Mały Książę
Mała Dziewczynka zaprzyjaźnia się z ekscentrycznym staruszkiem z sąsiedztwa, który przedstawia się jako Pilot. Nowy znajomy opowiada jej o niezwykłym świecie, gdzie wszystko jest możliwe. Świecie, do którego dawno temu zaprosił go przyjaciel – Mały Książę. Tak zaczyna się magiczna i pełna przygód podróż Dziewczynki do krainy jej własnej wyobraźni i do bajkowego uniwersum Małego Księcia.
gatunek: Animacja, Fantasy, Przygoda
produkcja: USA
reżyser: Mark Osborne
scenariusz: Irena Brignull, Bob Persichetti
czas: 1 godz. 48 min.
muzyka: Richard Harvey, Hans Zimmer
rok produkcji: 2015budżet: 77,5 miliona $
ocena: 6,9/10
Dorosłość
jest przereklamowana
Chyba każdy z nas zna "Małego Księcia" autorstwa Antoine de Saint-Exupéry'ego, albo przynajmniej o nim słyszał. Ta niewielka, ale jakże przejmująca powieść zwojowała świat. Urzeka swoją intrygującą i smutną opowieścią, która koniec końców okazuje się być szczęśliwą. Tak też właśnie jest z najnowszą adaptacją książki, jednakże reżyser trochę inaczej opowiada nam historię "Małego Księcia". Czy aby na pewno przekonująco?
Fabuła filmu tak w zasadzie skupia się na małej dziewczynce (a nie na księciu), która spotkawszy podstarzałego pilota samolotu wsłuchuje się w opowieść o tajemniczym Małym Księciu, którego ów człowiek spotkał. Muszę przyznać, że jest to bardzo śmiałe posuniecie przy tak znanej powieści i jak się później okazuje bardzo trafione. Twórcy poprzez historię Małego Księcia opowiadają nam o życiu dziewczynki, która zamiast bawić się z przyjaciółmi, ciężko pracuje aby dostać się do prestiżowej akademii, a przy okazji stara się sprostować wygórowanym oczekiwaniom swojej matki. Oprócz tego reżyser pokazuje nam do czego zmierza nasz świat oraz tworzy ciekawą aluzję do ówczesnego szkolnictwa, które już od najmłodszych lat stara się wycisnąć z dzieci ile się da tylko po to, aby "coś z nich wyrosło". Przy takich sprawach zapomina się o dobru dziecka, oraz jego potrzebach, gdyż myśląc daleko w przyszłość nie jesteśmy w stanie skupić się na tu i teraz. Tak właśnie jest z mamą głównej bohaterki, która nawet chcąc dobrze dla swojego dziecka wyrządza mu krzywdę.
Film ukazuje nam powrót do dzieciństwa oraz mówi o tym, że należy się cieszyć z każdej chwili. Fabuła obrazu jest w miarę intrygująca, aczkolwiek zdarzają się przestoje w akcji, które nieco spowalniają przebieg produkcji jak i powodują zmniejszenie naszego zainteresowania. Niemniej jednak historia jest bardzo płynna, w miarę przejrzysta i łatwa do zrozumienia dla dzieci. Potrafi rozśmieszyć oraz wzruszyć. Choć jest to smutna opowieść, to jednak kończy się happy end'em. Jako, że obraz jest swego rodzaju hybrydą łączącą powieść oraz wymyślone przez twórców postacie nie powinno nas dziwić, że obie opowieści się przenikają. Niestety nie do końca przekonuje mnie zabieg dopowiedzenia dalszej historii Małego Księcia, która pojawia się w dziele Marka Osborn'a. Twórcy postanowili opowiedzieć nam o tym co było dalej od momentu kiedy Mały Książę opuścił ziemię i miał powrócić do swojej róży. Ten zabieg nie tyle co znacznie wydłuża film i sprawia, że zaczyna nas troszkę nudzić, ale również może wywołać mieszane uczucia. Reżyser popuścił wodze fantazji i z wielkim rozmachem opowiedział nam dalszy ciąg, który niestety nie do końca mnie przekonuje. Co do pomysłu to muszę przyznać, że jest on bardzo oryginalny, ale z wykonaniem niestety już trochę gorzej.
Na plus warto wymienić ciekawie nakreślone postacie, dobry polski dubbing oraz ładną i płynną animację. Do tego dochodzi jeszcze lekka muzyka, trochę humoru oraz wartościowy przekaz.
Mark Osborne podszedł do tematu "Małego księcia" trochę z innej strony i trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wyszło. Może nie we wszystkich aspektach poradził sobie z udźwignięciem prozy Antoine de Saint-Exupéry'ego, ale widać w jego dziele ciekawy i oryginalny zamysł, który budzi respekt. Być może ten dopowiedziany fragment nie spodobał mi się z racji, że został stworzony w łatwej do przyswojenia przez dzieci formie. W końcu z założenia bajki są dla dzieci.
Fabuła filmu tak w zasadzie skupia się na małej dziewczynce (a nie na księciu), która spotkawszy podstarzałego pilota samolotu wsłuchuje się w opowieść o tajemniczym Małym Księciu, którego ów człowiek spotkał. Muszę przyznać, że jest to bardzo śmiałe posuniecie przy tak znanej powieści i jak się później okazuje bardzo trafione. Twórcy poprzez historię Małego Księcia opowiadają nam o życiu dziewczynki, która zamiast bawić się z przyjaciółmi, ciężko pracuje aby dostać się do prestiżowej akademii, a przy okazji stara się sprostować wygórowanym oczekiwaniom swojej matki. Oprócz tego reżyser pokazuje nam do czego zmierza nasz świat oraz tworzy ciekawą aluzję do ówczesnego szkolnictwa, które już od najmłodszych lat stara się wycisnąć z dzieci ile się da tylko po to, aby "coś z nich wyrosło". Przy takich sprawach zapomina się o dobru dziecka, oraz jego potrzebach, gdyż myśląc daleko w przyszłość nie jesteśmy w stanie skupić się na tu i teraz. Tak właśnie jest z mamą głównej bohaterki, która nawet chcąc dobrze dla swojego dziecka wyrządza mu krzywdę.
Film ukazuje nam powrót do dzieciństwa oraz mówi o tym, że należy się cieszyć z każdej chwili. Fabuła obrazu jest w miarę intrygująca, aczkolwiek zdarzają się przestoje w akcji, które nieco spowalniają przebieg produkcji jak i powodują zmniejszenie naszego zainteresowania. Niemniej jednak historia jest bardzo płynna, w miarę przejrzysta i łatwa do zrozumienia dla dzieci. Potrafi rozśmieszyć oraz wzruszyć. Choć jest to smutna opowieść, to jednak kończy się happy end'em. Jako, że obraz jest swego rodzaju hybrydą łączącą powieść oraz wymyślone przez twórców postacie nie powinno nas dziwić, że obie opowieści się przenikają. Niestety nie do końca przekonuje mnie zabieg dopowiedzenia dalszej historii Małego Księcia, która pojawia się w dziele Marka Osborn'a. Twórcy postanowili opowiedzieć nam o tym co było dalej od momentu kiedy Mały Książę opuścił ziemię i miał powrócić do swojej róży. Ten zabieg nie tyle co znacznie wydłuża film i sprawia, że zaczyna nas troszkę nudzić, ale również może wywołać mieszane uczucia. Reżyser popuścił wodze fantazji i z wielkim rozmachem opowiedział nam dalszy ciąg, który niestety nie do końca mnie przekonuje. Co do pomysłu to muszę przyznać, że jest on bardzo oryginalny, ale z wykonaniem niestety już trochę gorzej.
Na plus warto wymienić ciekawie nakreślone postacie, dobry polski dubbing oraz ładną i płynną animację. Do tego dochodzi jeszcze lekka muzyka, trochę humoru oraz wartościowy przekaz.
Mark Osborne podszedł do tematu "Małego księcia" trochę z innej strony i trzeba przyznać, że całkiem nieźle mu to wyszło. Może nie we wszystkich aspektach poradził sobie z udźwignięciem prozy Antoine de Saint-Exupéry'ego, ale widać w jego dziele ciekawy i oryginalny zamysł, który budzi respekt. Być może ten dopowiedziany fragment nie spodobał mi się z racji, że został stworzony w łatwej do przyswojenia przez dzieci formie. W końcu z założenia bajki są dla dzieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz