Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Woronowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Adam Woronowicz. Pokaż wszystkie posty
Kiedy ginie Soczek, partner Majamiego, policjanci z wydziału terroru rozpoczynają dochodzenie. Schwytanie sprawcy uważają nie tylko za swój obowiązek, ale też punkt honoru. Niestety, wydział jest przetrzebiony zmianami organizacyjnymi i zwolnieniami. W tej sytuacji, aby stawić czoła gangsterom, stołeczny komendant ściąga do Warszawy rozproszonych po prowincji, doświadczonych policjantów. W stolicy pojawiają się Despero, Metyl oraz – prosto z Waszyngtonu – Nielat, zwany obecnie Quantico. Tymczasem w walce o dominację nad miastem, toczonej między gangami z Pruszkowa i Wołomina, pojawia się trzeci, znaczący gracz – Czarna Wdowa...

gatunek: Sensacyjny
produkcja: polska
reżyseria: Władysław Pasikowski
scenariusz: Władysław Pasikowski
czas: 2 godz.
muzyka: Radosław Łuka
zdjęcia: Maciej Lisiecki
rok produkcji: 2018
budżet: 37 milionów $
ocena: 7,5/10















Pitbull jakby pies


Pitbull to jedna z niewielu polskich marek, która może pochwalić się niesłabnącą popularnością. Choć jeszcze nie tak dawno temu o żadnej franczyzie nie było mowy tak teraz można już bez zbędnych wątpliwości uznać to za serię. Początki sięgają aż do 2005, kiedy to Patryk Vega nakręcił pierwszą część, by następnie przekształcić ją w trzy sezonowy serial. Następnie powrócił w 2016 roku i okazało się, że taka reaktywacja miała sens (w sensie pieniężnym). Teraz jednak to nie Patryk, a Władysław Pasikowski przejął pałeczkę Pitbulla. Jak więc prezentuje się "Ostatni Pies"?

Po śmierci jednego z policjantów detektywi wszczynają śledztwo w sprawie gangów mafijnych. W roli infiltratora umieszczają Despero, który ma za zadanie rozwiązać tajemniczą śmierć. Jednakże wkrótce sprawy przybierają na sile i zagadka staje się coraz trudniejsza, a rola podwójnego agenta coraz bardziej niebezpieczna. Czy naszemu bohaterowi uda się dowieść prawdy? Aby wszystko było jasne, jeszcze raz powtórzę, że tej części nie reżyseruje Patryk Vega tylko Władysław Pasikowski. Po serii nieporozumień Patryk musiał pożegnać się z Pitbullem, a więc na szczęście kto inny zajął się jego realizacją. Niestety, ale ostatnie dokonania Vegi to istna porażka. Jego Pitbulle to chyba jedyne filmy, które trzymają jakiś poziom. Niestety z tym też jest różnie. O ile "Nowe porządki" okazały się bardzo pozytywnym zaskoczeniem, tak "Niebezpieczne kobiety" to już zmierzanie do typowej dla Patryka Vegi pulpy. Jednakże to jeszcze nie ten poziom co "Botoks" i "Kobiety mafii". Tam jest jeszcze gorzej. I właśnie dlatego wahałem się przed seansem "Ostatniego psa" czy na pewno chcę ryzykować kolejną wtopę. Ku mojemu zaskoczeniu bardzo szybko przekonałem się jak bardzo, się myliłem. WŁADYSŁAW PASIKOWSKI – REŻYSERIA i SCENARIUSZ. Zapamiętajcie to sobie, bo właśnie tyle potrzebujecie, żeby wybrać się na film bez zbędnych obaw o utratę zdrowia psychicznego. To, co przede wszystkim wyróżnia "Ostatniego psa" to jego struktura, która w końcu nie przypomina kalejdoskopu pomyłek. Mamy wstęp, rozwiniecie i zakończenie. Wszystko jest na swoim miejscu i akcja bez żadnych problemów zmierza z punktu A do punktu B. Początek jest intrygujący, wciągający i pełen napięcia. Potrafi nas w momencie przykuć do ekranu i pozwolić z marszu zainteresować się ukazanymi wydarzeniami. Dalej jest jeszcze lepiej, albowiem produkcja bardzo sprawnie, ale bez chaotycznych zabiegów zmierza ku głównemu wątkowi. Ten zaś okazuje się wyjątkowo ciekawy i wciągający. Przede wszystkim mamy do czynienia z dobrze skonstruowaną historią, która wsparta porządnie napisanym scenariuszem jest w stanie nam zapewnić opowieść na wysokim poziomie. Główny wątek obrazu to bardzo dobrze poprowadzona intryga, która ciekawi, zaskakuje i szokuje. Czasem zdarza się jej złapać zadyszkę i niewielkie przestoje, ale koniec końców nie ma tragedii. Oprócz pierwszoplanowej intrygi mamy również kilka wątków pobocznych, które świetnie uzupełniają nie tylko samą opowieść, ale również poszczególnych bohaterów i ich historię. Dzięki nim możemy się dowiedzieć kilku ciekawych informacji, które istotnie wzbogacają fabułę widowiska. Ponadto twórca nie zapomina w trakcie trwania obrazu o jakimś napomkniętym wątku czy też niewyjaśnionej sprawie. Stara się wszystko doprowadzić do końca, najlepiej jak potrafi. Takim sposobem, nawet jeśli mamy wrażenie, że coś nie zostało jeszcze wyjaśnione, reżyser na samym końcu doprowadza to do końca tak, aby wszystko miało sens, było spójne i zrozumiałe przez wszystkich. Jednakże scenariusz nie jest wbrew pozorom tak oczywisty. Uknuta przez twórcę intryga jest przede wszystkim zawiła i niejednoznaczna w dużej mierze, aby nie dało się wszystkiego od razu przewidzieć. Stąd też płynie czysta przyjemność z podążania za wydarzeniami ekranowymi. To ten typ filmu, po którym nie do końca wiadomo czego się spodziewać i który może nas zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Oczywiście zdarza się nam raz czy dwa wpaść zawczasu na rozwiązanie niektórych wątków, ale koniec końców nie sprawia nam to tak dużego zawodu. Jedną z moich większych obaw był stosunek tej części to pozostałej reszty (oczywiście nie do oryginału). Bałem się, że film ten będzie w pewnym stopniu oderwany od rzeczywistości poprzednich "Pitbullów" tak jakby wręcz negował ich istnienie. To by było bardzo niefajne, ale na szczęście tak się nie stało. Twórca w bardzo sprytny sposób załatwił całą sprawę, nie musząc nawet pokazywać żadnego z bohaterów. To, co zrobił to po prostu kilkakrotne słowne wspomnienie postaci takich jak: Gebels, Majami czy Cukier, by zaspokoić nasze obawy. Co ciekawe wbrew pozorom cała fabuła obrazu to pokłosie wydarzeń z "Niebezpiecznych kobiet". Jednakże dzięki sprawnej reżyserii i dobremu scenariuszowi twórca potrafi wykreować przekonujący i wiarygodny świat, który rozbraja nas klimatem oraz swoją szczerością. To kino gangsterskie pełną parą. Bez przaśnych dodatków, żałosnej jakości żartów i przesadnej brutalności dla wzmocnienia "wrażeń". To przede wszystkim rewelacyjne napięcie, perfekcyjnie zbudowana dramaturgia oraz historia, która sama w sobie jest ciekawa. Nie potrzeba jej miliona innych wątków ani zwrotów akcji co minutę, żeby zaspokoić widza. Bo to właśnie rzetelne budowanie opowieści, jej klimatu i postaci jest najważniejsze. Oczywiście jak już wspomniałem, zdarzają się potyczki, do ideału mu daleko, jednakże to wciąż produkt wysokiej jakości.

Zaraz po fabule naszą uwagę przyciągają aktorzy oraz odgrywane przez nich postacie. Doborowa obsada oraz świetny scenariusz załatwiają sprawę na dzień dobry. Przede wszystkim mamy świetnie nakreślonych bohaterów, którzy są ciekawi, a zarazem tajemniczy. Mają swoje własne dylematy i problemy, ale nie boją się zadziałać, gdy jest taka potrzeba. Przede wszystkim to sylwetki z krwi i kości, dzięki czemu możemy w jakiś sposób odnieść się do ich poczynań bądź też nawet w pewnym stopniu utożsamić. Są wiarygodni i nie na wskroś przerysowani. Na pierwszym planie mamy fenomenalnego Marcina Dorocińskiego, który całą obsadę także poprzednich części zjada na śniadanie. Jest piekielnie przekonujący w roli podwójnego agenta, a przy okazji potrafi również oddać mnóstwo rozmaitych emocji, które w danym momencie targają jego postacią. Świetnie wypadają również Krzysztof Stroiński jako Metyl i Rafał Mohr jako Quantico. Równie dobrze prezentuje się Jacek Król jako Kowal, Adam Woronowicz jako Junior, a także Cezary Pazura jako Gawron. W końcu gra jak należy. Ponadto w obsadzie znaleźli się Marian Dziędziel, Agnieszka Kawiorska, Izabela Kuna i Michał Kula. Kontrowersją odbił się kasting Dody (Doroty Rabczewskiej) w jednej z głównych ról. Tu rzeczywiście można było mieć obawy co do jej aktorstwa, jednakże koniec końców wyszła obronną ręką. Zagrała, najlepiej jak potrafiła, czyli zagrała praktycznie samą siebie. Może i wypada najsłabiej z całej obsady, to jednak bynajmniej nie jest czynnikiem, który uprzykrza nam odbiór seansu.

Stronie technicznej nie ma co do zarzucenia. To świetnie zrealizowany obraz. Dobre zdjęcia, klimatyczna muzyka, zróżnicowana scenografia, kostiumy oraz wiarygodne efekty specjalne. To, co przede wszystkim nas uderza to wyśmienity klimat, który rewelacyjnie wpasowuje się w tę opowieść. Jest odrobinę mroczny, tajemniczy, nieoczywisty i gęsty. Ten film ma po prostu swoją duszę. Świetnie sprawuje się również napięcie i budowana dramaturgia, ale także odrobina humoru znajduje w filmie swoje miejsce.

"Pitbull: Ostatni pies" w reżyserii Władysława Pasikowskiego to Pitbull, na jakiego zasługiwaliśmy. Ciekawa i wciągająca fabuła, rewelacyjne aktorstwo i świetne wykończenie. Co prawda zdarzają się mu potyczki i przestoje, ale koniec końców seans jest w stanie zapewnić nam nie tylko świetną rozrywkę, ale również wiarygodną i rzetelnie opowiedzianą historię, która ma wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Ponadto posiada stopniowo budowaną dramaturgię, liczne zwroty akcji no i zawiłą intrygę, którą się świetnie ogląda. Innymi słowy, bardzo dobre rasowe kino.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Głównym bohaterem filmu jest Polak, który zachwycił świat, a który u nas, do dziś, pozostaje osobą praktycznie nieznaną. To fascynująca, pełna morderczego wysiłku, spektakularnych upadków i niezwykłej siły, historia inspirowana życiem Jerzego Górskiego, który ukończył bieg śmierci oraz ustanowił rekord świata w triathlonowych mistrzostwach świata, zdobywając tytuł mistrza na dystansie Double Ironman z czasem 24h:47min:46sek. Ten rekord nie byłby jednak możliwy, gdyby w jego życiu nie pojawiły się dwie kobiety. Jedną stracił. Druga stała się inspiracją, aby zawalczył o swoje życie.

gatunek: Biograficzny, Obyczajowy, Sportowy
produkcja: Polska
reżyseria: Łukasz Palkowski
scenariusz: Agatha Dominik, Maciej Karpiński
czas: 1 godz. 50 min.
muzyka: Bartosz Chajdecki
zdjęcia: Piotr Sobociński Jr.
rok produkcji: 2017
budżet: -

ocena: 7,8/10












Nie do zdarcia


Czy możliwe jest ukończenie podwójnego ironmana? Dotarcie na metę zwykłego ironmana to już swego rodzaju wyczyn, a podwójny dystans to praktycznie rzecz prawie niewykonalna. Jednakże znajdą się tacy, którzy i tak poradzą sobie z tym niemoralnie długim dystansem. Jednakże czy ukończenie takiego wyścigu jest możliwe, jeśli osoba w nim uczestnicząca była wieloletnim narkomanem oraz oprócz tego miała poważny wypadek? W tym konkretnym przypadku szanse dla takiej osoby są niebywale nikłe. Niemniej jednak historia pokazała nam, że takie rzeczy są możliwe, kiedy Robert Górski znalazł się na mecie morderczego starcia. Teraz Łukasz Palkowski opowiada nam tę niezwykłą historię.

Nasz bohater, choć zachowuje pozory szczęścia, dobrze wie, że jest na granicy życia i śmierci. Uzależnienie od narkotyków doprowadziło go na skraj wyczerpania, przez co snuje się niczym prawdziwy zombie po tym świecie. Wydawać by się mogło, że już nie ma dla niego ratunku, a jednak pewne wydarzenia z jego otoczenia sprawiają, że coś w nim pęka i postanawia zawalczyć o swoje życie. Jak wszyscy wiemy koniec końców uda mu się osiągnąć swój cel. Jednakże w tym przypadku nie finał jest najważniejszy, a sama droga, która doprowadziła go na sam szczyt. Za realizację produkcji odpowiada reżyser młodego pokolenia, który jak się okazuje, nie tylko ma dryg do kręcenia dobrych biografii, ale także do tworzenia świetnych opowieści dla masowego odbiorcy. Wyjątkowość jego stylistyki, jak i stosowanych praktyk da się dostrzec już w pierwszych kadrach jego najnowszej produkcji. Mamy dwójkę młodych bohaterów, którzy w szaleńczym pościgu uciekają przed ścigającą ich milicją. Mamy wartki i sprawny montaż, napięcie no i oczywiście zagraniczny hit muzyczny. W tym przypadku padło na "Born To Be Wild" zespołu Steppenwolf. I choć utwór ten rzeczywiście bardzo dobrze pasuje do sceny, to jednak nie da się ukryć, że brzmi obco. Nie jest to jednak negatywne spostrzeżenie. Tak jak w "Bogach" tak i tutaj Łukasz Palkowski wprowadza do filmu wiele zagranicznych utworów, które czynią tę typowo polska opowieść bardziej światową i zdecydowanie różniąca się od reszty produkcji podobnego typu. Ten zagraniczny pierwiastek nie tylko nam mówi o fascynacji reżysera zachodem, ale również wprowadza powiew świeżości do naszego bardzo sterylnego kina. Można by zaryzykować stwierdzenie, że wprowadza do nich cząstkę samego Hollywood, albowiem tak właśnie tworzy się na zachodzie. Bynajmniej nie jest to wada omawianego filmu. Prawdę mówiąc, to po części jest jego zaleta. Problem pojawia się dopiero, wtedy gdy reżyser zbyt często wrzuca do filmu kolejne piosenki. Przez ich natłok i przesyt obraz potrafi się zrobić nieco nijaki, przez co gubi sens. Szczególnie na początku, kiedy to reżyser wytacza potężne działa i wręcz ostrzeliwuje nas coraz to zmyślniejszymi utworami muzycznymi. Na szczęście, później udaje mu się znaleźć odpowiednią równowagę i problem znika. Podziwiam go jednak za odwagę. Sama opowieść dotycząca upadku i zmartwychwstania naszego bohatera dzieli się na trzy części, które okazują się niesamowicie odmienne. We wstępie mamy dużo adrenaliny, młodzieńczego buntu, a także ćpania, które sprowadza go na manowce. Fragment ten jest również zaskakująco długi jak na wstęp. Cechuje go pewnego rodzaju powtarzalność i bierność, albowiem większość scen się powtarza, przez co mamy wrażenie, że reżyser pokazuje nam dwa razy to samo. Jednakże w tym zabiegu jest metoda, albowiem ukazuje powtarzalność i błędne koło w jakim znajdują się osoby uzależnione od narkotyków. Jednakże dużo ciekawiej robi się na ekranie, gdy nasz bohater postanawia zerwać z nałogiem i walczy z samym sobą o odzyskanie dawnego życia. To właśnie ta część okazuje się dla nas najciekawsza i najbardziej emocjonująca, albowiem ukazuje nam prawdziwą walkę z ograniczeniami naszej postaci. Przedstawia niesamowitą wolę walki, zaparcie oraz uporczywość w dążeniu do osiągnięcia sukcesu. Reżyser pokazuje nam niesłychaną siłę fizyczną, jak i psychiczną Górskiego, który wielokrotnie nam udowadnia, że mu zależy i że che się zmienić. Jego upór oraz ponadprzeciętna motywacja pozwalają mu zwyciężyć w tym boju. Wbrew pozorom większości nie udaje się ukończyć terapii z sukcesem. W przypadku naszego bohatera jest nieco inaczej. Albowiem jemu udało się zamienić jedno uzależnienie na drugie. Tym razem jednak było to uzależnienie od sportu ekstremalnego. Na początku triathlon, a później ironman. Palkowski bardzo zgrabnie przedstawia nam tę fuzję w życiu bohatera, który im bardziej oddala się od nałogu, tym więcej sił inwestuje w sport. Jego transformacja jest niesamowicie intrygująca i wciągająca, dzięki czemu ogląda się ją bez najmniejszego mruknięcia okiem. Upór naszego bohatera jest niesamowity, przez co sama opowieść zyskuje w naszych oczach. Z niedowierzaniem wręcz przyglądamy się, jak pokonuje kolejne bariery i razem z nim przeżywamy wszystkie upadki oraz powstania. Przemiana głównej postaci jest świetnie nakreślona, dzięki czemu prezentuje się niesamowicie wiarygodnie i przekonująco. Produkcja jest niesamowicie emocjonująca i trafiająca w serce. Potrafi nas poruszyć, zmotywować, a także pokazać, że granice wytrzymałości tak naprawdę nie istnieją. Ważne jest jednak mieć dobrą motywację, która nieustannie zagrzewa nas do walki o lepsze jutro. Całość jest niesamowicie spójna, przejrzysta i konsekwentna w swoim przekazie. Scenariusz bardzo dokładnie i z pasją nakreśla sylwetkę głównego bohatera, pokazując nam dokładnie każdy etap z jego burzliwego życiorysu. Niektóre wątki jedynie delikatnie porusza, ale na tyle wystarczająco, aby znać ich kontekst w związku z opowieścią. Jest naprawdę bardzo dobrze.

Aktorstwo w filmie Palkowskiego po raz kolejny prezentuje się na najwyższym poziomie. Na pierwszym planie mamy oczywiście gwiazdę obrazu, czyli Jakuba Gierszała, który fenomenalnie wciela się w postać Jerzego Górskiego. Jego postać jest przede wszystkim rewelacyjnie nakreślona, dzięki czemu jest wiarygodna i niesamowicie ujmująca. Sam Gierszał natomiast odwalił kawał dobrej roboty, portretując sławnego sportowca. Widać jego poświęcenie i oddanie dla roli. To się ceni. Jednakże nie powinno nam to przyćmić jego fenomenalnego aktorstwa, które od początku do końca nas zachwyca. To jak ciągle dostrzega we wszystkim pozytywy i stara się zawsze widzieć tę lepszą stronę. Ten optymizm jest wręcz zaraźliwy. Ponadto strasznie podobało mi się to, że na ekranie nie widziałem Gierszała (znajoma twarz, która mogła się już przejeść), ale jego bohatera. Niesamowita robota. Zaraz za nim mamy świetną Kamilę Kamińską jako Ewę Meller, Arkadiusza Jakóbika jako Kierownika basenu, Anna Próchniak jako Grażyna, Adam Woronowicz jako ojciec Grażyny, Magdalena Cielecka jako matka Jerzego, Janusz Gajos jako Marek Kotański, Szymon Piotr Warszawski jako Paweł oraz Mateusz Kościszkiewicz jako Andrzej i Tomasz Kot jako Okoń. Obsada jest iście doborowa i trzeba przyznać, że sprawdza się rewelacyjnie. Poza tym da się dostrzec także, z jakimi aktorami lubi pracować reżyser.

Strona techniczna obrazu również prezentuje się na wysokim poziomie. Mamy świetną charakteryzację, ciekawą, aczkolwiek nietuzinkową muzykę oraz bardzo dobrą scenografię. Do zdjęć nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że bardzo często kamera się trzęsła albo drgała. Przez to ujęcia nie zawsze były czyste oraz płynne. Nie wiem, z czego to wynika, ale trochę mi to niestety przeszkadzało. Warto również zwrócić uwagę na niesamowity klimat oraz humor, który dosyć często się w obrazie pojawia.

"Najlepszy" Łukasza Palkowskiego to prawdziwe uosobienie niezwykłej opowieści, którą udało się przekazać w iście Hollywodzkim stylu. Filmowa historia potrafi nas niesamowicie pochłonąć i uwieść swoim duchem walki, przez co po seansie sami będziemy mieli ochotę przezwyciężyć kilka barier. Ten film daje nam otuchę i wiarę w lepsze. Potrafi zmotywować i pozwolić nam przezwyciężyć swoje słabości, albowiem większość z nas nie mierzy się z takim problemem, jak bohater. A skoro on dał radę, to my też będziemy w stanie. Bardzo dużo głosów niezadowolenia pojawiło się jednak na zakończenie, które nieco odbiega od prawdy i pokazuje nam czystą wizję reżysera na przedstawienie tej opowieści. Być może to za dużo i zbyt dosadnie pokazane, ale koniec końców to była wizja Palkowskiego. Niezbyt odkrywcza, ale zdecydowanie świeża jak na nasze warunki. Koniec końców zakończenie i tak nie przysłoni nam niesamowitej opowieści, która jest w stanie obronić się sama.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Piotr Grodecki, dziennikarz śledczy opiniotwórczego dziennika Kurier, wpada na trop dużej afery finansowej. Okazuje się, że sprawa ma dla niego osobisty wymiar. Mimo sprzeciwu redakcji, Piotrowi udaje się doprowadzić do publikacji, która wzbudza zainteresowanie opinii publicznej. Z pomocą Weroniki, agentki CBŚ, Piotr odkrywa drugie dno tej afery. Kiedy Piotrowi wydaje się, że już wyjaśnił zagadkę, nagle dostaje tajemniczą wiadomość. Sprawa zaczyna się komplikować, zataczając coraz szersze kręgi wśród ludzi polityki i wielkiego biznesu.

twórca: Marek Lechki
oryginalny tytuł: Pakt
na podstawie: serialu "Mammon"
gatunek: Sensacyjny, Thriller
kraj: Polska
czas trwania odcinka: 50 min..
odcinków: 6
sezonów: 1
muzyka: Łukasz Targosz
zdjęcia: Paweł Flis
produkcja: HBO Polska
średnia ocena: 7,6/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 18 lat (wg. KRRiT)







 
Dla dobra sprawy

Niewiele seriali w Polsce ma jakąkolwiek szansę wybić się poza granice naszego kraju. Większość z nich to nie godne uwagi produkcje, które są tworzone dla mas. Stacje telewizyjne w naszym kraju najwyraźniej zapominały, że wśród tłumu ludzi zadowalających się średniej jakości serialami są również osoby, które szukają w produkcjach telewizyjnych czegoś więcej niż schematycznej, głupiej i bezsensownej fabuły, która zalewa ich ze wszystkich stron. W takim wypadku jedynym ratunkiem okazują się zagraniczne produkcje spośród których da się wyegzekwować te naprawdę dobre. Na ratunek polskiej telewizji przychodzą z pomocą platformy telewizyjne, które pokazują, że da się zrobić dobry serial. Tak właśnie można określić najnowszą produkcję HBO Polska o tytule "Pakt".

Po rewelacyjnej "Watasze" stacja zdecydowała się rozpocząć nowy projekt, aniżeli kontynuować bardzo dobrze przyjęty serial o straży granicznej w Bieszczadach. Choć owa decyzja bardzo mnie zasmuciła to niestety nic na to nie poradzę. Na szczęście "Pakt" okazał się zadowalającym następcą. Scenariusz produkcji powstał na podstawie norweskiego serialu o tytule "Układ" ("Mammon") emitowanego w 2014 roku na kanale NRK1. Zaledwie rok później na antenie HBO premierę miał "Pakt", który okazał się niemalże identyczną kopią oryginału. Scenarzyści dosłownie przepisali norweski serial na polskie realia, a następnie bez wyrzutów sumienia nakręcili go i wypuścili do telewizji. Ja rozumiem, że można się inspirować poszczególnymi obrazami, albo tworzyć polskie odpowiedniki zagranicznych hitów, ale nie pojmuje jak można stworzyć niemalże bliźniaczą kopię czegoś co już powstało? To tak jakby Polacy nakręcili naszą wersję "Forresta Gumpa" tyle że zmieniono by lokacje, imiona postaci oraz kilka innych rzeczy, aby wpasować obraz w nasze realia i opowiedzieć tę samą, znaną nam już historię, ale po naszemu. Doprawdy nie jestem w stanie rozgryźć logiki, która kryje się za tym przedsięwzięciem przez co ciężko mi spojrzeć na serię bez żadnych uprzedzeń. Na szczęście twórcy produkcji okazali się całkiem gramotni i nie popełnili błędów przy przepisywaniu skryptu. Serial opowiada o dziennikarzu śledczym, który dzięki anonimowym wiadomościom wpada na trop dużej afery finansowej. Niestety bardzo szybko wychodzi na jaw, że w sprawę zamieszany jest jego brat prowadzący duża firmę. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej gdy wychodzi na jaw, że w aferę zamieszanych jest dużo więcej znanych osobowości. Nasz bohater postanawia odkryć mrożącą krew w żyłach prawdę i zakończyć spisek. Niestety zadanie to okaże się dużo trudniejsze niż początkowo przypuszczał... Produkcja telewizyjna posiada rewelacyjny start, dzięki któremu twórcom udaje się niezwykle szybko oraz bezboleśnie wprowadzić nas w świat głównego bohatera. Premierowy odcinek z przytupem otwiera całą serię i pokazuje nam, że tkwi w nim moc, groza oraz misternie uknuta intryga, czekająca na rozwiązanie. Epizod niezwykle wciąga, intryguje oraz sprawia, że chcemy sięgnąć po więcej. Niestety dalsze wydarzenia nie są już tak emocjonujące jak w pilocie. Przede wszystkim akcja serialu znacząco zwalnia, a fabuła staje się mniej atrakcyjna. Wydarzenia ekranowe serwowane są nam z pewną dozą rezerwy czy też niepewności jakby twórcy nie
do końca wiedzieli co dokładnie chcą nam zdradzić, a co nie. Całe to niezdecydowanie scenarzystów sprawia, że przez pewien okres czasu opowieść staje się strasznie pasywna, rozleziona i bez charakteru. Natomiast śledztwo naszego bohatera przez jakiś czas stoi w miejscu i nie posuwa się ani o milimetr do przodu. Dopiero w połowie produkcja znacząco przyspiesza, a całość zaczyna nabierać rumieńców. Historia zaczyna być coraz bardziej intrygująca, wydarzenia coraz bardziej wciągające, a główna intryga coraz bardziej zawiła i tajemnicza.  W opowieści nie zabraknie również wielu niespodziewanych zwrotów akcji, które wielokrotnie zmienią bieg wydarzeń. Oprócz tego należy podkreślić, że jak na tak niewielki format (6 odcinków) serial posiada bardzo dużo wątków, intryg, tajemnic oraz zdarzeń, które potrafią ze sobą świetnie współgrać. Nie czuć ich natłoku dzięki świetnie dogranemu scenariuszowi, który bardzo dokładnie i szczegółowo nakreśla każdy aspekt serialu. Niestety nie obyło się bez kilku mankamentów, które nieco utrudniają odbiór produkcji. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na cały zamysł serialu, który bazując na norweskim oryginale nie zawsze jest w 100% polski. Niekiedy czuć wylewającą się z ekranu obcość, która sprawia, że seria wydaje się wtedy mniej wiarygodna. Wszystkie te zależności tyczą się właśnie przemianowania produkcji na model polski. Oprócz tego twórcy czasami tak zagłębiają się w intrygę i tak ją komplikują, że niekiedy wręcz potrafi sprawiać wrażenie niezrozumiałej, przekombinowanej i mało przekonującej. Twórcy wpadają wtedy na zastawione przez siebie sidła, albowiem chcąc jeszcze bardziej skomplikować akcję produkcji tak naprawdę przedobrzają sprawę i wychodzi to strasznie nienaturalnie.  Koniec końców "Pakt" ukazuje nam potężną i skrupulatnie opowiedzianą historię, która niestety czasami próbuje przebić samą siebie co nie wychodzi jej na dobre.

Pod względem aktorskim produkcja HBO Polska prezentuje się naprawdę dobrze. Przede wszystkim mamy wiarygodnych, świetnie napisanych oraz prawdziwych bohaterów, dzięki którym opowieść staje się niezwykle przekonująca. Nasze postaci to mieszanka niezwykle ciekawych i rozmaitych osobowości, które świetnie się uzupełniają. Na pierwszym planie mamy oczywiście niestrudzonego dziennikarza śledczego, który stara się rozwikłać tajemnicę kryjącą się za oszustwami finansowymi. W tej roli mamy świetnego Marcina Dorocińskiego. Oprócz niego na pierwszym planie pojawiają się również: Magdalena Cielecka, Marta Nieradkiewicz, Witold Debicki oraz Anna Radwan. W pozostałych rolach występują: Edward Linde-Lubaszenko, Adam Woronowicz, Marcin Wojciechowski, Magdalena Boczarska, Marcin Perchuć oraz Alicja Dąbrowska. Dzięki doborowej obsadzie produkcja wypada bardzo dobrze pod względem aktorskim.

Od strony technicznej "Pakt" prezentuje się wręcz rewelacyjnie. Przede wszystkim mamy świetne zdjęcia, rewelacyjną muzykę Łukasza Targosza oraz wyjątkowy klimat produkcji. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na efekty specjalne oraz świetną czołówkę wyjętą niczym z "Detektywa".

Reasumując "Pakt" to bardzo dobrze zrealizowany serial z rewelacyjną obsadą, świetnym wykończeniem oraz ciekawą i wciągającą historią. Niestety nie ustrzegł się błędów, które skutecznie sprawiają, że seria staje się mniej przekonująca i wiarygodna. Czasami twórcy niepotrzebnie komplikują fabułę produkcji, aby jeszcze bardziej ją zagmatwać co tylko wpływa na jej niekorzyść. Jednakże największym przewinieniem serii jest jej zamysł bazujący na norweskim oryginale. Gdyby to była historia wymyślona przez polskich twórców mógłbym przymknąć oko na niektóre rzeczy, ale gdy mam do czynienia z opowieścią w tak dużym stopniu podobną do oryginału to niestety nie mogę tego zrobić. Równie rozczarowujące okazuje się zakończenie serialu, które dosyć niemrawo i bez emocji kończy główny wątek produkcji. Koniec końców "Pakt" to dobry serial, ale nie bardzo dobry.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.