Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kate Winslet. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kate Winslet. Pokaż wszystkie posty
Historia czterech postaci, których losy splatają się w słynnym parku rozrywki na Coney Island w latach 50. ubiegłego wieku. Rozchwiana emocjonalnie, była aktorka Ginny pracuje tu jako kelnerka. Jej mąż Humpty jest operatorem karuzeli. Mickey to przystojny ratownik, który marzy o karierze dramatopisarza. Carolina natomiast jest marnotrawną córką Humpty'ego, która w domu ojca szuka schronienia przed gangsterami.

gatunek: Dramat
produkcja: USA
reżyseria: Woody Allen
scenariusz: Woody Allen
czas: 1 godz. 841 min.
zdjęcia: Vittorio Storaro
rok produkcji: 2017
budżet: 25 milionów $

ocena: 6,7/10


















Diabelski młyn


Woody Allen to reżyser, który od jakiegoś czasu wypuszcza swoje filmy raz do roku. Twórca narzucił sobie niewiarygodnie wartkie tempo, które może go bardzo szybko wykończyć. Większość twierdzi, że ten moment już naszedł, a jego produkcje stały się niesamowicie rozwodnione. Niemniej jednak zapewne sam twórca za rok i tak wypuści kolejny film. Tymczasem jednak możemy oglądać na ekranach naszych kin "Na karuzeli życia".

Coney Island, lata 50. W tym urokliwym miejscu żyje Ginny z Humptym, których związek istnieje przez zasiedzenie i potrzebę oparcia w drugiej osobie. Stagnację przerywa przybycie córki Humpty'ego, Caroliny, która ucieka przed byłym mężem gangsterem. No i jest jeszcze Mickey, ratownik na plaży. Losy wszystkich zaczynają się powoli splatać i zacieśniać co prowadzi do wielu nieporozumień. Z czasem emocje tylko rosną i przybierają na sile. Czy koniec końców uda im się wyzwolić z tego diabelskiego ucisku? Jak już we wstępie wspomniałem, Allen co roku wypuszcza swoje filmy, niestety ich jakość według wielu jest bardzo wątpliwa. Jestem obecnie w potrzasku, albowiem zgadzam się z nimi, ale nie do końca. Wszystko przez to, jaką tematykę poruszył reżyser oraz jak bardzo podkręcił jej efekty. Jak poprowadził postaci oraz jak pokazał ich upadek. Nie wiem czemu, ale ten film zyskuje w moim uznaniu właśnie dzięki tym elementom. Reżyser stopniowo, ale sukcesywnie wprowadza nas w akcję obrazu i bardzo szybko wystawia karty na stół. Posługuje się postacią Mickey'ego jako narratora, który relacjonuje nam zdarzenia, jakie miały miejsce na Coney Island. Potrafi zaintrygować, ale nie zawsze. Najlepiej mu to idzie, gdy reżyser wprowadza w ruch machinę zagłady, która odlicza czas przed dniem ostatecznym. Wtedy to kończą się wszystkie wątki w typowym dla Allena stylu. Jednakże nie to jest z tego wszystkiego najciekawsze, albowiem takiego obrotu spraw można było się spodziewać. Dużo ciekawsze jest to, jak reżyser doprowadza do takiego stanu oraz jak bardzo rzuca swoich bohaterów na głęboką wodę. Z początku jest niewinnie, jednakże z czasem całość przybiera na sile. Napięcie rośnie, granice pomiędzy postaciami coraz bardziej się zacierają, a gęsta i przytłaczająca atmosfera sukcesywnie odcina nam dostęp do tlenu. Poddusza, by zmusić nas do większego wysiłku w presji. Manipuluje i podsuwa gotowe rozwiązania. Sugeruje, ale nie stara się nam niczego wmówić. Koniec końców jedyne co robi, to ogląda, jak sprawy się potoczą. Swoją uwagę skupia przede wszystkim na postaciach, na których w jego wizji ciąży fatum. Nie wiemy za bardzo, na czym ono polega, aczkolwiek możemy się domyślać. Reżyser robi dobrą rzecz, albowiem pozwala nam uwierzyć, że nasi bohaterowie naprawdę mają moc przełamać ten zły urok i skierować swoje życie w całkiem inną stronę. Niestety jak to z reguły bywa, przed fatum nie da się uciec, albowiem na tym polega jego konstrukcja. Im bardziej pragniemy od niego zbiec, to tak naprawdę, tym bardziej je wypełniamy. Ponieważ sami nie jesteśmy w stanie przewidzieć katastrofy, która dla innych może wydawać się oczywista. Zawsze tak było i tak samo jest w tym przypadku. Jednakże nawet nie to nas poraża tak bardzo, jak sam stosunek reżysera do swoich postaci. Od początku spogląda na nie z pewną dozą pogardy i dystansu. Z czasem jednak uczucie pogardy przeradza się w obrzydzenie oraz brak jakichkolwiek perspektyw. Twórca nie tyle, co nie widzi dla nich przyszłości, ale również nie daje im zbytnio takiej możliwości. Tak jakby z góry wiedział, że im się nie należy. Tak jakby wiedział już na starcie, że ją zmarnują. Przykre to, ale niestety prawdziwe. Niby zawsze kibicujemy naszym bohaterom i chcemy, by im się powiodło, ale wiemy, że może im się nie udać. Na sam koniec i tak jesteśmy zaskoczeni, że im się nie udało. To właśnie w filmie działa na mnie najbardziej. Ten niepokój i uczucie rezygnacji. Ta chęć osiągnięcia czegoś więcej. Te bolesne wspomnienia po zaprzepaszczonych szansach. Ten żal po straconym życiu i karierze. Tyle smutku, cierpienia i niezadowolenia. Jednak koniec końców i tak wychodzi na to, że sami sobie jesteśmy tego winni. Kiedy okazuje się, że największą przeszkodą i naszym własnym utrapieniem jesteśmy my sami i podejmowane przez nas decyzje. Niestety prawdą jest, że obraz potrafi momentami nużyć i się dłużyć. Niektóre pomysły i wątki się kompletnie nie sprawdziły bądź też zawędrowały w całkiem nieznane nam rejony, z których nic nie wynikło. Ślepy zaułek. Można by to nieco ścisnąć jeszcze bardziej. Ponadto jak to zwykle u Allena bywa, obraz potrafi być przegadany. Reżyser od zawsze przywiązywał dużą wagę do dialogów, jednakże tym razem wielokrotnie się zagalopował. Sporo kwestii jest zwyczajnie zbędnych. Bohaterowie często powtarzają jedno i to samo po kilka razy aż do znudzenia. Niepotrzebne i zabierające sporo czasu. Kuleje także nieco płynność i przejrzystość obrazu. Niemniej jednak całość bezproblemowo płynie, z punktu A do punktu B także całkiem nieźle się film ogląda. Nie da się jednak zaprzeczyć, że obraz jest niesłychanie dołujący i przygnębiający. Potrafi nas niesamowicie przybić swoją katastrofalną fabułą oraz tragicznymi wynikami poczynań bohaterów. Pozostawia w nas pustkę oraz zostawia otumanionych. Nie pozostawia żadnej nadziei.

Tak jak w większości swoich filmów, tak i tym razem Allen dużą uwagę przykłada do aktorstwa. I rzeczywiście trzeba przyznać, że wręcz wyśmienicie idzie mu prowadzenie swoich aktorów. Przede wszystkim bardzo ciekawie jest w stanie ich nakreślić, aby następnie z odpowiednią dramaturgią poprowadzić ich dalsze losy. Każda z postaci porusza się w nieco innych kręgach, ale jednak wszyscy i tak nieustannie krążą wokół siebie. Na pierwszym planie mamy fenomenalną Kate Winslet, która olśniewa w roli Ginny. Już się bałem, że zapomniała jak się gra, mając w pamięci "Pomiędzy nami góry", ale na szczęście się myliłem. Jej bohaterka to czysta bomba, która nieustannie odlicza czas do nieuchronnego końca. Jest pewna siebie i konsekwentnie brnie do celu. Nawet jeśli nie jest to niewłaściwe postępowanie. Jest w stanie wiele poświęcić, by osiągnąć swój cel. Pierwszą życiową lekcję ma już za sobą, a więc teoretycznie stara się nie popełnić tego samego błędu ponownie. Wraz z czasem trwania obrazu wychodzi również na jaw jak dwojakie potrafi mieć oblicze oraz jak wytrawnie potrafi odegrać zestaw rozmaitych emocji. Jest w centrum uwagi, ale nie oznacza to, że reżyser nie skupia się również na innych. Bardzo dobrze rozwija również wątek Humpty'ego, którego gra świetny Jim Belushi, a także opowieść o przeciwności Ginny, czyli Carolinie, którą portretuje rewelacyjna Juno Temple. Z tego całego zestawienia najgorzej wypada Justin Timberlake, który nieumiejętnie portretuje Mickey'ego. Sama postać dawała mu wiele do popisu, jak i szczegółowa charakterystyka jego bohatera, niestety tutaj wyłącznie chodzi o aktora. Timberlake nie sprostał wymogom i prezentuje się strasznie pokracznie. Próbuje coś grać, ale wypada tak nienaturalnie i tak sztucznie, że aż ciężko na niego jest czasami patrzeć. Swoimi wysiłkami przypomina plastik imitujący drewno. Niby wygląda jak drewno, ale wszyscy wiemy, że to strasznie tania podróba i to jeszcze z plastiku. Nie wpisuje się nawet w ideę teatralności, jaką wprowadza do aktorstwa reszta obsady. Ta manieryczność jest poniekąd znakiem firmowym tego obrazu, niestety Timberlake nie jest jego częścią.

Strona techniczna również potrafi zachwycić. Przede wszystkim są to bardzo dobre zdjęcia, rewelacyjne scenografie i świetne kostiumy. Bardzo ważna jest tutaj gra świateł, która nie tylko nadaje filmowi specyficzny klimat, ale również odzwierciedla emocje panujące na ekranie. Ponadto reżyser w kółko powtarza jedną i tą samą piosenkę o Coney Island, która przypomina nam o diabelskim młynie zdarzeń, w jaki wpadli nasi bohaterowie. Cokolwiek uczynią i tak skończą w punkcie wyjścia. Bardzo ciekawą alegorią jest również samo umiejscowienie akcji filmu przy wesołym miasteczku. Zestawiając radość przybyłych turystów, z akcją dziejącą się pomiędzy bohaterami dostajemy ciekawy kontrast sprzeczności. Ludzie zostawiają swoje problemy w domu i jadą wypocząć na Coney Island, gdzie jest lunapark i plaża. Nasi bohaterowie natomiast mieszkają w wesołym miasteczku, a więc nie mają gdzie zostawić swoich problemów, przez co w miejscu tryskającym energią oni przeżywają dramaty.

"Na karuzeli życia" choć nie jest filmem idealnym, to jednak do mnie przemówił pod wieloma względami. Jednakże uważam to za czysto subiektywną opinię, która odnosi się wyłącznie do mnie. Zgodzę się, że film jest przegadany i wiele dialogów powtarza wielokrotnie, to, co już słyszeliśmy. Obraz może nużyć i się nam dłużyć, przez co niekiedy siada płynność i przejrzystość obrazu. Poza tym niektóre pomysły i rozwiązania zaprowadziły reżysera donikąd. Jednakże koniec końców produkcja bezproblemowo płynie do przodu, a więc nie jest specjalnie trudno dotrwać do końca. Aczkolwiek przyznam szczerze, że jest to bardzo dołujący film (albo przynajmniej dla mnie był), który niesłychanie mnie zmęczył. Wyssał ze mnie życie i pozwolił zgnić na fotelu kinowym. A kiedy się seans dobiegł końca, nie wiedziałem, czy mam iść do domu, czy może zostać w kinie do rana. Stąd też podwójna ocena. Dla mnie jest to 7,5, patrząc jednak na wszystkie plusy i minusy oraz działając obiektywnie, film otrzymuje ocenę 6,7.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Dwoje obcych sobie ludzi, którzy wychodzą cało z tragicznej katastrofy lotniczej, uwięzionych zostaje w niedostępnych, skutych lodem górach. Kiedy uświadamiają sobie, że spodziewana pomoc nie nadejdzie, zmuszeni są wyruszyć w kilkusetkilometrową podróż przez dziką okolicę. Po drodze muszą stawić czoło nie tylko niewyobrażalnym przeciwieństwom losu, lecz także nieoczekiwanej namiętności.

gatunek: Dramat
produkcja: USA
reżyseria: Hany Abu-Assad
scenariusz: J. Mills Goodloe, Chris Weitz
czas: 1 godz. 43 min.
muzyka: Ramin Djawadi
zdjęcia: Mandy Wlaker
rok produkcji: 2017
budżet: 4,8 miliona $

ocena: 5,5/10















Razem na osobności


Życie płata nam czasami niezłe figle, które niektórzy odczytują jako sprawdzian naszych możliwości. Tak jak każdy inny test można go zaliczyć bądź oblać. W tym przypadku przebrnięcie przez trudy życia to zwycięstwo, a poddanie się jest porażką. Nawet jeśli nigdy wam się jeszcze to nie przytrafiło, to nie martwcie się, albowiem kiedyś w końcu przyjdzie wasz czas. Będziecie sobie wmawiać, że przeżyliście już praktycznie wszystko i nic was nie zaskoczy. Wtedy właśnie przekonacie się, jak bardzo się myliliście.

Alex jest fotoreporterką dla New York Timesa, a Ben to neurochirurg. Tych dwoje poznaje się na lotnisku, kiedy każdy z nich desperacko próbuje dostać się do Donver. Z powodu złej pogody wszystkie loty odwołano. Wspólnymi siłami wynajmują więc niewielki samolot, aby dotrzeć na czas. Alex chce zdążyć na ślub, a Ben na operację. Obaj niestety wylądują w środku mroźnej dziczy, kiedy ich samolot się rozbije. Bez nadziei na pomoc postanawiają wyruszyć przed siebie, aby nie stać w miejscu. Czy uda im się przetrwać? Film reklamuje się jako dramat surwiwalowy, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wybierając się na tę produkcję, tak naprawdę wiele o niej nie wiedziałem oprócz tego, że bohaterowie się rozbiją. Zakładałem więc, że film opowie o walce o przetrwanie. Jak się później okazało, miałem rację, ale tylko połowicznie. W sumie mogłem się tego spodziewać po samym wstępie, który jest zaskakująco niedługi. Twórcy postanowili zaskakująco niewiele czasu zagospodarować na samo wprowadzenie do opowieści, przez co wstęp wygląda niczym na wariackich papierach. W mgnieniu oka przedstawiają nam głównych bohaterów ich problem oraz genialne rozwiązanie ich kłopotu (a przyjemniej tak się naszym postaciom zdaje). Później kilka scen z samolotu i ukazanie katastrofy. Ledwo co zleciało dziesięć minut, a my już jesteśmy w środku wydarzeń. Okres tuż po samej katastrofie również nie jest zbytnio pasjonujący ani wciągający, albowiem ukazuje nam jedynie przebłyski pierwszych dni po wypadku. Praktycznie nic się nie dzieje. Film balansuje gdzieś na granicy pomiędzy totalną nudą a odrobiną intrygi, która gdzieś widnieje na horyzoncie, ale nie jest jeszcze tak dobrze widoczna. Dopiero po jakiś czasie seans nabiera rumieńców, gdy wśród rozbitków rodzi się pierwszy konflikt. Albowiem w filmie zestawiono nam całkiem odmienne rodzaje osobowości. Spokojnego i wyważonego neurochirurga kontra impulsywną i wybuchową fotoreporterkę. To połączenie z początku nie wychodzi im na dobre. Jednakże jest to tak naprawdę pierwszy moment, w którym produkcja robi się naprawdę ciekawa. Nasi bohaterowie wchodzą we wspólną interakcję, próbują znaleźć rozwiązanie i oszacować swoje szanse. Wszystko to daje początek bardzo wciągającej i intrygującej części obrazu, która skupia się na trudach związanych z przetrwaniem w trudnych warunkach pogodowych. Nasi bohaterowie zostaną wystawieni na próbę zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Będą musieli wykazać się niezłomną wolą walki oraz wielkim poświęceniem. Zostaną zmuszeni nadwyrężyć swoje ciało, aby dotrwać do samego końca. Albowiem gdy istnieje nadzieja, jest również motywacja do dalszej walki. Fabuła produkcji wielokrotnie pokazuje nam, z jakimi przeszkodami i wyzwaniami musieli się mierzyć nasi bohaterowie. Nie oszczędza ich (w szczególności Alex), przez co wypada całkiem wiarygodnie i przekonująco. Co prawda sam fakt, że Ben jest neurochirurgiem to tak jakby wygrać na loterii, w tej konkretnej sytuacji. Bardzo mało prawdopodobne, ale przecież i takie sytuacje się zdarzają. Niektórzy po prostu mają szczęście. Prawda Alex? Niemniej jednak muszę przyznać, że jako film surwiwalowy produkcja prezentuje się naprawdę solidnie. Szkoda tylko, że to nie koniec. Twórcy niestety nie mogli oszczędzić nam wplecenia w fabułę wątku miłosnego, przez co solidnie zbudowana dramaturgia obrazu gdzieś się w nim powoli zatraca. Jednakże dałoby się to jeszcze zdzierżyć, gdyby nie zakończenie, które jest bardzo, ale to bardzo złe. Albowiem kiedy ta dwójka albo jeden z dwojga zostaje w końcu (oczywisty SPOILER) uratowany dzieje się bardzo dziwna rzecz. Film oprócz tego, że drastycznie zwalnia tempo i nasze zainteresowanie nim spada niemalże do zera, postanawia w dość długim fragmencie opowiedzieć nam, co miało miejsce później. Twórcy rozwodzą się nad losem tej dwójki i próbują w jakiś sposób dokończyć rozpoczęty wcześniej wątek romantyczny. Niestety nie idzie im to za dobrze. W porównaniu do mroźnej przygody ta część jest chorobliwie nudna i mało wiarygodna. Cały wątek "miłosny", jeśli w ogóle można go tak nazwać, prezentuje się bardzo, ale to bardzo trywialnie. Jego fundamenty są strasznie popękane, a jego istnienie jest po prostu pomyłką. Tak jakby wciśnięto go do filmu na siłę, tylko po to, aby zapełnić dziurę w scenariuszu. Niestety zrobiono to bez wyczucia i gracji, przez co uderzył w nas niczym grom z jasnego nieba. Bez powodu, niemniej jednak zabolało. Koniec końców to, co było w produkcji dobre, zostało rozwodnione przez tani wątek miłosny, który tak naprawdę nikomu do szczęścia nie był potrzeby. Nie wspominając już o tym, że dało się to zrobić dużo lepiej i delikatniej. Nie zawsze trzeba walić z grubej rury. Czasami minimalizm wychodzi na dobre.

Aktorsko film radzi sobie nieźle, ale tylko nieźle. Pomimo wielkich nazwisk w obsadzie nie potrafi nas zaskoczyć już niczym innym. Postacie, które oglądamy na ekranie to przyzwoicie wykreowani bohaterowie, którzy z pozoru posiadają wszystko, aby nas zaintrygować. Osobowość, charyzmę, przeszłość i przyszłość. Niestety pomimo tego twórcom bardzo ciężko jest zaintrygować nas ich losem. Nawet, wtedy gdy mierzą się z zamiecią bądź przeszywającym zimnem. Brak tu empatii oraz jakiś większych emocji. Czuć niepokój, ale to zdecydowanie za mało. Gra aktorów również nie zwala z nóg. Kate Winslet, jak i Idris Elba zbytnio się nie wysilają, czego efektem są w miarę przekonujące, ale bez większego wysiłku zagrane postacie. Po prostu są i tyle. Zbytnio nam nie wadzą, ale też nie są w stanie nas w pełni przekonać, co tak naprawdę na ekranie robią. Oczywiście nie wolno zapomnieć o Psie, który dopełnia obsadę produkcji.

Strona techniczna wypada chyba najlepiej. Przede wszystkim mamy przyzwoite efekty specjalne, świetne zdjęcia z przepięknymi krajobrazami i niezwykle klimatyczną muzykę Ramina Djawadi'ego. Ponadto film bardzo często pozwala sobie, na komediowe wstawki i sporo humoru, który skutecznie, ale nie wiem, czy słusznie rozładowuje atmosferę produkcji.

"Pomiędzy nami góry" całkiem nieźle sprawdza się jako film surwiwalowy, niestety jako melodramat dostajemy tani romans dla nastolatek. Twórcy zbyt sugestywnie podeszli do tematyki produkcji, przez co w dalszej części obrazu, zamiast dalej bawić się w zgrabnie wykreowane podchody wolą walnąć z grubej rury. Traci na tym klimat, napięcie i sama fabuła, która powoli stacza się niebezpiecznie w dół niczym śnieżna lawina. Wszystko to z powodu wciśniętego na siłę wątku romantycznego, bez którego film poradziłby sobie, zacznie lepiej. A skoro już tak bardzo twórcom na nim zależało, to przecież można było go rozegrać nieco subtelniej. Tak by nie kojarzył się z kiczem i tandetnością, które niestety przypomina.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Po latach zdobywania doświadczenia w najlepszych paryskich domach mody Tilly Dunnage  powraca do rodzinnego miasteczka w Australii, z którego jako dziecko uciekła oskarżona o morderstwo. Chce pogodzić się ze swoją schorowaną, ekscentryczna matką i wyjaśnić wydarzenia z przeszłości. Przy okazji, uzbrojona w maszynę do szycia, wytacza prywatną wojnę złym gustom i brakowi elegancji...

gatunek: Dramat, Komedia
produkcja: Australia
reżyser: Jocelyn Moorhouse
scenariusz: Jocelyn Moorhouse
czas: 1 godz. 58 min.
muzyka: David Hirschfelder
zdjęcia: Donald McAlpine
rok produkcji: 2015
budżet: 12 milionów $
ocena: 8,5/10










 
Prawda nade wszystko


Czy doświadczyliście kiedyś sytuacji, w której nie pasowaliście do pewnego miejsca, ale was do niego niesamowicie ciągnęło? Tak jakbyście na siłę próbowali nawiązać kontakt z niemalże obcą cywilizacją, która wcale nie jest wami zainteresowana. Albo jakbyście próbowali odnowić starą znajomość z osobami, które tego nie chcą. W takiej właśnie sytuacji znalazła się główna bohaterka filmu Jocelyn Moorhouse pt: "Projektantka", która próbuje dowiedzieć się co było przyczyną jej nieszczęścia.

Produkcja skupia się na perypetiach Myrtle "Tilly" Dunnage, która po wielu latach powraca do rodzinnego miasta. Szukając prawdy i zemsty rozpoczyna mały armagedon we wsi. Fabuła produkcji już od samego początku jest intrygująca i niezwykle wciągająca. Reżyserka bardzo sprawnie i bezproblemowo wprowadza nas w świat naszej bohaterki. Energiczny początek sprawia, że z zaciekawieniem czekamy na kolejne zdarzenia. A zdecydowanie jest na co czekać. Historia ukazana w filmie jest bardzo lekka, niezwykle spójna oraz zaskakująca. Opowieść posiada liczne wątki poboczne, które sprawiają, że całość okazje się być niezwykle rozbudowana pod względem fabularnym.  I choć wątków jest multum reżyserka bardzo dobrze radzi sobie z uwypuklaniem tych ważniejszych przez co film nie jest przeładowany niepotrzebnym materiałem. Oprócz tego produkcja posiada specyficzny rodzaj humoru, który często zakrawa pod czarną komedię. Co ciekawe twórczyni często miesza czarną komedię z dramatem i filmem obyczajowym dzięki czemu "Projektantka" może pochwalić się wyjątkowym klimatem. Warto również zwrócić uwagę na problematykę jaką podejmuje produkcja. W filmie mamy ukazany wizerunek wsi jako zamkniętej i oddalonej od świata społeczności oraz obraz ludzi, którzy posiadają wiele twarzy. Ten film nie tyle jest o miłości co o łamaniu barier, ale także o paleniu mostów za sobą. W rewelacyjny sposób zostały nam tutaj ukazane mechanizmy, które działają w zamkniętej społeczności, ale również jak bardzo jednostki są w stanie wpłynąć na nasze życie.

Bohaterowie w "Projektantce" to niezwykle złożone osobowości, które często w swojej grzeczności potrafią być niezwykle fałszywe. We wszystkim szukają tylko swoich interesów nie bacząc na innych. Często nie zdają sobie nawet sprawy jak bardzo mogą kogoś skrzywdzić. Dla kontrastu mamy postać głównej bohaterki, która stara się być przeciwieństwem wszystkich tych cech. Po czasie dołącza do niej jej własna matka oraz sierżant Farrat, którzy ewidentnie buntują się przeciwko panującym we wsi obyczajom. Jednakże czy to wystarczy by cokolwiek zmienić? W rolach głównych mamy fenomenalną Kate Winslet, rewelacyjną Judy Davis oraz nieziemskiego Hugo Weavinga. Do grona pierwszoplanowych aktorów można również zaliczyć Liama Hemswortha oraz Sarah Snook. Na ekranie pojawiają się również: Hayley Magnus, Kerry Fox, Rebecca Gibney, James Mackay oraz Rory Potter.

Na uwagę zasługują również zdjęcia Donalda McAlpine'a ukazujące nam piękne krajobrazy Australii, klimatyczna muzyka Davida Hirschfelder'a oraz bardzo dobra scenografia. Jednakże nic w tym filmie nie pobije fenomenalnych kostiumów. Niezwykle bogatych, pełnych ciekawych i oryginalnych pomysłów. Wprowadzają one pewnego rodzaju przepych do produkcji oraz dodają jej większego splendoru.

Podsumowując "Projektantka" to niezwykle udany film, który rewelacyjnie łączy w sobie cechy komedii, dramatu oraz produkcji obyczajowej. Opowiada intrygującą, wciągającą i nieco zawiłą historię, którą bardzo dobrze się ogląda. Całość jest niezwykle lekka i spójna, a dzięki fenomenalnemu aktorstwu w wykonaniu głównych postaci, bardzo dobremu wykończeniu oraz nieziemskim kostiumom prezentuje sobą wysoki poziom. Do tego dochodzi jeszcze klimat filmu oraz jego tematyka. Gorąco polecam.

Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.