Ptaki śpiewają w Kigali
Jest rok 1994. Po tym, jak w Kigali zestrzelono samolot prezydenta Rwandy, trwają rozruchy między plemionami Tutsi i Hutu. W ciągu trwających 100 dni czystek z rąk ekstremistów ginie około miliona ludzi. Świadkiem tych wydarzeń jest Anna – polska ornitolog, która przyjechała do Afryki, aby prowadzić badania nad spadkiem populacji sępów w Rwandzie. Gdy zaczyna się ludobójstwo, Polka ratuje przed śmiercią młodą dziewczynę z plemienia Tutsi – Claudine. Anna umożliwia ocalonej ucieczkę do Polski. Po przylocie do kraju kobiety próbują otrząsnąć się z koszmarnych przeżyć, ale nie są w stanie wpisać się w rutynę codziennego życia. Pewnego dnia, po upływie kilku lat, Klarysa decyduje się na powrót do ojczyzny. Anna postanawia wyruszyć wraz z przyjaciółką w tę niezwykle emocjonalną podróż do samego serca Afryki.
gatunek: Dramat społecznyprodukcja: Polska
reżyseria: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
scenariusz: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
czas: 1 godz. 53 min.
muzyka: Paweł Szymański
rok produkcji: 2016
budżet: 5,6 miliona $
ocena: 6,6/10
Odgłosy
przeszłości
Nigdy nie wiadomo co przyniesie nam życie ani jak bardzo może się zmienić w wyniku pojedynczego zdarzenia. Takim zdarzeniem mogą być na przykład represje w naszym rodzimym kraju, które prowadzą do tego, że jedyną formą ratunku jest ucieczka. Twoja rodzina zginęła. Jesteś sam/a w całkiem nowym kraju i nie masz zbyt wielu osób, na których możesz polegać. To właśnie rzeczywistość, w jakiej znalazła się Claudine, jedna z bohaterek film "Ptaki śpiewają w Kigali".
Produkcja skupia się na pokłosiu wydarzeń w Rwandzie z 1994 roku, kiedy to miały miejsce zamieszki pomiędzy plenieniami Tutsi i Hutu. Claudine udało się uciec z kraju za pomocą Anny – polskiej ornitolog badającej tam spadek populacji sępów. Obydwie doświadczyły masakry i udało im się jej uniknąć. Teraz mierzą się minionymi wydarzeniami, które wciąż trudno im zapomnieć. Na pierwszym planie twórcy prezentują nam dwie, na pierwszy rzut oka całkiem odmienne osoby, które koniec końców są bardzo podobne. Ich życie tak jakby w pewnym momencie się zatrzymało i nie jest w stanie ruszyć do przodu nawet o krok. Na ich drodze pojawiła się ściana, która uniemożliwia im zobaczenie tego, co czeka je za nią. A ściany tej zburzyć się nie da. Można jedynie nauczyć się parzyć przez nią, aby w końcu być w stanie ruszyć do przodu pomimo tak traumatycznego przeżycia. Twórcy oczywiście skupiają się na naszych bohaterkach. Nie interesują ich sceny ludobójstwa ani inne ofiary. Ich uwaga od początku do końca skupiona jest na Claudine i Annie, które próbują uporać się z przeszłością. Nie idzie im to najłatwiej i reżyserzy nie boją się tego pokazać. Ukazują nam, jak bardzo trudny jest to temat oraz jak ciężko jest dojść do siebie po tak traumatycznych przeżyciach. Film opowiada o emocjach, jakie targają bohaterkami i pokazują, że ich życie już nigdy nie będzie wyglądać tak jak dawniej. To, co zobaczyły, już na zawsze z nimi zostanie. Niczym plama, której się nie da uprać. Po prostu trzeba się z nią pogodzić i ruszyć naprzód. Jednakże jak pokazują nam twórcy, właśnie ten etap jest dla naszych bohaterek niemalże niewykonalnym zadaniem. Pozostawia na skraju przepaści i daje możliwości normalnie funkcjonować. I choć świetnie idzie im maskowanie swoich uczuć same dobrze wiedzą, że nie uda im się pozbyć tej traumy ot, tak. Jednym pstryknięciem palców. Muszą się z tym pogodzić. Niestety droga przed nimi długa, o czym świadczy czas, w jakim dzieje się produkcja. Niestety na ekranie nie doświadczymy tego przemijania, albowiem wszystko zostało strasznie skrócone i efekt tego jest taki, że nie wiadomo co się stało z tymi wszystkimi latami. Zniknęły, a my nawet nie wiemy, kiedy i jak? To jeden z poważniejszych problemów tego filmu, który często zbyt dużo czasu poświęca prostym czynnościom, aby później przyśpieszyć tam, gdzie tego czasu rzeczywiście brakuje. Stąd też produkcja jest nieco rozchwiana emocjonalnie, albowiem w trakcie trwania gubi spore fragmenty opowieści często na rzecz niepotrzebnych i nic niewnoszących do obrazu scen, które zajmują czas ekranowy. Wprowadza to do niego również odrobinę chaosu, który wadzi szczególnie pod koniec, albowiem nie daje nam pełnej satysfakcji z powodu braku sporego fragmentu materiału. Rozumiem, na czym polegała idea twórców, ale niestety zabrakło tego łącznika, który wszystko by tak zgrabnie "skleił". Przez to również niekiedy obraz może się nam dłużyć i nieco nas nużyć. Jest to wynikiem tych pojedynczych scen, które gubią się w wizji artystów z powodu braku ciągłości akcji, która lubi sobie raz za czasu skoczyć z jednego miejsca na drugie. To samo tyczy się ciszy, którą twórcy uwielbiają i niekiedy aż za często eksponują. Niemniej jednak są w stanie wydobyć ze swoich bohaterek całą paletę emocji, dzięki czemu film nie staje w miejscu i ożywa dzięki ich obecności. Gdyby nie one można by pomyśleć, że to po prostu puste obrazki. Kamery skupiające się na pojedynczych przedmiotach czy postaciach. Bez większego znaczenia. Na szczęście dzięki bohaterkom ten film ożywa i pokazuje nam walkę z traumą, która je spotkała. Całość jest całkiem płynna i w miarę przejrzysta. Gorzej już z ciągłością akcji czy płynnością fabuły, ale koniec końców jest naprawdę nieźle.
Strona aktorska prezentuje się na wysokim poziomie, a to wszystko dzięki kreacjom dwóch aktorek, czyli świetnej Jowity Budnik oraz równie dobrej Eliane Umuhire. To ich bohaterki są w centrum uwagi i to one skupiają na sobie naszą uwagę. Ich problemy, demony oraz emocje, jakie nimi targają. Obraz praktycznie należy wyłącznie do nich. Reszta aktorów pojawiających się na ekranie to tylko pewnego rodzaju tło. Warto również zwrócić uwagę na relację między naszymi postaciami, która jest niesłychanie skomplikowana, napięta i nieoczywista. W tej opowieści zresztą wszystko jest trudne i niejednoznaczne. Obraz dopełniają również bardzo dobre zdjęcia, przepiękne krajobrazy oraz ciężki i duszny klimat. Muzykę natomiast zastępują pojedyncze brzmienia bądź dźwięki ptaków i sawanny niczym odgłosy z przeszłości.
"Ptaki śpiewają w Kigali" poruszają bardzo ważny i zaskakująco aktualny temat. Albowiem nie tylko traktują o ludobójstwie, ale opowiadają również o emigrantach oraz uchodźcach, którzy uciekają z własnego kraju, aby ratować życie. Jednakże twórcy bardziej wolą się koncentrować na bohaterkach oraz ich relacjach, dzięki czemu film zyskuje na wiarygodności i naturalności. Niestety nie zawsze potrafi nas zaintrygować. Lubi raz za czasu skoczyć sobie z jednego wątku do drugiego, pomijając przy tym spory obszar pomiędzy nimi oraz przesadnie skupiać się na czymś, co nie do końca jest tak ważne dla sensownego wydźwięku całej opowieści. Niemniej jednak produkcja Joannny i Krzysztofa Kos-Krauze to wciąż poruszająca opowieść o emocjach, pokonywaniu barier oraz zaczynaniu życia od nowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz