Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jowita Budnik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jowita Budnik. Pokaż wszystkie posty
Adam, na co dzień pracujący za granicą, w Wigilię Bożego Narodzenia odwiedza swój rodzinny dom na polskiej prowincji. Z początku ukrywa prawdziwy powód tej nieoczekiwanej wizyty, ale wkrótce zaczyna wprowadzać kolejnych krewnych w swoje plany. Szczególną rolę do odegrania w intrydze ma jego ojciec, brat, z którym Adam jest w konflikcie oraz siostra z mężem. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy świąteczny gość oznajmia, że zostanie ojcem. Wtedy, zgodnie z polską tradycją, na stole pojawia się alkohol. Nikt z rodziny nie spodziewa się, jak wielki wpływ na życie ich wszystkich będą miały dalsze wydarzenia tej wigilijnej nocy.

gatunek: Dramat, Komedia
produkcja: Polska
reżyseria: Piotr Domalewski
scenariusz: Piotr Domalewski
czas: 1 godz. 37 min.
muzyka: Wacław Zimpel
zdjęcia: Piotr Sobociński Jr.
rok produkcji: 2017
budżet: -

ocena: 6,0/10













(Nie)Święta noc


Czy jest w Polsce ważniejsze święto niż Wigilia Bożego Narodzenia? Otóż jest, albowiem Wielkanoc uważa się za najważniejsze święto w Polskim kalendarzu. Jestem jednak pewien, że zgodzicie się ze mną, że do wigilii wszyscy żywimy znacznie większe uczucia. To wtedy cała rodzina spotyka się razem, to wtedy jemy i pijemy razem. To również wtedy obdarowujemy się podarunkami, śpiewamy kolędy i cieszymy się ze wspólnie spędzonego czasu. Jednakże tam, gdzie jest więcej niż jeden członek z rodziny często może powstań niemałe zamieszanie. Na tym właśnie skupia się Piotr Domalewski w swoim debiucie "Cicha noc".

Adam pracuje za granicą, jednakże na święta postanawia niespodziewanie wrócić do domu. Swoim przyjazdem robi wszystkim niemałą niespodziankę. Nie wszyscy jednak się cieszą. Praca przed wigilijną wieczerzą wre, a atmosfera sięga zenitu. Nikt nie jest jednak przygotowany, na to, co ma nastąpić. O "Cichej nocy" można było się ostatnio nieźle nasłuchać. Zwycięzca festiwalu filmowego w Gdyni szturmem wdarł się do polskich kin. Wysokie noty, zapełnione sale i gwiazdorska obsada. A jednak to za mało. Szczególnie że sama historia nie zachwyca. Na początku chciałbym pochwalić reżysera za odwagę i sam pomysł przedstawienia, czy też zbudowania akcji filmu wokół nocy wigilijnej. To śmiałe posunięcie, które posiadało niesamowity potencjał. Szkoda tylko, że go tak haniebnie zmarnowano. Fabuła produkcji od początku zapowiada nam tajemnicę i nieszczęście wiszące w powietrzu. Da się je praktycznie wyczuć od samego początku. Nic więc dziwnego w tym, że im dalej w las tym napięcie rośnie. Z początku jest jeszcze całkiem nieźle. Reżyser bardzo sprawnie operuje opowieścią, przez co udaje mu się nas zaintrygować i sprawić, że z chęcią przyjrzymy się historii jego bohaterów. Tak prawdę mówiąc, to jednej konkretnej postaci – Adama. To jego dotyczy cała opowieść i to on jest tutaj w nieprzerwanym centrum uwagi twórcy. Jest on też niechcący katalizatorem całego zamieszania. Pojawia się nagle, wszystkich szokuje, a następnie po kolei uświadamia rodzinę co do swoich planów. Jego poczynania na samym początku są bardzo tajemnicze, co napędza akcję produkcji. Niestety reżyser postanawia bardzo prędko rozwiać nasze wszelkie wątpliwości i podaje wyjaśnienie na tacy. Od tego momentu jego produkcja balansuje gdzieś na pograniczu tego, co konieczne, a tego, co całkowicie zbędne. Ekran zaczynają wypełniać przeważnie sceny stołu wigilijnego oraz kolejne nieporozumienia i sprzeczki. Twórca główny wątek produkcji naprzemiennie przelata jakimiś śmiesznymi bądź też żenującymi scenami z "typowo" polskim zachowaniem, które mają na celu ukazać prawdziwe oblicze Wigilii w polskim domu. I niestety do tego aspektu mam największe zastrzeżenia. Reżyser kreuje swoich bohaterów w myśl jakiejś idei, która niekoniecznie jest odzwierciadleniem rzeczywistości. Większość ludzi niestety błędnie odczytuje jego znaki. Jeśli ktoś uważa, że ten film jest do bólu prawdziwy, realistyczny, albo twierdzi, że tak wygląda wigilia w statystycznym polskim domu, to niestety muszę stanowczo zaprzeczyć. Dla mnie rodzina ukazana przez reżysera to jakaś zaściankowa i sztucznie podrasowana zbieranina, która nie dość, że mieszka na totalnym zadupiu to jeszcze zdaje się epatować logiką zadupia. Serio? Wszyscy są tacy? Szczerze wątpię, że nawet większość rodzin jest taka. W tym konkretnym przypadku mówimy raczej o jakimś marginesie, który reżyser próbuje wystawić na światło dzienne. Cieszę się, że nie lukruje przesadnie tej opowieści, ale wmawianie widzom, że to jest norma w polskich domach, też nie jest dobre. Czuję się poniekąd oszukany, aczkolwiek mam pełną świadomość, że nie jest to wina reżysera. Szczerze mówiąc, to Domalewski w tej sprawie zawinił najmniej. Pomyje spadają natomiast na krytyków filmowych, którzy dziwnym trafem uznali jego dzieło za prawdę objawioną odnośnie do większości polskiego społeczeństwa. Jedno pytanie. Skąd wy to niby wiecie? Z własnych obserwacji, czy może dziwnego kaprysu? Ja obstawiam tę drugą opcję, chyba że takie rzeczy wiedzą z własnego doświadczenia. Produkcja być może jest autentyczna, ale tylko w wąskim zakresie. Nie odważyłbym się pisać, tak ogólnie o Polsce i Polakach. I niestety zahacza to o całą fabułę obrazu, albowiem ta jest ukierunkowana w wyłącznie jednym kierunku. Choć ma ciekawy element zaczepienia, to niestety bardzo szybko go traci i przeradza się w tanią i do bólu przewidywalną historyjkę, która nie posiada nawet odpowiedniego "walnięcia", albowiem zakończenie dało się przewidzieć bardzo wcześnie. Reżyser z kolei wykazał się wielką nieumiejętnością, albowiem odciągał nas od rozwiązania zagadki tak długo, jak to było możliwe. Ta sztucznie naciągana akcja w trzecim akcie zaczyna strasznie męczyć. Nawet najgłupsza osoba domyśliłaby się, co jest na rzeczy, ale reżyser i tak nieubłaganie brnie w swoje. A skoro nie wyjaśnia tajemnicy, to znaczy, że raczy nas na przemian śmiesznymi lub żenującymi scenkami wprost ze stołu wigilijnego. Aczkolwiek trzeba mu przyznać, że udaje mu się trafić kilka razy do celu. Gdy portretuje relację bohatera z jego matką i przedstawia nam jej rolę w całej rodzinie. Jednakże przede wszystkim, kiedy schodzi na tematy rodziny rozbitej przez wieloletnią pracę ojca za granicą. Ukazuje nam efekt tego całego precedensu oraz pokazuje, jak bardzo może mieć to wpływ na bliskich. Jest to również pewnego rodzaju przestroga jak nie postępować. To samo możnaby powiedzieć o dialogach między bohaterami, które o dziwo są wyciągnięte prosto z życia. W tych aspektach film naprawdę jest na wyżynach. Niestety reszta to takie pół żartem pół serio. Zbyt przeciągnięte, zadufanie i po prostu przewidywalne. Oczekiwałem od tego filmu znacznie większego "bum" , ale niestety się zawiodłem.

Bohaterowie są najważniejszym elementem produkcji, albowiem to oni napędzają całą akcję i to oni są przyczyną każdego zajścia. Niestety reżyser nie zawsze poświęca im wystarczająco dużo czasu. Postać Adama, którego gra świetny Dawid Ogrodnik jest naprawdę rewelacyjnie dopracowana. Widać w nim realizm, chęć osiągnięcia czegoś oraz pozytywną energię, której niektórym brakuje. Szczególnie Tomaszowi Ziętkowi, którego postać jest wręcz nienaturalnie tajemnicza. Jego Paweł ciągle wydaje się dąsać i obrażać, choć tak naprawdę wygląda to raczej na zachowanie rozpuszczonej pięciolatki niż dorosłego mężczyzny. Dużo lepiej jest już z matką Adama (Agnieszka Suchora), która ciężko pracowała, aby każdy członek rodziny był szczęśliwy i stara się nadal robić co w jej mocy, aby tak pozostało. Dobrze wypada również Arkadiusz Jakubik jako ojciec Adama, który nie może pogodzić się z przeszłością, na którą teoretycznie nie miał wpływu. W swoim synu na przemian widzi wroga i przyjaciela. Ciężko mu się zdecydować co tak naprawdę będzie lepsze, albowiem jemu samemu tej decyzji nie udało się kiedyś podjąć. Reszta na ekranie po prostu jest. Są to: Jowita Budnik, Maria Dębska, Tomasz Schuchardt, Magdalena Żak, Amelia Tyszkiewicz, Paweł Nowisz, Elżbieta Kępińska, Adam Cywka, Katarzyna Domalewska, Mateusz Więcławek, Milena Staszuk i Konrad Eleryk. Ciekawie prezentuje się również relacja głównego bohatera z najmłodszą siostrą oraz jej poglądy wobec reszty rodzeństwa. Aktorsko jest bardzo dobrze, choć niekiedy brakuje większych emocji jak np. między Ogrodnikiem a Ziętkiem. Niby dużo się dzieje, ale tego tak naprawdę w ogóle nie czuć. Tak jakby los postaci mało nas obchodził. Do tego dochodzą jeszcze sztywne kadry, posępna i mało optymistyczna atmosfera, dobra scenografia i kostiumy.

"Cicha noc" choć aspiracje miała wielkie to niestety poległa w ich dokładnym przedstawieniu. Fabuła owszem potrafi zaintrygować, ale do czasu, aż twórca nie wyjawia za wiele i całość staje się aż nazbyt oczywista. Obraz zaczyna nużyć i skupiać się na wielu niepotrzebnych rzeczach. Trochę jak zlepek kilku różnych skeczy. Jeden jest lepszy, a inne gorsze. Sama opowieść broni się, jeśli ją ograniczymy do wąskiego kręgu, a nie tak jak większość uważa do statystycznej większości Polaków. To jawne nadużycie. Poza tym opowieści brak wyrazistego zakończenia, które by wszystko postawiło do góry nogami, albo przynajmniej na tyle zelektryzowało, by film okazał się wart zapamiętania.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Jest rok 1994. Po tym, jak w Kigali zestrzelono samolot prezydenta Rwandy, trwają rozruchy między plemionami Tutsi i Hutu. W ciągu trwających 100 dni czystek z rąk ekstremistów ginie około miliona ludzi. Świadkiem tych wydarzeń jest Anna – polska ornitolog, która przyjechała do Afryki, aby prowadzić badania nad spadkiem populacji sępów w Rwandzie. Gdy zaczyna się ludobójstwo, Polka ratuje przed śmiercią młodą dziewczynę z plemienia Tutsi – Claudine. Anna umożliwia ocalonej ucieczkę do Polski. Po przylocie do kraju kobiety próbują otrząsnąć się z koszmarnych przeżyć, ale nie są w stanie wpisać się w rutynę codziennego życia. Pewnego dnia, po upływie kilku lat, Klarysa decyduje się na powrót do ojczyzny. Anna postanawia wyruszyć wraz z przyjaciółką w tę niezwykle emocjonalną podróż do samego serca Afryki.

gatunek: Dramat społeczny
produkcja: Polska
reżyseria: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
scenariusz: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
czas: 1 godz. 53 min.
muzyka: Paweł Szymański
zdjęcia: Krzysztof Ptak, Wojciech Staroń, Józefina Gocman
rok produkcji: 2016
budżet: 5,6 miliona $

ocena: 6,6/10












Odgłosy przeszłości


Nigdy nie wiadomo co przyniesie nam życie ani jak bardzo może się zmienić w wyniku pojedynczego zdarzenia. Takim zdarzeniem mogą być na przykład represje w naszym rodzimym kraju, które prowadzą do tego, że jedyną formą ratunku jest ucieczka. Twoja rodzina zginęła. Jesteś sam/a w całkiem nowym kraju i nie masz zbyt wielu osób, na których możesz polegać. To właśnie rzeczywistość, w jakiej znalazła się Claudine, jedna z bohaterek film "Ptaki śpiewają w Kigali".

Produkcja skupia się na pokłosiu wydarzeń w Rwandzie z 1994 roku, kiedy to miały miejsce zamieszki pomiędzy plenieniami Tutsi i Hutu. Claudine udało się uciec z kraju za pomocą Anny – polskiej ornitolog badającej tam spadek populacji sępów. Obydwie doświadczyły masakry i udało im się jej uniknąć. Teraz mierzą się minionymi wydarzeniami, które wciąż trudno im zapomnieć. Na pierwszym planie twórcy prezentują nam dwie, na pierwszy rzut oka całkiem odmienne osoby, które koniec końców są bardzo podobne. Ich życie tak jakby w pewnym momencie się zatrzymało i nie jest w stanie ruszyć do przodu nawet o krok. Na ich drodze pojawiła się ściana, która uniemożliwia im zobaczenie tego, co czeka je za nią. A ściany tej zburzyć się nie da. Można jedynie nauczyć się parzyć przez nią, aby w końcu być w stanie ruszyć do przodu pomimo tak traumatycznego przeżycia. Twórcy oczywiście skupiają się na naszych bohaterkach. Nie interesują ich sceny ludobójstwa ani inne ofiary. Ich uwaga od początku do końca skupiona jest na Claudine i Annie, które próbują uporać się z przeszłością. Nie idzie im to najłatwiej i reżyserzy nie boją się tego pokazać. Ukazują nam, jak bardzo trudny jest to temat oraz jak ciężko jest dojść do siebie po tak traumatycznych przeżyciach. Film opowiada o emocjach, jakie targają bohaterkami i pokazują, że ich życie już nigdy nie będzie wyglądać tak jak dawniej. To, co zobaczyły, już na zawsze z nimi zostanie. Niczym plama, której się nie da uprać. Po prostu trzeba się z nią pogodzić i ruszyć naprzód. Jednakże jak pokazują nam twórcy, właśnie ten etap jest dla naszych bohaterek niemalże niewykonalnym zadaniem. Pozostawia na skraju przepaści i daje możliwości normalnie funkcjonować. I choć świetnie idzie im maskowanie swoich uczuć same dobrze wiedzą, że nie uda im się pozbyć tej traumy ot, tak. Jednym pstryknięciem palców. Muszą się z tym pogodzić. Niestety droga przed nimi długa, o czym świadczy czas, w jakim dzieje się produkcja. Niestety na ekranie nie doświadczymy tego przemijania, albowiem wszystko zostało strasznie skrócone i efekt tego jest taki, że nie wiadomo co się stało z tymi wszystkimi latami. Zniknęły, a my nawet nie wiemy, kiedy i jak? To jeden z poważniejszych problemów tego filmu, który często zbyt dużo czasu poświęca prostym czynnościom, aby później przyśpieszyć tam, gdzie tego czasu rzeczywiście brakuje. Stąd też produkcja jest nieco rozchwiana emocjonalnie, albowiem w trakcie trwania gubi spore fragmenty opowieści często na rzecz niepotrzebnych i nic niewnoszących do obrazu scen, które zajmują czas ekranowy. Wprowadza to do niego również odrobinę chaosu, który wadzi szczególnie pod koniec, albowiem nie daje nam pełnej satysfakcji z powodu braku sporego fragmentu materiału. Rozumiem, na czym polegała idea twórców, ale niestety zabrakło tego łącznika, który wszystko by tak zgrabnie "skleił". Przez to również niekiedy obraz może się nam dłużyć i nieco nas nużyć. Jest to wynikiem tych pojedynczych scen, które gubią się w wizji artystów z powodu braku ciągłości akcji, która lubi sobie raz za czasu skoczyć z jednego miejsca na drugie. To samo tyczy się ciszy, którą twórcy uwielbiają i niekiedy aż za często eksponują. Niemniej jednak są w stanie wydobyć ze swoich bohaterek całą paletę emocji, dzięki czemu film nie staje w miejscu i ożywa dzięki ich obecności. Gdyby nie one można by pomyśleć, że to po prostu puste obrazki. Kamery skupiające się na pojedynczych przedmiotach czy postaciach. Bez większego znaczenia. Na szczęście dzięki bohaterkom ten film ożywa i pokazuje nam walkę z traumą, która je spotkała. Całość jest całkiem płynna i w miarę przejrzysta. Gorzej już z ciągłością akcji czy płynnością fabuły, ale koniec końców jest naprawdę nieźle.

Strona aktorska prezentuje się na wysokim poziomie, a to wszystko dzięki kreacjom dwóch aktorek, czyli świetnej Jowity Budnik oraz równie dobrej Eliane Umuhire. To ich bohaterki są w centrum uwagi i to one skupiają na sobie naszą uwagę. Ich problemy, demony oraz emocje, jakie nimi targają. Obraz praktycznie należy wyłącznie do nich. Reszta aktorów pojawiających się na ekranie to tylko pewnego rodzaju tło. Warto również zwrócić uwagę na relację między naszymi postaciami, która jest niesłychanie skomplikowana, napięta i nieoczywista. W tej opowieści zresztą wszystko jest trudne i niejednoznaczne. Obraz dopełniają również bardzo dobre zdjęcia, przepiękne krajobrazy oraz ciężki i duszny klimat. Muzykę natomiast zastępują pojedyncze brzmienia bądź dźwięki ptaków i sawanny niczym odgłosy z przeszłości.

"Ptaki śpiewają w Kigali" poruszają bardzo ważny i zaskakująco aktualny temat. Albowiem nie tylko traktują o ludobójstwie, ale opowiadają również o emigrantach oraz uchodźcach, którzy uciekają z własnego kraju, aby ratować życie. Jednakże twórcy bardziej wolą się koncentrować na bohaterkach oraz ich relacjach, dzięki czemu film zyskuje na wiarygodności i naturalności. Niestety nie zawsze potrafi nas zaintrygować. Lubi raz za czasu skoczyć sobie z jednego wątku do drugiego, pomijając przy tym spory obszar pomiędzy nimi oraz przesadnie skupiać się na czymś, co nie do końca jest tak ważne dla sensownego wydźwięku całej opowieści. Niemniej jednak produkcja Joannny i Krzysztofa Kos-Krauze to wciąż poruszająca opowieść o emocjach, pokonywaniu barier oraz zaczynaniu życia od nowa.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.