Godzilla
Najsłynniejszy potwór w historii mierzy się z wrogimi stworami, które, wzmocnione przez arogancję i nieświadomość naukowców, zagrażają ludzkości.
gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA, Japonia
reżyser: Gareth Edwards
scenariusz: Max Borenstein
czas: 2 godz. 3 min.
muzyka: Alexandre Desplat
zdjęcia: Seamus McGarveyrok produkcji: 2014
budżet: 160 milionów $
ocena: 6,9/10
Samiec
ALFA
Jeden z najpopularniejszych, jak nie najpopularniejszy stwór wszech czasów, owiany legendą powrócił! Mowa tu o królu potworów. Tak czy siak nieważne jak go nazwiemy, to i tak wiemy o kogo chodzi. O Godzillę. Studio Warner Bros razem z Gareth'em Edwards'em postanowili przywrócić monstrualnego jaszczura do życia. Czy takie wskrzeszenie po latach ma sens?
Zacznijmy od tego, iż jest to mój pierwszy film o Godzilli jaki widziałem. Nie miałem w ogóle styczności z japońskimi produkcjami o tym gadzie. Nawet nie ciągnęło mnie do zobaczenia ich. Jednakże ta "nowsza" wersja mnie zaciekawiła dlatego też wybrałem się na nią do kina. Warto?
Sam scenariusz buduje napięcie wraz z czasem trwania filmu. Dostajemy katastroficzne wydarzenie, które jest owiane tajemnicą i od początku nas intryguje. Zaciekawieni nią oglądamy film bez mrugnięcia okiem. Reżyser świetnie manipuluje wydarzeniami dzięki czemu dostajemy zastrzyki emocji, które tylko potęgują nasz odbiór produkcji. Jednak kiedy tajemnica zostaje rozwiązana (a dzieje się to dość szybko) dostajemy dużo słabszą historię. Scenariusz jest teraz zaplątany i dzieje się milion rzeczy naraz przez co możemy poczuć się zagubieni w fabule. Mimo iż obraz trwa tylko dwie godziny to jednak czas w kinie się nam trochę dłużny. Reżyser w drugiej części filmu ma kłopot z zainteresowaniem nas tym co dzieje się na ekranie. Mam takie wrażenie, iż brakowało wykończenia, aby wszystko się ze sobą połączyło.
Tytułowego stwora jest najmniej w projekcie, który powinien kipieć od scen z Godzillą. Tymczasem Edwards tworzy wokół potwora otoczkę, która sprawia iż prawie przez połowę filmu jest niewidoczny. Jedynie liczne migawki, przypominają nam o jego istnieniu. Jest to dobry zabieg gdyż nie jesteśmy w stanie znudzić się wielkim gadem. Czekamy na niego, niecierpliwimy się. Chcemy wreszcie wiedzieć jak wygląda. Reżyser wcale nam tego nie ułatwia, co więcej kiedy już pokazuje Godzillę w pełnej krasie, po paru sekundach znów ją chowa. Wszystkie bitwy potwora są spektakularne i toczą się w krajobrazie niszczonych podczas walki wieżowców. Nie da się ukryć, iż skala zniszczeń jest ogromna.
Nie trudno się zgodzić, iż główny bohater filmu Ford Brody grany przez Aaron'a Taylor'a Johnson'a jest jedną z najsłabszych rzeczy w tej produkcji. Sceny z nim w większości są sztuczne i nienaturalne. Kiedy wyraża jakieś emocje wychodzi mu to strasznie tandetnie. Reszta aktorów gra dobrze. Jednym z rozczarowań jest Juliette Binoche, której suma scen w filmie wynosi zaledwie pięć minut. Chciałoby się oglądać ją dłużej.
Jeśli za samą fabułę i wykonanie film dostałby może około 6,5 to ocenę podbijają rewelacyjne efekty specjalne. Ciężko sobie aż wyobrazić wkład pracy aby je stworzyć. Jestem pod wrażeniem, szczególnie, że potwory też powstały dzięki technice komputerowej. Na tym polu, według mnie produkcja zasługuje na nominację do Oskara za efekty specjalne.
Podsumowując, można powiedzieć, że produkcja daje radę mimo iż ma słabe punkty, ale reżyser wyciąga jeszcze ostatnią kartę i zaskakuje nas pod koniec. Jako mój pierwszy film o Godzilli można powiedzieć, iż jestem w miarę usatysfakcjonowany.
Zacznijmy od tego, iż jest to mój pierwszy film o Godzilli jaki widziałem. Nie miałem w ogóle styczności z japońskimi produkcjami o tym gadzie. Nawet nie ciągnęło mnie do zobaczenia ich. Jednakże ta "nowsza" wersja mnie zaciekawiła dlatego też wybrałem się na nią do kina. Warto?
Sam scenariusz buduje napięcie wraz z czasem trwania filmu. Dostajemy katastroficzne wydarzenie, które jest owiane tajemnicą i od początku nas intryguje. Zaciekawieni nią oglądamy film bez mrugnięcia okiem. Reżyser świetnie manipuluje wydarzeniami dzięki czemu dostajemy zastrzyki emocji, które tylko potęgują nasz odbiór produkcji. Jednak kiedy tajemnica zostaje rozwiązana (a dzieje się to dość szybko) dostajemy dużo słabszą historię. Scenariusz jest teraz zaplątany i dzieje się milion rzeczy naraz przez co możemy poczuć się zagubieni w fabule. Mimo iż obraz trwa tylko dwie godziny to jednak czas w kinie się nam trochę dłużny. Reżyser w drugiej części filmu ma kłopot z zainteresowaniem nas tym co dzieje się na ekranie. Mam takie wrażenie, iż brakowało wykończenia, aby wszystko się ze sobą połączyło.
Tytułowego stwora jest najmniej w projekcie, który powinien kipieć od scen z Godzillą. Tymczasem Edwards tworzy wokół potwora otoczkę, która sprawia iż prawie przez połowę filmu jest niewidoczny. Jedynie liczne migawki, przypominają nam o jego istnieniu. Jest to dobry zabieg gdyż nie jesteśmy w stanie znudzić się wielkim gadem. Czekamy na niego, niecierpliwimy się. Chcemy wreszcie wiedzieć jak wygląda. Reżyser wcale nam tego nie ułatwia, co więcej kiedy już pokazuje Godzillę w pełnej krasie, po paru sekundach znów ją chowa. Wszystkie bitwy potwora są spektakularne i toczą się w krajobrazie niszczonych podczas walki wieżowców. Nie da się ukryć, iż skala zniszczeń jest ogromna.
Nie trudno się zgodzić, iż główny bohater filmu Ford Brody grany przez Aaron'a Taylor'a Johnson'a jest jedną z najsłabszych rzeczy w tej produkcji. Sceny z nim w większości są sztuczne i nienaturalne. Kiedy wyraża jakieś emocje wychodzi mu to strasznie tandetnie. Reszta aktorów gra dobrze. Jednym z rozczarowań jest Juliette Binoche, której suma scen w filmie wynosi zaledwie pięć minut. Chciałoby się oglądać ją dłużej.
Jeśli za samą fabułę i wykonanie film dostałby może około 6,5 to ocenę podbijają rewelacyjne efekty specjalne. Ciężko sobie aż wyobrazić wkład pracy aby je stworzyć. Jestem pod wrażeniem, szczególnie, że potwory też powstały dzięki technice komputerowej. Na tym polu, według mnie produkcja zasługuje na nominację do Oskara za efekty specjalne.
Podsumowując, można powiedzieć, że produkcja daje radę mimo iż ma słabe punkty, ale reżyser wyciąga jeszcze ostatnią kartę i zaskakuje nas pod koniec. Jako mój pierwszy film o Godzilli można powiedzieć, iż jestem w miarę usatysfakcjonowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz