Snippet

Spider-Man: Homecoming

Młody Peter Parker/Spider-Man, poszukuje swojego nowego ego superbohatera. Zafascynowany przygodą z Avengersami, wraca do domu, gdzie mieszka wraz z ciotką May . Cały czas pozostaje pod czujnym okiem swego mentora – Tony’ego Starka. Próbuje wrócić do normalnego życia, unikając myśli, że jest kimś więcej niż tylko "Spider-Manem z sąsiedztwa". Jednak kiedy pojawia się Vulture , nowy groźny wróg, wszystko, co dla Petera ważne, staje się zagrożone.

gatunek: Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA
reżyseria: Jon Watts
scenariusz: John Francis Daley, Jonathan Goldstein, Jon Watts, Christopher Ford, Chris McKenna, Erik Sommers
czas: 2 godz. 13 min. 
muzyka: Michael Gicchino
zdjęcia: Salvatore Totino
rok produkcji: 2017
budżet: 175 milionów $

ocena: 7,0/10
















Here we go again...


Jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci uniwersum Marvela oprócz Iron Mana jest Spider-Man. Nie sposób temu zaprzeczyć, albowiem to właśnie człowieka-pająka mogliśmy oglądać najsampierw i to on doczekał się największej ilości solowych filmów. Aż ciężko uwierzyć, że to już trzecia generacja Spider-Mana i trzeci aktor wcielający się w tę samą postać. Mieliśmy świetnego Tobiego Maguirea (który nadal pojawia mi się jako pierwszy w głowie, gdy słyszę hasło "Spider-Man") i równie ciekawego Andrew Garfielda. Teraz przyszedł czas na Toma Hollanda i jego wersję tej samej postaci. Czy więc jest "Spider-Man: Homecoming"?

Peter Parker to zwykły nastolatek, który skrywa niezwykłą tajemnicę. Dzięki jednemu ukąszeniu pająka zyskał nadnaturalne zdolności, które wykorzystał Tony Stark podczas bitwy między podzieloną drużyną Avengersów. Jednakże ten okres nasz bohater ma już za sobą. Teraz jest Spider-Manem jedynie w obrębie swojego miasta. Jednakże on marzy o zostaniu jednym z mścicieli. Kiedy w jego okolicy pojawia się tajemniczy mężczyzna pod kostiumem metalowego ptaka. Peter dostrzega w nim sposobność dostania się w szeregi Avengersów, jednakże nie bierze pod uwagę opcji, że ta sprawa może go przerosnąć. Czy uda mu się zatem osiągnąć sukces? Przyznam szczerze, że nie miałem zbytniej ochoty zobaczyć najnowszej odsłony tego samego i dobrze mi już znanego bohatera. Głównie ze względu na to, że zwiastuny niezbyt przypadły mi do gustu oraz kolejny film o człowieku-pająku wydawał mi się po prostu czystą przesadą. No bo ileż można w kółko opowiadać to samo. Będąc teraz po seansie wiem, że nie wszystko, co przewidywałem się sprawdziło, jednakże nie oznacza to, że jestem wniebowzięty. Najnowsza odsłona przygód o Spider-Manie jest wyjątkowa pod kilkoma względami, jednakże jeden zdecydowanie wyróżnia się spośród wszystkich. Tym czynnikiem jest studio, które produkuje film. Wcześniej to było wyłącznie Sony, które ma wykupione prawa do tejże postaci. Jednakże za sprawą ugody Marvel może tworzyć filmy o człowieku-pająku, ale zyski z niego idą do Sony. Różnica ta, choć wydawać się może niewielka, tak naprawdę ma kolosalne znaczenie dla głównej postaci, czyli Petera Parkera. Wszyscy dobrze wiemy jaki styl opowiadania preferuje Marvel, a więc uważam, że nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że najnowszy film studia jest dokładnie taki jakiego można było się spodziewać. Lekki, pełen akcji i oczywiście wypełniony po brzegi humorem. Tak więc na tym polu jak na razie nic nas nie zaskakuje. Jednakże twórcy robią jeden dobry ruch, który ochrania ich przed powtórką z rozrywki, której najprawdopodobniej nikt by już nie zdzierżył. Mowa o przemilczeniu wątku wujka Bena oraz pominięciu typowego "origin story". Tego w "Homecoming" nie ma. I choć cała produkcja przypomina trochę historię o początkach Petera Parkera jako Spider-Mana, to jednak ma już całkiem inny posmak, niż wcześniejsze odsłony. Przede wszystkim opowieść próbuje odczarować poprzednie wizerunki filmowe tej postaci poprzez prezentowanie nam czegoś całkiem nowego i zdecydowanie wyróżniającego się na tle całej reszty. Dzięki temu ich produkcja jest po prostu inna i zachowuje pewnego rodzaju oryginalność oraz świeżość. Nie stara się iść tą samą drogą co poprzednicy, co już jest ogromnym sukcesem, albowiem widać, że nie jest to jedynie bezczelny skok na kasę. Jednakże nie liczcie na to, że film okaże się czymś całkiem nowym w gatunku superhero. Bynajmniej. To produkcja, którą widzieliśmy już kilkakrotnie, co ostatecznie jest jej największym negatywem. Na szczęście jak to u Marvela odpowiedni poziom zostaje zachowany, dzięki czemu wciąż się to przyjemnie ogląda. Fabuła potrafi być naprawdę intrygująca i wciągająca, a wydarzenia ekranowe pełne akcji i dreszczyku emocji. Film jest świetnie wyważony, co daje nam odpowiednią dawkę zarówno scen pełnych akcji oraz tych nieco wolniejszych, które koncentrują się na naszych bohaterach. Choć znaczna część fabuły jest do przewidzenia, to jednak twórcom udaje się nas parokrotnie zaskoczyć, wprowadzając porządne zwroty fabularne do swojej opowieści. Seans jest niesamowicie lekki oraz bardzo przejrzysty co pozwala mu być wręcz idealnym dla młodszych widzów. Starsi również mają co w nim dla siebie znaleźć, jednakże nie gwarantuję, że produkcja zadowoli każdego. Dla wielu obraz może się wydać zbyt dziecięcy i pretensjonalny jak na film o człowieku-pająku z nadludzkimi zdolnościami. No ale koniec końców po raz pierwszy jest to opowieść o nastolatku z prawdziwego zdarzenia, a nie jak to wcześniej bywało, że słowo "nastolatek" opisywało dwudziesto paro letniego aktora, którego postać w zachowaniu również owego "nastolatka" nie przypominała. Jak widać, nie można mieć wszystkiego. Całość prezentuje się całkiem nieźle i bez większych zgrzytów, ale rewelacji też nie ma.

Od strony aktorskiej produkcja wypada bardzo dobrze. Jej największym atutem jest Tom Holland jako Peter Parker/ Spider-Man. Aktor ma w sobie dużo uroku i świetnie go wykorzystuje do sportretowania niesamowicie radosnej i pozytywnej postaci. Jego postać może być dla nas nieco wkurzająca, ale nie zapominajmy, że przecież jest nastolatkiem, a więc głupie pomysły i wybryki w tym okresie to standard. Jak już to przełkniemy, dalej jest już z górki. Zaraz obok Hollanda pojawiają się: Jacob Batalon jako Ned, Laura Harrier jako Liz, Tony Revolori jako Flash Zendaya jako Michelle, Marisa Tomei jako ciocia May oraz Jon Favreau jako Happy i Robert Downey Jr. jako Tony Stark. Postacie drugoplanowe nie są zbytnio rozbudowane i przede wszystkim sprawują za tło dla głównego bohatera, którego jest wszędzie pełno. Szkoda, albowiem kilka z nich zapowiadało się naprawdę ciekawie. Największym zaskoczeniem okazał się jednak czarny charakter w wykonaniu Michaela Keatona. Przed pójściem na seans to właśnie tej postaci obawiałem się najbardziej. Jakoś nie do końca przekonywał mnie wizerunek człowieka z metalowymi skrzydłami sępa. Zalatywał mocną tandetą. Na szczęście okazał się bardzo ciekawym no i przede wszystkim niezwykle wiarygodnym bohaterem. Doświadczony przez życie, zamiast się załamać, po prostu dostosował się do świata, w jakim przyszło mu żyć. Natomiast jego motywy nie były diabolicznie złe. Wręcz przeciwnie, prostsze być nie mogły, jednakże właśnie takie ją najbardziej wiarygodne. Wygląda na to, że po serii niemrawych złoczyńców od Marvela, w końcu coś zmienia się na dobre. Oby tak dalej.

Produkcja charakteryzuje się również solidnym wykończeniem. Głównie ze względu na świetnie wykreowany klimat, który wyróżnia się spośród dotychczas powstałych filmów o Spider-Manie. Humor jest na porządku dziennym, ale na szczęście nie nadużyto go, tak jak to miało miejsce w "Strażnikach Galaktyki vol. 2" gdzie po prostu tego było już za dużo. Tutaj twórcom w miarę udało się znaleźć złoty środek, jednakże według mnie mogłoby być go jeszcze mniej. Muzyka Michaela Giacchino podczas seansu jest niemalże niesłyszalna, co może wynikać z jej niesłychanej nijakości, albo po prostu mamy do czynienia z okropnym montażem dźwięku. Ciężko stwierdzić, albowiem nie udało mi się jeszcze zaznajomić z soundtrackiem. Efekty specjale wypadają świetnie do momentu, kiedy na ekranie pojawia się totalna rozwałka i wszystko zlewa się w strasznie nijaką papkę. Szczególnie da się to dostrzec przy finale, który oglądamy jakby przez okulary przeciwsłoneczne. Innymi słowy, tak jakbyśmy oglądali film 3D, (gdzie ekran jest automatycznie ciemniejszy) a tak naprawdę jesteśmy na 2D. Wnioskując więc z tego przypadku, nie polecam seansów w trójwymiarze.

"Spider-Man: Homecoming" choć jest kolejną próbą ukazania nam losów człowieka-pajaka, to jednak nie powtarza sprawdzonych już przez poprzedników tematów. Próbuje opowiedzieć nam wszystko jakby od całkiem innej strony, przez co film sprawia wrażenie świeżego i oryginalnego. Niestety to tylko pozory. Pod tą taflą odnowionej stylistyki, masy akcji oraz jeszcze większej ilości humoru skrywa się ta sama i dobrze znana nam opowieść z gatunku superhero. Produkcja nie jest więc niczym nowym ani rewolucyjnym, a jedynie, albo aż, porządnie zrobionym filmie, który się niesamowicie przyjemnie ogląda. Niestety nie sądzę, aby ta produkcja na długo została w mojej pamięci.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz