Snippet

Nigdy cię tu nie było

Historia byłego agenta do zadań specjalnych, mężczyzny pełnego sprzeczności, zagubionego, na krawędzi autodestrukcji. Widział już prawie wszystko, a prześladujące go wspomnienia sprawiają, że chciałby, aby świat o nim zapomniał. Jednak gdy zaginie pewna nastolatka, podejmie się jej odnalezienia. Wkrótce przekona się, że w jego misji nic nie jest tym, czym się wydaje. Gotowy na wszystko, by uratować dziewczynę, niespodziewanie otrzyma szansę ocalenia samego siebie.

gatunek: Dramat, Thriller
produkcja: USA, Francja, Wielka Brytania
reżyseria: Lynne Ramsay
scenariusz: Lynne Ramsay
czas: 1 godz. 25 min.
muzyka: Jonny Greenwood
zdjęcia: Thomas Townend
rok produkcji: 2017
budżet: -
ocena: 8,9/10














Egzystencjalna rzeź


Wydawać by się mogło, że widzieliśmy już wszystko i dosłownie niewiele jest nas w stanie zaskoczyć. Tak jakbyśmy rozgryźli już wszystkie pomysły i zabiegi artystów i byli w stanie je wszystkie przewidzieć przed samym seansem. Całe szczęście, że to nie jest prawda, albowiem byłby to definitywny koniec kina. Takim oto sposobem na naszych kinach gości nietypowe dzieło od nietypowej artystki. Ciekawi? Słusznie.

Joe to, były agent do zadań specjalnych, który trudzi się wykonywaniem krwawych zadań bogatych klientów. Pewnego dnia dostaje zadanie, które niespodziewanie zaburzy jego dotychczasowe życie. Jak poradzi sobie z tym nasz bohater? Lynne Ramsay dała nam się poznać od ciekawej i nietypowej strony przy "Musimy porozmawiać o Kevinie". Wraz ze swoim kolejnym pełnym metrażem kontynuuje tę wciągająca i nieoczywistą grę. Doprawdy nie wiem, jak jej się udaje tego dokonać, ale trzeba przyznać, że robi to wręcz perfekcyjnie. Już praktycznie od samego początku widać, że jej film będzie pod pewnym względem niezwykły. Im dalej w las tym coraz łatwiej nam jest wziąć to przekonanie za pewnik. Reżyserka świetnie otwiera swój film i z momentu jest w stanie nas zaintrygować ukazywanymi zdarzeniami. Natomiast totalne zahipnotyzowanie nas obrazem nie zajmuje jej dłużej niż 20 minut. Intryguje nas tajemnicą i mrokiem, a emocji dodaje przy krwawych i świetnie wyreżyserowanych jatkach. Sam pomysł na fabułę nie jest ani odkrywczy, ani przesadnie nowatorski. Widzieliśmy już to przecież wiele razy. Sukces Ramsay polega jednak na tym, że tę trochę wypatrzoną formułę łączy z innymi rozwiązaniami, dzięki czemu uzyskuje zaskakująco świeżą jakość, która wręcz poraża nas swoją treścią. Ponadto reżyserka zdecydowanie odbiega od samego mordobicia, na którym to właśnie skupia się cała reszta. Bardziej koncentruje się na postaciach oraz na ich osobistych problemach. Ponadto przybiera bardzo ciekawą formę narracji, która zdecydowanie wyróżnia jej film na tle całej reszty. Jak już wcześniej wspomniałem, fabuła potrafi niesłychanie szybko nas zafascynować i wciągnąć w wir zdarzeń, przez co nie będziemy w stanie nawet na chwilę odwrócić wzroku od ekranu. Jednakże to nasze zainteresowanie nie pochodzi z rozlewu krwi czy też jakiejś wartkiej akcji. Reżyserka przede wszystkim skupia się na bohaterach, a w szczególności na samym Joe, którego udaje jej się niesamowicie ciekawie wykreować. Natomiast sama opowieść okazuje się niesamowicie intrygująca, ciekawa i wciągająca. Angażuje nas od samego początku do końca. Zachwyca swoją niecodzienną narracją, ciekawymi zabiegami stylistycznymi oraz fenomenalnym połączeniem ze sobą kilku różnych gatunków, które tworzą zaskakująco spójną i urzekającą całość. Ponadto produkcja ta posiada w sobie ten wyjątkowy w swoim rodzaju magnetyzm, który wręcz unieruchamia nas na fotelu kinowym i nie pozwala gdziekolwiek się ruszyć. Obraz Ramsay posiada w sobie ten niesamowity hipnotyczny pierwiastek, który sprawia, że całą swoją uwagę poświęcamy wyłącznie produkcji, albowiem jesteśmy niesamowicie ciekawi i głodni dalszych zdarzeń. Czasami jest dziwnie, ekstrawagancko i niecodziennie, ale koniec końców wszystkie te zabiegi reżyserki wpisują się idealnie nie tylko w styl autorki oraz jej wersję historii, ale także w narzucony klimat i bohaterów. Innymi słowy, rewelacja.

W warstwie aktorskiej mamy do podziwiania kilka gwiazd, z których niezaprzeczalnym liderem jest Joaquin Phoenix. Aktor powraca po prawie dwóch latach przerwy i trzeba przyznać, że jego powrót jest fenomenalny. Phoenix rewelacyjnie wchodzi w skórę swojego bohatera i wręcz emanuje jego charakterem z każdej możliwej strony. Jest tajemniczy, niebezpieczny, ale także kochający i troskliwy. Jednakże przede wszystkim to postać z przeszłością i ścigającymi ją demonami. Im dalej w las, tym bardziej poznajemy historię naszego bohatera, a wraz z tym kolejne dramaty tej poturbowanej przez losy postaci. Jednakże Joe to przede wszystkim bohater z krwi i kości, którego motywacje, jak i dziwne zachowania są świetnie wyjaśnione. Koniec końców to fenomenalnie napisana i zagrana sylwetka, która łączy ze sobą trudy egzystencji i dramaty przeszłości wraz z porządną krwawą jatką. To lubię. Na ekranie w rolach drugoplanowych towarzyszą mu świetna Judith Roberts jako matka oraz równie olśniewająca Ekaterina Samsonov jako nieletnia ofiara, którą Joe musi uratować.

Najnowszy film Lynne Ramsay to nie tylko fabuła oraz bohaterowie. To także bogata i urzekająca oprawa audiowizualna, która w wielu momentach po prostu pozostawia nas bez słów. Fenomenalne zdjęcia Thomasa Townenda oraz przeszywająca muzyka Johnnyego Greenwooda tworzą zupełnie nowy, niesamowity świat, dzięki czemu produkcję tę tak rewelacyjnie się ogląda. Ponadto obraz posiada niesamowity klimat, mrok i grozę, ale także specyficzny rodzaj humoru. Jest wręcz idealnie.

"Nigdy cię tu nie było" to produkcja, która pomimo niepozornego wyglądu z pewnością zapadnie nam na długo w pamięci. To przeszywająca i niezwykle hipnotyzująca opowieść o trudach codzienności, gdy w życiu przeszło się tak wiele. To również niesamowita mieszanka rozmaitych form opowieści oraz gatunków, które w tej jednej produkcji rewelacyjnie się uzupełniają i stanowią więcej niż jedną całość. Dodajmy do tego fenomenalny klimat, wykończenie oraz niesamowite aktorstwo a otrzymamy obraz wręcz doskonały, który ogląda się jednym tchem. A na sam koniec zostajemy sami z przeszywającą muzyką i swoimi myślami. Nie dla wszystkich, ale zdecydowanie wart uwagi.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz