Snippet
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alexander Skarsgård. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Alexander Skarsgård. Pokaż wszystkie posty
W spokojnym, nadmorskim miasteczku Monterey w stanie Kalifornia nic nie jest takie, jakim się wydaje. Kochające matki, osiągający sukcesy mężowie, urocze dzieci, piękne domy. Za ich pozornie perfekcyjnym życiem kryje się jednak sieć kłamstw. Pewnego dnia w miasteczku pojawia się samotna matka Jane i jej syn Ziggy. Wieloletnie przyjaciółki Madeline i Celeste biorą ją pod swoje skrzydła, co nie pozostaje bez znaczenia dla relacji z Renatą. Przykry incydent w szkole wyznacza nowe linie podziału. A gdy w miasteczku dochodzi do zbrodni, która zaburza idealne życie mieszkańców, pojawia się podejrzenie, że mogło mieć to coś wspólnego z napięciami, które pojawiły się pomiędzy matkami dzieci z lokalnej szkoły.

oryginalny tytuł: Big Little Lies
twórca: David E. kelley
na podstawie: powieści Liane Moriarty
gatunek: Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 7
sezonów: 1 
zdjęcia: Yves Bélanger
produkcja: FX
ocena: 8,5/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)








Trudy codzienności

Życie nie jest łatwe. Choć fraza ta jest niesłychanie banalna, to jednak nie da się zaprzeczyć, że nie jest prawdziwa. Na naszej drodze nieustannie pojawiają się rozmaite przeszkody, a naszym niewzruszonym zadaniem jest je bez przerwy pokonywać. Jedne z nich mogą być większe, a inne zaś mniejsze. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że los w tej sprawie jest nad wyraz sprawiedliwy. Mówi się, że nie można mieć wszystkiego. To prawda i właśnie los za to odpowiada. Sprawia, że zawsze coś stanie na naszej drodze bez względu na to kim jesteśmy i co robimy. Można by powiedzieć, że się na nas uwziął, ale prawda jest taka, że wystawia on nas na próbę. I to od nas zależy jaką drogę wybierzemy. Nie łatwo podejmować trudne decyzje. Jednakże to te zasadniczo najbanalniejsze okazują się być dla nas kluczowe. Przekonają się o tym bohaterki miniserii HBO pt: "Wielkie kłamstewka".

Jak już wcześniej napisałem los nikogo nie oszczędza. Każdy z nas dostaje od niego tyle samo. Problem w tym, że nie każdy z nas jest w stanie dobrze wykorzystać każdą swoją szansę. Jane to samotna matka, która postanawia zacząć życie od nowa. Przeprowadza się do sielankowego, nadmorskiego miasteczka i próbuje poukładać sobie wszystko na nowo. Bardzo szybko poznaje Madeline i Celeste, z którymi zawiera bliską przyjaźń. Niestety już pierwszy dzień w nowym środowisku przysparza jej problemy. Jej syn ma kłopoty w szkole co odbija się na zachowaniu Jane. Z kolei jej nowe znajome zmagają się z innymi problemami, które nieustannie je dręczą. Każda z nich ma swoje własne tajemnice i każda z nich jest wewnątrz drapieżną wojowniczką. Sprawy się komplikują gdy na horyzoncie pojawia się trup, który najprawdopodobniej jest pozostałością napiętej atmosfery, która istniała pomiędzy matkami dzieci. Ale jak do tego doszło i kto zginął? Wyjściowy pomysł produkcji prezentuje się bardzo intrygująco. Mamy nieznane miasteczko, nawiedzone matki perfekcjonistki oraz trupa, który skutecznie podgrzewa atmosferę. Jednakże nic nie jest takie na jakie się wydaje. Role w serialu potrafią się drastycznie odwrócić, a forma potrafi przybrać zaskakująco intrygującą konstrukcję. Zacznijmy jednak od początku czyli premierowego odcinka. To właśnie w nim wszystko się zaczyna. Mamy tajemnicze morderstwo i trzy główne bohaterki, które w jakiś sposób są z nim połączone. Odcinek bardzo zgrabnie wprowadza nas do świata naszych postaci dzięki czemu całość prezentuje się zaskakująco lekko i płynnie. Choć to dopiero początek naszej przygody to nie da się zaprzeczyć, że jest on niesamowicie wciągający. Dodatkowo zaskakująca jest też forma odcinka, który zbudowany jest z licznych retrospekcji. Dodaje mu to dużo uroku i tajemniczości przez co całość wypada jeszcze ciekawiej. Jak się później okazuje nie tylko początek jest taki fascynujący. Fabuła serialu w dużej mierze bazuje na tajemnicy. Jednakże nie myślcie, że jest to wyłącznie tajemnicza osobowość zmarłej osoby. Produkcja skrywa w sobie dużo więcej zagadkowych wątków, które tak samo jak morderstwo są dla nas jedną wielką niewiadomą. Choć niektóre z nich da się przewidzieć, to jednak zdecydowana większość potrafi być dla nas sporym zaskoczeniem, które niejednokrotnie zmieni bieg wydarzeń. Twórcy nie boją się nami odrobinę wstrząsnąć dzięki czemu udaje im się zbudować jeszcze większe napięcie wokół głównych bohaterów. Natomiast solidnie poprowadzona dramaturgia dostarcza nam pełnych emocji zdarzeń ekranowych. Akcja produkcji jest bardzo płynna i niesamowicie spójna. Wszystko w serii ma swoje odpowiednie miejsce i jest dokładnie omówione czy to wcześniej czy później. Atmosfera jest systematycznie podgrzewana i kotłuje się nad miasteczkiem naszych postaci. Ewidentnie widać, że im bliżej finału tym nastroje w naszej małej i spokojnej mieścinie stają się coraz bardziej napięte i wystarczy jedynie pojedyncza iskra, aby wszystko poszło z dymem. Fabuła obrazu jest bardzo intrygująca, niesamowicie wciągająca oraz zaskakująco ujmująca. Wydarzenia ekranowe są świetnie rozegrane przez co w życiu naszych bohaterów da się dostrzec autentyczność, która poparta jest ich stosunkowo normalnym życiem. Jednakże jak już wcześniej wspomniałem należy pamiętać, że nic nie jest takie na jakie się wydaje. Reguła ta tyczy się całej miniserii, albowiem na bardzo wielu płaszczyznach historia ta potrafi nas zaskoczyć. Z początku ukazuje nam klarowny obraz miasteczkowej społeczności, który choć jest nieco stereotypowy, to i tak wygląda na całkiem wiarygodny. Kiedy jednak odrobinę bliżej przyjrzymy się szczegółom bardzo szybko przekonamy się, że jest całkiem na odwrót. Twórcom rewelacyjnie udało się odwrócić role w serialu, które teoretycznie zapowiadały się przewidywalne i stereotypowe zagrania. Jednakże udało im się tego uniknąć dzięki czemu ta zamiana niesie ze sobą nie tylko mocny zwrot akcji, ale jest również pewnego rodzaju przesłaniem, aby nigdy nie wierzyć pierwszemu wrażeniu. Taka taktyka może okazać się bardzo myląca i niewyobrażalnie krzywdząca. Co ciekawe motyw ten zastosowano w serialu w aż kilku wątkach, a więc jego wydźwięk dla twórców jest szalenie ważny. Dużą rolę przyłożono również do formy serialu, która już od początku potrafi nas niesamowicie wciągnąć w wir zdarzeń. Cała produkcja została skonstruowana na bazie retrospekcji. Rzeczywista akcja obrazu ma miejsce po morderstwie i dzieje się na posterunku policji gdzie przesłuchiwani są obywatele miasteczka w sprawie niedawnego zajścia. Podczas tych rozmów twórcy nieustannie przenoszą nas w czasie do wydarzeń poprzedzających morderstwo i od pierwszego epizodu sukcesywnie zbliżają się do momentu kulminacyjnego. Stosując taki zabieg sprawiają, że całość jest jeszcze bardziej tajemnicza i nieoczywista. Pozwala im to również budować rewelacyjne napięcie między poszczególnymi scenami oraz odpowiednią dramaturgię podkreślającą wagę całego zajścia. Nie udało by się to jednak gdyby nie dopracowany na ostatni guzik scenariusz, który w bardzo szczegółowy sposób precyzuje każde zajście. Dzięki temu seria sprawia wrażenie kompletnej i rewelacyjnie rozplanowanej intrygi od samego początku aż do końca.

Od strony aktorskiej serial to istna bomba. Twórcom udało się zebrać niebywale gwiazdorską obsadę, która oprócz gorących nazwisk dostarczyła nam masy niesamowitych wrażeń. Przede wszystkim bohaterki serialu to fenomenalnie nakreślone oraz bajecznie odegrane postaci, które już od pierwszych scen pokazują nam 100% swoich możliwości. Oglądanie ich na ekranie to po prostu czysta przyjemność. A im więcej mają do powiedzenia tym lepiej, albowiem każda z naszych bohaterek jest wara uwagi. Niesamowicie intrygujące się również ich rozmaite perypetie, które wbrew pozorom okazują się posiadać wartość znacznie innego kalibru niż początkowo moglibyśmy przypuszczać. Warto również zaznaczyć, że nasze postaci to bardzo silne i odważne sylwetki, które nie boją się zawalczyć o swoje. Potrafią się nieźle posprzeczać, ale kiedy przyjdzie co do czego są w stanie wszystko przebaczyć i wyciągnąć pomocną dłoń. To bardzo intrygujące i tajemnicze sylwetki, które skrywają wiele sekretów przez co nie zawsze łatwo je odczytać. Takim oto sposobem mamy genialną Nicole Kidman jako Celeste Wright, wyborną Reese Witherspoon jako Madeline Mackenzie i fantastyczną Laurę Dern jako Renatę Klein. To trio dosłownie za każdym razem gdy się pojawi na ekranie kradnie całe show dla siebie. Są to niesamowicie wyraziste bohaterki, które szalenie przyjemnie się ogląda. Shailene Woodley jako Jane Chapman zdecydowanie odstaje poziomem od tego trio, ale koniec końców nie prezentuje się najgorzej. Zaskakująco dobrze prezentuje się również Zoë Kravitz jako Bonnie Carlson. Męska część obsady również nie zawodzi z wyśmienitym Alexandrem Skarsgårdem na czele. Oprócz niego mamy jeszcze Jamesa Tuppera, Adama Scotta i Jeffrey Nordlinga. Nie należy oczywiście zapomnieć o młodocianych aktorach, którzy świetnie wypadają na ekranie jako dzieci głównych bohaterek.

Wykończenie również nie zawodzi. Mamy świetne zdjęcie, efekty specjalne oraz rewelacyjnie dopasowane utwory muzyczne. Odpowiadają one za wyjątkowy klimat serialu, który nie posiada własnej ścieżki dźwiękowej. Oprócz tego należy również pochwalić kostiumy i lokacje w jakich kręcono obraz.

Los bywa przewrotny i serial w bardzo dosadny sposób o tym mówi. Na przykładzie serialowych bohaterek udowadnia nam, że nawet mając wszystko może nam czegoś brakować i możemy znaleźć masę rzeczy, których nie da się załatwić obfitym plikiem banknotów. Jednakże zmieniając podejście może się okazać, że problem bezpowrotnie zniknie. Właśnie dlatego nigdy nie należy ufać "pierwszemu wrażeniu" albowiem można się na tym nieźle przejechać. Sam serial natomiast jest rewelacyjnie opowiedzianą historią, która w zaskakujący sposób ukazuje nam losy czterech niezwykle rozdartych wewnętrznie bohaterek. Całość jest świetnie napisana i przedstawiona z odpowiednią dozą napięcia i dramaturgii. Aktorstwo jest iście wyborne, a porządne wykończenie serii jest niczym wisienka na torcie. A więc jeśli szukacie solidnej dawki emocji, świetnej opowieści oraz wyśmienitego aktorstwa to w ciemno polecam tę miniserię od HBO. Nie zawiedziecie się.

Zapraszam do polubienia profilu facebook'okwego abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Mijają lata, od kiedy Tarzan, opuścił afrykańską dżunglę na rzecz cywilizowanego życia w Londynie. Jako John Clayton III, Lord Greystoke decyduje się wrócić do Konga, gdzie ma pełnić funkcję emisariusza rządu z misją handlową. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że jest pionkiem w śmiertelnie niebezpiecznej grze targanego wolą zemsty, chciwego kapitana Leona Roma z Belgii. Okazuje się, że osoby stojące za zabójczym spiskiem nie mają pojęcia, co rozpęta się za ich sprawą.

gatunek: Przygodowy
produkcja: USA
reżyser: David Yates
scenariusz: Craig Brewer, Adam Cozad
czas: 1 godz. 49 min.
muzyka: Rupert Gregson-Williams
zdjęcia: Henry Braham
rok produkcji: 2015
budżet: 180 milionów $
ocena: 4,5/10










 
Legenda bez legendy

Po raz kolejny jesteśmy świadkami przywracania do życia klasyków animacji, które najprawdopodobniej były naszymi bajkami dzieciństwa. W sumie to taka kolej rzeczy nie powinna już nikogo dziwić albowiem Tarzan nie jest pierwszą kinową wersją słynnej bajki, którą mamy okazję oglądać. Jednakże tym razem za ponowne ukazanie nam losów króla małp wziął się nie Disney, a Warner Bros z Davidem Yatesem na czele. Czy twórca czterech ostatnich części Harryego Pottera poradził sobie z legendą Tarzana?

Film ukazuje nam losy Tarzana, który dawno temu opuścił Kongo i zamieszkał w Anglii. Teraz wskutek splotu różnych wydarzeń postanawia powrócić do Kongo. Niestety nie zdaje sobie jednak sprawy, że jego ponowne pojawienie się uruchomi lawinę zdarzeń, która zadecyduje o jego losie jak i całego Kongo. Muszę przyznać, że pomysł na historię był. Szkoda, że tak nieudolnie go wykorzystano. Gdyby wziął się za to ktoś z ciekawym podejściem może uniknięto by wielkiej wtopy jaką istotnie jest fabuła tego obrazu. Zacznijmy od tego, że opowieść ukazana na ekranie nie jest typową origin story, a jest jakby kontynuacją do nieistniejącej pierwszej części. Mamy ukazanego Tarzana oraz Jane jako postacie, które mają już przeżycia z Kongo za sobą. Żyją teraz w Anglii jako arystokracja pod nazwiskiem Claythorne. Całe to posunięcie niestety jest strasznie chaotycznie ukazane przez  co ciężko nam się jest odnaleźć już na samym początku tej historii. Dalej jest jeszcze gorzej, albowiem twórcy serwują nam mnóstwo retrospekcji do czasów młodości Tarzana i Jane kiedy to się poznali. Zabieg ten mający nam pomóc zrozumieć zamysł opowieści tak naprawdę okazuje się być nic nieznaczącymi wstawkami, które pełnią jedynie rolę zapychacza dziur. Równie dobrze można by je usunąć ponieważ są to informacje, które wszyscy znamy z animacji. Cały ten zabieg jedynie spowalnia akcję całego obrazu, która i tak już jest niezbyt warka. Fabuła produkcji natomiast jest mało intrygująca, niezbyt wciągająca i wygląda na  zrobioną na siłę. Wydarzenia ekranowe niby pełne akcji, a tak naprawdę ciężko odczuć jakąkolwiek w nich dynamikę, która porwałaby nas w szaloną wyprawę po Kongo. Tak samo jest z opowieścią, która niby ukazuje nam ciekawe i wciągające wydarzenia, ale tak naprawdę brak im charyzmy, napięcia, dramaturgii oraz jakiejkolwiek płynności. Całość jest strasznie chaotyczna oraz bez głębszego zamysłu. Od pewnego momentu możemy mieć wręcz wrażenie, że cała akcja jedzie na jakimś autopilocie, który ma ustawione odpowiednie tempo mające stworzyć sztuczne wrażenie pędzącej niczym rozpędzony pociąg akcji. Niestety posługując się automatem Yates gubi sens całej historii i skacze z jednego kwiatka na kwiatek nie wiedząc dokładnie, w którą stronę pokierować swoją opowieść. Wszystko to przekłada się na brak jakiegokolwiek zaangażowania w produkcję, którą ogląda się wręcz bez jakichkolwiek emocji. Jest ona tak nijaka i tak pusta, że aż trudno w to uwierzyć. Nawet sceny pełne akcji są da nas kolejnym ziewem podczas oglądania tej produkcji. Nie ma nawet co liczyć na zaskakujące zwroty akcji czy też pełne napięcia i dramatu sceny akcji. Albowiem wszystko to sprowadza się do nieciekawej i nudnej historii, której brak pomysłu na rozwinięcie. To samo tyczy się niezrozumiałego tonu opowieści, który niekiedy na siłę próbuje być niezwykle gęsty i mroczny, kiedy tak naprawdę widać, że to miał być lekki wakacyjny film. Niby twórcy próbują się ratować odnośnikami do historii itp. ale to stanowczo za mało. Za mało kiedy chce się opowiedzieć tak złożoną relację człowieka z dżunglą i gorylami wokół których się wychowywał. Wszystko to jest sprowadzone do banałów tylko po to aby jakoś podratować film nieustającą akcją. Szkoda, że ona również zawodzi.

Postacie w "Tarzan: Legenda" choć prezentują się nieco lepiej niż sama fabuła, to jednak nie mają w sobie tyle charyzmy ani uroku osobistego żebyśmy mogli się do nich przekonać. Największy problem o dziwo miałem z samym Tarzanem w wykonaniu Alexandra Skarsgårda, do którego nie mogłem się w ogóle przekonać. Jakoś nie bardzo przekonywała mnie budowa tej postaci. Zbyt wiele w niej uproszczono przez co Tarzan prezentuje się lekko mówiąc nijako. Gra pana Skarsgårda tego faktu nie polepsza, albowiem aktor prezentuje się średnio. Dużo lepiej wypada Margot Robbie jako Jane czy też Christoph Walt jako główny antagonista. Warto również zwrócić uwagę na Samuela L. Jacksona, który wypada całkiem znośnie. Jednakże ogólnie rzecz biorąc "Tarzan: Legenda" pod względem aktorskim nie prezentuje się najlepiej. Duża wina w tym też scenariusza, który zaledwie ogólnikowo nakreślił naszych bohaterów.

Pod względem technicznym film Yatesa po raz kolejny zalicza wpadkę. O ile zdjęcia i muzyka prezentują się całkiem dobrze to niestety nie można tego już powiedzieć o efektach specjalnych. Te naprzemiennie prezentują swoje lepsze i gorsze strony. Niby goryle są dobrze stworzone, ale zaś sceny skakania po lianach wypadają straszni tandetnie. Tak samo jest z krajobrazami i scenami akcji. Raz lepiej, a raz gorzej. To samo tyczy się wymuszanego humoru oraz niezrozumiałego tonu prowadzenia opowieści. Niby mrok i powaga, a tak naprawdę wychodzi z tego bajka dla dzieci. Brak jakiejkolwiek konsekwencji.

Koniec końców po wyjściu z kina tak naprawdę nie wiemy z jakiego typu obrazem się właśnie zetknęliśmy. Albowiem nie jest to ani mroczną i poważną historią, ani lekką i przyjemną wakacyjną produkcją. Zbyt wiele rzeczy w filmie po prostu nie gra. Nieciekawa, mało wciągająca i nieprzemyślana fabuła, brak konsekwencji przy prowadzeniu akcji, słabo nakreślone postaci oraz średnie aktorstwo. Wszystko to powinno być gotowym przepisem na wakacyjny blockbuster, który być może nie zostanie na długo w naszej pamięci, ale będzie się przynajmniej go świetnie oglądać. "Tarzan: Legenda" Davida Yatesa nie sprawdza się w żadnym z tych przypadków.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.