Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James McAvoy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą James McAvoy. Pokaż wszystkie posty
W ciele Kevina tkwią 23 osobowości. To one podpowiadają mu, co robić. Mężczyzna przetrzymuje w swym domu trzy nastolatki. Tymczasem do głosu zaczyna dochodzić dwudziesta czwarta osobowość. Prawdziwa bestia...

gatunek: Thriller
produkcja: USA
reżyser: M. Night Shyamalan
scenariusz: M. Night Shyamalan
czas: 1 godz. 56 min.
muzyka: West Dylan Thordson
zdjęcia: Mike Gioulakis
rok produkcji: 2016
budżet: 9 milionów $
ocena: 6,7/10














Ja czyli my

Każdy z nas jest na swój sposób wyjątkowy. Wiemy to zarówno my jak i najbliżsi z naszego otoczenia. Znając swoje zdolności i potencjał jesteśmy w stanie przewidzieć kierunek naszej ewolucji. Niestety nie wszystko jest takie oczywiste jak mogłoby się wydawać. Albowiem w każdym z nas czai się bestia. U jednych jest mocno uwiązana, a u innych lubi być często spuszczana ze smyczy. I to od nas zależy jej wyeksponowanie. Jednakże najważniejszy okazuje się nie sam czyn, ale proces, który doprowadził do tego, że odnaleźliśmy w sobie monstrum.

Zapewne nietrudno wam przywołać z pamięci te kilka scen z waszego życia kiedy puściły wam nerwy i daliście im upust poprzez silne emocjonalne uniesienie. I choć wmawialiście sobie, że to nie jest wasze prawdziwe oblicze w głębi duszy wiedzieliście, że skrywacie w sobie nieodkryte dotąd pokłady nieznanej dotąd osobowości. Innej niż ta, z której korzystaliście dotychczas. A co jakbyście pozwolili jej przejąć nad sobą kontrolę? Co gdyby zastąpiła waszą dotychczasową osobowość? Temat ten porusza M. Night Shyamalan w swoim najnowszym filmie pt: "Split", który opowiada o Kevinie, w którego ciele żyją 23 osobowości. Do tej pory udawało im się żyć całkiem w zgodzie, ale ostatnio sprawy się mają nieco gorzej. Na przód zaczyna wysuwać się całkiem nowo powstająca osobowość, której nadejście ma wszystko zmienić. Produkcję otwiera bardzo niepozorna scena, po której ciężko by się spodziewać tragicznego zakończenia. Niemniej jednak wstęp ten bardzo zgrabnie i z odpowiednią doza zaciekawienia wprowadza nas w dalsze wydarzenia obrazu. Twórca rzuca nas na głęboka wodę pozostawiając z całą masą pytań bez odpowiedzi. Dzięki temu udaje mu się zbudować pewnego rodzaju aurę tajemniczości oraz grozy wokół postaci Kevina. Ukazuje nam zaledwie szczępki informacji, które jedynie jeszcze bardziej pobudzają nasze zaintrygowanie. Dopiero z czasem możemy się czegoś domyślać, jednakże nawet jeśli uda nam się połączyć kilka faktów nie zaprowadzi nas to zbyt daleko. Całość zaczyna nabierać większego sensu dopiero kiedy reżyser zaczyna nam dopiero powoli wyjaśniać skomplikowane losy naszego bohatera. Robi to bardzo powoli dzięki czemu udaje mu się budować świetne napięcie oraz nieustannie rosnącą dramaturgię. A im więcej dowiadujemy się na temat naszej postaci tym bardziej skomplikowana i nieoczywista nam się wydaje. Co prawda twórca ukazał nam zaledwie 4 z 23 osobowości co dla większości może być niezbyt pocieszające, ale prawda jest taka, że w opowieści nie było miejsca dla nich wszystkich. M. Night Shyamalan skupił się jedynie na tych najpotężniejszych i najbardziej charakterystycznych z nich, aby ukazać nam złożoność swojej postaci, a także jej skomplikowane losy. Jednakże fabuła obrazu nie skupia się wyłącznie na postaci Kevina, ale w głównej mierze dużo czasu poświęca również trzem nastolatkom porwanym przez głównego bohatera. Albo raczej przez jedną z jego osobowości. Tak czy siak na ekranie mamy możliwość oglądać zarówno przemianę Kevina jak i dramatyczną walkę dziewczyn o wydostanie się z zamknięcia. Wśród nich prym wiedzie Casey, która również zmaga się osobistymi problemami. Sama historia natomiast jest całkiem ciekawa, wciągająca oraz bardzo emocjonująca. Szczególnie jeśli chodzi o rozmaite osobowości naszej postaci. Niezwykle intrygująco prezentuje się również wątek psychologiczny, który polega na analizie stanu psychicznego naszego bohatera. Zagłębiając się w jego psychikę próbujemy zrozumieć jego postępowanie, motywy oraz potrzeby. Niestety nie wszystko zostaje nam wyjaśnione przez co po seansie czujemy lekki niedosyt. Albowiem w pewnym momencie akcja fabuły drastycznie zmienia tory i przeobraża się w coś całkiem nowego. Nie byłoby w tym niczego złego gdyby nie fakt, że kompletnie zaburzyło to odbiór całego obrazu. Z wielką chęcią jeszcze bardziej zagłębilibyśmy się w analizę naszej postaci, aby jeszcze lepiej ją poznać. Aby wszystko zrozumieć. Tutaj niestety cały ten wątek kończy się za szybko i niezbyt emocjonująco. Zabrakło charyzmy i napięcia. To samo tyczy się akcji obrazu, która na przemian jest niezwykle ciekawa i wciągająca oraz strasznie powolna i mało ujmująca. Jednakże gdyby nie nieco przeszarżowana końcówa byłbym w stanie to twórcy wybaczyć. Niestety ale to zakończenia nie mogę przeboleć najbardziej, albowiem nie pasuje mi do całej reszty. Film sprawia wrażenie niezwykle klimatycznej, niezależnej i wręcz lokalnej produkcji, która pomimo wad ma również mnóstwo zalet. Niestety rozbuchane zakończenie psuje ten efekt i sprawia, że obraz przybiera strasznie karykaturalną formę. Ma to swój urok, ale niestety niesmak pozostaje.

Natomiast od strony aktorskiej produkcja prezentuje się bardzo dobrze. Ba, nawet rewelacyjnie. Co ciekawe nie jest to wyłącznie zasługa fenomenalnego Jamesa McAvoya. Rewelacyjnie prezentuje się również drugi plan, który solidnie dotrzymuje kroku głównemu bohaterowi. Ten natomiast jest niezwykle ciekawą, tajemniczą i nieodgadnioną postacią. Ciężko przewidzieć jego ruchy, albowiem nie wiadomo kto podejmie decyzję. Kevin, Dennis, Hedwig a może Patricia? Postać ta ukazuje nam  liczne oblicza, które niesamowicie nas intrygują. Tak samo wciągające okazuje się dążenie do prawdy kryjącej się za licznymi wcieleniami naszego bohatera. W tej roli mamy wspomnianego już wcześniej Jamesa McAvoya, który zapewnia nam iście wyborny pokaz swoich aktorskich możliwości. Jego występ dosłownie powala i tym samym staje się fundamentalną częścią całej produkcji. Jednakże drugi plan również zaskakuje. Szczególnie Anya Taylor-Joy jako Casey Cook, której wątek również jest dosyć dogłębnie rozwinięty. Dzięki temu udaje nam się poznać tę postać i dowiedzieć się czemu trafiła w sidła niezrównoważonego Kevina. Oprócz niej często na ekranie gości Betty Buckley jako Dr Karen Fletcher, Haley Lu Richardson jako Claire oraz Jessica Sula jako Marcia.

Strona techniczna filmu również nie zawodzi prezentując nam bardzo przyzwoite wykończenie. Zarówno zdjęcia jak i muzyka, ale także scenografie, kostiumy i charakteryzacja. Warto również zwrócić uwagę na cały zamysł dotyczący zmian osobowości przez Kevina oraz jego proces przeobrażania się w inne osoby.

Koniec końców "Split" to całkiem wdzięczny film. Ma niezłą fabułę, potrafi wciągnąć, a także zaskoczyć. Niestety posiada klika mankamentów w postaci nierównego tempa akcji, niekiedy niezrozumiałych poczynań bohaterów oraz niewykorzystanego potencjału postaci głównego bohatera. Co innego tyczy się zakończenia, które niestety burzy nieco odbiór produkcji. Sprawia zawód, ale także pozostawia niedosyt. Niemniej jednak, najnowszy film M. Night Shyamalana to kino warte uwagi, które z pewnością zapadnie nam w pamięć.

P.S. Ostatnia scena nawiązuje do jednego z wcześniejszych filmów reżysera.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Apocalypse to pierwszy i najpotężniejszy mutant z uniwersum X-Men, którego od zarania cywilizacji czczono niczym boga. Apocalypse przejął moce wielu innych mutantów, co czyni go nieśmiertelnym i niepokonanym. Gdy budzi się do życia po wielu tysiącach lat, postanawia podbić świat i gromadzi wokół siebie grupę potężnych mutantów, wśród których jest rozczarowany i pozbawiony złudzeń Magneto. Wspólnie postanawiają oczyścić rodzaj ludzki i zaprowadzić nowy porządek na świecie, którym odtąd niepodzielnie władać będzie Apocalypse. Mimo iż los Ziemi wydaje się przesądzony, Raven i Profesor X postanawiają wkroczyć do akcji i z pomocą grupy młodych X-Menów powstrzymać wroga i ocalić nasz świat przed totalnym zniszczeniem.

gatunek: Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Bryan Singer
scenariusz: Simon Kinberg
czas: 2 godz. 23 min.
muzyka: John Ottoman
zdjęcia: Newton Thomas Sigel
rok produkcji: 2016
budżet: 234 milionów $
ocena: 7,3/10






 
Mutant kontra mutant

Ostatnimi czasy w świecie superbohaterów panowało niesamowicie wysokie napięcie. Królowała niezgoda, która ostatecznie doprowadziła do sprzeczek, a one do wojen pomiędzy dobrze znanymi nam superbohaterami. Na pierwszy ogień poszli "Batman v Supermen: Świt sprawiedliwości", następnie "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów", a teraz czas na ostatnie wielkie starcie tego roku czyli wojnę pomiędzy X-Menami w najnowszym filmie z serii czyli "Apocalypse".

Filmy z serii X-Men są niezwykle specyficzne, albowiem tak naprawdę nigdy nie ukazały nam potęgi, ani możliwości świata mutantów. Zawsze to co oglądaliśmy było namiastką ich rzeczywistości oraz jedynie wstępem ukazującym nam złożoność owego świata. Stara trylogia opowiadająca o losach mutantów w obecnych czasach była lekkim niewypałem. Owszem ukazywała nam ciekawe wątki oraz nieustannie poszerzała horyzonty, ale koniec końców, ani nie zachwycała, ani nie zachęcała by sięgnąć po więcej. Gwoździem do trumny okazał się jednak film "X-Men: Ostatni bastion", który ewidentnie zrobiony pod młodszą widownię ukazał nam jak bardzo nie wykorzystano potencjału universum X-Menów. Dopiero Matthew Vaughn prezentując nam losy młodych wersji znanych nam już postaci takich jak Profesor X, Magneto czy Mistique odświeżył całą serię nadając jej nowego wyglądu oraz całkiem innego podejścia co świata mutantów. Co ciekawe początki te okazały się dużo ciekawsze niż cała wcześniejsza trylogia. Później pojawiła się "Przeszłość, która nadejdzie", która okazała się najlepszym filmem w całym uniwerum. Nie tylko ze względu na wyraźnie zarysowany konflikt, wartką akcje i ciekawie ukazanych bohaterów, ale również ze względu na połączenie przeszłości z teraźniejszością w rewelacyjny sposób, który do końca trzymał nas w napięciu. I choć wydawać by się mogło, że mutanci zawalczyli już o najważniejsze czyli o swoją przyszłość to niestety jesteście w błędzie. Na horyzoncie pojawił się nowy przeciwnik – Apocalypse, który lubi wielkie imprezy z dużą ilością zniszczeń. Czy X-Meni zdołają go pokonać i najważniejsze czy Brian Singer pokona samego siebie?

Po seansie "Przeszłości, która nadejdzie" miałem poważne obawy co do następnego projektu spod znaku X-Men. I choć zwiastuny nowego widowiska podbudowały mnie nieco na duchu, koniec końców seans okazał się gorszy niż jego poprzednicy. Co poszło nie tak? Zaczynając od samego początku muszę przyznać, że konflikt pomiędzy mutantami jest tak samo źle nakreślony jak w "Batman v Superman" co właściwie oznacza, że go w ogóle go nie nakreślono. Głównym katalizatorem całego zajścia jest prehistoryczna istota czyli pierwszy mutant (En Sabah Nur/Apocalypse), który budzi się z wiecznego snu i bez żadnego powitania postanawia wszystko rozwalić. Dosłownie. W tym celu rekrutuje czterech jeźdźców apokalipsy, aby pomogli mu tego czynu dokonać. Skuszeni nowymi mocami zdają się być mu w pełni oddani. Co jak co, ale Apocalypse i jego jeźdźcy są nakreśleni na naprawdę miernym poziomie (za wyjątkiem Magneto). Są to w większości nowe postacie, które nie dostają tyle czasu ekranowego ile im się należy. Dużo lepiej sprawa ma się z obozem Profesora X, który w myśl długo propagowanej przez siebie idei staje na czele dobra jak i obrony ludzkości. Bardzo dobrze prezentują się również postacie, które stanęły po jego stronie. Zarówno te dobrze nam znane jak i te młodsze wersje jak np: Cyklop, Jean czy Nightcrawler. Jednakże nawet to nie uratuje całego konfliktu, który po prostu nie do końca trzyma się kupy przez co cierpi na tym cała fabuła. Ta zaś z kolei pomimo niezbyt dobrze ukazanego konfliktu prezentuje się zaskakująco dobrze. Ukazuje nam całkiem intrygujące i wciągające wydarzenia, które sprawiają, że film ogląda się bez problemowo i bardzo przyjemnie. Zdarzenia ekranowe nie ciągną się dzięki czemu mamy do czynienia z całkiem płynną i wartką akcją. Twórcy wiedzą, w którym momencie należy zwolnić czy też przyspieszyć przez co całość jest bardzo wyważona oraz posiada poprawną budowę. Niestety owa konstrukcja sprawia, że większość wydarzeń jest dosyć przewidywalna, a my nie mamy co liczyć na niespodziewane zwroty akcji, które przewrócą fabułę do góry nogami. Ogólnie rzecz biorąc jest poprawnie, ale nie wystarczająco dobrze żeby mogło zachwycić.

Jeśli zaś chodzi o postacie to też nie jest kolorowo. Jak już wcześniej napisałem dobrze nakreślone sylwetki przeplatają się z tymi które ledwo zostały przedstawione. Zarzut ten głównie kieruję w stronę obozu Apocalypsea i jego samego. Zarówno on jak i jego trzej jeźdźcy to postacie słabo scharakteryzowane, którym brak jasnego motywu działania. Sam Apocalypse jako główny złoczyńca prezentuje się niespecjalnie. Nie tylko ze względu na wygląd, ale również charakter. W porównaniu z Sebastianem Shawem z "Pierwszej klasy" czy samym Magneto z poprzedniej części wypada niezwykle miałko. Jedynie Erik Lehnsherr/Magneto jako jedyny wśród "złych" ma jakiekolwiek motywy i kieruje nim jasno określony cel. Reszta do niczego. Z kolei ci "dobrzy" zdają się nie posiadać błędów swoich przeciwników, albowiem bohaterowie współpracujący z Profesorem X dostali znacznie więcej czasu ekranowego przez co ich sylwetki zostały dużo lepiej ukazane. W obsadzie produkcji znaleźli się: James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Nicholas Hoult, Oscar Issac, Rose Byrne, Evan Peters, Sophie Turner, Tye Sheridan, Kodi Smit-McPhee, Ben Hardy, Alexandra Shipp, Ororo Munroe, Lana Condor oraz Olivia Munn. Aktorzy zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, a na szczególną pochwałę zasługują młodzi aktorzy, którzy świetnie poradzili sobie ukazaniem nam młodych wersji mutantów.

Wykończenie filmu z pewnością warto zaliczyć do jego pozytywów. Mamy bardzo dobre efekty specjalne, przyzwoite zdjęcia oraz klimatyczną muzykę Johna Ottomana. Oprócz tego warto zwrócić uwagę na kostiumy, humorystyczne wstawki oraz polskie akcenty w filmie (Magneto mieszka i pracuje w fabryce w Prószkowie).

"X-Men: Apocalypse" jest ostatnim filmem w tym roku ukazującym nam wielkie starcie pomiędzy superbohaterami. Nie obyło się bez wpadek w postaci źle nakreślonego konfliktu jak i niedokładnym ukazaniu nam niektórych bohaterów, ale koniec końców najnowszy film Briana Singera to dzieło, które jest całkiem dobrze zrobione, i które bardzo przyjemnie się ogląda. Choć nas zbytnio nie zachwyci ani nie sprawi, że będziemy w napięciu czekać na każdą kolejną scenę, to jednak warto po niego sięgnąć, aby poznać dalsze losy bohaterów ze świetnej "Przeszłości, która nadejdzie". W porównaniu z nią jak i "Pierwszą klasą" "Apocalypse" zawodzi, ale nie ma nad czym rozpaczać, albowiem zakończenie produkcji jest na tyle otwarte, że z pewnością jeszcze niejeden raz zobaczymy X-Menów na ekranie.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.