Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Disney. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Disney. Pokaż wszystkie posty
Miguel pragnie pójść w ślady swojego muzycznego idola. Niestety jego planów nie pochwalają najbliżsi. Chłopiec w pogoni za swoją pasją trafia do niezwykłej krainy. gdzie odkrywa historię rodziny...

gatunek: Animacja, Familijny, Przygodowy
produkcja: USA
reżyseria: Lee Unkrich
scenariusz: Adrian Molina, Matthew Aldrich
czas: 2 godz. 8 min.
muzyka: Michael Giacchino
zdjęcia: Matt Aspbury, Danielle Feinberg
rok produkcji: 2017
budżet: 200 milionów $

ocena: 9,0/10


















Pamiętaj mnie


Filmy animowane to bardzo osobliwa dziedzina filmowa. Albowiem niejeden z nich jest w stanie nam udowodnić, że jest czymś więcej niż zlepkiem narysowanych kadrów. Poza tym w dzisiejszych czasach animacja nie jest skierowana wyłącznie do dzieci, jak to prawdopodobnie było kiedyś. Teraz filmy animowane bez problemu mogłyby konkurować z filmami fabularnymi, albowiem oprócz formy produkcji nie różnią się już praktycznie niczym. A opowieść czasami może okazać się bardziej wartościowsza. Taką taktykę od wielu lat stosuje studio filmowe Pixar, które za każdym razem, gdy wypuszcza swoją produkcję, zachwyca świat. Tym razem nie mogło być inaczej. Pozostaje pytanie, jak oni to robią?

Miguel mieszka w Meksyku. Od kilku pokoleń cała jego rodzina zajmuje się produkcją butów. Jednakże nasz bohater zamiast o robieniu butów marzy o zostaniu muzykiem. Niestety rodzina nie chce mu na to pozwolić ze względu na bolesne zdarzenia z przeszłości. W święto zmarłych odbywa się konkurs, a Miguel pragnie w nim wziąć udział. Kradnie więc gitarę byłego słynnego muzyka i przez przypadek trafia do świata zmarłych. Czeka tam na niego przygoda, jakiej się nie spodziewał. Musi jednak wrócić do domu przed zmrokiem, bo inaczej zostanie w krainie umarłych na zawsze. Muszę przyznać, że wybierając się na tę animację zbyt wiele o niej ani nie wiedziałem, ani też zbyt przesadnie na nią nie czekałem. Czyli w moim przypadku można by uznać to za standard. Być może dlatego animacja była w stanie wywrzeć na mnie takie wrażenie. Wiecie jak teraz jest na polu. Ponuro, deszczowo ogólnie beznadzieja, a do tego wszystkiego jeszcze tona smogu. W takich przypadkach przydaje nam się odrobina radości i koloru. "Coco" dostarcza nam znacznie więcej. Muszę pochwalić studio za to, że zdecydowało się opowiedzieć o Dia De Los Muertos i zasięgnął wiedzy w kulturze Meksyku. Sama idea "ich" święta zmarłych zdecydowanie różni się od naszych zwyczajów. Tam wszyscy się radują, a u nas wszyscy dostają doła. Co kraj to obyczaj. I być może dlatego ten film wydaje się dla nas podwójnie intrygujący. Właśnie dzięki temu, że czerpie garściami z kultury Meksykańskiej, która jest dla nas tak odległa i tak inna, że aż niesamowicie pociągająca. Zaplecze tu nie tylko jest katalizatorem akcji całego filmu, ale również może być bardzo wartościową bazą informacji na temat kultury zachodu oraz ich wyobrażenia o śmierci i przemijaniu. Zagłębianie się w kolejne warstwy tej niesamowicie barwnej społeczności okazuje się niesłychanie wartościowym i pasjonującym doświadczeniem, które bawiąc, uczy. Nic tutaj nie jest wepchnięte na siłę ani przesadnie odstające od reszty. Twórcom udało się zmieścić w obrazie całą masę informacji, które o dziwo, ani nas nie kują w oczy, ani nie są ciężarem dla samej opowieści, która wbrew pozorom jest zaskakująco napakowana. Fabuła produkcji już od samego początku potrafi nas zaintrygować oraz dogłębnie pochłonąć. Twórcy z niezwykłą łatwością wprowadzają nas w świat Miguela i potrafią w relatywnie krótkim czasie zbudować porządną linię dramatyczną na linii Miguel – rodzina. Nakreślają problem, który następnie solidnie rozwijają. Ten zaś doprowadza do głównej osi fabuły, czyli podróży do świata zmarłych. Kiedy nasz bohater już się w niej znajduje, twórcy porażają nas swoją kreatywnością i lekkością przy kreowaniu obrazów. Zaskakują pomysłowością wszystkich inscenizacji oraz całego wyobrażenia krainy umarłych. W stosunkowo krótkim czasie są również w stanie przekazać nam całą masę informacji, na temat tego, jak działają zaświaty oraz na jakiej zasadzie odbywa się przysłowiowe odwiedzanie rodzin przez zmarłych, oraz kolekcjonowanie darów, które ich przodkowie im zostawiają. Skupiając się jednak na samej opowieści, muszę przyznać, że brakowało mi bajki, która oprócz samej opowieści będzie w stanie przekazać nam wiele godnych zapamiętania wartości. A wszystko to, jak to w życiu bywa dzieje się z przypadku. Historia ekranowa już na samym początku intryguje i wciąga. Ciekawe jest jednak to, że wraz z trwaniem produkcji nasze zainteresowanie wcale nie maleje. Twórcy wiedzą jak nas zaciekawić i przytrzymać na sali kinowej do samego końca. Nawet pomimo tego, że praktycznie na samym początku zdradzają nam jedną z większych tajemnic. Nie bójcie się jednak. To nie jest produkcja, która mogłaby się już na tym etapie skończyć. Reżyser "Coco" z oczywistości jest nadal w stanie zrobić ciekawą i ujmującą fabułę, która i tak nie wyzbywa się wszystkich zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, od tego momentu czeka na nas jeszcze sporo niespodzianych zwrotów fabularnych, które koniec końców zostawiają wyjawioną nam na początku tajemnicę praktycznie zapomnianą. To wręcz niesamowite, a z drugiej strony wcale nie takie niezwykłe. W końcu mówimy o filmie Pixara, który nie po raz pierwszy zaskakuje nas przepiękną animacją, jak również pociągającą fabułą i wartościową treścią. Całość jest niesamowicie płynna, lekka oraz nad wyraz przejrzysta. Szczególnie morał, jaki z bajki płynie o tym, że należy podążać za swoimi marzeniami oraz robić to, co się kocha, ale pod żadnym pozorem nie należy zapominać o rodzinie, albowiem ona jest dużo ważniejsza. Ponadto twórcy ukazują nam dwie strony medalu. Rodzinę, która żyje przeszłością i nie akceptuje muzyki, oraz zmarłych przodków, którzy w swojej goryczy i nabytej nienawiści porzucili część siebie, którą tak naprawdę kochali. Twórcy ukazują nam, jak rodzina zdobywa uznanie do muzyki, a przodkowie uświadamiają sobie, że muzyka jest, była i powinna być częścią ich życia (nawet pośmiertnego), którą niesłusznie wyparli. No i jest jeszcze Miguel, który jest na tyle odważny i zmotywowany, by sprzeciwić się rodzinie i pokazać, że nie każdy jest taki sam i nie każdy musi robić buty. Dostrzegam w nim nie tylko bunt młodzieńczych lat, ale również pewnego rodzaju alegorię do świata dorosłych, którzy boją się wyjść ze swoich twardych skorup, krytykując każde posunięcie młodych jako złe i argumentując je słowami "jestem starszy i wiem lepiej". Ciężko się z nimi nie zgodzić, jednakże wypowiadając te słowa, zapominają również, że sami byli młodzi oraz że na tym polega postęp. Ponadto większość z nas uczy się na swoich błędach, a więc gdy osobę taką pozbywamy możliwości ryzyka i porażki to po pewnym czasie odbije się to na jego psychice, która zawsze polegała na innych, przez co brakowało jej wolności. Później jest już tylko nieszczęście, smutek po straconych okazjach i żal. "Coco" pokrywa wszystkie te aspekty i w satysfakcjonujący sposób opowiada nam jak się tego wystrzec. Kariera owszem, ale rodzina przede wszystkim. Albowiem, gdy odniesiemy porażkę zawsze mamy możliwość się do niej zwrócić i na niej polegać. Porzucając ją, jesteśmy zdani na samych siebie. A to najgorsza z możliwych opcji.

Strona techniczna produkcji to czysta bajka. Pomysłowość oraz niezwykła wyobraźnia twórców okazuje się niezastąpiona przy kreowaniu olśniewających i niesamowicie barwnych krajobrazów świata zmarłych, oraz przenoszeniu kultury Meksyku w pasjonujący sposób na ekran. Tak, że nikomu nie wadzi, a ponadto dostarcza nam wielu wartościowych informacji. Ponadto mamy ciekawe zdjęcia oraz niesamowicie klimatyczną i ujmującą muzykę Michaela Giacchino, który po raz kolejny współpracuje z Pixarem. Animacja ponadto posiada niesamowity klimat, który potrafi rozbawić, ale także wzruszyć. Szczególnie na samym końcu. Mało brakowało, a sam bym się popłakał, a u mnie to bardzo, ale to bardzo rzadkie. Tak więc dla łatwo wzruszających się osób chusteczki to mus. Nie należy oczywiście zapomnieć o świetnie napisanych oraz zaśpiewanych piosenkach. W tym konkretnym przypadku nawet dubbing nie jest w stanie ich zepsuć, albowiem prezentuje się na wysokim poziomie.

"Coco" to kolejna animacja od Pixara, która jest czymś znacznie więcej niż bajką. To produkcja, która bez problemu może konkurować z filmami fabularnymi, albowiem potrafi ukazać nam niesamowicie ujmującą i intrygującą opowieść z wartościowym morałem, która prezentuje się dużo lepiej niż niejeden film. Ta animacja jest warta każdej złotówki, jaką na nią wydamy. Gorąco polecam.

P.S. Problem jedyny w tym, że nie jest to bajka dla najmniejszych dzieci, ponieważ jest stosunkowo długa i może nie być przez nich dobrze zrozumiana.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Przerażający tygrys Shere Khan, noszący na swym ciele szramy po walce z człowiekiem, postanawia wyeliminować z dżungli wszystko, co uważa za zagrożenie. Wychowany przez rodzinę wilków chłopiec o imieniu Mowgli przestaje być tam mile widziany. Zmuszony do porzucenia jedynego domu, jaki kiedykolwiek miał, Mowgli wyrusza w fascynującą podróż, podczas której odkryje swoje pochodzenie. Jego przewodnikami są pantera Bagheera, która przyjmuje rolę srogiego mentora, oraz niedźwiedź-filozof Baloo. Trójka bohaterów napotyka na swojej drodze stworzenia, które nie zawsze życzą Mowgliemu jak najlepiej. Są to między innymi pyton Kaa oraz podstępny King Louie.

gatunek: Przygodowy
produkcja: USA
reżyser: Jon Favreau
scenariusz: Justin Marks
czas: 1 godz.45 min.
muzyka: John Debney
zdjęcia: Bill Pope
rok produkcji: 2016
budżet: 175 milionów $
ocena: 7,3/10







 
Człowiek i dżungla



Przerabianie klasyków Disneya na nowe aktorskie wersje trwa w najlepsze. A jeszcze nie tak dawno temu wydawać by się mogło, że pojawienie się na ekranach kin nowych wersji znanych nam wszystkim klasycznych animacji studia to zwyczajna chęć opowiedzenia historii na nowo. Tak jak to miało miejsce w przypadku "Alicji w krainie Czarów" oraz "Czarownicy". Jednakże po sukcesach obu produkcji Disney zdecydował się przerobić kolejne znane animacje na filmy aktorskie. Następny był zeszłoroczny "Kopciuszek" Kennetha Branagha, który w przeciwieństwie wcześniej do wymienianych tytułów okazał się w prawie 100% zgodny z oryginałem. Na próżno można było się doszukać w nim czegoś nowego co by świadczyło o oryginalności filmu nad znaną nam animacją. Jednakże koniec końców film okazał się być dobrą produkcją, którą przyjemnie się oglądało. Jak się sprawy mają odnośnie nowej "Księgi Dżungli" Jona Favreau?

Nie będę owijał w bawełnę i napiszę od razu, że "Księga Dżungli" to film zrobiony w podobnym stylu jak "Kopciuszek". Historia ukazana w produkcji pokrywa się prawie w całości ze znaną nam Disneyowską animacją przez co brak w niej oryginalności typowej np. dla "Czarownicy". Jednakże czy świadczy to o tym, że film jest zły? Bynajmniej. Chociaż film Favreau nie ukazuje nam niczego nowego względem animacji, to jednak ciężko się w nim doszukać jakichkolwiek błędów. Fabuła produkcji jest intrygująca oraz bardzo wciągająca. W niezwykle lekki i przystępny sposób ukazuje nam losy Mowgliego, który żyje wraz ze zwierzętami. W produkcji nie brakuje akcji czy też chwil radości oraz trwogi. Reżyser rewelacyjnie poradził sobie ze zbalansowaniem wszystkich tych cech czego efektem jest występowanie w filmie wszystkiego po trochu. Dzięki temu sprawnemu zabiegowi wydarzenia ekranowe nawet pomimo tego, że są nam dobrze znane będą wciągające i nie pozwolą nam się nudzić. A na dźwięk piosenki śpiewanej przez Mowgliego i Baloo zapewne niektórym z nas łezka w oku się zakręci. Jednakże to co według mnie w "Księdze Dżungli" najlepiej funkcjonuje to sposób w jaki reżyser opowiada nam ową historię. Albowiem nie łatwo jest ukazać widzom znaną im już opowieść w taki sposób, aby ich ponownie zaciekawiła. Favreau dokonuje tego niesamowitego czynu prezentując nam pełną akcji produkcję, która zachwyci zarówno dzieci jak i dorosłych. Jednakże reżyser nie zapomina o tym co w tej opowieści najważniejsze czyli o wartościowym przekazie, który z pewnością trafi do wszystkich.

W składzie aktorskim "Księgi Dżungli" znalazło się wiele słynnych nazwisk takich jak: Idris Elba, Christopher Walken, Ben Kingsley, Scarlett Johanson, Bill Murray czy też Lupita Nyogo. Jednakże owych gwiazd nie zobaczymy na ekranie, albowiem podkładają oni głosy do komputerowo wygenerowanych postaci. W naszym przypadku nie usłyszymy nawet ich głosów, albowiem film został zdubbingowany. Jednakże nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, albowiem polski dubbing prezentuje się bardzo dobrze i nie można mieć do niego jakichkolwiek zarzutów. Głosy każdej z postaci są precyzyjnie dobrane dzięki czemu całość prezentuje się niezwykle wiarygodnie. Jedyną prawdziwą osobą jaką dostrzeżemy na ekranie jest Neel Stethi, który odgrywa Mowgliego. Aktor ten bardzo dobrze sprawdził się w swojej roli.

Jednakże nowa "Księga Dżungli" to nie tylko ciekawa i dobrze opowiedziana historia, albowiem to przede wszystkim jest wspaniałe dzieło grafików komputerowych, którzy dzięki technice motion capture byli w stanie w niezwykle realistyczny sposób ukazać nam zwierzęta mieszkające w dżungli. Efekty specjalne odgrywają w produkcji Favreau monstrualną rolę, albowiem gdyby nie one nie moglibyśmy mówić o realizmie, który dosłownie spływa na nas z ekranu. Dzięki wykorzystaniu nowoczesnej techniki obraz zachwyca nas od początku do samego końca rewelacyjnie wykreowanym światem. Na pochwałę zasługuje również wyjątkowy klimat, bardzo dobre zdjęcia oraz niewielka dawka humoru.

Podsumowując filmowa wersja "Księgi Dżungli" w reżyserii Johna Favreau to dobrze zrobiony obraz, który w ciekawy i wciągający sposób opowiada nam znaną już przez nas historię. Jest to lekki, przyjemny oraz przede wszystkim dobrze zrobiony film, który rewelacyjnie wpisuje się w ideę filmów familijnych, które zachwycą osoby w różnym wieku. Nie jest to nic odkrywczego, ale produkcja posiada swój urok oraz wartościowe przesłanie, które sprawiają, że naprawdę ciężko jest się jej oprzeć.


Zapraszamy do polubienia naszego fanpage na facbook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.