Snippet

Jackie

Jacqueline Bouvier Kennedy ma 34 lata, kiedy jej mąż zostaje wybrany na Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Elegancka i stylowa, od razu staje się globalną ikoną, jedną z najbardziej znanych kobiet na świecie. Jej intuicja i smak w kwestiach mody, sztuki i wystroju wnętrz są powszechnie podziwiane. Jednak 22 listopada 1963 roku poukładany świat Pierwszej Damy rozsypuje się na kawałki. Podczas wyborczej podróży do Dallas, ginie John F. Kennedy, a pogrążona w żałobie Jacqueline, na pokładzie Air Force One, powraca do Waszyngtonu. Mierząc się z tragedią, postanawia kontynuować dzieło męża. W ciągu kilku dni nie tylko dopisze triumfalny koniec do mitu JFK, ale też ugruntuje legendę, której na imię... Jackie. 

gatunek: Biograficzny, Dramat
produkcja: USA
reżyser: Pablo Larraín
scenariusz: Noah Oppenheim
czas: 1 godz. 35 min.
muzyka: Mica Levi
zdjęcia: Stéphane Fontaine
rok produkcji: 2016
budżet: 9 milionów $
ocena: 6,0/10











Skrawki z życia


Nie bez powodu ludzie tworzą historię, albowiem to poprzez ich decyzje kształtują wygląd świata. Niektóre z nich są dobre, niektóre złe, ale zawsze wiadomo, że bez względu na to każda z nich zostawia po sobie ślad. Niektóre są tak potężne, że pozostawiają widoczną szramę, która nigdy się nie zasklepi. Wśród nich znajduje się zabójstwo prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego, o którym zapewne każdy z Was słyszał. Ostatnio mieliśmy nawet możliwość zagłębić się w rozmyślania na temat przyczyny tego zdarzenia za sprawą serialu "22.11.63". Jednakże tym razem postanowiono opowiedzieć nam o zamachu z całkiem innej strony, a mianowicie żony prezydenta.

Jacqueline Kennedy potocznie zwana Jackie to pozornie szczęśliwa żona prezydenta Stanów Zjednoczonych, której życie ulega drastycznej zmianie po udanym zamachu na jej męża. Cały jej dotychczasowy świat obraca się do góry nogami, a ona nie wie jak przywrócić wszystko do normy. Czy uda jej się odzyskać zachwianą harmonię? Film Pablo Larraína to bardzo specyficzne dzieło. Wie to każdy, kto miał już z nim styczność. Jednakże na czym polega jego inność? Przyjrzyjmy się bliżej. Produkcja rozpoczyna się od wizyty w rezydencji, w której tymczasowo przebywa była pierwsza dama. Minął tydzień od zabójstwa jej męża, a u progu jej drzwi pojawia się dziennikarz, który ma przeprowadzić z nią obszerny wywiad na temat zdarzeń ostatnich dni. Tak zaczyna się jedna wielka retrospekcja z życia naszej bohaterki. Twórcy nieustannie przeplatają teraźniejszość z przeszłością i tworzą coś na przykład audiowizualnego wywiadu. Kiedy pojawia się pytanie twórcy najpierw pokazują nam Jackie, a następnie jedno z jej wspomnień, które ma być odpowiedzią zarówno dla nas jak i dziennikarza. Często lubią sceny przeciągać, aby sprawić wrażenie wiarygodnej i profesjonalnej rozmowy. I choć rzeczywiście status ten udaje im się uzyskać to niestety nie można tego powiedzieć o całej reszcie. Przede wszystkim film skupia się wyłącznie na tych kilku dniach od zamachu aż po pogrzeb. Twórcy nie starają się przyjrzeć życiu Jackie przy użyciu nieco szerszego obiektywu przez co zamykają opowieść w bardzo krótkim okresie czasowym, który bardzo minimalizuje ich pole do popisu. Jedyne przebłyski wykraczające poza te ramy czasowe to niewielkie i mało ważne fragmenty, które pełnią jedynie formę uzupełnienia. Na myśl przychodzi mi na przykład seria scen podczas których nasza bohaterka oprowadza ekipę telewizyjną po Białym Domu. Cały ten zabieg pełni pewnego rodzaju formę zapychacza, który ma wypełnić nieco ubogą fabułę. Natomiast co do samej historii to trzeba to otwarcie przyznać, że jest bardzo, ale to bardzo uboga. Całość jest stworzona w niezwykle minimalistycznej manierze, która budzi zachwyt. Niestety kiedy tą samą manierę wykorzystuje się do zbudowania fabuły całość nie prezentuje się już tak dobrze. Przede wszystkim ze względu na bardzo okrojoną opowieść, która wszystko traktuje z dystansu i wiele rzeczy pomija. Historia Jackie choć jest niezwykle fascynująca i pochłaniająca tutaj sprowadza się jedynie do pozowania i lekkiego nakreślania tej słynnej ikony. Twórcy prawie w ogóle nie zagłębiają się w psychikę naszej postaci, ani nie starają się sięgnąć po wiele ciekawych aspektów z jej bogatego życiorysu. Sprawiają wrażenie upartych dzieci, które postawiły na swoim i zdecydowały się ukazać nam jedynie te najmniej ciekawe i ujmujące momenty. Nie wiem skąd ta decyzja, ale prawda jest taka, że pod względem fabularnym "Jackie" zawodzi. Jej największym problemem jest okrojony wizerunek głównej bohaterki oraz nuda wiejąca z ekranu. Sama historia natomiast choć podana jest w ciekawej konwencji oraz ukazuje nam całkiem nowy punkt widzenia to niestety jest ciężka do przełknięcia, albowiem twórcy nie potrafią nas nią zaintrygować. Środki, których używają do zaangażowania nas w akcję produkcji powodują jedynie, że co po chwila spoglądamy raz w prawo, a raz w lewo i liczymy, że jak ponownie spojrzymy na ekran, to w końcu będzie warto na co popatrzyć. Prawdą jest, ze film ten dialogami stoi i to one są najważniejsze tak jak to miało miejsce w "Stevie Jobsie" Dannyego Boylea. Jednakże tam mieliśmy napięcie, pazur, emocje oraz wyrazistą postać. I choć 3/4 filmu to były dialogi oglądało się je z zapartym tchem ponieważ czuć było w nich dramaturgię oraz niewyobrażalną moc, która przyciągała nas do ekranu. W przypadku "Jackie" jest całkiem na odwrót. Dialogi choć stanowią kluczową rolę w filmie nie potrafią ani skupić na sobie naszej uwagi, ani sprawić, że z zapałem będziemy oglądać dzieło Pablo Larraína, albowiem podane są one w bardzo bezpłciowej formie, która bardziej odpycha niż przyciąga. Ta niestrawna maniera im dłużej trwa tym bardziej nas męczy i coraz bardziej staje się nie do zniesienia. Oczywiście nie można tutaj uogólniać, albowiem na cały film znajdzie się kilka mocnych i wyrazistych scen, które właściwie akcentują moc i potencjał zarówno filmu jak i głównej bohaterki. Niestety to zaledwie kilka fragmentów, które giną w natłoku całej reszty. Akcja produkcji jest bardzo nierówna, a wydarzenia ekranowe w większości są nieciekawe i wyzbyte napięcia, emocji czy dramaturgii. 

W przeciwieństwie do słabej fabuły mamy fenomenalne aktorstwo, które w rewelacyjny sposób podbudowuje markę obrazu. Wszystkie jupitery krążą wokół Natalie Portman, która z odpowiednią dozą rezerwy i maniery portretuje najsłynniejszą pierwsza damę USA. W zadaniu tym wypada wręcz oszałamiająco dzięki czemu jej kreacja olśniewa. Niestety postać ta zderza się z ubogim scenariuszem, który tak naprawdę prawie nic o bohaterce nam nie mówi. Znacznie więcej wyraża twarz aktorki aniżeli kolejna z licznych scen, w których nasza postać szwenda się po Białym Domu bez najmniejszego sensu. Wszystko jest kreślone grubymi nićmi bez doprecyzowania czy wyraźnego zaakcentowania niektórych decyzji. Sama bohaterka jest zaś niekiedy zbyt sztuczna i wyzbyta człowieczeństwa jakby była niczym zdalnie sterowany manekin. Dualizm przedstawienia tej bohaterki poraża niezdecydowaniem twórców przez co sami widzowie nie do końca wiedzą co mają sądzić o tej postaci. Na drugim planie królują Peter Sarsgaard jako Bobby Kennedy, Billy Crudup jako Dziennikarz oraz John Hurt jako ksiądz.

Natomiast strona techniczna produkcji zachwyca swoją przestylizowaną formą. W pamięci zostają nam przede wszystkim niesamowite zdjęcia, które w bardzo piękny i oryginalny sposób ukazują nam filmowe wydarzenia. To samo tyczy się muzyki, która próbuje wcisnąć w opowieść niepokój i dramaturgię. Niestety po dłuższym czasie staje się niesamowicie drażniąca. Natomiast w zachwyt zdecydowanie wprowadzają fenomenalne kostiumy, stylizacja oraz scenografie.

"Jackie" w reżyserii Pablo Larraína to iście specyficzne dzieło, które stara się nam opowiedzieć o wszystkim, ale tak naprawdę nie rozwijając żadnego z wątków zbyt dokładnie. To tak jakby mimowolnie rzucić podczas pewnej dyskusji kilka haseł, które przypuszczalnie powinny jakoś się ze sobą połączyć. Niestety takie cuda nie mają miejsca, a więc dla "Jackie" również nie ma ratunku. Niestety, ale produkcja ta posiada nieciekawą i poszatkowaną fabułę, ubogi scenariusz oraz cechuje się brakiem napięcia oraz jakichkolwiek emocji. To wręcz produkcja niepotrzebna, albowiem nie mówi nam niczego odkrywczego na temat głównej postaci, ani nawet nie stara się powiedzieć czegokolwiek na jej temat co by miało sens. To po prostu skrawki z życia, które powinny tworzyć spójną całość, ale niestety tego nie robią.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz