Snippet



Erin Gilbert i Abby Bergman są autorkami książki o duchach. Jednak ich praca zostaje zdezawuowana i wyśmiana przez naukowców. Ale nadchodzi czas rewanżu - kiedy duchy opanowują Manhattan, Abby i Erin wkraczają do akcji... 

gatunek: Komedia, Akcja Sci-Fi
produkcja: USA
reżyser: Paul Feig
scenariusz: Kattie Dippold, Paul Feig
czas: 1 godz. 56 min.
muzyka: Theodore Shapiro
zdjęcia: Robert D. Yeoman
rok produkcji: 2016
budżet: 144 milionów $
ocena: 7,5/10











 
Wiem do kogo zadzwonię!

If there's something strange in your neighborhood. Who you gonna call? - Zapewne wielu z was czuje dreszcze słysząc słowa piosenki Rey Parkera Juniora, która będąc integralną częścią znanej komedii przypomina o starych dobrych czasach. Choć ja będąc z kompletnie innego pokolenia również uległem magii tego utworu jak i filmu Ivana Reitmana. Wydawać by się mogło, że niedużo czasu minęło od premiery oryginału, ale tak naprawdę dla kinematografii to spory szmat czasu. Przez te lata wiele się zmieniło przez co być może z tego powodu wytwórnie tak chętnie sięgają po sprawdzone klasyki i przywracają je do życia w nowszych wersjach. Tak jak: "Jurassic World", "Terminator Genisys" czy "Mad Max: Na drodze gniewu". Teraz przyszedł czas na nowych "Pogromców duchów"!

Fabuła obrazu skupia się na grupce naukowców, która łączy siły, aby zwalczyć duchy, które ktoś nasyła na Nowy Jork. Fabuła fabułą, ale zasada przy robieniu tego typu filmów jest taka sama. Wyróżniamy jej trzy warianty: pierwszy to kontynuacja po latach jak w "Jurassic World", drugi to połączenie starej i nowej części w film o całkiem zmienionej fabule jak w "Terminatorze
Genisys", a trzecia opcja to po prostu zapożyczony styl narracyjny, bohater jak i świat przedstawiony, ale całkiem inna historia czyli "Mad Max: Na drodze gniewu". Jak jest w przypadku "Ghostbusters. Pogromców duchów"? Bardzo podobnie z tym że w tym przypadku mamy połączenie rebootu z oryginałem. Wygląda to mniej więcej tak, że niby jest to całkiem nowa historia, ale tak naprawdę czerpie garściami z oryginału z 1984 roku. Połączenie to choć nie zawsze się sprawdza koniec końców serwuje nam zabawę na całkiem dobrym poziomie. Fabuła serii jest najlepszym przykładem dwoistości filmu, albowiem z jednej strony prezentuje całkiem nową i intrygującą historię, a zaś z drugiej jest wręcz kopią pierwowzoru. Twórcy ewidentnie nie mogli się zdecydować w jaką stronę skierować tę opowieść przez co wyszło im takie małe fabularne zamieszanie. Jednakże prawdą jest, że dostrzec owe nawiązania mogą jedynie osoby znające oryginał. Nowi widzowie tego nie wychwycą przez co z pewnością film wyda im się bardzo zgrabny jeśli chodzi o opowieść. Jednakże pomimo tego, że historia jest w połowie kopią filmu Reitmana wcale nam to nie przeszkadza, albowiem tutaj liczy się sposób w jaki Paul Feig jest w stanie ograć te wszystkie nawiązania. Z niezwykłą gracją rewelacyjnie udaje mu się wymanewrować pomiędzy dwoma światami przez co stwarza złoty środek, a film nie traci przez namieszanie w fabule na płynności i lekkości. Nawet pomimo tego, że część wydarzeń już znamy to i tak bardzo ciekawie się je ogląda. Ogólnie rzecz biorąc produkcja jest zaskakująco wciągająca oraz niesamowicie żywa i wartka. Reżyserowi udaje się w tym pędzie znaleźć czas zarówno na ukazanie nam całej opowieści jak i na w miarę dokładne zarysowanie postaci oraz zaprezentowanie świetnych scen akcji. Paul Feig odwalił kawał dobrej roboty przy składaniu tego obrazu w całość, albowiem to dzięki jego sprawnej reżyserii produkcja jest tak lekka i przyjemna w odbiorze. Ewidentnie widać naciski czy to producentów czy studia, aby wcisnąć jak najwięcej nawiązań do starszej wersji przez co nie zawsze się to dobrze sprawdza na ekranie. Przy umieszczaniu tego typu smaczków w filmach trzeba wykazać się niebywałą rozwagą, aby nie przedobrzyć, a po prostu gdzie nie gdzie puścić oczko do fanów. Tutaj wyraźnie przesadzono z nawiązaniami i w niektórych scenach wypada to słabo. Jednakże nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, albowiem przez te zbyt liczne puszczanie oka do fanów podczas oglądania produkcji jesteśmy w stanie wyczuć namacalną więź z oryginałem, która dodaje seansowi uroku. Podobnie ma się sytuacja z humorem, który w większości prezentuje się dobrze, ale zdarzają się też niewielkie wtopy. Jednakże w porównaniu do wielu innych komedii tak naprawdę nie ma się o co czepiać. Albowiem produkcja posiada wiele pozytywów, które bardzo zgrabnie powodują, że zapominamy o błędach. Tak jest chociażby ze style prowadzenia akcji, bohaterkami oraz tą wymyśloną na nowo opowieścią, która bardzo dobrze się prezentuje. Oprócz tego twórcy o dziwo potrafią nas wielokrotnie zaskoczyć, a wydarzenia ekranowe pełne są pozytywnej energii, która tylko zachęca do oglądania. Widać oddanie, miłość, a zarazem sentyment do poprzedniej części, ale również wielkie zaangażowanie reżysera w jak najkorzystniejsze ukazanie tej produkcji. Powiem to po raz kolejny, że Paul Feig dzięki swoim niebywałym umiejętnościom ocalił ten film. Oczywiście mogło być lepiej szczególnie jeśli chodzi o fabułę, ale tragedii nie ma. Wręcz przeciwnie jest całkiem dobrze.

W nowej wersji "Pogromców duchów" głównymi bohaterami nie są mężczyźni, ale kobiety, które w roli pogromczyń duchów wypadają równie świetnie. Przede wszystkim ich postacie są dużo lepiej nakreślone niż w oryginale. Mamy więcej informacji na ich temat przez co z automatu lepiej jesteśmy w stanie je zrozumieć. Dużo na tym zyskuje ich wspólna relacja, która zdaje się być bardziej zacieśniona niż w filmie Reitmana. Ciekawie prezentuje się również ich historia spotkania oraz wspólne początki, które okazały się świetnymi fundamentami pod tę produkcję. Nasze bohaterki choć nie są super znane oraz lubiane, to jednak nie poddają się i wytrwale dążą do wyznaczonego przez siebie celu, aby udowodnić wszystkim, że są warte wysłuchania. Na pierwszym planie mamy świetną Kristen Wiig jako Erin Gilbert oraz równie dobrą Melissę McCarthy jako Abby Yates. Zaraz za nimi są rewelacyjne Kate McKinnon jako szalona Jillian Holtzman oraz Leslie Jones jako pogodna Patty Tolan. Każda z naszych bohaterek to inna osobowość przez co razem tworzą rewelacyjną mieszankę wybuchową, którą wybornie się ogląda. Oprócz nich na ekranie pojawiają się: fenomenalny Chris Hemsworth jako Kevin – sekretarka pogromczyń oraz męska wersja typowej blondynki, Andy Garcia jako burmistrz Nowego Jorku, Celicy Strong jako Jennifer Lynch i Neil Casey jako Rowan North. Nie należy oczywiście zapomnieć o gościnnych występach Billa Murreya, Dana Aykroyda i Sigourney Weaver. Pod względem aktorskim film Paula Faiga prezentuje się naprawdę dobrze.

Od strony technicznej produkcja Sony również nie ma sobie nic do zarzucenia. Przede wszystkim dobre zdjęcia, ciekawa i godna uwagi muzyka Theodore Shapiro oraz rewelacyjne efekty specjalne. Do tego mamy ciekawie wykorzystany motyw główny serii oraz dobrze umieszczoną i komponującą się z obrazem piosenkę Fall Out Boys. Warto również zwrócić uwagę na ciekawy design gadżetów pogromczyń duchów. Chociaż z humorem bywa rożnie, to jednak zdecydowanie większość scen komediowych należy zaliczyć na plus. Bardzo dobrze twórcom wyszło również połączenie komedii z elementami horroru czy też filmu grozy.

Tworzenie reebotów czy też pełnoprawnych kontynuacji klasyków zeszłego wieku niedługo wejdzie Hollywood w nawyk tak więc według mnie nie ma co się tak tym bulwersować szczególnie, że to i tak nic nie da. Zważywszy chociażby na ilość zapowiedzianych już przyszłych filmów takich jak ten. Tym bardziej nie rozumiem tego całego hejtu na film Paula Feiga jeszcze przed jego premierą. Ok, pierwszy zwiastun był beznadziejny, ale drugi już całkiem spoko. Ale jak widać ludziom niewiele trzeba, aby się przyczepić do byle czego. Całe to zamieszanie wokół filmu jest również świetnym przykładem na to jak działa internet oraz jak zatrważająca ilość ludzi go używająca prezentuje sobą niski poziom. Szczególnie, że będąc po seansie mogę szczerze powiedzieć, że film nie jest, ani tragiczny, ani zły, a wręcz całkiem dobry. Owszem ma swoje bolączki, ale dzięki sprawnej reżyserii Paul Feig bez najmniejszych problemów sprawia, że o nich zapominamy i możemy cieszyć się jego plusami. Nikt nie oczekuje przecież, że film ten będzie arcydziełem. To ma być lekka i przyjemna w odbiorze wakacyjna komedia, na której będziemy się dobrze bawić. Dodatkowe atrakcje zapewnią nam duchy, które świetnie napędzają całość. "Ghostbusters. Pogromcy duchów" rewelacyjnie sprawdzają się właśnie jako taka lekka, wakacyjna produkcja, która zapewni nam świetną rozrywkę na dwie godziny. Polecam bez spiny ;).


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

Rodzina Laneów na pierwszy rzut oka przypomina pierwszą lepszą amerykańską rodzinę. problem w tym, że do normalnych nie należy, albowiem jej członkowie należą do sekty zwanej Meyerism pod przewodnictwem tajemniczego Calla, która podąża ścieżką ku światłu poprzez kolejne stopnie Drabiny. Problemy rozpoczynają się od momentu powrotu głowy rodziny - Eddiego z duchowych rekolekcji. Nagle cały czar pryska, a na światło dzienne wychodzi wiele tajemnic... Czy Eddiemu uda się poskładać rodzinę do kupy oraz czy uda mu się odnaleźć spokój?

twórcy: Jessica Goldberg
oryginalny tytuł: The Path
gatunek: Dramat
kraj: USA
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 10
sezonów: 1
muzyka: Will Bates
zdjęcia: Yaron Orbach
produkcja: hulu
średnia ocena: 7,8/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 16 lat (wg. KRRiT)






 
Czy Ty wierzysz?

Kino jak i telewizja zostały stworzone, aby dostarczać nam rozrywki wszelakiego rodzaju. Jednakże z czasem obydwa te światy zaczęły sięgać po bardziej przyziemne czy też międzyludzkie sprawy i opowiadać nam historie z życia wzięte. Wraz z coraz większym zagłębianiem się w codzienność i pozornie proste sprawy nie da się ominąć omawianego przez nas tematu banałami czy też w ogóle go przemilczeć. Czasami trzeba uderzyć prosto z mostu, dosadnie i bez owijania w bawełnę, aby przekonać się jak jest naprawdę i czy to co o pewnej osobie myślimy jest prawdą. Serial platformy hulu pt: "Ścieżka" uderza w jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów obecnych czasów czyli wiarę i bez zbędnego kombinowania stawia pytanie: Czy Ty wierzysz?

Serial ukazuje nam losy rodziny Laneów, która zaczyna przeżywać kryzys od kiedy głowa rodziny -  Eddie powrócił z duchowych rekolekcji. Na to wszystko nakładają się problemy z synem oraz napięta sytuacja w ruchu religijnym, do którego należą. Sytuacji nie polepsza również tajemniczy Cal – guru Meyerismu oraz obawy Eddiego co do życia jak i wiary... Produkcja już z samego początku ukazuje nam swoje niezwykle sielankowe, a zarazem zaskakująco tajemnicze oblicze, które zostanie z nami aż do samego końca serialu. Pierwszy odcinek choć nie jest bombą fabularną bardzo zgrabnie wprowadza nas w świat Meyeristów oraz w relacje jakie łączą naszą serialową rodzinę. Bardzo szybko dowiadujemy się co jest na rzeczy dzięki czemu jesteśmy w stanie razem z naszymi bohaterami w pełni świadomie analizować bieg wydarzeń. Fabuła serialu jest bardzo intrygująca, niezwykle przejmująca oraz zaskakująco wciągająca. Decydując się na tę produkcje nie spodziewałem się że wydarzenia ukazywane na ekranie tak bardzo mnie zaciekawią. Tak samo jak świat przedstawiony oraz nasi bohaterowie. Jednakże wracając do fabuły należy podkreślić, że "Ścieżka" nie jest typowym serialem. Zbyt wiele czynników sprawia, że produkcja platformy hulu nie nadaje się dla większości z was. Dlaczegóż to? Otóż na samym początku należy podkreślić, że nie należy spodziewać się po serii nie wiadomo jakich rewelacji. Musicie przyjąć do wiadomości, że serial ten pomimo ciekawego wstępu prezentuje się niezwykle kameralnie. Porusza bardzo przyziemne jak i egzystencjalne problemy, które nie dla wszystkich okażą się zajmujące. Oprócz tego musicie pamiętać, że akcja serialu jest bardzo powolna, a więc nie liczcie na szybki rozwój zdarzeń. Jeśli te dwie przeszkody nie zdyskredytują serialu w waszych oczach śmiało sięgajcie po tę produkcję, albowiem naprawdę warto. Niestety przeprawa nie jest łatwa... W miarę wartka akcja z pierwszego odcinka znacznie spada w kolejnym epizodzie przez co tempo zdarzeń drastycznie spada.  Od tego momentu wszystko dzieje się w nieco żółwim tempie co wcale nie oznacza, że wydarzenia ekranowe są nieciekawe. Na nudę wręcz przeciwnie nie możemy narzekać, albowiem fabuła serii okazuje się być wystarczająco zajmująca. Ukazuje nam ona perypetie rodziny Laneów, a zarazem koncentruje się wokół postaci tajemniczego Calla, który nieprzerwanie towarzyszy zarówno Eddiemu jak i jego żonie. Podczas oglądania serialu obserwujemy jak wygląda Meyerism oraz na czym opierają się jego fundamenty. Dzięki niezwykle wnikliwej budowie tej sekty Jessica Goldberg dała nam możliwość wejścia w szeregi tego ruchu religijnego i dogłębnie poznać zasady w niej panujące. Stworzenie tej fikcyjnej religii wyszło twórczyni tak dobrze, że aż trudno uwierzyć, że to nie jest prawdziwa sekta. Wszystko w niej wydaje się takie prawdziwe i namacalne, że po obejrzeniu serialu sami moglibyśmy zacząć wyznawać Meyerism. Coś pięknego. Jednakże to nie wszystko. Serial oprócz swojej tajemniczej czy wręcz mistycznej natury opowiada nam o wielu niezwykle przyziemnych czy też najprostszych sprawach, o których nawet byśmy nie pomyśleli. Z racji tego, że Meyerism to nie ruch religijny, a mówiąc dosłownie sekta to na jej wyznawców nałożonych jest sporo zakazów, które prowadzą do oddzielenia tej społeczności od całej reszty populacji. Ta bardzo powszechna strategia prowadzi z początku do wyobcowania, a następnie do całkowitego zawładnięcia nami. I choć nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy to właśnie tak to wygląda. Nagle w jednym momencie stajemy się zależni od wszystkich innych, a chęć zrobienia czegoś po swojemu nie wchodzi w grę. Co ciekawe nasza świadomość jest już wtedy tak wyprana, że nawet nie będziemy chcieli dokonać czegoś "po swojemu". "Ścieżka" ukazuje nam złe strony takiego postępowania oraz pokazuje jak bardzo takie postępowanie jest krzywdzące szczególnie dla młodych ludzi kiedy próbuje się ich odciąć od reszty świata. Tutaj pragnę zwrócić uwagę na postać Hawka, który w myśl tej idei czuje się osaczony i samotny. A wszystko to czego doświadczają jego rówieśnicy jest dla niego niedostępne. Oprócz tego seria koncentruje się na więzach rodzinnych oraz mówi o tym, że skrajność nigdy nie jest dobra ponieważ zawsze ktoś zostanie pokrzywdzony. Nie należy oczywiście zapomnieć o głównym motywie produkcji dotyczącym wiary, który w bardzo dokładny sposób ukazuje nam istotę jakiejkolwiek religii. Oglądając "Ścieżkę" powinniśmy myśleć w szerszych kategoriach postrzegania wiary, aby dostrzec jej prawdziwe oblicze. Nie chodzi tutaj o Meyerism, ale o wszystkie religie świata, których dewizą jest: "Aby należeć, musisz wierzyć" i nie ważne co zrobicie to i tak nic tego nie zmieni. Serial uświadamia nam, że wszystko tak naprawdę sprowadza się do kwestii wiary, a zaś samo jej wyznawanie nie powinno nas w jakikolwiek sposób ograniczać, albowiem jest to nasza wolna wola. Bez wiary nie ma wyznawców, a bez wyznawców nie ma religii.

Oprócz niezwykle pociągającej i intrygującej fabuły podczas oglądania serialu "Ścieżka" warto zwrócić uwagę na rewelacyjne aktorstwo. W szczególności dwóch panów: Hugh Dencyea i Aarona Paula albowiem wykreowali oni niezwykle ciekawe i bardzo złożone sylwetki, które nieustannie zaskakują nas swoimi poczynaniami. To zadziwiająco nieszablonowe postacie, które wielokrotnie doświadczyły cierpienia. Zresztą sami nie są bez wad przez co na ekranie możemy obserwować ich nieustanną walkę z samym sobą jak i swoimi słabościami. Panowie Dency i Paul rewelacyjnie poradzili sobie z ukazaniem nam tych złożonych postaci dzięki czemu rewelacyjnie ogląda się ich ekranowe potyczki. Na pierwszym planie mamy jeszcze całkiem niezłą Michelle Monaghan, na której postać również warto zwrócić uwagę, albowiem ona wywodzi się z Meyerystów oraz intrygującego Kyle Allena w roli Hawka. Na dalszym planie pojawiają się: Emma Greenwell jako Mery, Rockmond Dunbar  jako detektyw Abe Gaines, Sarah Jones jako Alison Kemp oraz Amy Forsyth jako Ashley Fields. Pod względem aktorskim serial prezentuje się na wysokim poziomie.

Od strony technicznej "Ścieżka" również jest w stanie nas urzec ciekawymi zdjęciami oraz subtelną, a zarazem tajemnicza muzyką Willa Batesa. Na uwagę oczywiście zasługuje cała koncepcja Meyerysmu, która swoją szczegółowością nie jeden raz nas zaskoczy. Oczywiście jednym z istotniejszych punktów tej produkcji jest niezwykły klimat, który łączy sielankowy i spokojny nastój z niezwykle mrocznymi i pełnymi napięć scenami. Oglądając serial czujemy, że jego atmosfera jest niezwykle toksyczna, a więc niezdrowa dla naszych bohaterów. Wszystko w ich świecie działa na naprężonych do granic możliwości sznurkach, którym niewiele brakuje by pęknąć. Przez to ich relacje są bardzo niezdrowe, a wszystko to przekłada się na ich egzystencję. Wtedy nawet energia pochodząca ze światła nie pomorze...

Muszę przyznać, że "Ścieżka" to bardzo oryginalny serial, który nie nadaje się do obejrzenia dla każdego. To co z początku go dyskredytuje w waszych oczach to bardzo wolna akcja, liczne rozmyślania na tematy egzystencjalne oraz zaskakująca kameralność całej produkcji. Jednakże należy pamiętać, że oprócz tego seria kryje w sobie niezwykle intrygującą i pociągającą historię, która potrafi niespodziewanie nas wciągnąć w perypetie rodziny Laneów. Do tego dochodzi jeszcze klika ciekawie rozbudowanych wątków pobocznych, wyśmienite aktorstwo, fenomenalny klimat oraz dające do myślenia zakończenie, które zdaje się odwrócić wszystko co do tej pory znaliśmy do góry nogami. Ale o tym przekonamy się dopiero w kolejnym sezonie. Choć moja ocena serialu jest nieco naciągnięta, to jednak nie sposób odmówić tej serii nieprawdopodobnie pociągającej atmosfery, która potrafi nas z miejsca zahipnotyzować. Jest w niej coś takiego, że nie sposób mi się jej oprzeć.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.
 

Mijają lata, od kiedy Tarzan, opuścił afrykańską dżunglę na rzecz cywilizowanego życia w Londynie. Jako John Clayton III, Lord Greystoke decyduje się wrócić do Konga, gdzie ma pełnić funkcję emisariusza rządu z misją handlową. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że jest pionkiem w śmiertelnie niebezpiecznej grze targanego wolą zemsty, chciwego kapitana Leona Roma z Belgii. Okazuje się, że osoby stojące za zabójczym spiskiem nie mają pojęcia, co rozpęta się za ich sprawą.

gatunek: Przygodowy
produkcja: USA
reżyser: David Yates
scenariusz: Craig Brewer, Adam Cozad
czas: 1 godz. 49 min.
muzyka: Rupert Gregson-Williams
zdjęcia: Henry Braham
rok produkcji: 2015
budżet: 180 milionów $
ocena: 4,5/10










 
Legenda bez legendy

Po raz kolejny jesteśmy świadkami przywracania do życia klasyków animacji, które najprawdopodobniej były naszymi bajkami dzieciństwa. W sumie to taka kolej rzeczy nie powinna już nikogo dziwić albowiem Tarzan nie jest pierwszą kinową wersją słynnej bajki, którą mamy okazję oglądać. Jednakże tym razem za ponowne ukazanie nam losów króla małp wziął się nie Disney, a Warner Bros z Davidem Yatesem na czele. Czy twórca czterech ostatnich części Harryego Pottera poradził sobie z legendą Tarzana?

Film ukazuje nam losy Tarzana, który dawno temu opuścił Kongo i zamieszkał w Anglii. Teraz wskutek splotu różnych wydarzeń postanawia powrócić do Kongo. Niestety nie zdaje sobie jednak sprawy, że jego ponowne pojawienie się uruchomi lawinę zdarzeń, która zadecyduje o jego losie jak i całego Kongo. Muszę przyznać, że pomysł na historię był. Szkoda, że tak nieudolnie go wykorzystano. Gdyby wziął się za to ktoś z ciekawym podejściem może uniknięto by wielkiej wtopy jaką istotnie jest fabuła tego obrazu. Zacznijmy od tego, że opowieść ukazana na ekranie nie jest typową origin story, a jest jakby kontynuacją do nieistniejącej pierwszej części. Mamy ukazanego Tarzana oraz Jane jako postacie, które mają już przeżycia z Kongo za sobą. Żyją teraz w Anglii jako arystokracja pod nazwiskiem Claythorne. Całe to posunięcie niestety jest strasznie chaotycznie ukazane przez  co ciężko nam się jest odnaleźć już na samym początku tej historii. Dalej jest jeszcze gorzej, albowiem twórcy serwują nam mnóstwo retrospekcji do czasów młodości Tarzana i Jane kiedy to się poznali. Zabieg ten mający nam pomóc zrozumieć zamysł opowieści tak naprawdę okazuje się być nic nieznaczącymi wstawkami, które pełnią jedynie rolę zapychacza dziur. Równie dobrze można by je usunąć ponieważ są to informacje, które wszyscy znamy z animacji. Cały ten zabieg jedynie spowalnia akcję całego obrazu, która i tak już jest niezbyt warka. Fabuła produkcji natomiast jest mało intrygująca, niezbyt wciągająca i wygląda na  zrobioną na siłę. Wydarzenia ekranowe niby pełne akcji, a tak naprawdę ciężko odczuć jakąkolwiek w nich dynamikę, która porwałaby nas w szaloną wyprawę po Kongo. Tak samo jest z opowieścią, która niby ukazuje nam ciekawe i wciągające wydarzenia, ale tak naprawdę brak im charyzmy, napięcia, dramaturgii oraz jakiejkolwiek płynności. Całość jest strasznie chaotyczna oraz bez głębszego zamysłu. Od pewnego momentu możemy mieć wręcz wrażenie, że cała akcja jedzie na jakimś autopilocie, który ma ustawione odpowiednie tempo mające stworzyć sztuczne wrażenie pędzącej niczym rozpędzony pociąg akcji. Niestety posługując się automatem Yates gubi sens całej historii i skacze z jednego kwiatka na kwiatek nie wiedząc dokładnie, w którą stronę pokierować swoją opowieść. Wszystko to przekłada się na brak jakiegokolwiek zaangażowania w produkcję, którą ogląda się wręcz bez jakichkolwiek emocji. Jest ona tak nijaka i tak pusta, że aż trudno w to uwierzyć. Nawet sceny pełne akcji są da nas kolejnym ziewem podczas oglądania tej produkcji. Nie ma nawet co liczyć na zaskakujące zwroty akcji czy też pełne napięcia i dramatu sceny akcji. Albowiem wszystko to sprowadza się do nieciekawej i nudnej historii, której brak pomysłu na rozwinięcie. To samo tyczy się niezrozumiałego tonu opowieści, który niekiedy na siłę próbuje być niezwykle gęsty i mroczny, kiedy tak naprawdę widać, że to miał być lekki wakacyjny film. Niby twórcy próbują się ratować odnośnikami do historii itp. ale to stanowczo za mało. Za mało kiedy chce się opowiedzieć tak złożoną relację człowieka z dżunglą i gorylami wokół których się wychowywał. Wszystko to jest sprowadzone do banałów tylko po to aby jakoś podratować film nieustającą akcją. Szkoda, że ona również zawodzi.

Postacie w "Tarzan: Legenda" choć prezentują się nieco lepiej niż sama fabuła, to jednak nie mają w sobie tyle charyzmy ani uroku osobistego żebyśmy mogli się do nich przekonać. Największy problem o dziwo miałem z samym Tarzanem w wykonaniu Alexandra Skarsgårda, do którego nie mogłem się w ogóle przekonać. Jakoś nie bardzo przekonywała mnie budowa tej postaci. Zbyt wiele w niej uproszczono przez co Tarzan prezentuje się lekko mówiąc nijako. Gra pana Skarsgårda tego faktu nie polepsza, albowiem aktor prezentuje się średnio. Dużo lepiej wypada Margot Robbie jako Jane czy też Christoph Walt jako główny antagonista. Warto również zwrócić uwagę na Samuela L. Jacksona, który wypada całkiem znośnie. Jednakże ogólnie rzecz biorąc "Tarzan: Legenda" pod względem aktorskim nie prezentuje się najlepiej. Duża wina w tym też scenariusza, który zaledwie ogólnikowo nakreślił naszych bohaterów.

Pod względem technicznym film Yatesa po raz kolejny zalicza wpadkę. O ile zdjęcia i muzyka prezentują się całkiem dobrze to niestety nie można tego już powiedzieć o efektach specjalnych. Te naprzemiennie prezentują swoje lepsze i gorsze strony. Niby goryle są dobrze stworzone, ale zaś sceny skakania po lianach wypadają straszni tandetnie. Tak samo jest z krajobrazami i scenami akcji. Raz lepiej, a raz gorzej. To samo tyczy się wymuszanego humoru oraz niezrozumiałego tonu prowadzenia opowieści. Niby mrok i powaga, a tak naprawdę wychodzi z tego bajka dla dzieci. Brak jakiejkolwiek konsekwencji.

Koniec końców po wyjściu z kina tak naprawdę nie wiemy z jakiego typu obrazem się właśnie zetknęliśmy. Albowiem nie jest to ani mroczną i poważną historią, ani lekką i przyjemną wakacyjną produkcją. Zbyt wiele rzeczy w filmie po prostu nie gra. Nieciekawa, mało wciągająca i nieprzemyślana fabuła, brak konsekwencji przy prowadzeniu akcji, słabo nakreślone postaci oraz średnie aktorstwo. Wszystko to powinno być gotowym przepisem na wakacyjny blockbuster, który być może nie zostanie na długo w naszej pamięci, ale będzie się przynajmniej go świetnie oglądać. "Tarzan: Legenda" Davida Yatesa nie sprawdza się w żadnym z tych przypadków.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.

Dziesięć osób zostaje zaproszonych przez tajemniczego gospodarza do domu na wyspie. Gdy dwie z nich giną, goście zdają sobie sprawę, że to, co początkowo uważali za nieszczęśliwy wypadek, jest robotą zabójcy. Postanawiają odkryć jego tożsamość, ale okazuje się, że nikt nie ma alibi. Odizolowani od społeczeństwa, niezdolni do opuszczenia miejsca pobytu, rozpoczynają walkę o przetrwanie z mordercą, który na nich poluje.

oryginalny tytuł: And Then There Were None
twórca: Sarah Phelps
reżyser: Craig Viveiros
gatunek: Dramat, Kryminał, Thriller
kraj: Wielka Brytania
czas trwania odcinka: 1 godz.
odcinków: 3
sezonów: 1
muzyka: Stuart Earl
zdjęcia: John Pardue
produkcja: BBC
średnia ocena: 8,0/10 (system oceny seriali wyjaśniam tutaj) 
wiek: dozwolone od 12 lat (wg. KRRiT)









 
Mordercza wyliczanka


Powieści kryminalne to bardzo wdzięczny temat dla filmowców. Nie po raz pierwszy na ekranie telewizora widzimy ekranizację słynnej powieści, albo jej luźną adaptację. Obecnie możemy napotkać się na wiele rozmaitych produkcji, które w większym lub mniejszym stopniu przypominają książkowy oryginał. Jednakże z najnowszą wersją najsłynniejszej książki Agathy Christie pt: "I nie było już nikogo" tak nie jest. Twórcy postanowili opowiedzieć nam tę historię w jak największej zgodzie z oryginałem. Czy tak tworzone produkcje trafią do dzisiejszej widowni?

W obecnych czasach jest moda na powroty słynnych filmów czy seriali oraz ukazywanie nam znanych postaci z dawnych epok w nowych i współczesnych wydaniach. Można to bardzo łatwo przedstawić na postaci Sherlocka Holmesa, który dostał, aż dwa seriale osadzone w rzeczywistości. Pierwszy to "Sherlock" Stevena Moffata, a drugi to "Elementary". Obydwa opowiadają o kultowej postaci, która żyje w czasach obecnych, z tym, że jeden ma miejsce nadal w Londynie, a drugi przeprowadził się za ocean do Nowego Jorku. Gdyby tego było mało nowojorski Watson jest kobietą. Gdyby poszperać więcej okaże się, że wiele jest produkcji, które bazują na słynnych powieściach czy też postaciach, ale styl ich opowieści jest dostosowany do dzisiejszych czasów, aby widzom się je lepiej oglądało. Jednakże nie należy przerabiać wszystkiego, albowiem klimat starych powieści również jest godny uwagi. Jedynym problemem wtedy okazuje się sposób w jaki należy opowiedzieć historię z dużym nawiązaniem do książkowej wersji. Dla wielu mogłoby to być  kłopotliwe, ale nie dla twórców "I nie było już nikogo".

To co starsze wcale nie oznacza, że gorsze, a większość osób wychodzi właśnie z takiego założenia. Niesłusznie, albowiem przy tworzeniu takich produkcji liczy się umiejętność twórców, którzy w inteligenty sposób zinterpretują opowieść. Tak właśnie jest z serialem BBC, który świetnie ukazuje nam powieść Agathy Christie. A wszystko zaczęło się od dziesięciu bohaterów, którzy za zaproszeniem wybrali się na weekend na Wyspę Żołnierzyków. Niestety nie podejrzewali oni, że pobyt na wyspie okaże się morderczy... Produkcja bardzo szybko startuje dzięki czemu łatwo jest nam wciągnąć się całą opowieść. Początek jest niezwykle intrygujący, wartki oraz niezwykle obiecujący. Twórcy rewelacyjnie wprowadzają nas w fabułę serialu przez co z łatwością udaje im się zaciekawić nas wątkiem głównym koncentrującym się na tajemniczych właścicielach wyspy. Z kolei pierwszoplanowa intryga jest niezwykle wciągająca, bardzo intrygująca i niesamowicie tajemnicza. Wydarzenia ekranowe już od pierwszej sceny ukazują nam tajemniczych bohaterów, którzy niczym z przypadku otrzymali zaproszenie na wyspę. Jednakże bardzo szybko okazuje się, że naszych bohaterów łączy coś bardzo mrocznego, coś do czego, żadne z nich nie chce się przyznać. A prawda lubi wyjść na jaw w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Serial kipi od skrupulatnie zbudowanej dramaturgii oraz nieustannego budowania napięcia. Twórcy lubią podnieś ciśnienie i to nie tylko naszym bohaterom, ale również nam. Poprzez mroczne zdarzenia oraz nieustanne tajemnice wprowadzą do opowieści grozę oraz wszechobecną niewiedzę. Potrafią świetnie wczuć się w atmosferę panującą na wyspie i skrupulatnie ją podwyższać, aż komuś puszczą nerwy. Czy to nam czy też naszym postaciom. Wydarzenia ekranowe również są niezwykle dwuznaczne, a co za tym idzie jeszcze bardziej tajemnicze. Specjalnie stworzono je, aby wprowadzić nas oraz nasze postaci w stan zagubienia i dezorientacji tak aby trudno nam było wskazać sprawcę całego zamieszania. Co ciekawe nawet będąc uważnym widzem ciężko jest nam ocenić kogo intencje są szczere, a kogo fałszywe. Duże brawa należą się również Craigowi Viveirosie – reżyserowi całej miniserii, który w bardzo zgrabny sposób przedstawił nam każdą z postaci oraz swoją wizję całej opowieści. Udało mu się pogodzić wszystkie aspekty dosyć szczegółowego scenariusza dzięki czemu serial tak dobrze się ogląda. Warto również zwrócić uwagę na wiele niespodziewanych zwrotów akcji, które skutecznie dekoncentrują nas od wskazania tajemniczego pana Owena. I wszystko byłoby świetnie gdyby nie zakończenie miniserii, które choć jest zgodne z papierową wersją, to jednak nie jest tak treściwe jak można by przypuszczać. Twórcy serii nieco pośpieszyli się z finałem produkcji przez co wydarzenia, które miały miejsce na wyspie są w ogóle nie wyjaśnione przez co końcówka okazuje się dla nas sporym rozczarowaniem. Nie będzie szczegółowego wyjaśnienia mordercy, a jedynie usłyszymy kierujące nim intencje. Gdyby nie ta gafa, bo inaczej tego się nazwać nie da produkcja nie zostawiłaby nas z poczuciem niekompletności opowieści, która tak świetnie się rozwiązała. Szkoda, że całość zakończyła się w taki nieco niechlujny sposób szczególnie, że reszta prezentuje się bardzo dobrze. W tym wypadku jedynym ratunkiem jest sięgnięcie po ostanie stronice powieści Agathy Chistie, na których mamy szczegółowe wyjaśnienie całego planu jak i postępowania mordercy, którego zabrakło w serialu.

W serialu mamy aż dziesięciu bohaterów, którzy są hierarchicznie podzieleni ze względu na ich tajemnice. Oczywiście przekłada się to na czas ich zgonu wedle wierszyka o "Dziesięciu Żołnierzykach". Nasze postacie to bardzo skryte, nieufne i tajemnicze sylwetki, z których każda z nich posiada coś na sumieniu. Niestety z początku nikt nie zbierze w sobie dość odwagi, aby to przed wszystkimi wyznać. Podczas ich pobytu na wyspie obserwujemy ich siłę oraz nieugiętość w ramach walki o przetrwanie. A z czasem poznajemy ich prawdziwe oblicze... W serialu występują: Aidan Turner jako Philip Lombard, Maeve Dermody jako Vera Claytthorne, Charles Dance jako Sędzia Lawrence Wargrave, Toby Stephens jako Dr Edward Armstrong, Burn Gorman jako Detektyw sierżant William Blore, Douglas Booth jako Anthony Marston, Sam Neill jako Generał John MacArthur, Miranda Richardson jako Emily Brent oraz Noah Taylor jako Thomas Rogers i Anna Maxwell Martin jako Ethel Rogers. Pod względem aktorskim serial prezentuje się wyśmienicie, a aktorzy rewelacyjnie sportretowali swoje postaci.

Jeśli zaś chodzi o serial od strony technicznej to również nie mamy na co narzekać. Bardzo dobre efekty specjalne, ciekawe zdjęcia, oszczędna ale klimatyczna muzyka oraz ciekawa scenografia i kostiumy. Do tego dochodzi jeszcze wyjątkowy, mroczny i tajemniczy klimat, który rewelacyjnie buduje napięcie oraz dramaturgię.

Podsumowując "I nie było już nikogo" to bardzo ciekawy, wciągający, niezwykle tajemniczy i zaskakujący serial, który rewelacyjnie się ogląda. Choć fani powieści Agathy Christie znajdą w nim różnice, to jednak jestem przekonany, ze również bardzo ciepło przyjmą tę produkcję, albowiem jest bardzo dobrze zrobiona. Z zachowaniem wielu oryginalnych rzeczy oraz nie przerobiona na siłę dla widzów jak np. "Nocny recepcjonista". Gdyby nie zakończenie całość prezentowała by się jeszcze lepiej. Tak to jest ono skazą na całości. Niemniej jednak warto sięgnąć po tę miniserię.


Zapraszamy do lajkowania naszego profilu na facebook'u abyście zawsze byli na bieżąco z recenzjami.