też nie zawodzi prezentując Kristofera Hivju'a czy chociażby Karin Myrenberg.
Bardzo sentymentalnemu klimatowi produkcji towarzyszy spokojna i łagodna muzyka Oli Fløttum. W połączeniu z pięknymi zdjęciami Fredrika Wenzel'a ukazującymi nam wspaniałe krajobrazy górskich szczytów komponuje się naprawdę świetnie. Pomimo przygnębiającej aury obrazu twórca potrafi pozwolić sobie na niewielką ilość komizmu, która zręcznie balansuje proporcje obrazu.
Wielokrotne dyskusje, rozmyślania i wątpliwości dotyczące dziwnego zachowania głównego bohatera są bardzo trudne do zrozumienia nie tylko dla reszty postaci, ale także i dla nas. Reżyserowi udało się przedstawić historię "z życia wziętą" ponieważ wydarzenia ekranowe są tak prawdziwe i tak rzeczywiste jakby wręcz dosięgnęły nas samych. Pod pewnym względem poruszają powszechne tematy, jednakże w naszym przypadku są raczej intymne. Pomimo majestatycznych gór i pięciogwiazdkowego hotelu symbolizujących rozmach i wielkość, tak naprawdę opowieść jest bardzo minimalistyczna, aczkolwiek niezwykle bogata w treść. Pomimo kilku niejasności w postaci nie do końca zrozumiałych i logicznych scen sądzę, że warto sięgnąć po film Rubena Östlund'a gdyż jest to kawałek naprawdę dobrego kina, w które trzeba trochę zainwestować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz