Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Emily Blunt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Emily Blunt. Pokaż wszystkie posty
"Ciche miejsce" to wstrząsająca opowieść o czteroosobowej rodzinie Abbotów zmuszonej do porozumiewania się w całkowitej ciszy, bez używania słów, czy choćby najmniejszego dźwięku. Całe ich życie, życie w ciągłym, nieprzerwanym napięciu, koncentruje się na tym, by nie wydawać i nie generować żadnych dźwięków. Każdy bowiem może okazać się dla nich śmiertelny, po tym, jak tajemnicze istoty – reagujące na każdy dźwięk – zagrażają przetrwaniu ludzi. Jeśli cię usłyszą, wytropią cię...

gatunek: Horror
produkcja: USA
reżyseria: John Krasinski
scenariusz: John Krasinski, Scott Beck, Bryan Woods
czas: 1 godz. 35 min.
muzyka: Marco Beltrami
zdjęcia: Charlotte Bruus Christensen
rok produkcji: 2018
budżet: 17 milionów $
ocena: 7,8/10
















Jedno słowo i zginiesz!


Horrory to gatunek, który odkryłem stosunkowo niedawno. Wcześniej jakoś nie kręciły mnie krwawe masakry i strach wylewający się z ekranu. Ale to już przeszłość. Teraz zdarza mi się nawet oglądać jeden za drugim tylko by znaleźć opowieść, która mnie przestraszy, ale również zaintryguje. Każdy fan dobrych horrorów zgodzi się ze mną, że po pewnym czasie ciężko jest znaleźć dobry i naprawdę straszny horror. Albowiem ciągle wpada się na typowe średniaki. Aż tu nagle pojawia się John Krasinski i prezentuje nam "Ciche miejsce". Jednakże czy ta produkcja jest w stanie nas oczarować?

Lee Abbott to głowa pięcioosobowej rodziny, która żyje w post apokaliptycznym świecie. Przetrwanie w tej srogiej rzeczywistości wiąże się z ciągłym życiem w ciszy, albowiem gdzieś tam są potwory, które zwabia dźwięk. Zadanie okazuje się wyjątkowo trudne, albowiem przed stworami nie ma żadnej obrony. Jedyna możliwość to być cicho, ale to także nie jest takie proste. Czy nasza rodzina przetrwa zmasakrowany atak? W poszukiwaniu mocnych wrażeń i nie głupszej fabuły w końcu wylądujecie na seansie "Cichego miejsca". Albo wybierzecie się na film z czystej ciekawości, albowiem w internecie dosłownie o nim huczy. Jednakże czy ta wieka wrzawa wokół obrazu pozwoli nam wyjść usatysfakcjonowanym i przede wszystkim cało z seansu? Jak najbardziej. Niestety pośród tych wrzasków bardzo ciężko wychwycić słowa krytyki, które również mają prawo się pojawić. Ja jestem jedną z tych osób, która wam o nich opowie. Na samym początku muszę jednak pochwalić reżysera za ciekawy pomysł na film, który ma w sobie pewien powiew świeżości. Już sam opis fabuły intryguje i zdecydowanie zachęca, by sięgnąć po produkcje. Zwiastuny natomiast tylko wzbudzają apetyt. No i rzeczywiście filmowi Krasinskiego nie sposób się oprzeć. Kusi z każdej możliwej strony. Ciekawy pomysł, obsada no i do tego horror. Nic tylko kochać. Z tym kochaniem to bym się jednak wstrzymał, ale nie skłamię, mówiąc, że obraz rzeczywiście mi się podobał. Mam tylko wobec niego kilka, ale... jak to u mnie często bywa. Zacznijmy jednak od początku. Ten zaś jest bardzo enigmatyczny, intrygujący i cichy. Sam wstęp bardzo jasno określa reguły gry. Będzie niebezpiecznie, momentami krwawo, ale przede wszystkim nikt nie może się czuć bezpieczny. Jednakże, zanim przejdziemy do najlepszej części, twórca ukazuje nam życie i nawyki rodziny. Jakoś super ciekawie nie jest, ale da się czuć napięcie i zagrożenie wiszące w powietrzu, a więc nie ma mowy o krótkiej drzemce. Dużo lepiej wypada świat przedstawiony, który budzi respekt i ciekawi nas swoją niecodziennością. Natomiast groza przychodzi znienacka i wręcz zaskakuje nas swoją obecnością. Od tego momentu atmosfera momentalnie gęstnieje, napięcie buzuje i rośnie z każdą minutą, a nasi bohaterowie walczą o przetrwanie z krwiożerczymi bestiami, próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Jest wartko, ciekawie i emocjonująco. Nie sposób wręcz oderwać wzrok od ekranu, albowiem produkcja dosłownie nas pochłania w tych konkretnych momentach. Sam reżyser natomiast okazuje się niesamowicie kompetentny w ukazywaniu grozy, a co najważniejsze zainteresowania nas ją i sprawienia, że będziemy siedzieć jak na szpilkach. A przed samym finałem dostajemy chwilę odpoczynku, by złapać oddech i ponownie móc skupić się na ekranie. Produkcja wypada najlepiej wtedy, kiedy gra na emocjach, buduje napięcie i dramaturgię oraz stara się nas przerazić połowicznym wizerunkiem stworów. Raz nam take coś mignie, raz ukarze tylko rękę, a kiedy indziej wyda tylko swój ryk. Niemalże jak w pieszym "Obcym". Czar jednak pryska, gdy kreatury zostają nam ukazane w całej okazałości. Jednakże mimo tego nadal nie przestają nas intrygować i przerażać. Od tego momentu po prostu wiemy już czego się spodziewać. A wiadomo, że to, co nieznane straszy jeszcze bardziej. Niestety nie nazwałbym "Cichego miejsca" horrorem. Nie jest to produkcja przesadnie straszna ani mająca nas celowo przestraszyć. Tutaj ewidentnie twórcy bazują na emocjach i empatii do ekranowych postaci. Opowiadają nam ich historię i sprawiają, że nam na nich zależy. Gdy zaczyna się jatka, jedyne czego chcemy to ich bezpieczeństwa. Reżyser zaś umiejętnie manipulując naszą sympatią do postaci, wykorzystuje to przeciwko nam. Albowiem produkcja przede wszystkim bazuje na dramaturgii, niemiłosiernie rosnącym napięciu i dusznej atmosferze, która przytłacza nas swoją obecnością. Świetnie działają również zdjęcia. Dom pomimo tego, że jest całkiem spory, sprawia wrażenie niesamowicie klaustrofobicznego, a wielkie pole kukurydzy okazuje się zaskakująco ciasne. Największą rolę w produkcji odgrywają natomiast dźwięki, które są tutaj na pierwszym planie. Sami aktorzy wypowiadają zaledwie kilka linijek, a więc cała narracja polega na obrazie i dźwiękach. I choć cały ten świat przedstawiony zachwyca nas pomysłem i realizacją, to niestety pewne scenariuszowe zabiegi mnie bardzo uwierają. Przede wszystkim tyczy się to potworów, które zdają się nie posiadać słabej strony. Wszystko byłoby fajnie, gdybym jakoś w trakcie seansu sam nie wpadł na rozwiązanie tegoż problemu, do którego bohaterowie doszli po znacznie dłuższym czasie. Poza tym kilka wydarzeń z filmu mogło potoczyć się zdecydowanie inaczej, ale w myśl lepszej dramaturgii i całościowego pomysłu potoczyły się, tak jak się potoczyły. Niezbyt zgrabnie pod względem logicznym, ale koniec końców zachowują spójną całość.

Aktorsko film stoi na wysokim poziomie, a to wszystko dzięki rewelacyjnej obsadzie, dobrze napisanym bohaterom oraz ograniczeniu słów do minimum. Tutaj liczy się wyłącznie mowa ciała no i przede wszystkim mimika twarzy. Właśnie wtedy widać z jak dobrą obsadą mamy do czynienia. Na pierwszym planie mamy Emily Blunt oraz jej męża Johna Krasinskiego, którzy prezentują świetną chemię między swoimi bohaterami. Jednakże to Blunt zdecydowanie wysuwa się na prowadzenie. Jej rola jest przede wszystkim bardziej wymagająca, co też aktorka przekuwa na rewelacyjną kreację. Jednakże Krasinski nie wypada od niej wcale gorzej. Fenomenalnym dopełnieniem okazują się młodzi aktorzy. Świetny Noah Jupe ze średniego "Suburbiconu" oraz Millicent Simmonds odkryta w "Wonderstrucku".

Strona techniczna również onieśmiela. Przede wszystkim za sprawą świetnych zdjęć oraz budzącej niepokój i napięcie muzyki Marco Beltramiego. Niesłychanie ważny okazuje się mroczny i duszny klimat obrazu, który wręcz zwiastuje tragedię wiszącą w powietrzu. Ponadto oglądając film, mamy wrażenie klaustrofobii i ciasnoty, które potrafią być przytłaczające. Zaskakująco dobrze wypadają również efekty specjalne. Biorąc pod uwagę niewielki budżet, muszę przyznać, że ukazane w nim stwory oprócz tego, że są niesłychanie ciekawie zaprojektowane, to jeszcze wyglądają niesamowicie realistycznie. Lepiej niż w niejednym blockbusterze za 100 milionów dolarów. Jednakże najlepiej wypada zespół odpowiedzialny za nagłośnienie, albowiem odwalił przy tym filmie kawał dobrej roboty. Te wszystkie szmery, skrzypnięcia i inne dźwięki rewelacyjnie funkcjonują w obrazie i sprawiają wrażenie realnego zagrożenia. Jako że głosu pozbawiono aktorów, tak więc cała reszta mówi za nich.

"Ciche miejsce" to z pewnością jedno z największych zaskoczeń tego roku. Kto by się spodziewał po takim filmie tak wielkiego sukcesu komercyjnego, jak i uznania wśród licznych krytyków. I rzeczywiście nie da się zaprzeczyć, że film Krasinskiego ma w sobie to "coś". Jest świetnie nakręcony, zagrany, posiada fenomenalne wykończenie no i przede wszystkim potrafi nas porządnie chwycić za gardło. To bynajmniej nie horror, ale dreszczyk emocji to już potrafi wywołać. Niestety ma kilka mankamentów na poziomie pomysłu i scenariusza jednakże koniec końców nawet pomimo ich obecności z seansu zdecydowanie wyjdziemy zadowoleni. O to nie ma się nawet co martwić.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Rachel spędza dnie na fantazjach o pięknej parze mieszkającej w domu, który codziennie mija jadąc pociągiem. Pewnego ranka zobaczy tam coś, co wkrótce wywróci jej życie do góry nogami. Rachel będzie zmuszona zmierzyć się z makabryczną tajemnicą, której rozwiązanie może okazać się ponad jej siły.

gatunek: Thriller
produkcja: USA,
reżyser: Tate Talyor
scenariusz: Erin Cressida Wilson
czas: 1 godz. 52 min.
muzyka: Danny Elfman
zdjęcia: Charlotte Bruus Christensen
rok produkcji: 2016
budżet: 45 milionów $
ocena: 5,0/10










 
Prawda widziana zza szyby

Bardzo lubię pociągi. Jest w nich coś niezwykle intrygującego, a zarazem niezwykłego. Podróż pociągiem przypomina wielką wyprawę, która łączy w sobie przemierzanie długach dystansów wraz z nieodpartym uczuciem zmierzania w nieznane. Oprócz tego przemieszczając się owym środkiem transportu mamy możliwość przyglądania się z okna otaczającym nam rzeczom. Podziwiamy urokliwe pola, przepiękne widoki oraz przytorowe budynki. Wydawać by się mogło, że to jedynie krótki okres czasu, ale nawet wtedy jesteśmy w stanie dostrzec pojedyncze szczegóły. Szczegóły, które okażą się niezwykle istotne. A co gdybyście podróżując pociągiem zobaczyli coś czego nie powinniście zobaczyć? Coś co mogłoby na zawsze odmienić wasze życie?

Rachel tak jak ja bardzo lubi pociągi. Codziennie odbywa jedną i tą samą trasę pociągiem do pracy i z powrotem. Podczas podróży lubi obserwować przytorowe domy oraz ludzi w nich mieszkających. Swoją uwagę skupia w szczególności na pewnej parze, która jest ucieleśnieniem wszystkiego co straciła. Pewnego dnia Rachel dostrzega z pociągu coś bardzo niepokojącego. Wkrótce kobieta, którą kiedyś obserwowała zaginęła. Bohaterka postanawia pomóc policji w odnalezieniu zaginionej, ale bardzo szybko okazuje się, że cała sprawa jest dużo bardziej zagmatwana niż przypuszczała. Oprócz tego wychodzi na jaw, że Rachel jest kluczowym elementem w śledztwie. Zapowiedzi ekranizacji bestselleru Pauli Hawkins, który niczym świeże bułeczki znikał z półek księgarni, prezentowały się bardzo obiecująco. W końcu "Dziewczyna z pociągu" okazała się jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów roku. Jednakże czy warto było czekać na ekranizację? Bez ogródek powiem Wam, że nie. Po tej produkcji można było się spodziewać naprawdę wszystkiego. Od rewelacji aż po totalną klapę. Choć obraz nie jest kompletnym rozczarowaniem, to jednak zabrakło mu wielu czynników by nazywać się chodziarz niezłym. A wydawać by się mogło, że książka pani Hawkins to recepta na sukces. Niestety pozory lubią mylić szczególnie wtedy, gdy już sama powieść wywołuje tak skrajne wrażenia. Ale z początku film nie zapowiadał się wcale tak źle. Produkcja bardzo dobrze oraz całkiem żwawo wystartowała i w rewelacyjny sposób ukazała nam trzy główne bohaterki, wokół których będzie się toczyć cała fabuła. Wydarzenia były niezwykle intrygujące oraz bardzo absorbujące dzięki czemu reżyserowi świetnie udało się wprowadzić nas do głównego wątku produkcji. Choć niekiedy zdarzyło mu się co nieco przeciągnąć niepotrzebnie niektóre sceny to i tak można uznać wstęp za bardzo udany. Niestety to co się dzieje później nie ma już nic wspólnego z dobrym początkiem. Przede wszystkim kuleje fabuła, która ma bardzo duży problem z zaintrygowaniem nas ukazywanymi wydarzeniami oraz maksymalnym skupieniem naszej uwagi. Jest mało ciekawa, słabo opowiedziana oraz niezbyt absorbująca. Scenariusz ma problem z zaintrygowaniem nas ekranowymi potyczkami, albowiem w większości koncentruje się na tym co nie potrzeba, albo co jest mało ważne dla głównego wątku. Zbyt głęboko wchodzi w nieistotne szczegóły przez co nie starcza mu czasu na poprawne ukazanie nam tego co ważne i powinno być lepiej nakreślone. Właśnie dlatego środek produkcji prezentuje się właściwie najsłabiej z całego filmu, albowiem nie potrafi nas zainteresować tym co ukazuje. Wydarzenia ekranowe z minuty na minutę coraz mniej nas ciekawią, a całość staje się do tego stopnia rozwleczona, że kompletnie tracimy zainteresowanie oglądanym przez nas filmem. Akcja jest bardzo powolna, a kolejne sceny mijają jakby od niechcenia. Wszystko to sprowadza się do tego, że ciężko nam tak właściwie przebrnąć przez cały film. Jedynie pierwszoplanowa intryga ratuje produkcję od totalnej katastrofy. Gdyby nie ona obraz byłby na straconej pozycji. Albowiem tak naprawdę to ona podtrzymuje całą opowieść i ona jedyna sprawia, że mamy chęć dotrwać do napisów końcowych. Jest świetnie przemyślana oraz bardzo dobrze skonstruowana. Posiada wiele zaskakujących zwrotów akcji oraz kryje w sobie liczne niespodzianki dzięki czemu kreuje wiarygodny i interesujący wątek kryminalny, w którym ciężko przewidzieć dalsze wydarzenia oraz odgadnąć koniec całej opowieści. Niestety jego rozwodniona forma oraz nieciekawa otoczka sprawiły, że bardzo skutecznie zaginął wśród niepotrzebnego badziewia. Do myślenia daje również umieszczenie w fabule, aż trzech głównych bohaterek gdzie tak naprawdę tylko dwie są ważne, a trzecia jest niczym piąte koło u wozu. Choć jej obecność jest racjonalnie wytłuczona, to niestety nie wykorzystano jej potencjału przez co pląta się po ekranie niepotrzebnie zajmując czas ekranowy. Ostatecznie rzecz biorąc fabuła ma potencjał, który kompletnie pogrzebano nieciekawym scenariuszem oraz mało intrygującymi wydarzeniami, które zamiast nas przyciągać do ekranu to nas od niego odpychają.

Strona aktorska produkcji prezentuje się znacznie lepiej niż fabularna. Przede wszystkim bohaterowie, są całkiem dobrze zarysowani. A będąc szczerym przede wszystkim postać Rachel może pochwalić się wiarygodnie ukształtowaną psychiką, a zaraz za nią Megan, która jest drugą najważniejszą bohaterką produkcji. Scenarzysta jak i reżyser swoją uwagę skupiają głównie na Rachel i Megan dlatego nie poświęcają innym bohaterom swojego czasu. Nie ma co liczyć na pokaźny zestaw ciekawych sylwetek. Zresztą po filmie nie widać żeby twórcy byli zainteresowani kimś innym niż Rachel no i być może Megan. Wszystko to powoduje, że mamy postać rewelacyjnej Emily Blunt i długo długo nic. Aktorka świetnie poradziła sobie z zagraniem uzależnionej od alkoholu i rozbitej wewnętrznie postaci, która nie może otrząsnąć się z tragedii, która ją spotkała. Następnie mamy Haley Bennett jako tajemniczą Megan, która żyje w pozornie szczęśliwym i perfekcyjnym związku. Haley bardzo dobrze ukazała rozterki Megan jako pełnej wątpliwości i drastycznej przeszłości sylwetkę. Na ekranie pojawiają się również: poprawna Rebecca Ferguson, dobry Luke Evans, zaskakujący Justin Theroux oraz zadowalający Edgar Ramirez i Allison Janney. Doborowa obsada zdołała podnieść produkcję na duchu, ale nie zdołała jej uratować. Zresztą tak naprawdę tylko Elmily Blunt oraz Haley Bennet wybijają się ponad szereg. Reszta ginie w ich cieniach.

Pod względem technicznym film prezentuje się bardzo dobrze. Mamy dobre zdjęcia, ciekawą muzykę Dannyego Elfmana oraz świetny montaż. Wyróżnia się również rewelacyjna charakteryzacja oraz intrygujący klimat pełen tajemnicy oraz mroku.

"Dziewczyna z pociągu" to ekranizacja książki, która wywołała wśród czytelników skrajne emocje. Jednym się strasznie podobała, a inni byli rozczarowani jej prostotą oraz nudą. Film choć zapowiadał się bardzo dobrze wyszedł dość przeciętnie. Niestety, ale zabrakło w nim tego co najważniejsze czyli ciekawej i zajmującej fabuły, która sprawiłaby, że z przyjemnością śledzilibyśmy wydarzenia ekranowe. Całość jest strasznie rozciągnięta, nużąca i niezbyt ujmująca. Jedynie główna intryga potrafi się obronić konstrukcją oraz pomysłem, ale tak jak już wcześniej wspomniałem ginie z powodu mocnego rozwodnienia fabuły. Rozczarowujące okazuje się również zakończenie, które tak samo jak cała fabuła jest rozciągnięte do granic możliwości przy czym traci na dramaturgii i tajemnicy. Nie wspominając już o kuriozalnej scenie z otwieraczem, która wychodzi strasznie tandetnie (jak zobaczycie film to będziecie wiedzieć). To miał być hit, a wyszło jak wyszło.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.