Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #Serial. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #Serial. Pokaż wszystkie posty
Riverdale to projekt oparty na komiksach wydawnictwa Archie Comics. Akcja dzieje się we współczesności i skupia się na znanych postaciach: Archiem, Betty, Jugheadzie i Veronice oraz ich przyjaciołach. Serial odkrywa przed widzami surrealizm małomiasteczkowego życia i skupia się na mroku i dziwactwach skrytych za fasadą zwyczajności.

twórca: Roberto Aguirre-Sacasa
oryginalny tytuł: Riverdale
na podstawie: Archie Comics
gatunek: Młodzieżowy, Obyczajowy, Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 42 min.
odcinków: 13
sezonów: 1
muzyka: Blake Nelly
zdjęcia: Stephen Jackson, David Lanzenberg
produkcja: cw
średnia ocena: 7,3/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)















Małe miasto, wielkie sekrety


Dzisiejszy rynek seriali jest tak zróżnicowany pod względem jakości oraz treści, że dosłownie każdy znajdzie idealną propozycję dla siebie. Jednakże pomimo tej bogatej biblioteki wielu użytkowników najwyraźniej doskwierał brak porządnej "teen dramy" o perypetiach nastolatków. Naprzeciw wyszła im stacja cw, która wyprodukowała serial "Riverdale" na podstawie komiksu. Chyba nikt nie spodziewał się, że serial zdobędzie tak dużą widownię. Jednakże, w czym tkwi sukces tego serialu i co czyni go tak chętnie oglądanym?

Riverdale to niewielkie miasteczko, w którym żyją bohaterowie naszego serialu. To nastolatkowie chodzący do liceum, którzy na pierwszy rzut oka niczym szczególnym się nie wyróżniają. Jednakże jak się później okazuje, każdy z nich musi się samodzielnie mierzyć z jakimś problemem. Ponadto w mieście doszło do strasznego morderstwa, które wstrząsło fasadami spokojnej mieściny. Jak potoczą się losy naszych bohaterów oraz czy na jednym zabójstwie się skończy? Do serialu przyciągnęły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze były to pozytywne opinie, jakie usłyszałem (całkiem sporo) oraz kryminalna zagadka. Serialu nie oglądałem od początku, ale jak już zacząłem, to bardzo szybko się wkręciłem. Nie będę ukrywać, że produkcja posiada w sobie specyficzny rodzaj magnetyzmu. Nie wiem dokładnie, na jakiej zasadzie działa, jednakże mogę powiedzieć, że to, co nas do produkcji przyciąga to tajemnica oraz perypetie bohaterów. Oczywiście dla każdego te wartości mogą być naprzemienne, jednakże dla mnie osobiście to sprawa kryminalna okazał się bardziej intrygująca. Muszę pochwalić twórców za to, że udało im się z powodzeniem opowiedzieć tak skrupulatnie utkaną intrygę. Wątek morderstwa w pierwszym sezonie zdecydowanie wysuwa się na prowadzenie i jest najważniejszym elementem całej opowieści. Dopiero za nim otrzymujemy całą masę bohaterów oraz ich perypetii, które jak wiadomo, wypadają raz lepiej, a raz gorzej. Ale tym zajmiemy się później. Najpierw skupimy się na pierwszoplanowej intrydze. Ta zaś z kolei potrafi nas niesamowicie zaintrygować, wciągnąć oraz zmusić do dalszego oglądania serialu. Nawet gdy mamy już dość któregoś z bohaterów (Archie) oraz dosłownie nie potrafimy znieść jego śpiewu. Wątek ten skutecznie przyciąga nas przed ekran telewizora/laptopa, by z odcinka na odcinek przybliżyć się do rozwiązania tajemnicy. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie jest to takie oczywiste. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony faktem, że cała ta maskarada nie rozwiązała się sama, jak to zwykle bywa w słabo napisanych oraz do bólu przewidywalnych serialach. "Riverdale" o dziwo taki się nie okazał. No może po części, ale to już zawsze coś. Przede wszystkim twórcom udało się bardzo dokładnie i konsekwentnie poprowadzić tę tajemniczą intrygę, dzięki czemu oglądając serial, mamy wrażenie, że wszystko się ze sobą przysłowiowo "klei" i nie posiada żadnych dziur logicznych. Takim oto sposobem całość zaskakująco płynnie brnie do przodu i stara się odnaleźć sprawcę brutalnego mordu. Oczywiście twórcy zadbali o to, by nie było to takie łatwe. Na każdym kroku próbują nas zmylić fałszywymi tropami, aby jeszcze lepiej ukryć rozwiązanie całej tajemnicy. Oczywiście, jeśli oglądacie uważnie to gdzieś tak w połowie serialu uda wam się wytypować potencjalnych podejrzanych, a gdy będziecie już bliżej końca, to tylko skreślicie niepasujące osoby z waszej listy. Tak więc da się na rozwiązanie wpaść zawczasu, ale tak jak piszę, nie jest to takie oczywiste. Głównie ze względu na to, że twórcy do ostatniej chwili rzucają nam jakieś fałszywe poszlaki. Większość z nich jest tak szalona, że nie sposób wręcz w nie uwierzyć, albowiem gdy zaczniemy rozkładać całość na czynniki pierwsze, zaraz wyjdzie, że nie mają żadnego sensu. Jednakże są też i takie, które skutecznie potrafią nas zbić z tropu na dłuższą chwilę. Koniec końców wszystko wychodzi na jaw i cały wątek zamyka się w satysfakcjonujący sposób. Miewa kilka potknięć, ale jak na tego typu serial i tak wypada wzorowo. Co innego można powiedzieć o perypetiach bohaterów, które mają się raz lepiej, a raz gorzej. Co ciekawe serial znajduje czas nie tylko dla samych nastolatków, ale również dla ich rodziców. Takim oto sposobem powiększa dwukrotnie swoją fabułę. O dziwo twórcom udaje się rewelacyjnie podzielić czas ekranowy między wszystkimi na tyle, aby w dostateczny sposób nakreślić historię każdego z nich. Natomiast jeśli chodzi o same perypetie, to jest dosyć dziwnie. No ale w sumie czego się spodziewałem po amerykańskim serialu? Nie ta rzeczywistość i nie te realia. Być może dlatego niektóre wątki są dla mnie tak dziwne, tak głupie lub tak nieprawdopodobne, że czasem nawet ciężko je przełknąć. Jakby się nad tym chwilę zastanowić to jest tutaj dosłownie wszystko. Rodzinne tajemnice, wredne dziewczyny, uczeń umawiający się z nauczycielką, klasztor sióstr jakiegoś chorego miłosierdzia, bezdomny/niebezdomny uczeń, gangi motocyklowe, szemrane interesy, morderstwo oraz wiele innych. Nie zapominając o tym, że każdy bohater w tym serialu jest ładny, dobrze ubrany i w pewien sposób wyidealizowany. A samo "Riverdale" jest niczym miasteczko marzeń, w którym wszystko zawsze (prawie zawsze) było w jak najlepszym porządku. Oczywiście do czasu morderstwa, które wszystko rujnuje. Nie wiem jak wy, ale ja takiej konwencji w ogóle nie kupuję. Toleruję ją, bo nie mam innego wyjścia, ale nie jestem z niej bynajmniej zadowolony. Jednakże koniec końców muszę przyznać, ze serial pomimo swoich "dziwactw" ogląda się bardzo przyjemnie. Bez rewelacji, ale to i tak pewnego rodzaju sukces.

Postaci w serialu to tak jak już wspomniałem ładnie ubrane, pięknie wyglądające sylwetki, które zamiast odzwierciedlać jakiekolwiek realia, serwują nam niestrawną idealizację. Ale jak to przełkniemy bądź też będziemy zdolni tolerować, to okaże się, że da się czerpać z seansu przyjemność. Problem w tym, że niektóre perypetie postaci ogląda się dobrze, a inne już nie. Bohaterowie to głównie nastolatkowie a ich perypetie to druga najważniejsza część serialu. Są więc tacy jak Betty czy Jughead, którzy wyglądają na całkiem rozsądnych, ale jest także Veronica i Archie, którzy zdają się poniekąd żyć w swoim świecie. Szczególnie Archie, który jest najbardziej nierozgarniętą postacią z całego serialu. Nie wie, czego chce, jest strasznie nijaki oraz popełnia strasznie głupie i idiotyczne błędy. Oglądanie go na ekranie nieprzerwanie wywołuje "facepalma" (przykładanie ręki do czoła w akcie dezaprobaty i braku sił do skali żenady) co po pewnym czasie skłania nas do poważnych dywagacji na temat tego, czy aby postać ta jest zdrowa umysłowo. Oprócz tego mamy szkolną zdzirę (klasyk) i jej minionki, licealny zespół czarnoskórych dziewczyn o wdzięcznej nazwie PussyCats (bo czemu nie!) oraz jedynego w szkole geja (a przynajmniej o jednym wiemy), na którego twórcy nie mają pomysłu. Ale fajnie, że jest. Nikt nie jest pokrzywdzony. W obsadzie znaleźli się między innymi: K.J. Apa, Cole Sprouse (tak to jest Cody z "Nie ma to jak hotel" tylko ma czarne włosy), Lili Reinhart, Camila Mendes, Madelaine Petsch i Casey Cott.

Od strony technicznej serial prezentuje się bardzo dobrze. Przyzwoite zdjęcia, ciekawa muzyka oraz dobre scenografie. Do tego dochodzą jeszcze kostiumy, charakteryzacja i specyficzny klimat serialu.

"Riverdale" w mgnieniu okaz okazało się hitem, a więc kolejny sezon to była czysta formalność. Sam muszę przyznać, że serial ogląda się dobrze. Potrafi zaintrygować i wciągnąć swą tajemniczą intrygą, która jest całkiem nieźle skonstruowana. Trochę gorzej wypadają perypetie postaci oraz świat przedstawiony, ale jak już wspominałem, da się wytrzymać. Koniec końców i tak jest całkiem nieźle. A więc jak na razie z miłą chęcią powrócę do Riverdale.
Seria telewizyjna powstała na podstawie słynnego komiksu Stana Lee i Jacka Kirby’ego z 1965 roku. Epicka historia Blacka Bolta - enigmatycznego króla rodu Inhumans, który posiada tak potężny głos, że nawet jego szept może zniszczyć całe miasto. Gdy królewska rodzina Inhumans zostaje rozbita w wyniku wojskowego zamachu stanu, jej członkowie uciekają na Hawaje. Ich zaskakujące interakcje z naturą i ludzkością mogą ocalić nie tylko ich, ale i całą Ziemię…


oryginalny tytuł: Inhumans
twórca: Scott Buck
na podstawie: komiksów Marvela
gatunek: Akcja, Sci-Fi
kraj: USA
czas trwania odcinka: 45 min.
odcinków: 2
sezonów: 1 
muzyka: Sean Callery
zdjęcia: Jeff Jur
produkcja: abc
ocena: 8,5/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)















Wielkie nico


Rynek telewizyjny to nie tylko drugie życie produkcji kinowych, ale także prężnie rozwijający się świat produkcji zwanych serialami, które w ciągu ostatnich lat zaczęły zyskiwać znacznie wyższą rangę niż niejeden film. Mówi się, że seriale to czasami dużo lepsza alternatywa niż film kinowy. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Kilka produkcji już zdołało nam to udowodnić jak na przykład "Korona" od Netflixa. Niestety tak jak i film może być "wtopą" tak samo serialowi też może się to przytrafić. Tym razem zdaje się, że przydarzyło się to Marvelowi.

Nie zrozumcie mnie źle. Nic do Marvela nie mam. Netflix pokazał, że da się zrobić dobre seriale o superbohaterach. Albowiem nie liczy się tylko pomysł, ale także dostępne środki. Pech chciał, że serialowi "Inhumans" nie posiadają obydwu z tych cech. Nie chcę nikogo urazić, jednakże do było do przewidzenia. Lampka kontrolna powinna zapalić się, gdy na jaw wyszła informacja, że serial wyprodukuje stacja abc. Później jeszcze pojawił się ten zwiastun, który wyglądał niemal jak parodia jakiegoś filmu o superbohaterach. Nie powstrzymało mnie to jednak przed wybraniem się do Imaxa na to "coś". Było warto? Nie. Postanowiłem, że nie będę owijał w bawełnę i wyłożę wszystkie karty na stół. Zaczyna się efektownie od sceny w slow motion podczas deszczu. Jest dużo slow motion i jest jeszcze slow motion. W sumie o to chyba chodziło. Pokazać, że slow motion jest super fajne i dzięki temu serial też taki będzie. Niestety to tak nie działa. Później przenosimy się na Księżyc, gdzie ukrywają się "super ludzie". To, co twórców interesuje najbardziej to przedstawienie nam wszystkich i wszystkiego naraz. Jest niespecjalnie ciekawie. Po prostu przeciętnie. Dopiero po pewnym czasie zawiązuje się jakaś akcja, która koniec końców doprowadza do głównego wątku produkcji. Niestety dzieje się to strasznie wolno, przez co serialowi brak napięcia i intrygi. Wszystko jest rozegrane na bardzo chłodnych nutach, przez co ogląda się to niemal jak sterylny produkt. Ciężko czasami jest się zaczepić fabuły, albowiem nie prezentuje nam nic godnego uwagi. Często próbuje się ratować retrospekcjami, których zadaniem jest wypełnić luki fabularne. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie przedstawiono nam tego w taki sztywny sposób. Wydarzenia ekranowe bardzo często wyglądają nienaturalnie czy wręcz karykaturalnie co może wywołać u nas nic innego jak śmiech, a to chyba ostatnia rzecz, jaka powinna nam przy tego typu produkcjach towarzyszyć. Tak właściwie to sam za bardzo nie wiem, o czym mógłbym jeszcze napisać. W zaprezentowanym fragmencie naprawdę mało się działo. Choć seans trwał około półtorej godziny, to niestety nie zafundował nam nic innego oprócz posmaku nijakości. Fabuła zdaje się strasznie przewidywalna i niezbyt porywająca, aczkolwiek mogę się mylić. Niestety po tej dwu odcinkowej zapowiedzi jestem raczej negatywnie nastawiony na dalszą przygodę z serialem. Śmierdzi mi tandetą i prostotą, która bije już od pierwszych kadrów. Była intencja opowiedzenia ciekawej historii w wielki sposób, ale wyszły mizerne wypociny. Najprawdopodobniej wyjdzie z tego niezła telenowela, która niestety zostanie zdjęta po pierwszym sezonie. Czemu tak uważam? Ponieważ bazując na specjalnym pokazie przedpremierowym, podejrzewam, że serial nie będzie w stanie zaoferować nam nic innego oprócz utartych do bólu schematów, tanich zagrań fabularnych oraz ogrania poważnych problemów w banalny i karygodny sposób. Oczywiście mogę się mylić i wtedy zwrócę twórcom honory przy recenzowaniu całego sezonu. Na razie jednak czarno to widzę.

Od strony aktorskiej serial również prezentuje się słabo. Tak naprawdę nikt tutaj nie wysuwa się na pierwszy plan ani nie stara się wypaść realistycznie. Zawodzi scenariusz, który bardzo powierzchownie nakreśla naszych bohaterów. Niestety wina leży także po stronie aktorów, którzy w ogóle nie przykładają się do grania. Tak po prostu są na planie. Można by wręcz uznać, że są tam przez przypadek. ich bohaterowie zaś są nam tak obojętni, że w sumie moglibyśmy odlądać serial bez nich. Wyszłoby na to samo. Takim oto sposobem w obsadzie znaleźli się: Anson Mount jako Black Bolt, Serinda Swan jako Medusa (która po charakteryzacji wygląda jak gwiazda filmu porno), Ivan Rehon jako Maximus, Isabelle Cornish jako Crystal, Ken Leung jako Karnak, Eme Ikwuakor jako Gorgon i Sonya Balmores jako Auran.

Strona techniczna produkcji również nie zachwyca. Prawdę mówiąc, to poniekąd przeraża. Efekty specjalne są po prostu złe i to widać szczególnie na dużym ekranie, jakim jest Imax. Tyczy się to zarówno postaci (okropne CGI włosów Meduzy i prawdziwy, sztuczny pies), a także reszty jak kadry miasta na Księżycu czy innych scenografii. Wszystko to wygląda po prostu sztucznie i to widać gołym okiem, przez co serial wręcz odstrasza. Nie wspominając już o tragicznej sekwencji otwierającej, a także o humorze który nie śmieszy. Jedynie muzyka Seana Calleryego nie zawodzi i bardzo dobrze się prezentuje na tle tak marnych obrazków.

Choć zaprezentowano nam dopiero dwa pierwsze odcinki, wyłącznie w kinach typu Imax to niestety ja już jestem na NIE. Pierwsze wrażenie jest niesamowicie ważne, albowiem wielu widzów tak przekonuje się do serialu. Poprzez ciekawy wstęp, który daje nadzieję na dobrą rozrywkę przez kilka tygodni. Niestety "Inhumans" jak na razie nie mają nam nic do zaoferowania. Jedyne co nam oferują to mało ciekawą i strasznie sztywną fabułę, nieciekawych bohaterów, na którym nam w ogóle nie zależy, złe aktorstwo oraz tragiczne wykończenie (oprócz muzyki). To chyba wszystkie możliwe elementy, aby zniechęcić kogoś do obejrzenia tego serialu. Być może dalej będzie nieco lepiej, ale szczerze w to wątpię.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
W spokojnym, nadmorskim miasteczku Monterey w stanie Kalifornia nic nie jest takie, jakim się wydaje. Kochające matki, osiągający sukcesy mężowie, urocze dzieci, piękne domy. Za ich pozornie perfekcyjnym życiem kryje się jednak sieć kłamstw. Pewnego dnia w miasteczku pojawia się samotna matka Jane i jej syn Ziggy. Wieloletnie przyjaciółki Madeline i Celeste biorą ją pod swoje skrzydła, co nie pozostaje bez znaczenia dla relacji z Renatą. Przykry incydent w szkole wyznacza nowe linie podziału. A gdy w miasteczku dochodzi do zbrodni, która zaburza idealne życie mieszkańców, pojawia się podejrzenie, że mogło mieć to coś wspólnego z napięciami, które pojawiły się pomiędzy matkami dzieci z lokalnej szkoły.

oryginalny tytuł: Big Little Lies
twórca: David E. kelley
na podstawie: powieści Liane Moriarty
gatunek: Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 7
sezonów: 1 
zdjęcia: Yves Bélanger
produkcja: FX
ocena: 8,5/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)








Trudy codzienności

Życie nie jest łatwe. Choć fraza ta jest niesłychanie banalna, to jednak nie da się zaprzeczyć, że nie jest prawdziwa. Na naszej drodze nieustannie pojawiają się rozmaite przeszkody, a naszym niewzruszonym zadaniem jest je bez przerwy pokonywać. Jedne z nich mogą być większe, a inne zaś mniejsze. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że los w tej sprawie jest nad wyraz sprawiedliwy. Mówi się, że nie można mieć wszystkiego. To prawda i właśnie los za to odpowiada. Sprawia, że zawsze coś stanie na naszej drodze bez względu na to kim jesteśmy i co robimy. Można by powiedzieć, że się na nas uwziął, ale prawda jest taka, że wystawia on nas na próbę. I to od nas zależy jaką drogę wybierzemy. Nie łatwo podejmować trudne decyzje. Jednakże to te zasadniczo najbanalniejsze okazują się być dla nas kluczowe. Przekonają się o tym bohaterki miniserii HBO pt: "Wielkie kłamstewka".

Jak już wcześniej napisałem los nikogo nie oszczędza. Każdy z nas dostaje od niego tyle samo. Problem w tym, że nie każdy z nas jest w stanie dobrze wykorzystać każdą swoją szansę. Jane to samotna matka, która postanawia zacząć życie od nowa. Przeprowadza się do sielankowego, nadmorskiego miasteczka i próbuje poukładać sobie wszystko na nowo. Bardzo szybko poznaje Madeline i Celeste, z którymi zawiera bliską przyjaźń. Niestety już pierwszy dzień w nowym środowisku przysparza jej problemy. Jej syn ma kłopoty w szkole co odbija się na zachowaniu Jane. Z kolei jej nowe znajome zmagają się z innymi problemami, które nieustannie je dręczą. Każda z nich ma swoje własne tajemnice i każda z nich jest wewnątrz drapieżną wojowniczką. Sprawy się komplikują gdy na horyzoncie pojawia się trup, który najprawdopodobniej jest pozostałością napiętej atmosfery, która istniała pomiędzy matkami dzieci. Ale jak do tego doszło i kto zginął? Wyjściowy pomysł produkcji prezentuje się bardzo intrygująco. Mamy nieznane miasteczko, nawiedzone matki perfekcjonistki oraz trupa, który skutecznie podgrzewa atmosferę. Jednakże nic nie jest takie na jakie się wydaje. Role w serialu potrafią się drastycznie odwrócić, a forma potrafi przybrać zaskakująco intrygującą konstrukcję. Zacznijmy jednak od początku czyli premierowego odcinka. To właśnie w nim wszystko się zaczyna. Mamy tajemnicze morderstwo i trzy główne bohaterki, które w jakiś sposób są z nim połączone. Odcinek bardzo zgrabnie wprowadza nas do świata naszych postaci dzięki czemu całość prezentuje się zaskakująco lekko i płynnie. Choć to dopiero początek naszej przygody to nie da się zaprzeczyć, że jest on niesamowicie wciągający. Dodatkowo zaskakująca jest też forma odcinka, który zbudowany jest z licznych retrospekcji. Dodaje mu to dużo uroku i tajemniczości przez co całość wypada jeszcze ciekawiej. Jak się później okazuje nie tylko początek jest taki fascynujący. Fabuła serialu w dużej mierze bazuje na tajemnicy. Jednakże nie myślcie, że jest to wyłącznie tajemnicza osobowość zmarłej osoby. Produkcja skrywa w sobie dużo więcej zagadkowych wątków, które tak samo jak morderstwo są dla nas jedną wielką niewiadomą. Choć niektóre z nich da się przewidzieć, to jednak zdecydowana większość potrafi być dla nas sporym zaskoczeniem, które niejednokrotnie zmieni bieg wydarzeń. Twórcy nie boją się nami odrobinę wstrząsnąć dzięki czemu udaje im się zbudować jeszcze większe napięcie wokół głównych bohaterów. Natomiast solidnie poprowadzona dramaturgia dostarcza nam pełnych emocji zdarzeń ekranowych. Akcja produkcji jest bardzo płynna i niesamowicie spójna. Wszystko w serii ma swoje odpowiednie miejsce i jest dokładnie omówione czy to wcześniej czy później. Atmosfera jest systematycznie podgrzewana i kotłuje się nad miasteczkiem naszych postaci. Ewidentnie widać, że im bliżej finału tym nastroje w naszej małej i spokojnej mieścinie stają się coraz bardziej napięte i wystarczy jedynie pojedyncza iskra, aby wszystko poszło z dymem. Fabuła obrazu jest bardzo intrygująca, niesamowicie wciągająca oraz zaskakująco ujmująca. Wydarzenia ekranowe są świetnie rozegrane przez co w życiu naszych bohaterów da się dostrzec autentyczność, która poparta jest ich stosunkowo normalnym życiem. Jednakże jak już wcześniej wspomniałem należy pamiętać, że nic nie jest takie na jakie się wydaje. Reguła ta tyczy się całej miniserii, albowiem na bardzo wielu płaszczyznach historia ta potrafi nas zaskoczyć. Z początku ukazuje nam klarowny obraz miasteczkowej społeczności, który choć jest nieco stereotypowy, to i tak wygląda na całkiem wiarygodny. Kiedy jednak odrobinę bliżej przyjrzymy się szczegółom bardzo szybko przekonamy się, że jest całkiem na odwrót. Twórcom rewelacyjnie udało się odwrócić role w serialu, które teoretycznie zapowiadały się przewidywalne i stereotypowe zagrania. Jednakże udało im się tego uniknąć dzięki czemu ta zamiana niesie ze sobą nie tylko mocny zwrot akcji, ale jest również pewnego rodzaju przesłaniem, aby nigdy nie wierzyć pierwszemu wrażeniu. Taka taktyka może okazać się bardzo myląca i niewyobrażalnie krzywdząca. Co ciekawe motyw ten zastosowano w serialu w aż kilku wątkach, a więc jego wydźwięk dla twórców jest szalenie ważny. Dużą rolę przyłożono również do formy serialu, która już od początku potrafi nas niesamowicie wciągnąć w wir zdarzeń. Cała produkcja została skonstruowana na bazie retrospekcji. Rzeczywista akcja obrazu ma miejsce po morderstwie i dzieje się na posterunku policji gdzie przesłuchiwani są obywatele miasteczka w sprawie niedawnego zajścia. Podczas tych rozmów twórcy nieustannie przenoszą nas w czasie do wydarzeń poprzedzających morderstwo i od pierwszego epizodu sukcesywnie zbliżają się do momentu kulminacyjnego. Stosując taki zabieg sprawiają, że całość jest jeszcze bardziej tajemnicza i nieoczywista. Pozwala im to również budować rewelacyjne napięcie między poszczególnymi scenami oraz odpowiednią dramaturgię podkreślającą wagę całego zajścia. Nie udało by się to jednak gdyby nie dopracowany na ostatni guzik scenariusz, który w bardzo szczegółowy sposób precyzuje każde zajście. Dzięki temu seria sprawia wrażenie kompletnej i rewelacyjnie rozplanowanej intrygi od samego początku aż do końca.

Od strony aktorskiej serial to istna bomba. Twórcom udało się zebrać niebywale gwiazdorską obsadę, która oprócz gorących nazwisk dostarczyła nam masy niesamowitych wrażeń. Przede wszystkim bohaterki serialu to fenomenalnie nakreślone oraz bajecznie odegrane postaci, które już od pierwszych scen pokazują nam 100% swoich możliwości. Oglądanie ich na ekranie to po prostu czysta przyjemność. A im więcej mają do powiedzenia tym lepiej, albowiem każda z naszych bohaterek jest wara uwagi. Niesamowicie intrygujące się również ich rozmaite perypetie, które wbrew pozorom okazują się posiadać wartość znacznie innego kalibru niż początkowo moglibyśmy przypuszczać. Warto również zaznaczyć, że nasze postaci to bardzo silne i odważne sylwetki, które nie boją się zawalczyć o swoje. Potrafią się nieźle posprzeczać, ale kiedy przyjdzie co do czego są w stanie wszystko przebaczyć i wyciągnąć pomocną dłoń. To bardzo intrygujące i tajemnicze sylwetki, które skrywają wiele sekretów przez co nie zawsze łatwo je odczytać. Takim oto sposobem mamy genialną Nicole Kidman jako Celeste Wright, wyborną Reese Witherspoon jako Madeline Mackenzie i fantastyczną Laurę Dern jako Renatę Klein. To trio dosłownie za każdym razem gdy się pojawi na ekranie kradnie całe show dla siebie. Są to niesamowicie wyraziste bohaterki, które szalenie przyjemnie się ogląda. Shailene Woodley jako Jane Chapman zdecydowanie odstaje poziomem od tego trio, ale koniec końców nie prezentuje się najgorzej. Zaskakująco dobrze prezentuje się również Zoë Kravitz jako Bonnie Carlson. Męska część obsady również nie zawodzi z wyśmienitym Alexandrem Skarsgårdem na czele. Oprócz niego mamy jeszcze Jamesa Tuppera, Adama Scotta i Jeffrey Nordlinga. Nie należy oczywiście zapomnieć o młodocianych aktorach, którzy świetnie wypadają na ekranie jako dzieci głównych bohaterek.

Wykończenie również nie zawodzi. Mamy świetne zdjęcie, efekty specjalne oraz rewelacyjnie dopasowane utwory muzyczne. Odpowiadają one za wyjątkowy klimat serialu, który nie posiada własnej ścieżki dźwiękowej. Oprócz tego należy również pochwalić kostiumy i lokacje w jakich kręcono obraz.

Los bywa przewrotny i serial w bardzo dosadny sposób o tym mówi. Na przykładzie serialowych bohaterek udowadnia nam, że nawet mając wszystko może nam czegoś brakować i możemy znaleźć masę rzeczy, których nie da się załatwić obfitym plikiem banknotów. Jednakże zmieniając podejście może się okazać, że problem bezpowrotnie zniknie. Właśnie dlatego nigdy nie należy ufać "pierwszemu wrażeniu" albowiem można się na tym nieźle przejechać. Sam serial natomiast jest rewelacyjnie opowiedzianą historią, która w zaskakujący sposób ukazuje nam losy czterech niezwykle rozdartych wewnętrznie bohaterek. Całość jest świetnie napisana i przedstawiona z odpowiednią dozą napięcia i dramaturgii. Aktorstwo jest iście wyborne, a porządne wykończenie serii jest niczym wisienka na torcie. A więc jeśli szukacie solidnej dawki emocji, świetnej opowieści oraz wyśmienitego aktorstwa to w ciemno polecam tę miniserię od HBO. Nie zawiedziecie się.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Opowieść o młodym mężczyźnie obdarzonym ponadludzkimi zdolnościami. Głównym bohaterem serialu jest David Haller. Jako nastolatek borykał się z pierwszymi objawami choroby psychicznej. Po zdiagnozowaniu schizofrenii bohater przez wiele lat leczył się w szpitalnych oddziałach psychiatrycznych. Pewnego dnia, dość niecodzienne spotkanie z innym pacjentem uświadamia mu, że głosy, które słyszy i wizje, jakich doświadcza mogą być prawdziwe.

oryginalny tytuł: Legion
twórca: Noah Hawley
na podstawie: komiksów Marvela
gatunek: Akcja, Dramat, Sci-Fi
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 10
sezonów: 1 
muzyka: Jeff Russo
zdjęcia: Dana Gonzales, Craig Wroblewski
produkcja: FX
ocena: 9,5/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)










Wiem kim jestem


Superbohaterowie to obecnie bardzo lotny temat. Otaczają nas praktycznie z każdej strony. W wersji papierowej, jako pełnometrażowy film wyświetlany na ekranach kin czy też serialowa opowieść dostępna w telewizji. W dzisiejszych czasach naprawdę ciężko natrafić jest na coś równie popularnego jak ekranizacje komiksów. Co ciekawe telewizja chce mieć w tej kategorii coraz większy udział. Każda stacja próbuje w jakiś sposób zdobyć choćby odrobinę tej popularności i decyduje się opowiedzieć historię kolejnego herosa. Ostatnio do tego wyścigu dołączył kanał FX z propozycją serialu o tytule "Legion". Tylko czy warto było tworzyć kolejny serial typu superhero?

Jak już wspomniałem obecnie ciężko opędzić się od superbohaterów ratujących świat praktycznie z każdej możliwej strony i w każdy możliwy sposób. Pomysłów na opowiedzenie tych opowieści jest coraz mniej, a schematyczność jest coraz częstsza. Jednakże punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. A więc jeśli zmieni się położenie, można spojrzeć na to samo zagadnienie pod całkiem innym kątem. Z takiego założenia wyszedł Noah Hawley, który jest twórcą serialu. Produkcja opowiada o Davidzie, który leczy się w szpitalu psychiatrycznym. Słyszy głosy, a więc uznano go za wariata. Nic bardziej mylnego. Otóż okazuje się, że David ma moc. Nie jest on zwykłym człowiekiem, ale mutantem co wyjaśnia jego dziwne zdolności. Jego dotychczasowe życie nagle lega w gruzach. To co przez tyle czasu uznawał za prawdę okazuje się być kłamstwem. Musi on zbudować swoje życie na nowo. Niestety nie będzie to proste, albowiem odkrywając w sobie moce wystawia się na wielkie niebezpieczeństwo. Rozpoczyna się walka pomiędzy mutantami, a prześladującymi ich ludzi oraz pomiędzy Davidem i jego własnym umysłem. Wyjściowy pomysł serialu "Legion" prezentuje się bardzo obiecująco. Mamy uniwersum X-Menów, które dalej jest słabo rozwinięte w porównaniu z całą resztą oraz mało popularną postać, o której prawdopodobnie nikt z nas wcześniej nie słyszał. A więc już od samego początku wygląda to obiecująco. Atmosferę dodatkowo podgrzewa Noah Hawley, którego znamy z rewelacyjnego "Fargo". Ten gość ma łeb do seriali. Czy i tym razem zdoła nas powalić na kolana? Bez dwóch zdań. Jednakże z początku nic na to nie wskazuje. Początek serii jest niesamowicie enigmatyczny i tak naprawdę pozostawia nas z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Przedstawia nam bohaterów widowiska jednakże za wiele nam o nich nie mówi. Fabuła pełna jest retrospekcji i niepokojących migawek, które skutecznie dezorientują widza. Koniec końców wychodzi na to, że mimo iż obejrzeliśmy cały odcinek tak naprawdę nadal nie wiemy nic ani o jego fabule, ani o bohaterach ani o tym co ma nadejść w przyszłości. Jednakże ten bardzo śmiały i niekonwencjonalny zabieg zamiast zrazić nas do serii jedynie powoduje w nas uczucie niedosytu i rozdrażnienia. Czujemy się oszukani, ale zarazem niesłychanie zaintrygowani. To dosłownie kwestia kilku chwil zanim zdecydujemy się sięgnąć po więcej. A dalej jest jeszcze... dziwniej. Nie będę ukrywać, że serial "Legion" jest niesamowicie specyficznym dziełem. Drugiego takiego naprawdę trzeba by ze świeczką szukać. A to czyni go jeszcze bardziej oryginalnym i jeszcze bardziej wyjątkowym pośród całej reszty seriali o superbohaterach. Tak naprawdę po obejrzeniu całości ciężko przyporządkować produkcji etykietkę "superbohaterską", ale dla łatwiejszej kategoryzacji przyjmijmy, że tak właśnie jest. Produkcja ta już od samego początku potrafi nas nieźle zdezorientować, a im dalej w las tym jest jeszcze ciekawiej. Doprawdy bardzo dawno nie spotkałem się z obrazem, który w tak dużym stopniu dekoncentrowałby i wyprowadzał z równowagi swojego widza. "Legion" w iście diabelski sposób nieustannie nas oszukuje oraz dezorientuje powodując w naszej głowie szereg pytań, do który odpowiedzi są tak sprzeczne, że aż sami się zastanawiamy czy jest sens się na tymi kwestiami rozwodzić. Noah Hawley dużo ryzykował ciągle zwodząc widza, albowiem mogło to ostatecznie doprowadzić do jego utraty. Jednakże koniec końców okazuje się, że jest to jeden z najlepszych wątków serialu. Hawley poprowadził go w tak lekki i intrygujący sposób, że nie ma szans abyśmy przestali oglądać produkcję nie znając odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania. A podczas tej dziesięcio odcinkowej podróży pojawia się ich całkiem sporo. Sprowadza nas to do fabuły, która opowiada nam o Davidzie, który nie może poradzić sobie ze swoim umysłem. Choć wie, że nie jest chory psychicznie zachowuje się jakby cierpiał na ciężki uraz mózgu. Jego umysł nieustannie płata mu figle i dezorientuje naszą postać tak samo jak i nas samych. Teraz już wiadomo czemu twórca tak bawi się nami i próbuje nieustannie wywieść w pole. Natomiast sama opowieść pomimo tylu niewiadomych i ciągłego zwodzenia okazuje się być niesamowicie ciekawą, wciągająca i niesłychanie skomplikowaną historią, która szokuje nas od samego początku aż do końca. Fabuła okazuje się być niezwykle złożoną, niekiedy szaloną, a nawet ekstrawagancką opowieścią, która traktuje o teoretycznie nieskomplikowanych zagadnieniach. Jej głównym atutem jest właśnie fakt, że potrafi z całkiem oczywistych rzeczy uczynić szalenie skomplikowane i zagmatwane schematy, które ciężko rozpracować. Atakuje nasze zmysły i zaburza racjonalne myślenie poprzez nieustanne mieszanie prawdy z fikcją oraz wypełnianie dobrze znanych nam zdarzeń fałszywymi zagadnieniami. Na pewnym etapie ciężko jest nawet orzec co jest prawdą, a co nie. Co zdarzyło się naprawdę a co jest wyłącznie wytworem wyobraźni. Ta ciągła zabawa w zwodzenie widza jest jednym z najważniejszych elementów napędowych serii. Gwarantuje nam mnóstwo zaskakujących zwrotów akcji oraz staje się poniekąd wyznacznikiem całego obrazu. Produkcja jest tak charakterystyczna, że nie sposób ją pomylić z niczym innym. Dzięki niesamowicie świeżemu i błyskotliwemu podejściu twórcy to fabuły obrazu mamy szansę oglądać jeden z najlepszych seriali o superbohaterach i jeden z najlepszych tego typu produkcji w tym roku. W dużej mierze jest to zasługa fenomenalnego scenariusza, który dokładnie nakreśla każdy nawet najmniejszy wątek obrazu. W niesamowicie szczegółowy sposób koncentruje się na bohaterach oraz sprawia, że całość jest niesłychanie spójna co pozwala jej zachować odpowiednie napięcie pomiędzy każdym z odcinków. Koniec końców jedynie dzięki rewelacyjnemu tekstowi udało się utrzymać tę opowieść w ryzach. Gdyby nie została ona tak dokładnie przemyślana i tak świetnie napisana, całość rozpadała by się na kawałki i wyglądałaby jak marna próba opowiedzenia czegoś w inteligentny sposób. Taki los spotkał właśnie produkcję HBO "Westworld", gdzie niepotrzebnie silono się na stworzenie czegoś niesamowitego i wręcz wykraczającego poza nasze najśmielsze oczekiwania. Ostatecznie ta majestatyczna wizja twórców zgubiła ich przez co scenariusz produkcji posiadał liczne dziury. I wystarczyło się dobrze przyjrzeć fabule obrazu by dostrzec, że jest niekonsekwentna i sama sobie przeczy. Natomiast "Legion" nie posiada tego samego problemu, albowiem twórca nie silił się na wymuszoną ekstrawagancję. W tym serialu wszystko jest poprowadzone lekką ręką przez co opowieść prowadzi się sama.

Od strony aktorskiej produkcja również prezentuje się fenomenalnie. Bohaterowie serialu to rewelacyjnie nakreślone i zagrane postacie, które z miejsca kupują nas swoim urokiem osobistym oraz ciekawym życiorysem, w który chcemy się zagłębić. Noah Hawley poświęcił swoim bohaterom naprawdę dużo czasu dzięki czemu serial w bardzo dokładny sposób porusza kwestie każdego z nich.  W szczególności Davida, który mierzy się z samym sobą. Twórca w dużej mierze skupił się na psychologicznej części naszej postaci przez co w niezwykle szczegółowy sposób studjuje jego "przebieg choroby" i stara się znaleźć racjonalną odpowiedź, która wyjaśniła by jego obecny stan. Całość jak już mówiłem jest bardzo zagmatwana i nieoczywista, a przy okazji bardzo zaskakująca. W roli Davida mamy genialnego Dana Stevensa, który kradnie show swoim urokiem osobistym. Aktor fenomenalnie odgrywa rolę mutanta/chorego psychicznie człowieka, którego zdolności przewyższają całą resztę. Oprócz niego w obsadzie znaleźli się Jean Smart jako Melanie Bird, Katie Aselton jako Amy Haller, genialna Aubrey Plaza jako Lenny Busker, Bill Irwin jako Cary Loudermilk, Amber Midthunder jako Kerry Loudermilk, Rachel Keller jako Sydney "Syd" Barrett, Jeremie Harris jako Ptonomy Wallace, Mackenzie Gray jako Oko oraz Jemaine Clement. Przy tak dużej liczbie bohaterów musiano dokonać selekcji przez co niektórzy z nich zostali nieco osunięci w cień. Szkoda, albowiem tamci bohaterowie również posiadają potencjał. Być może w następnej serii twórca naprawi ten drobny błąd.

Warstwa techniczna produkcji to kolejna gratka tego serialu. Przede wszystkim mamy rewelacyjne efekty specjalne, świetne zdjęcia i muzykę. Produkcja poraża nas fenomenalnymi scenografiami, które onieśmielają nas swoim designem oraz dystyngowanym wyglądem. W pamięci na długo pozostaną nam również stylizowane na lata 80-te kadry oraz cała masa zabiegów utrzymanych w podobnej konwencji. "Legion" to tak naprawdę nieskrępowana odwaga twórców przy manipulowaniu formą swojego dzieła. Serial został stworzony przy użyciu rozmaitych wzorów przez co ukazuje nam całkiem nowe oblicze inscenizacji. Po raz kolejny dawno już nie widziałem takiej zabawy formą widowiska gdzie połączone zostały całkiem odmienne i kontrastowe środki. Kilka lat temu z pewnością był to Baz Luhrmann i jago "Wielki Gatsby", w którym można było dostrzec niezwykle śmiały, ale również trafiony miks kulturowo-artystyczny.

Seriale o superbohaterach to dzisiaj taka sama codzienność jak filmy kinowe. Zamieniamy jedynie salę kinową na własny pokój a gigantyczny ekran na znacznie mniejszych rozmiarów telewizor. Choć różnice wydają się być wielkie tak naprawdę są bardzo skromne, albowiem oprócz zmiany formatu nie dostajemy nic nowego. Produkcje telewizyjne przypominają filmy, a w większości przypadków są tak naprawdę jeszcze dziesięć razy gorsze. Jedyna nadzieja była w Netflixie i ich serialach, które pokazały nam nową jakość superbohaterów w telewizji. "Legion" Noah Hawleya idzie o kilka kroków dalej. Wyznacza całkiem nowe standardy przez co seria ta w tak dużym stopniu odbiega zarówno jakością jak i formą od całej reszty. To taka perełka wśród produkcji telewizyjnych, która na wielkim ekranie zwojowała by świat. Mamy genialną fabułę, świetny scenariusz, ciekawą opowieść, rewelacyjne aktorstwo i wykończenie, które zwala z nóg. Czy można chcieć czegoś więcej? Odpowiadam: Drugiego sezonu.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
Brytyjski serial oparty na sztuce The Audience Petera Morgana, będącego również autorem scenariusza. Skupia się na panowaniu Elżbiety II od śmierci jej ojca do czasów obecnych i dotyczy nie tylko samej królowej, ale także okresu historycznego, w którym rządzi.

oryginalny tytuł: The Crown
twórca: Peter Morgan
gatunek: Dramat historyczny
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 10
sezonów: 1
muzyka: Rupert Gregson-Williams
zdjęcia: Adriano Goldman, Ole Bratt Birkeland
produkcja: Netflix
ocena: 9,0/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)











Pozory mylą


Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być władcą? Królem bądź królową? Jak to jest stać na czele całego narodu? Jestem pewien, że większość z Was nie jeden raz pomyślała o takiej ewentualności. Nawet jeśli byliście wtedy jeszcze dziećmi. Pomyślcie. Jesteście najważniejszą osobą w całym kraju, macie ogromną władzę oraz możecie sobie pozwolić na każdą zachciankę. Żyjecie w luksusach i nie musicie się przejmować problemami, które na ogół dręczą normalnych ludzi. Istny raj. Niestety to tylko pozory, które nawkładano do naszych głów. Wbrew pozorom bycie władcą to żadna przyjemność, a raczej przekleństwo.

"Korona" ukazuje nam losy młodej Elżbiety, która po niespodziewanej śmierci swojego ojca – Króla Jerzego VI wstępuje na tron Wielkiej Brytanii. Produkcja ukazuje nam burzliwe losy jej pierwszych lat rządów oraz próbę pogodzenia roli Królowej z rolą matki oraz żony. Pomysłodawcą jak i twórcą serialu jest Peter Morgan, który nie po raz pierwszy bierze na warsztat portret Elżbiety II. Wcześniej ukazał nam już wielką władczynię w filmie pt: "Królowa" gdzie wcielała się w nią Helen Mirren. Po 16 latach twórca postanawia powrócić do tego tematu i tym razem opowiedzieć wszystko od samego początku. Czy uda mu się dokonać niemożliwego? Na samym początku przede wszystkim chciałbym pogratulować panu Morganowi niezwykłej odwagi związanej z produkcją tej serii. Albowiem jako jeden z niewielu zdecydował się opowiedzieć o życiu słynnej na cały świat osoby jeszcze za jej życia. To dosyć niespotykane zjawisko, albowiem z reguły kolejność jest odwrotna. Najpierw ktoś musi kopnąć w kalendarz żeby zrobiono o nim film bądź serial. Jednakże czego by nie powiedzieć o decyzji twórcy to i tak wyszło to na jego korzyść. Widać to już po samym wstępie do całej opowieści, który serwuje nam zaskakująco dużo emocji. Jest niezwykle ciekawy, szalenie wciągający oraz niesamowicie urokliwy. Natomiast jeśli chodzi o losy naszych postaci to potrafią być one niebywale intrygujące. Innymi słowy pierwszy odcinek serii to istna petarda. Co ciekawe dalej jest jeszcze lepiej. Fabuła serialu odrobinę przyśpiesza i wprowadza losy naszych bohaterów na całkiem nowe tory. Ich sielankowe i spokojne życie niespodziewanie zostaje zachwiane nagłą śmiercią króla Jerzego VI, po którym tron obejmuje nasza bohaterka. I choć z początku wydawać by się mogło, że życie Elżbiety nie ulegnie większym zmianom, to niestety zarówno ją jak i wszystkich wokół niej czeka wielka niespodzianka. Albowiem przyjmując tytuł Królowej Anglii nasza postać nie będzie już mogła wieść swojego poprzedniego życia. Teraz ma nowe, znacznie ważniejsze niż jej poprzednie. Podczas oglądania serialu niejednokrotnie się przekonamy, że bycie władcą to nie przelewki. Te wszystkie szczęśliwe obrazy, które każdy z nas nosi w głowach odnośnie monarchii to jedna wielka bujda. "Korona" nam to dokładnie objaśnia. Ukazuje nam wszystkie plusy i minusy dworskiego życia oraz stara się pokazać nam jak dużo wysiłku kosztuje Królową Elżbietę bycie głową całego kraju. Wbrew pozorom to całodobowy etat, który wymaga od nas nieustannego poświęcenia. Wiąże się z tym mnóstwo zajęć, które niekoniecznie mogą nam przypaść do gustu. Oprócz tego władca jest niczym słynny piosenkarz bądź aktor. Zawsze na świeczniku i blasku fleszy. A jeden nieodpowiedni ruch może go na zawsze pogrążyć. To niezwykle wartościowa oraz pouczająca lekcja dla tych, którzy nadal myślą o rządzeniu w odmienny sposób. Jednakże "Korona" to nie tylko zbiór mądrości na temat "zawodu" władcy. To również produkcja posiadająca świetną fabułę, która potrafi nas zarazem zaskoczyć, poruszyć oraz zszokować. Historia ukazana nam w serialu to niezwykle złożona opowieść, która w bardzo dokładny sposób próbuje nam przybliżyć losy Elżbiety II. Fakt ten jest o tyle poruszający, że jeszcze nigdy wcześniej nie mieliśmy możliwości w tak dokładny sposób zajrzeć za kulisy jej życia. Albowiem pomimo wielkiej popularności naszej bohaterki zapewne niewielu z nas wie o niej coś więcej niż kilka faktów z Wikipedii. Teraz jednakże dzięki serialowi od Netflixa mamy możliwość przekonać się jak naprawdę wyglądało życie Królowej Elżbiety II. Ta niezwykle fascynująca i pochłaniająca podróż to coś znacznie lepszego niż same kulisy panowania władczyni. To przede wszystkim niesłychanie intymne spojrzenie na jej życie, problemy (również małżeńskie) oraz konflikty często toczone z samą sobą. Oprócz tego serial pokazuje nam jak na przestrzeni kilku lat od objęcia tronu zmienił się jej charakter oraz wizerunek. Jednakże "Korona" to nie tylko opowieść o królowej. Serial w brawurowy sposób porusza również wątki wielu innych postaci, które okazują się być kluczowymi w życiu naszej bohaterki. Dzięki rewelacyjnemu scenariuszowi Petera Morgana każdy w z wątków jest bardzo szczegółowo ukazany oraz dogłębnie rozwinięty. A cała opowieść jest idealnie zamknięta w formie godzinnego odcinka. Nic dziwnego, że twórca zdecydował się na serial, albowiem produkcja telewizyjna daje mu większe pole do popisu jak również większe możliwości. Nie musi się on już ograniczać tylko do tego co konieczne. Serial daje mu szansę szczegółowego zagłębienia się w opowiadaną historię co twórca bezbłędnie wykorzystuje. Na plus należy również zaznaczyć konsekwencję twórcy, obiektywizm oraz zamiłowanie do nawet najdrobniejszych szczegółów. Całość natomiast jest niezwykle lekka i przyjemna w odbiorze.

Obsada serialu to kolejny sukces twórcy serialu, który zadbał o świetny casting oraz szczegółowe nakreślenie bohaterów. Dosłownie żadna postać nie może czuć się pominięta przez twórcę serialu, albowiem stara się on być fair zarówno w stosunku do nich jak i swoich widzów. Nie pozwala, aby w jego opowieść wkradły się niedopowiedzenia dlatego bardzo dokładnie stara się uchwycić charakterystykę każdej z nich. Z zadania wywiązuje się znakomicie dzięki czemu możemy oglądać na ekranie bohaterów z krwi i kości, którzy tak naprawdę niczym się od nas nie różnią. Trapią ich podobne problemy, kłopoty małżeńskie czy też miłosne. Innymi słowy całkiem normalne życie, a jednak do normalności mu dosyć daleko. Świadczą o tym choćby kłopoty z zaadaptowaniem się w nowe środowisko i pogodzeniem się ze swoją rolą, która już się nie zmieni. Na pierwszym planie mamy genialną Clare Foy, która rewelacyjnie portretuje zarówno Elżbietę jak i Królową Elżbietę II. Przemiana jaka zachodzi w naszej bohaterce jest wyraźnie widoczna i dokładnie umotywowana. Zaraz za nią mamy Matta Smitha, który skutecznie pozbywa się etykiety "Doktora Who" i w fenomenalny sposób prezentuje rozterki Księcia Filipa, który nie może się pogodzić z utratą swojego dawnego życia oraz pozycją lidera rodziny. Oprócz nich na ekranie często goszczą Vanessa Kirby jako Księżniczka Małgorzata – dusza towarzystwa i całkowite przeciwieństwo zasiadającej na tronie siostry, Victoria Hamilton jako Elżbieta, królowa matka – wdowa po Jerzym VI oraz wyśmienity John Lithgow (jedyny aktor z obsady bez pochodzenia brytyjskiego) jako Winston Churchill – bohater wojenny, mówca, strateg, pisarz, historyk oraz dwukrotny premier Wielkiej Brytanii. Na dalszym planie pojawiają się: Alex Jennigs jako książę Edward – brat Jerzego VI, Ben Milejs jako  Peter Townsend, Pip Torrens jako Tommy Lascells oraz Jared Harris jako Król Jerzy VI. Cała obsada spisała się świetnie i nie można jej niczego zarzucić.

Strona techniczna serialu również onieśmiela. Przede wszystkim za sprawą niesamowitych kostiumów, genialnych scenografii oraz niezwykłego rozmachu z jakim stworzono serial. W dalszej kolejności ciekawe zdjęcia oraz urzekająca muzyka. Przy omawianiu serialu należy również zwrócić uwagę na niesamowity klimat obrazu, który zarówno idealnie nakreśla nastroje panujące na dworze królewskim jak i podkreśla epokę w jakiej ma miejsce akcja produkcji.

"Korona" to niezwykłe dzieło, które nie pozwoli nam już dłużej pozostać obojętnym w sprawie angielskiej monarchini. To niezaprzeczalnie wybitna postać, którą każdy z nas zna, ale nie każdy wie jakie są kulisy jej życia. Teraz dzięki serialowi Petera Morgana mamy możliwość przyjrzeć się mu z bliska. To niezwykle intrygująca, ale zarazem pouczająca lekcja. Natomiast produkcja charakteryzuje się ciekawą i wciągającą fabułą, genialnie zarysowanymi oraz zagranymi postaciami oraz perfekcyjnym wykończeniem, które dopina całość na ostatni guzik. To doprawdy niesłychane jak intrygujące i frapujące okazują się losy Elżbiety II. Nigdy nie przypuszczałbym, że tak mnie pochłoną. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejne sezony w łącznej liczbie sześciu, które ukażą nam losy Królowej, aż do nowożytności. Niezwykle ambitne przedsięwzięcie, którego realizacji już nie mogę się doczekać. A tymczasem gorąco polecam produkcję Netflixa.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

W nocy 6 listopada 1983 w Hawkins w stanie Indiana w tajemniczych okolicznościach znika dwunastoletni Will Byers. Komendant miejscowej policji, Jim Hopper, rozpoczyna oficjalne śledztwo w sprawie zaginięcia. Następnego dnia w miasteczku pojawia się tajemnicza dziewczyna z nadprzyrodzonymi zdolnościami, zdająca się posiadać wiedzę na temat tego, gdzie podział się Will. Niestety cała sprawa okazuje się być o wiele bardziej zagmatwana, a nasi bohaterowie będą musieli się zmierzyć ze złowrogą rządową agencją i podstępną oraz mroczną siłą, która chce pożreć ich wszystkich

oryginalny tytuł: Stranger Things 
twórca: Matt i Ross Duffer  
gatunek: Dramat, Horror, Sci-Fi  
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 8  
sezonów: 1
muzyka: Kyle Dixon Michael Stein
zdjęcia: Tim Ives, Tod Campbell
produkcja: Netflix
ocena: 7,0/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)







 
Neonowa nostalgia

Rzadko się zdarza, aby serial telewizyjny zyskał bardzo dużą popularność w bardzo krótkim czasie. Właściwie jest to praktycznie niemożliwe. Seriale takie jak "Mad Men", "Gra o Tron" czy "Wikingowie" swoją ogromną popularność zawdzięczają wielosezonową emisją oraz bardzo ciepłym odbiorem ze strony widzów. Żaden z nich nie osiągnął tak wysokiego statusu zaledwie po jednym sezonie. I tu pojawia się Netflix, który po raz kolejny ustanawia nowe rekordy. Tym razem na najszybciej zdobywającą popularność serię. "House of Cards" to było coś, ale przy nowym hicie platformy definitywnie wymięka. Pozostaje zadać więc fundamentalne pytanie: Co czyni "Przedziwne zjawiska" tak lubianym i popularnym serialem?

Pewnej listopadowej nocy w miasteczku Hawkins w Stanach Zjednoczonych zaginął Will Bayers. Poszukiwania nie dają żadnych rezultatów przez co większość zakłada, że dzieciak już nie żyje. Lecz nie jego matka, która desperacko próbuje odnaleźć swojego syna próbując każdej możliwej metody. W tym samym czasie przyjaciele Willa natrafiają na tajemniczą dziewczynkę, która bardzo różni się od tych, które znają. Okazuje się, że posiada ona nadprzyrodzone zdolności i jest w posiadaniu istotnych informacji na temat obecnego miejsca pobytu ich kolegi. Postanawiają więc oni zaufać nowej znajomej i odnaleźć zaginionego pokonując przy tym mroczne siły, które nękają ich miasteczko. Twórcami produkcji są nieznani dotąd szerszej publiczności bracia Duffer (Matt i Ross), którzy przyprawili świat o niemały zawrót głowy wypuszczając do internetu za pośrednictwem Netflixa "Przedziwne zjawiska". Wydawać by się mogło, że to kolejna oryginalna produkcja internetowej platformy, a tymczasem okazało się, że to niezaprzeczalny hit całego 2016 roku. Ale jak do tego doszło? Czy ktoś w ogóle wie z jakiej przyczyny serial zdobył taką popularność? Jeśli nie to pocieszę Was, że ja również i przyznam szczerze, że bardzo długo zajęło mi przekonanie się do tej produkcji. Jednakże w końcu musiał nadejść ten moment kiedy na własne oczy i uszy przekonam się o fenomenie produkcji. Szkoda tylko, że w serialu w ogóle go nie dostrzegam. Zacznijmy jednak od początku. Serial rozpoczyna się od zaginięcia Willa Bayersa i ukazuje nam pokłosie tego wydarzenia. W pierwszym epizodzie skupiono się na zaznajomieniu nas z prawie wszystkimi wątkami fabuły oraz przedstawiono namiastkę serialowej intrygi. Choć jest to dopiero samo wprowadzenie nas do całej opowieści, to jednak trzeba przyznać, że twórcom wyszło to całkiem nieźle. Przede wszystkim udało im się zaintrygować nas opowiadaną historią, charyzmatycznymi bohaterami, tajemniczą intrygą oraz nieziemskim klimatem. Wszystko to sprawiło, że bez większego zastanowienia sięgniemy po kolejne odcinki, które pozwolą nam jeszcze bardziej zagłębić się w tej ciekawie zapowiadającej się opowieści. Niestety tak się nie dzieje. Choć wydarzenia ekranowe nieprzerwanie brną do przodu, to jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nie tego po serii się spodziewaliśmy. Fabuła serialu po dokładnym prześwietleniu ukazuje nam mało atrakcyjne i niezbyt intrygujące oblicze. Choć jest ona całkiem przyzwoicie skonstruowana i nie można jej zarzucić żadnych nieścisłości to niestety ma duży problem z całkowitym skupieniem na sobie naszej uwagi. Albowiem jej największą wadą jest jej przeciętność. Historia nie ukazuje nam niczego oryginalnego ani odkrywczego, a jedynie bazuje na znanych nam posunięciach. Jednakże najgorsze w tym wszystkim jest to, że podczas oglądania mamy nieodparte wrażenie jakbyśmy już gdzieś to widzieli. Nie bez powodu w naszych głowach kiełkuje taka myśl, albowiem produkcja braci Duffer jest mocno inspirowana klasykami z lat 80. w których notabene ma miejsce akcja serialu. I nie widziałbym w tym niczego złego gdyby nie fakt, że panowie Duffer nie próbują ukazać nam niczego nowego oprócz licznych nawiązań do filmów z tamtego okresu. Nie starają się tchnąć w swoje dzieło żadnej świeżej i odkrywczej opowieści, ani zapierających dech w piersiach potyczek bohaterów. Ich jedynym celem jest odwzorowanie klimatu lat 80. oraz odpowiednie dopasowanie swojej historii do tych reali. Nie wprowadzają żadnej innowacji, a tym bardziej żadnej rewolucji w tym gatunku. To samo tyczy się pierwszoplanowej intrygi, która tylko w pierwszym epizodzie ukazuje nam ciekawe oblicze. Później jej urok znika i naszym oczom ukazuje się jedynie przeciętna bajeczka, która w żadnym stopniu nie zmieni naszego życia, ani nie sprawi, że nieprzerwanie będziemy o niej myśleć. Albowiem nie ma ona nam do zaoferowania niczego nowego co mogło by nas dostatecznie poruszyć. Takim oto sposobem "Przedziwne zjawiska" okazują się być zaskakująco mało ciekawym i wciągającym serialem jak na światowy hit. Oprócz tego produkcja ukazuje nam zaskakująco mało treści podczas tej ośmio-odcinkowej podroży, a także przepełniona jest niezbyt wartką akcją. Jednakże całość została bardzo zgrabnie napisana i dopięta na ostatni guzik wraz z wątkami pobocznymi co ostatecznie uchrania ją przed mocną falą krytyki. No bo tak naprawdę obraz od strony scenopisarskiej prezentuje się bardzo dobrze. Opowieść jest kompletna i bez żadnych większych dziur. To pozwala zachować jej świetną ciągłość zdarzeń oraz rewelacyjną płynność. Niestety nic nie zmieni faktu, iż serial cierpi na nieuleczalną przypadłość, którą jest sztampowość.

Od strony aktorskiej produkcja prezentuje się wręcz olśniewająco. Twórcy ukazują nam na ekranie wiele ciekawych i dobrze napisanych postaci, których losy choć nie są zbyt oryginalne, to jednak całkiem przyjemnie w odbiorze. Sprawa ma się całkiem podobnie jak przy fabule obrazu. Co innego natomiast można powiedzieć o samym aktorstwie, które prezentuje się na zaskakująco dobrym poziome. Tyczy się to każdego członka obsady. A w szczególności dzieci, które odgrywają pierwszoplanowe role. Wypadają one tak naturalnie i tak przekonująco, że oglądanie ich na ekranie to czysta przyjemność. Wśród nich znajdują się: Finn Wolfhard jako Mike, Gaten Matarazzo jako Dustin, Caleb McLaughlin jako Lucas, Noach Schnapp jako Will oraz genialna Millie Bobby Brown jako Siedemnastka. Bardzo dobrze wypada również Natalia Dyer, Harlie Heaton i Joe Kerry.  Nie należy zapomnieć oczywiście o Winonie Ryder jak Joyce Bayers oraz Davidzie Harbourze jako komendancie Jimie Hopperze. Niestety jest jedna postać, która została totalnie olana przez twórców co bardzo mnie rozzłościło. Jest nią Barbara Holland (Barbe), którą zagrała Shannon Purser. Czemu o tym wspominam? Ponieważ nastawienie twórców do tej bohaterki oraz sposób w jaki zakończono jej losy jest mocno krzywdzący i nie fair w stosunku do reszty fabuły.

Strona techniczna produkcji również nie zawodzi prezentując nam bardzo dobre zdjęcia, niezwykle klimatyczną i psychodeliczną muzykę oraz świetne efekty specjalne. Naszą uwagę przykuje jeszcze ciekawa scenografia, kostiumy oraz cały ten neonowy blask lat 80. Klimat w serialu odgrywa niezaprzeczalnie wielką rolę co wcale nie oznacza, że seria powinna jedynie na nim polegać.

Po dokładnym i niezwykle uważnym obejrzeniu całego serialu niestety nadal nie mam dla Was odpowiedzi na pytanie zadane na samym początku tej recenzji. Być może nikt nie jest w stanie tego odgadnąć. "Przedziwne zjawiska" to dobry serial. Po prostu dobry. Nie znajdziecie w nim niczego oryginalnego, ani odkrywczego, a jedynie prostą, ale zwięzłą fabułę, która ukazuje nam niezbyt porywające, ale całkiem zjadliwe zdarzenia. Natomiast jego najmocniejszą stroną jest aktorstwo oraz wykończenie. Jednakże to za mało jeśli mówimy o produkcji, która narobiła w ostatnich miesiącach wokół siebie tyle szumu. Nie rozumiem tego i nie wiem czy kiedykolwiek zrozumiem. Serial jest po prostu fajny i tyle. Nic poza tym. A dopowiadanie to niego jakiś niestworzonych teorii na temat sentymentu do lat 80. to czyste przegięcie. Niestety jak widać dla niektórych to jedyny plus serii.


Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.