Nić widmo
Londyn, lata pięćdziesiąte. Słynny krawiec Reynolds Woodcock wraz z siostrą Cyril stanowią centrum brytyjskiej mody, ubierając gwiazdy filmowe, rodzinę królewską, socjetę, damy i debiutantki. Wszystko to w wytwornym stylu The House of Woodcock. Przez życie Woodcocka przewija się mnóstwo kobiet, inspirują go, towarzyszą, on wciąż pozostaje kawalerem. Aż do momentu, w którym w jego życiu pojawia się Alma, która wkrótce staje się jego muzą i kochanką. Jego uporządkowane życie burzy miłość.
gatunek: Dramatprodukcja: USA
reżyseria: Paul Thomas Anderson
scenariusz: Paul Thomas Anderson
czas: 2 godz. 10 min.
czas: 2 godz. 10 min.
muzyka: Johnny Greenwood
rok produkcji: 2017
budżet: 35 milionów $
ocena: 8,5/10
Kłębek
emocji
Idealna miłość według niektórych istnieje, wtedy gdy obydwie ze stron dzielą się ze sobą wszystkim. Coś swojego dają, by w zamian otrzymać od partnera coś innego. Niestety zbyt często jest całkiem na odwrót. Dajesz wszystko, co posiadasz, ale nie otrzymujesz nic w zamian. Ponadto zaczynasz być ignorowany i spychany na dalszy plan. To nie jest miłość. To zwyczajne krótkotrwałe zauroczenie. A może jednak to jest miłość, ale ukryta pod licznymi warstwami osobowości? Takie pytanie poniekąd zadaje Paul Thomas Anderson w swoim najnowszym filmie.
Reynolds Woodcock to renomowany krawiec, którego stroje chce nosić co druga kobieta. Jednakże jakimś cudem nie znalazł jeszcze tej jedynej i jak się sam zarzeka, nigdy nie znajdzie. Jego stan kawalera przerywają co jakiś czas krótkie romanse, z kobietami, które ponadto służą mu za muzy. Po udanym dostarczeniu klientce sukni wyjeżdża na wieś odpocząć. Spotyka tam kelnerkę, która od razu przykuwa jego wzrok. Nie wie jeszcze wtedy, że od tego spotkania wszystko ulegnie zmianie. Anderson nie pierwszy raz potrafi nas zaintrygować już samym tytułem produkcji. Natomiast znając jego styl, ciężko jest się czegokolwiek spodziewać. Tak samo było w przypadku "Nici widmo", o której tak naprawdę niewiele wiedzieliśmy. Dopiero zapoznanie się z filmem pozwala nam zobaczyć, o czym tak naprawdę traktuje. Gotowi poznać prawdę? Anderson tym razem przenosi nas do pochmurnej Anglii, gdzie opowiada o specyficznym krawcu oraz jego poukładanym życiu. Co ciekawe nie jest to jedynie jakieś tam byle jakie tło, ale nieodzowna część produkcji, która nawet na sekundę nie pozwala nam zapomnieć, kim jest główny bohater. Takim oto sposobem film rozpoczyna się od prezentacji nowej sukni. Reżyser w bardzo zgrabnie nakręconym i intrygującym wstępie potrafi nas zafascynować postacią Woodcocka i sprawić, że z ogromną chęcią będziemy chcieli zagłębić się w jego tajemniczą osobowość. Produkcja zalicza świetny start, który tylko wprowadza nas w jeszcze ciekawszą i pochłaniającą opowieść. Sama historia już na bardzo wczesnym etapie przybiera niespodziewany zwrot akcji, gdy nasz bohater poznaje piękną kelnerkę. Jednakże to tylko zapowiedź mających nadejść zdarzeń. Prawdziwa rewolucja ma miejsce, wtedy gdy u reżysera zmieniają się priorytety. Film rozpoczyna od Woodcocka i jego manierycznej osobowości, ale kończy go z ciepłą i oddaną postacią Almy (kelnerki). Co ciekawe zwrot ten następuje zaskakująco wcześnie, biorąc pod uwagę długi czas trwania. Od tego momentu, twórca dalej snuje opowieść o swoim krawcu, ale zmienia perspektywę, od której jest ukazywana cała historia. Skupia się bohaterce kobiecej, która zaczyna powoli burzyć wszystkie zasady i schematy dotychczas obowiązujące. Ponadto wprowadza także całkiem nowe spojrzenie na Woodcocka, o którym już na wstępie wyrobiliśmy sobie odpowiednie zdanie. Jednakże wraz z czasem trwania Alma pozwala nam dostrzec nieco inne oblicze tego ekscentryka, dzięki czemu mamy możliwość nieco zmienić naszą opinię na jego temat. Bohaterka jest niczym trzęsienie ziemi dla zastygłej fasady domu Woodcocków, w którym już dawno umarło życie. Wprowadza do niego, a także do życia bohaterów całkiem nowe i świeże spojrzenie, którego wcześniej nie dostrzegali, bądź też nie chcieli. A jest to tak oczywiste i banalne w swojej prostocie, że aż ciężko uwierzyć, że takie drobne rzeczy potrafią wywołać całą lawinę zdarzeń. Fabuła produkcji jest niesłychanie intrygująca i niesamowicie złożona pod względem rozmaitych powiązań postaci. Fenomenalnie poprowadzona opowieść wsparta jest świetnym scenariuszem, który rewelacyjnie kreśli poszczególne niuanse. Sam obraz pomimo długiego czasu trwania nie przestaje nas ciekawić nawet na sekundę. Jest niesłychanie hipnotyczny i niesztandarowy co tylko jeszcze bardziej przykuwa naszą uwagę. Jego niesamowicie napięta i toksyczna atmosfera sprawia, że nigdy nie wiadomo co nas czeka w następnej scenie ani jak potoczą się losy naszych bohaterów. Reżyser wybornie buduje napięcie i dramaturgie praktycznie wyłącznie samymi interakcjami między bohaterami. Naciska na nie, wystawia na niecodzienne sytuacje i dogląda ich stopniowej degradacji. Proces ten okazuje się niezmiernie pochłaniający, albowiem odkrywa przed nami kolejne karty tej iście zawiłej opowieści. Całość natomiast jest niesłychanie wysublimowana i elegancka. W technice reżysera da się dostrzec niezwykły kunszt, z jakim prowadzi tę opowieść. Widać jego grację, nieprzeciętną precyzję i delikatność. Dokładnie tak jak jest przy szyciu wyjątkowych, drogocennych i olśniewających sukni. Reżyser sam bawi się poniekąd w krawca, albowiem z niesamowitą precyzją stara się wszystko poukładać w jak najlepszym porządku. Poszczególne szycia mogą nam niewiele zdradzić, ale gdy całość jest już gotowa mamy możliwość zobaczyć większy obraz poszczególnych ruchów wykonanych igłą. Takim oto sposobem ujawnia się przed nami skomplikowana osobowość Woodcocka, jego wszystkie maniery oraz wady. Tak samo, jak kontekst ukazujący nam skąd wynikło całe to zamieszanie. Nie powiedziałbym, że jest to film smuty, ale raczej ciężki i odrobinę przytłaczający swoją niepokojącą atmosferą. Dramaty postaci przechodzą na ich pracę oraz postrzeganie świata. Wyuczone zachowania zaczynają być coraz trudniejsze, a dotychczasowa egzystencja staje pod znakiem zapytania. A wszystko to wina Almy, która z początku nieświadomie zaczęła tę małą rewolucję by następnie znaleźć sposób na uporządkowanie tego nietypowego uczucia, jakie między bohaterami zaistniało. Taka właśnie okazuje się prawdziwa miłość, która oprócz wypełnienia pustki potrafi być zawsze w potrzebie nawet, wtedy gdy ją odrzucamy.
Strona aktorska produkcji po prostu onieśmiela. Zresztą jak tu się nie ekscytować, gdy film połowę reklamy zawdzięcza odtwórcy głównej roli, czyli Danielowi Day-Lewisowi. Aktor w obrazie Andersona wciela się w Raynoldsa Woodcocka, zmanierowanego krawca, który wymienia muzy/kochanki jak chusteczki. Dopiero pojawienie się Almy wprowadza w jego życiu pęknięcia, które na zawsze go odmienią. W roli tej Daniel Day-Lewis wypada olśniewająco. Z niesłychaną gracją odgrywa projektanta geniusza, który szyje wytworne stroje dla burżuazji, a z drugiej strony rewelacyjnie jawi się jako zaparzony w siebie egoista, który uwielbia rzucać ludźmi na prawo i lewo oraz wystawiać ich na wpływ swojej władczej i pełnej pogardy dla innych osobowości. Na ekranie towarzyszy mu fenomenalna Vicky Krieps jako Alma, która, choć nie doskakuje do geniuszu złożoności występu Day-Lewisa to i tak prezentuje się rewelacyjnie. Świetnie oddaje emocje swojej bohaterki, która nie jest w stanie pogodzić zadurzenia w Woodcocku wraz z odrazą do jego nieznośnej i uprzykrzającej życie postawy. Na drugim planie znajdują się również: Lasley Manville, Gine McKee oraz Brian Gleeson.
Wizualnie obraz ponownie nas zachwyca. Świetne zdjęcia, niesłychanie przejmująca i liryczna muzyka oraz fenomenalne kostiumy i scenografie. Ponadto dochodzi jeszcze niesamowicie toksyczny i niespokojny klimat, który nie pozwala nam poczuć się komfortowo w tej niezwykle pokręconej opowieści.
"Nić widmo" choć prezentuje się całkiem niepozornie, tak naprawdę skrywa w sobie niesamowicie zawiłą, ciekawą i przejmującą opowieść, która potrafi nas niesłychanie urzec swoją innością. Jest toksyczna, niespokojna, nieoczywista i zaskakująca. Oglądanie jej to czysta przyjemność i nie przeszkadza nam nawet długi czas trwania. Ponadto całość wsparta jest fenomenalnym aktorstwem, szczególnie w wykonaniu Daniela Day-Lewisa (podobno jego ostatnia rola w karierze), a także rewelacyjnym wykończeniem. Poza tym film podejmuje wyświechtany temat miłosny, który udaje mu się opowiedzieć w nietuzinkowy sposób. Seans ten zdecydowanie nie pozwoli wam o sobie prędko zapomnieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz