Snippet

Frank

Młody i ambitny muzyk Jon dołącza do ekscentrycznego zespołu, którego liderem jest tajemniczy Frank.

gatunek: Dramat, Komedia
produkcja: Irlandia, Wielka Brytania
reżyser: Leonard Abrahamson
scenariusz: Jon Ronson, Peter Straughan
czas: 1 godz. 35 min.
muzyka: Stephen Rennicks
zdjęcia: James Mather
rok produkcji: 2014
budżet: 1 milion £
ocena: 7,3/10













 
Cierpienia młodego artysty



Prosto z festiwalu Sundance gdzie "Frank" miał swoją premierę, film przybył do polski. Już od początku budził niemałe zainteresowanie. Jednak co tak naprawdę wyróżnia ten film? Oryginalność czy przesłanie?

Na początku filmu mamy przedstawionego Jona (Domhnall Gleeson), który usilnie próbuje skomponować tekst piosenki na podstawie środowiska i otaczających go ludzi. Niestety nie wychodzi mu to najlepiej, co świadczy o tym, że wcale nie jest tak łatwo wymyślić tekst piosenki. Jednakże nie w tym rzecz, ponieważ właśnie wtedy poznajemy głównego bohatera filmu, który tak naprawdę nakręca jego akcję. Ta zaś jest wartka i w bardzo szybkim tempie się rozkręca. Dosłownie przykuwa nasz wzrok. Niestety w pewnym momencie film "siada" i traci swoją wypracowaną z początku werwę. Już nie intryguje nas tak jak na początku.

Fabuła filmu jest ciekawa, intrygująca, a na dodatek nieskomplikowana. Nie wymaga jakiegoś specjalnego skupienia aby załapać kolejność wydarzeń. Natomiast nad treścią jaką film przekazuje trzeba się już trochę na główkować. Dlatego właśnie film jest zaliczany do kategorii tzw. filmów nad, którymi trzeba trochę pomyśleć. Mogę jedynie dodać tyle, że wcale nie trudno wpaść na właściwy trop, aby rozszyfrować jego sens.

W roli głównej mamy Domhnalla Gleeson'a, który świetnie sprawdza się w graniu muzyka cierpiącego na brak weny. Natomiast w roli tytułowej mamy Michala Fassbender'a, który właściwie przez cały film nosi wielką maskę lub głowę, dlatego nie jesteśmy w stanie powiedzieć czegokolwiek o jego grze aktorskiej na bazie mimiki twarzy. Możemy go jedynie pochwalić za bardzo dobry wokal. Oprócz tego mamy świetną Magie Gyllenhall i Scotta McNairy'ego.

Film ma swój unikalny klimat, który ciężko jest właściwie uzyskać jeśli opowiada się taką historię. Trudno powiedzieć, że to dramat lub komedia. Lepiej opisać tę produkcję jako czarną komedię ponieważ ma bardzo charakterystyczny styl jak dla niej. Strona muzyczna filmu wcale nie wypada tak źle, gdyż dostarcza nam wielu nowych kreatywnych sposobów poszukiwania muzyki jak i świetnych kawałków. Oprócz tego obraz Abrahamson'a jest wypełniony mnóstwem zabawnych scen jak i gagów, które z początku świadomie maskują właściwe przesłanie filmu. Tutaj pozwolę sobie troszkę zaspoilerować, gdyż mimo, że główny bohater uważa się za normalnego to tak naprawdę to on jest czynnikiem destrukcyjnym, który prowadzi do rozpadu grupy. Nie pasował do niej od początku wstąpienia, ponieważ w jego interesie leżało robienie muzyki dla innych, a reszcie na tworzeniu muzyki wyłącznie dla siebie.

Wszystko sprowadza się do wcale nie głupiej konkluzji, że "świry powinny trzymać się razem". Najlepszym na to potwierdzeniem jest końcówka filmu, która wpisuje się idealnie w tę mądrość życiową i w sumie jest jednym z lepszych momentów produkcji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz