Po śmierci Joe'go, starszego brata, Lee Chandler, zaszokowany wiadomością, że brat powierzył mu opiekę nad swoim synem Patrickiem, wraca w rodzinne okolice. Lee rzuca wszystko i przenosi się do miasteczka Manchester zlokalizowanego nad morzem i jest zmuszony zmierzyć się z wydarzeniami przeszłości, które sprawiły, że opuścił miasteczko, w którym wyrastał.
gatunek: Dramat
produkcja: USA
reżyser: Kenneth Lonergan
scenariusz: Kenneth Lonergan
czas: 2 godz. 15 min.
muzyka: Lasley Barber
zdjęcia: Jody Lee Lipes
rok produkcji: 2017budżet: 8,5 miliona $
ocena: 9,0/10
Ty,
rodzinne miasto i morze
Życie lubi z nas sobie żartować i wystawiać na pośmiewisko. Nawet wtedy kiedy myślimy, że już nic nas nie zaskoczy i że już gorzej być nie może. Właśnie w takich momentach życie lubi nam udowadniać, że jest zdolne do wręcz niemożliwych rzeczy. Przypomina to pewnego rodzaju test. Próbę wytrzymałości, którą możemy pomyślnie zdać lub brawurowo zawalić. Jednakże czy od osób, które już wiele wycierpiały należy wymagać jeszcze więcej? Takie pytanie stawia Kenneth Lonergan w swoim najnowszym filmie pt: "Manchester by the Sea".
Lee Chandler to samotnik zamieszkujący w Bostonie. Wiedzie nieskomplikowane życie, które sprowadza się do wykonywania najprostszych czynności życiowych. Niestety jego pozornie spokojny żywot zostaje zachwiany, kiedy na wieść o śmierci brata musi przenieść się do rodzinnego miasteczka, aby zaopiekować się synem zmarłego. Podróż ta okazuje się niezwykle bolesna, albowiem przywołuje pełne smutku wspomnienia związane z tym miejscem jak i z jego dawnym życiem. Czy naszemu bohaterowi uda się ponownie odnaleźć w tej rzeczywistości? "Manchester by the Sea" otwiera niezwykle sielankowa sceneria nadmorskiego miasteczka, która w połączeniu z muzyka i chórkami wprowadza nas w niesamowicie błogi nastrój. Następnie reżyser ukazuje nam głównego bohatera, który zarabia na życie jako "złota rączka". Ukazany zostaje nam w licznych sceneriach co pozwala nam się bliżej przyjrzeć jego osobowości. Ten całkiem niepozorny wstęp okazuje się mieć niezwykłą wartość zarówno dla pierwszoplanowej postaci jak i samych widzów. Okazuje się być niesamowicie potężnym i przenikliwym spojrzeniem na życie pojedynczej osobowości, która ewidentnie wiele w życiu przeszła. Jednakże to dopiero początek, w którym tak naprawdę jeszcze do niczego nie doszło. Problem pojawia się dopiero kiedy nasz bohater powraca do rodzinnego miasta i stara się zająć zarówno pogrzebem brata jak i jego niepełnoletnim synem. I choć nasza postać bardzo się stara nie okazywać żadnych emocji łatwo da się wyczuć, że coś wisi w powietrzu. Reżyser już od pierwszej sceny tworzy coś na wzór głęboko skrywanej tajemnicy, którą aż strach wystawić na światło dzienne. Wprowadza do opowieści niepokój, dramaturgię i poczucie "miękkiego gruntu", który w każdej chwili może doprowadzić do katastrofy. Wzbudza w nas tym jeszcze większe zainteresowanie postacią głównego bohatera, który jest niczym opasła, ale niedostępna księga. Dosłownie patrząc się na niego jesteśmy w stanie dostrzec ciężar jego doświadczeń. A kiedy po upływie odpowiedniej ilości czasu twórca zaczyna odkrywać przed nami karty z życia tej postaci dosłownie nie sposób oderwać się od ekranu. Cały proces przebiega stopniowo i z niezwykłym wyczuciem dzięki czemu tajemnica oraz przeszłość bohatera za sprawą perfekcyjnie utkanej historii oraz odpowiedniej dawki dramaturgii staje się niemalże sprawą życia lub śmierci. To niesamowite z jaką łatwością reżyser jest w stanie przykuć naszą uwagę wykorzystując do osiągnięcia tego efektu szereg najprostszych zabiegów. Tutaj nie ma spektakularnych wybuchów ani dynamicznych pościgów. W opowieści przede wszystkim liczą się bohaterowie oraz ich personalne tragedie, które zaprowadziły ich do obecnego położenia. I choć wydawać by się mogło, że nie jest to nic nadzwyczajnego tak naprawdę okazuje się, że właśnie te wątki są najbardziej przejmujące i posiadają najpotężniejszy wydźwięk. A obserwowanie dramatu pojedynczego bohatera okazuje się jeszcze bardziej fascynujące i ujmujące niż niejeden film wypełniony całą masa akcji. Albowiem siła "Manchester by the Sea" przede wszystkim polega na genialnym scenariuszu, który z niebywałą precyzją nakreśla zarówno bohaterów jak i klimat obrazu. Natomiast historia to pełna emocjonalnych eksplozji opowieść, która niesamowicie wciąga oraz nie pozwala odstąpić się nawet na krok. Fabuła produkcji oprócz swojej tajemniczości oraz niespokojnego wydźwięku charakteryzuje się również niejednoznacznością. Reżyser nie mówi nam wszystkiego i tym samym pozwala nam na odrobinę własnej interpretacji. Zadaje nam niesłychanie ważne pytania, które nie posiadają wyłącznie jednej dobrej odpowiedzi. Skłania nas tym do wnikliwej refleksji, która towarzyszyć nam będzie jeszcze na długo po opuszczeniu sali kinowej. Całość natomiast charakteryzuje prostota za którą kryje się niesamowita głębia. Potrafią ją odkryć przenikliwe spojrzenia, świetnie wplecione do historii retrospekcje czy nawet pojedyncze przedmioty.
Od strony aktorskiej film Kennetha Lonergana to prawdziwa perełka. Zarówno jeśli chodzi o głównego bohatera oraz całą ekipę drugoplanowych postaci. Oczywiście nie da się ukryć, że Lee Chandler jest tutaj na pierwszym miejscu, a cała reszta znajduje się daleko za nim. Jednakże ta niesamowicie skomplikowana sylwetka zasługuje na to aby być na pierwszym miejscu. Przede wszystkim ze względu na jego styl bycia, który jest niesłychanie ambiwalentny. Z jednej strony to spokojny i uczynny człowiek, a z drugiej osoba z ciętym językiem i słabością do alkoholu. Podobnie sprawa ma się z jego aspołecznością, która przejawia się na różne sposoby. Jednakże zdecydowanie łatwiej jest naszej postaci wszcząć niespodziewaną bójkę, aniżeli uraczy zafascynowaną nim kobietę krótką i niezobowiązującą pogawędką. Nasz bohater przez większość czasu jest niczym sam kształt bez żadnego wnętrza. Sprawia wrażenie wydrążonego od środka, który żyje nadal tylko dlatego, że zapomniał o o swojej śmierci. W tej roli niesamowicie zaprezentował się Casey Affleck, którego twarz potrafi wyrazić więcej niż tysiąc słów. Zaraz za nim mamy Lucasa Hedgesa jako Patricka Chandlera – syna zmarłego brata, który również świetnie radzi sobie akompaniując Affleckowi na ekranie. Tak samo jest ze świetną Michelle Williams oraz Kyle Chandlerem, którzy dopełniają dalszy plan.
Strona techniczna produkcji również nie zawodzi, a to wszystko za sprawą bardzo dobrych zdjęć oraz przenikliwej muzyki, która rewelacyjnie komponuje się z obrazem. Szczególną uwagę należy zwrócić także na wyjątkowy klimat obrazu. Gęsty, intensywny oraz niesamowicie przenikliwy. Oprócz tego w filmie znajdziemy czarny humor, który pojawia się w najbardziej nieoczekiwanych momentach i potrafi rozładować każde napięcie i dramatyczną sytuację.
"Manchester by the Sea" to istna uczta dla kinomanów uwielbiających intensywne, wyraziste no i przede wszystkim emocjonujące kino, które potrafi dogłębnie poruszyć. W produkcji Kennetha Lonergana znajdziemy rewelacyjny scenariusz, wyśmienicie poprowadzoną opowieść, pełne emocji sceny, wyborne aktorstwo oraz niesamowity klimat. Niesłychanie ważny jest również wydźwięk produkcji, który nawet na kilka dni po seansie nie daje nam o sobie zapomnieć. Albowiem jego interpretacja nie jest narzucona przez reżysera, ale zależy wyłącznie od nas.