Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Helena Bonham Carter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Helena Bonham Carter. Pokaż wszystkie posty
Pięć lat, osiem miesięcy, 12 dni... Dokładnie tyle czasu zajęło Debbie Ocean zaplanowanie największego skoku w jej życiu. Do jego realizacji potrzebuje pomocy najlepszych specjalistów w swoim fachu. Szczególnie swojej wspólniczki Lou Miller. W ekipie najlepszych z najlepszych znalazły się: jubilerka Amita i oszustka uliczna Constance. Dołączyły do nich paserka Tammy, hakerka Nine Ball oraz projektantka mody Rose. Cel to warty około 150 milionów dolarów diamentowy naszyjnik. Podczas imprezy roku — Gala Met, będzie go miała na sobie światowej sławy aktorka Daphne Kluger. Plan wygląda perfekcyjnie, jednak nie ma w nim miejsca na najdrobniejszy błąd. Zwłaszcza jeśli dziewczyny chcą niepostrzeżenie wynieść z gali diamenty warte 150 milionów dolarów… i to na oczach wszystkich zebranych.

gatunek: Dramat
produkcja: Polska, Francja, Wielka Brytania
reżyseria: Gary Ross
scenariusz: Olivia Milch, Gary Ross
czas: 1 godz. 50 min.
muzyka: Daniel pemberton
zdjęcia: Eigil Bryld
rok produkcji: 2018
budżet: 70 milionów $
ocena: 6,9/10












Nowa paczka, stare chwyty


Wygląda na to, że na dobre utknęliśmy w świecie sequeli, prequeli i im podobne. Bo gdzie nie spojrzeć tam kolejna wersja, część lub opowieść ze znanego nam uniwersum. Nie inaczej jest z recenzowanym dzisiaj filmem, który oprócz bycia kolejną częścią cyklu wpisuje się w nowomodny trend zamiany męskiej obsady na żeńską. Po odbębnieniu zbędnych kontrowersji i uprzedzeń (jak to miało miejsce przy "Ghostbusters. Pogromcy duchów") skupmy się na samym dziele, które ma przed sobą twardy orzech do zgryzienia. W końcu seria Ocean's Stevena Soderbergha to wciąż nieprześcigniony wzór filmów typu heist movie. Czy "Ocean's 8" ma szansę im dorównać?

Debbie Ocean (siostra Danny'ego z głównej trylogii) właśnie wychodzi z więzienia (nie przypomina wam to czegoś?) po kilkuletniej odsiadce. Obiecuje spokojne i proste życie, ale i ona i my wiemy, że tak nie będzie. Nie mija nawet tydzień, a już odnawia stare kontakty i kompletuje drużynę do swojego najnowszego skoku. Cel: brylantowy naszyjnik wart 150 milionów $. Czy im się uda? No pewnie. Tutaj pytanie nie brzmi czy ale jak? I być może w tym jest największy problem? Produkcja rozpoczyna się tak jak "Ocean's 11". A kiedy w końcu nasza bohaterka ma ekipę, to wprowadza swój plan w życie. Łatwo nie jest, ale wszystko o dziwo idzie gładko jak po maśle. Fabuła potrafi zaintrygować i sprawić, że będziemy podążać za wydarzeniami ukazywanymi na ekranie. Jest płynnie, ciekawie, przyjemnie i lekko. Całość sprawia wrażenie domkniętego na ostatni guzik. Niestety wiele rzeczy nie gra tak jak powinno. Przede wszystkim sam rabunek okazuje się nieco mniej efektowny niż którekolwiek wyczyny brata Debbie, a to trochę rozczarowuje. Filmy z serii nigdy nie były widowiskowe, ale miały w sobie pewien element majestatyczności pochodzący od skali skoku. Tutaj tego zwyczajnie nie czuć. Inna sprawa to akcja produkcji, która pomimo żwawego tempa jest dosyć płytka. Brak jej uniesień oraz niespodziewanych zwrotów akcji, które by nas zwaliły z nóg, albo przynajmniej odrobinę zszokowały. Niestety, ale większość rzeczy da się przewidzieć. Stąd też obraz ogląda się przyjemnie, ale bez jakichkolwiek uniesień. Inna sprawa to sama struktura filmu. Odnoszę wrażenie, jakby twórcy za bardzo przesadzili z dynamicznym montażem, przez co sama fabuła, jak i akcja obrazu nie nadążają za tak wartkimi i niekiedy ostrymi cięciami. Rozczarowuje również sama formuła obrazu, która praktycznie niczym nie różni się od męskich odpowiedników. Struktura, pomysł i przebieg są niemalże identyczne. Nie poczyniono w tym kierunku żadnych innowacji, co sprawia, że całość nieco przypomina nam odgrzewany kotlet. Pomimo tego, że jest to dobry i sprawdzony schemat to niestety smakuje jak na czterokrotnie użytym oleju. Niby smaczne, ale trochę trąci sandałem.

Aktorsko jest już znacznie lepiej. Same postacie niestety prezentują się płasko, jednakże odgrywające je aktorki są w stanie tchnąć w nie sporo życia. Każda inna, każda dochodzi do sukcesu inną drogą. Ale jako grupa pomimo sprzeczek okazuje się niezawodna. Na czele stoi Sandra Bullock, która bez zarzutu portretuje przebiegłą złodziejkę. Tak samo prezentuje się Cate Blanchette, Mindy Kaling i Rihanna. Jest dobrze, ale nic ponad średnią. Nieco lepiej prezentuje się Awkwafina, a później Sarah Paulson. Jednakże najlepiej z całej ósemki prezentuje się Helena Bonham Carter jako zrozpaczona projektantka mody u kresu kariery, a także Anne Hathaway jako zmanierowana gwiazda filmowa. Męską część obsady reprezentuje poprawny Richard Armitage oraz świetny James Corden, którego detektyw ubezpieczeniowy kradnie całe show za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Muzyka Daniela Pembertona jest bardzo klimatyczna, zdjęcia poprawne, a scenografie i kostiumy przepiękne oraz bogate.

"Ocean's 8" nie jest ani filmem idealnym, ani upragnioną kontynuacją. Jednakże ma w sobie sporo uroku dzięki, któremu jest w stanie nadrobić wiele niedociągnięć. Produkcja stoi przede wszystkim obsadą oraz samym skokiem. Szału nie ma, ale źle też nie jest. Zawsze mogło być gożej.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Alicja po raz kolejny powraca do Krainy Czarów, aby pomóc wrócić do zdrowia Kapelusznikowi. Aby tego dokonać wyrusza w podroż w czasie, aby zrozumieć kolejność niektórych wydarzeń, a przede wszystkim ocalić swojego przyjaciela. Czy uda jej się pokonać czas?

gatunek: Przygodowy, Fantasy, Familijny
produkcja: USA
reżyser:James Bobin
scenariusz: Linda Woolverton
czas: 1 godz. 48 min.
muzyka: Danny Elfman
zdjęcia: Stuart Dryburgh
rok produkcji: 2016
budżet: 170 milionów $
ocena: 7,0/10









 
Nic nie jest niemożliwe

"Alicja w krainie czarów" jest jedną z najsłynniejszych powieści brytyjskiego pisarza  Lewisa Carrolla. Wykreował on świat, w którym zakochały się miliony. Nic więc dziwnego, że jego książka doczekała się niezliczonych adaptacji teatralnych, telewizyjnych i filmowych. Ta ostatnia z 2010 roku w reżyserii Tima Burtona tchnęła nieco świeżości i innowacji do Krainy Czarów, a całość okazała się kontynuacją słynnej powieści. Nikt nie podejrzewał, że może powstać kolejna część tej opowieści, ale jednak Disney zdecydował się pociągnąć dalej losy znanych nam bohaterów. Nie będę ukrywał, że miałem spore wątpliwości co do "Alicji po drugiej stronie lustra", ale czy moje obawy się sprawdziły?

W drugim filmie kinowym Alicja Kingsley jeszcze raz powraca do Krainy Czarów, by pomóc Kapelusznikowi, który oszalał. Tak właśnie oszalał. I choć brzmi to dosyć dziwnie, że Szalony Kapelusznik mógł zwariować, ale to prawda. Jego odchyły od normy są niepokojące przez co popada w chorobę. Jedyną osobą, która może sprawić, że powróci do zdrowia to Alicja. Nasza bohaterka wyrusza więc w podróż w czasie, aby zapobiec całemu zdarzeniu. Czy uda jej się? Fabuła filmu rozpoczyna się od brawurowej morskiej ucieczki przed piratami, którzy pragną zająć statek naszej bohaterki. Alicja jest kapitanem statku tak jak kiedyś jej ojciec. Niestety po powrocie do domu nie czekają na nią dobre wieści. Stojąc na rozdrożu i nie wiedząc co uczynić Kraina Czarów znów ją niespodziewanie wzywa. Ostatnim razem pobyt w tej magicznej krainie pomógł jej podjąć wiele ważnych decyzji. Czy i tym razem tak będzie? Wbrew moim obawom fabuła produkcji prezentuje się niezwykle intrygującą i całkiem wciągająco. Twórcy nie starają się na siłę stwarzać niepotrzebnych i nic nie wnoszących do historii wątków dzięki czemu udaje im się maksymalnie skupić na zaledwie kliku z nich i dokładnie je omówić. Albowiem tym razem oprócz wydarzeń z Krainy Czarów równie ważne czy nawet ważniejsze okazują się te rozgrywające się w świecie Alicji. Ponowny pobyt w świecie Kapelusznika uświadamia naszej bohaterce, że nic nie jest niemożliwe, a ona sama nie powinna przestać w to wierzyć. Podróż którą odbywa Alicja jest niczym pielgrzymka uświadamiająca jej, że zbłądziła ze swej ścieżki, którą sobie niegdyś wytyczyła. Wyprawa ta również uświadamia jej że nigdy nie należy tracić nadziei, a marzenia to najpiękniejsza rzecz jaką morza mieć. W parze z kilkoma przesłaniami jakimi raczy nas "Alicja po drugiej stronie lustra" idzie również wartka akcja, która napędza całą opowieść i nie pozwala nam się nudzić oraz niezwykle lekki i przyjemny ton prowadzenia opowieści. Wydarzenia ekranowe ukazujące nam dalsze losy znanych z wcześniejszej części bohaterów również prezentują się bardzo ciekawie. Szczególnie wątek Czerwonej Królowej, która jest poniekąd drugą najważniejszą bohaterką filmu, albowiem to wokół jej poczynań nieustannie krąży cała opowieść. Oprócz tego poznajemy wydarzenia z jej młodości oraz przyczynę dlaczego stała się tak złą władczynią. Wątek ten jest niezwykle ważny dla całej opowieści, albowiem ukazuje nam, że nawet dobre osoby mogą popełnić niewielkie przewinienia co jest jednoznaczne z tym, że nie ma osób świętych. Nie zabraknie nam również nawiązań do poprzedniej części oraz zaskakujących zwrotów akcji. Niestety pomimo swojej lekkości i intrygującej fabuły historia ukazana przez twórców jest nieco ogólnikowa bez dokładniejszego wchodzenia w szczegóły. Ewidentnie jesteśmy w stanie dostrzec, że obraz jest po prostu dedykowany do znacznie młodszej widowni niż pierwsza część przez co nie znajdziemy już w nim scen typowych dla mrocznego stylu Burona. Jednakże pomimo takiego uproszczenia zdarzeń całość i tak ogląda się bardzo przyjemnie i da się wybaczyć niektóre szablonowe postępowania twórców. Muszę ich jednak pochwalić za świetne ukazanie podróży w czasie oraz ciekawe ugryzienie tego tematu od strony technicznej.

Bohaterowie "Alicji po drugiej stronie lustra" w ogóle się nie zmienili w stosunku co do pierwszej części (no może za wyjątkiem Alicji, Kapelusznika i niewielkiej przemiany Czerwonej Królowej), a więc ich pojawienie się nie odznacza się niczym godnym uwagi. Jednakże koniec końców podróż Alicji ukazuje nam losy wszystkich postaci z ich młodzieńczych lat, a więc tym posunięciem twórcy jako tako się ratują. W rolach głównych mamy więc Mię Wasikowską, Johnnyego Deppa, i Helenę Bonham Carter. Dopiero na dalszym planie pojawia się Anne Hateway i cała reszta. Dla mnie najciekawiej ukazaną postacią był Czas w wykonaniu Sashy Barona Cohena jako niezwykle ekstrawaganckiego i wyszukanego bohatera.

Pod względem technicznym "Alicja po drugiej stronie lustra" prezentuje się całkiem dobrze. Z pewnością warto zwrócić uwagę na bardzo dobre efekty specjalne oraz ciekawe zdjęcia. Niestety muzyka Dannyego Elfmana wypada pompatycznie i nijako przez co nieco burzy wydźwięk produkcji. Podobnie jest z montażem. To co uległo zmianie w stosunku co do pierwszej części to oczywiście bardziej lekki i baśniowy klimat, który zastąpił grozę i mrok Burtona. Przez zastosowanie tego zabiegu całość wygląda na bardziej cukierkowo niż w "Alicja w Krainie Czarów", a to zaś przekłada się na duży kontrast pomiędzy stylem prowadzenia obu opowieści.

Podsumowując "Alicja po drugiej stronie lustra" Jamesa Bobina to przyjemny i lekki film familijny, który choć szyty jest grubymi nićmi, to jednak jest w stanie nas zaintrygować i sprawić, że czas spędzony w kinie nie będzie stracony. Niektórym może brakować mrocznego klimatu Burtona, ale zastępują go ciekawe podróże w czasie oraz nowy bohater. Pomimo moich obaw co do tej produkcji muszę przyznać, że jestem całkiem zadowolony z seansu. Choć nie był on tak dobry jak film Burtona to jednak Bobinowi całkiem zgrabne udało się ukazać nam dalsze losy Alicji.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.