Pierwszy od 15 lat, a zarazem ostatni film Andrzeja Żuławskiego będący uwspółcześnioną adaptacją „Kosmosu” Gombrowicza. Witold i Fuks udają się do prywatnego pensjonatu. Jeden nie zdał egzaminów na prawie, drugi porzucił pracę u paryskiego projektanta. W zdawałoby się spokojnym miejscu dochodzi do dziwnych sytuacji. Wróbel zawieszony na sznurku, dziwne znaki w ogrodzie czy zniekształcone usta pokojówki skrywają tajemnicę. Nie tylko intrygująca zagadka zaprząta głowę Witolda – zakochuje się on bez pamięci w zamężnej kobiecie. Do czego to wszystko doprowadzi i kiedy zamiast wróbla zawiśnie człowiek?
gatunek: Dramat
produkcja: Francja, Portugalia
reżyser: Andrzej Żuławski
scenariusz: Andrzej Żuławski
czas: 1 godz. 43 min.
muzyka: Andrzej Korzyński
zdjęcia: André Szankowskirok produkcji: 2015
budżet: 1,6 miliona €
ocena: 6,9/10
Dziwniejsza
przygoda
Jak to jest kiedy spotyka się dwóch mistrzów? Jeden z nich słynie z awangardy, szaleństwa i błyskotliwości porównań, a drugi nieustannie przełamuje liczne bariery estetyczne i napędza dzieła swoją niekonwencjonalną wizją. Zarówno Gombrowicz jak i Żuławski wpisali się w kulturę polską jak i światową swoimi niezwykle odważnymi dziełami. Teraz obydwaj "spotkali się", aby stworzyć wyjątkowe dzieło. Reżyser po piętnastu latach przerwy powraca do nas z adaptacją "Kosmosu" Witolda Gombrowicza. Jesteście ciekawi co z tego wyszło?
"Kosmos" Witolda Gombrowicza to dzieło niezwykłe zarówno w swojej formie jak i treści. Ukazuje nam pobyt Witolda – narratora powieści w jednym z Zakopiańskich pensjonatów. Akcja ma miejsce w dwudziestoleciu międzywojennym, a fabuła skupia się zarówno na zagadkowych zjawiskach mających miejsce wokół domku letniskowego jak i na skrupulatnej analizie postaci. Choć dzieło czyta się trudno nie da się zaprzeczyć, że jest iście genialne i jedyne w swoim rodzaju. Pełne awangardy, tajemnicy oraz walki o zrozumienie świata jak i samego siebie. Film Andrzeja Żuławskiego opowiada taką samą historię z kilkoma wyjątkami. Dwudziestolecie między wojenne zamieniono na obecne czasy, a Zakopane na nadmorskie miasteczko. Oprócz tego dokonano nieznacznych zmian w budowie postaci, ale to są już drobiazgi. Produkcja posiada bardzo dobry wstęp, który odpowiednio intryguje nas treścią obrazu. Odrobina groteski, tajemnicy i niecodziennych postaci. Fabuła okazuje się być niezwykle intrygująca, wciągająca oraz niemalże w 100% zgodna z książką, biorąc pod uwagę początkowy przebieg zdarzeń. Później twórca nieznacznie odstępuje od książkowego oryginału, ale wciąż stara się być jak najbliżej papierowej wersji. Niestety o ile u Gombrowicza panuje odpowiednie wyczucie "smaku" jak i stylu u Żuławskiego, te cechy często się kłócą. Pisarz pomimo swojego niekonwencjonalnego myślenia świetnie opowiedział o przygodach Witolda z odpowiednim zachowaniem wyznaczonych na początku standardów. Natomiast Żuławski nieustannie eksperymentuje z formą jak i treścią swojego obrazu przez co nie zawsze udaje mu się zachować poczucie dobrego "smaku". Albowiem od pewnego momentu film zaczyna przybierać jeszcze bardziej ekstrawagancką postać niż sama książka. Oczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie sam fakt, że owe działanie jest robione na siłę wbrew zawczasu obranym kierunku. Następuje zaburzenie konwencji co przekłada się na mniej zrozumiały wydźwięk obrazu. Wbrew pozorom "Kosmos" Gombrowicza nie jest tak trudny do odczytania czego nie można powiedzieć o filmie Żuławskiego. Nie wspominam już nawet o nieznajomości książki, albowiem jest ona konieczna jeśli chce się obejrzeć ową produkcje. Bez odpowiedniego przygotowania możemy nic nie zrozumieć lub być wręcz zdegustowani wydarzeniami ekranowymi. Oprócz tego reżyser zbyt dosadnie akcentuje niektóre wątki rzez co wypadają nieco "koślawo" na ekranie. Zbyt przesadna obrazowość, nadpobudliwa intonacja oraz nad wyraz teatralne aktorstwo sprawiają, że obraz gdzieś w połowie traci poczucie "smaku", a jego dobry zamysł figuruje jedynie w myśl awangardy i groteski. Żuławski niepotrzebnie nadyma swoją produkcję zbędną nadinterpretacją przez co poniekąd tworzy swoją interpretację "Kosmosu", która niekoniecznie do siebie przekonuje tak jak powieść Gombrowicza. Szkoda, że reżyser poszedł tą drogą, albowiem miał duże pole do popisu po niezwykle ciekawym wstępie, w którym całkiem inteligentnie "ugryzł" słowa Gombrowicza.
Pod względem aktorskim "Kosmos" Żuławskiego prezentuje się bardzo dobrze. Pomijając nachalną teatralność wyczynów aktorskich, można śmiało powiedzieć, że aktorzy sprawdzili się w swoich rolach oraz wizji Żuławskiego. Na pierwszym planie mamy Jonathana Genêta jako Witloda - mężczyznę rozdartego pomiędzy sobą, a swoją manią zrozumienia świata oraz Johana Libéreau jako Fuksa – byłego pracownika domu mody, który boryka się z brakiem akceptacji. Na drugim planie pojawiają się: Victória Guerra jako Lena, Sabine Azéma jako Pani Woytis, Jean-François Balmer jako Leon oraz Andy Gillet jako Leon.
Od strony technicznej produkcja również prezentuje dobry poziom. Zarówno ciekawe zdjęcia jak i odpowiednia muzyka są w stanie wprowadzić nas w odpowiedni nastrój, a zwieńczeniem tego jest tajemniczy i niecodzienny klimat.
"Kosmos" Andrzeja Żuławskiego pomimo wielu swoich wad można uznać za kino godne uwagi. Chociażby ze względu na ciekawe aktorstwo, dobre wykończenie i świetnie obsadzonych aktorów. Fabuła natomiast posiada swoje wzloty i upadki i niestety prezentuje się najsłabiej z całego filmu. Koniec końców warto się skusić na produkcję Żuławskiego. Choć nie jest ona tak genialna jak powieść Gombrowicza, to jednak ma w sobie jej pierwiastek co czyni ją wyjątkową. W końcu mamy do czynienia z niezwykłym pisarzem.
"Kosmos" Witolda Gombrowicza to dzieło niezwykłe zarówno w swojej formie jak i treści. Ukazuje nam pobyt Witolda – narratora powieści w jednym z Zakopiańskich pensjonatów. Akcja ma miejsce w dwudziestoleciu międzywojennym, a fabuła skupia się zarówno na zagadkowych zjawiskach mających miejsce wokół domku letniskowego jak i na skrupulatnej analizie postaci. Choć dzieło czyta się trudno nie da się zaprzeczyć, że jest iście genialne i jedyne w swoim rodzaju. Pełne awangardy, tajemnicy oraz walki o zrozumienie świata jak i samego siebie. Film Andrzeja Żuławskiego opowiada taką samą historię z kilkoma wyjątkami. Dwudziestolecie między wojenne zamieniono na obecne czasy, a Zakopane na nadmorskie miasteczko. Oprócz tego dokonano nieznacznych zmian w budowie postaci, ale to są już drobiazgi. Produkcja posiada bardzo dobry wstęp, który odpowiednio intryguje nas treścią obrazu. Odrobina groteski, tajemnicy i niecodziennych postaci. Fabuła okazuje się być niezwykle intrygująca, wciągająca oraz niemalże w 100% zgodna z książką, biorąc pod uwagę początkowy przebieg zdarzeń. Później twórca nieznacznie odstępuje od książkowego oryginału, ale wciąż stara się być jak najbliżej papierowej wersji. Niestety o ile u Gombrowicza panuje odpowiednie wyczucie "smaku" jak i stylu u Żuławskiego, te cechy często się kłócą. Pisarz pomimo swojego niekonwencjonalnego myślenia świetnie opowiedział o przygodach Witolda z odpowiednim zachowaniem wyznaczonych na początku standardów. Natomiast Żuławski nieustannie eksperymentuje z formą jak i treścią swojego obrazu przez co nie zawsze udaje mu się zachować poczucie dobrego "smaku". Albowiem od pewnego momentu film zaczyna przybierać jeszcze bardziej ekstrawagancką postać niż sama książka. Oczywiście nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie sam fakt, że owe działanie jest robione na siłę wbrew zawczasu obranym kierunku. Następuje zaburzenie konwencji co przekłada się na mniej zrozumiały wydźwięk obrazu. Wbrew pozorom "Kosmos" Gombrowicza nie jest tak trudny do odczytania czego nie można powiedzieć o filmie Żuławskiego. Nie wspominam już nawet o nieznajomości książki, albowiem jest ona konieczna jeśli chce się obejrzeć ową produkcje. Bez odpowiedniego przygotowania możemy nic nie zrozumieć lub być wręcz zdegustowani wydarzeniami ekranowymi. Oprócz tego reżyser zbyt dosadnie akcentuje niektóre wątki rzez co wypadają nieco "koślawo" na ekranie. Zbyt przesadna obrazowość, nadpobudliwa intonacja oraz nad wyraz teatralne aktorstwo sprawiają, że obraz gdzieś w połowie traci poczucie "smaku", a jego dobry zamysł figuruje jedynie w myśl awangardy i groteski. Żuławski niepotrzebnie nadyma swoją produkcję zbędną nadinterpretacją przez co poniekąd tworzy swoją interpretację "Kosmosu", która niekoniecznie do siebie przekonuje tak jak powieść Gombrowicza. Szkoda, że reżyser poszedł tą drogą, albowiem miał duże pole do popisu po niezwykle ciekawym wstępie, w którym całkiem inteligentnie "ugryzł" słowa Gombrowicza.
Pod względem aktorskim "Kosmos" Żuławskiego prezentuje się bardzo dobrze. Pomijając nachalną teatralność wyczynów aktorskich, można śmiało powiedzieć, że aktorzy sprawdzili się w swoich rolach oraz wizji Żuławskiego. Na pierwszym planie mamy Jonathana Genêta jako Witloda - mężczyznę rozdartego pomiędzy sobą, a swoją manią zrozumienia świata oraz Johana Libéreau jako Fuksa – byłego pracownika domu mody, który boryka się z brakiem akceptacji. Na drugim planie pojawiają się: Victória Guerra jako Lena, Sabine Azéma jako Pani Woytis, Jean-François Balmer jako Leon oraz Andy Gillet jako Leon.
Od strony technicznej produkcja również prezentuje dobry poziom. Zarówno ciekawe zdjęcia jak i odpowiednia muzyka są w stanie wprowadzić nas w odpowiedni nastrój, a zwieńczeniem tego jest tajemniczy i niecodzienny klimat.
"Kosmos" Andrzeja Żuławskiego pomimo wielu swoich wad można uznać za kino godne uwagi. Chociażby ze względu na ciekawe aktorstwo, dobre wykończenie i świetnie obsadzonych aktorów. Fabuła natomiast posiada swoje wzloty i upadki i niestety prezentuje się najsłabiej z całego filmu. Koniec końców warto się skusić na produkcję Żuławskiego. Choć nie jest ona tak genialna jak powieść Gombrowicza, to jednak ma w sobie jej pierwiastek co czyni ją wyjątkową. W końcu mamy do czynienia z niezwykłym pisarzem.