Snippet

Oficerowie Schmidt i Jenko przebrnęli już przez szkołę średnią (dwukrotnie) i czekają ich duże zmiany. Tym razem będą działać pod przykrywką w szkole wyższej. Kiedy jednak Jenko spotyka w szkolnej drużynie sportowej bratnią duszę, a Schmidt przenika do środowiska artystycznej bohemy, ich przyjaźń staje pod znakiem zapytania. Teraz nie chodzi już tylko o to, aby prowadzić śledztwo. Partnerzy muszą zdecydować, czy są w stanie wytrwać w dojrzałej relacji. Jeśli ci dwaj przerośnięci młodzi ludzie staną się w końcu prawdziwymi mężczyznami, uczelnia może okazać się najlepszą rzeczą, jaka ich spotkała.

gatunek: Akcja, Komedia kryminalna
produkcja: USA
reżyser: Phil Lord, Christopher Miller
scenariusz: Michael Bacall, Oren Uziel, Rodney Rothman
czas: 1 godz. 52 min.
muzyka: Mark Mothersbaugh
zdjęcia: Barry Peterson
rok produkcji: 2014
budżet: 65 milionów $
ocena: 9,0/10








Uniwersyteckie życie


W poprzedniej części było zabawnie, ostro i niebezpiecznie. Od tego czasu wiele się zmieniło w życiu Shmidt'a i Jenko. Jednak po nieudanej akcji złapania przestępcy dostają nowe, mogłoby się wydawać, że identyczne zadanie jak poprzednio. Mają iść na uniwerek i złapać dilera narkotyków. Wydaje się to proste lecz z biegiem czasu okazuje się, że sprawa jest bardziej zagmatwana. W końcu szukają "WiFi"! Tylko teraz jest problem z jego zasięgiem.

Reżyserzy, szybko wprowadzają nas w akcję filmu i od razu dostajemy potężna dawkę humoru. Nowe zadanie, nowa tożsamość, stare nawyki. Bohaterom jest o wiele ciężej złapać dobry trop, który ich na coś naprowadzi jako, iż inteligencja nie jest ich najlepszym atutem.  Pełne werwy sceny pościgów i wieńczące to wybuchy dodają atrakcyjności i dobrze się je ogląda. W filmie znajdziemy też wiele śmiesznych podtekstów [czyt. biuro Kap. Dicksona - (Ice Cube) wyglądające jak szklany sześcian] czy chociażby nawiązań do kolejnych części.

Tak jak w jedynce, każdy z bohaterów znajduje sobie różne zainteresowania i dochodzi do sprzeczki. Nie jest to jednak pokazane tak samo jak w jedynce. Mamy tutaj przedstawioną niezwykłą więź dwóch "braci" dzięki, której każdy z nich jest dowartościowywany. Wszystko jest okraszone niesamowitą ilością scen komediowych. Czy są przekleństwa? No jasne! Częstotliwość brzydkich słów jest zatrważająco wysoka, lecz nie należy się nimi przejmować, gdyż nie powodują zgorszenia, natomiast potęgują wątki komiczne.

Mimo, iż z założenia film ma być właściwie komedią kryminalną, to wątek szpiegowski jest bardzo dobrze rozwinięty i nie ustępuje w swojej błyskotliwości i zawiłości. Co ciekawe dzięki wspólnej pracy Shmidth i Jenko są w stanie wpaść na wartościowe poszlaki dzięki czemu udowadniają, iż wcale tacy głupi nie są.

Hill i Tatum po prostu brylują po ekranie i wręcz nie są w stanie się w nim zmieścić. Ich aktorstwo i zaangażowanie w te role po prostu powala. W tej części zdecydowanie lepszą rolę ma Ice Cube, którego postać była nie do końca wykorzystana w jedynce. Ciekawą rolą może pochwalić się jeszcze Jillian Bell (Mercedes), która rozwala system swoim poczuciem humoru.

Co tu dużo pisać? "22 Jump Street" jest o niebo lepszy od swojego poprzednika, co w dobie kręcenia niezliczonej ilości sequeli wszystkiego jest niezwykłym dokonaniem twórców, którym należą się gratulacje. Jeśli ktoś tak jak ja potrzebował lub nadal potrzebuje potężnej dawki humoru i energii to ten seans wam to gwarantuje. Odreagowałem na tym ledwo dwu godzinnym filmie cały ciężkiej pracy rok szkolny i mogę spokojnie wejść w wakacje nie rozpamiętując dawnych zdarzeń. Ktoś kiedyś powiedział mi jak można stwierdzić czy film nam się podobał. Jeśli po wyjściu z kina z danego filmu zapragniemy się jak najszybciej wrócić do sali i oglądnąć go jeszcze raz to znaczy, że film nam się podobał. Ja tak właśnie miałem.





Pięć lat po zjednoczeniu rasy smoków oraz ludzi Czkawka i Szczerbatek stają do obrony wyspy Berk przed niebezpiecznymi dzikimi bestiami, a także tajemniczym Smoczym Jeźdźcem.


gatunek: Animacja, Familijny, Fantasy, Przygodowy
produkcja: USA
reżyser: Dean DeBlois
scenariusz: Dean DeBlois
czas: 1 godz. 45 min.
muzyka: John Powell
zdjęcia: -
rok produkcji: 2014
budżet: 145 milionów $
ocena: 8,7/10












Dalej i dalej!



Nikogo nie powinno dziwić, iż powstała druga część kinowego hitu "Jak wytresować smoka". Animacja studia DreamWorks zarobiła mnóstwo pieniędzy i okazała się przebojem na miarę "Shrek'a". Czy tyle wyczekiwana kontynuacja bajki zaskoczy nas po raz kolejny?

Akcja dzieje się pięć lat później od wydarzeń z jedynki. Dostajemy na początek zabawny i szybki wstęp do całej historii. Nie ma ociągania się fabuły. Czkawka i Szczerbatek ciągle powiększają mapę odkrywając to nowe krainy. Właśnie to sprowadza całą opowieść do sedna akcji. Dostajemy mnóstwo wspaniałych akrobacji powietrznych oraz zabawnych scen i tekstów. Świat przedstawiony, to smoki i ludzie żyjący we wspólnej symbiozie. Zawody w łapaniu owiec, beztroskie latanie czy praca ze smokami zastąpiła wcześniejsze ich zabijanie. Twórcy dostarczają nam nowej postaci, która jest bezpośrednio związana z głównym bohaterem. Jego matkę.

Akcja jest wartka i płynna. Tracimy całkowicie poczucie czasu zagłębiając się w coraz to ciekawszą opowieść. Jednakże pomimo wciągającej akcji i postaci ludzkich nie jesteśmy w stanie oderwać swojego wzroku od czarującej postaci Szczerbatka. To stworzenie zajmuje po prostu prawie cały ekran i rozśmiesza prawie na każdym kroku. Bez niego film nie byłby już taki sam. W tej części mamy jeszcze dwie retrospekcje pomagające nam zrozumieć pewne rzeczy. Nie ma żadnych skomplikowanych rzeczy, no w końcu to animacja dla dzieci.

Czarny charakter pojawia się dopiero w 3/4 filmu i odgrywa wręcz marginalną rolę. Mimo tego wyrządza wiele szkód i przykrości. Od początku dwójki ,mamy do czynienia z nieustępującą walką o miłość jednej z bliźniaczek. Jest to wątek jak najbardziej komediowy. Ich walkę o rękę krzyżuje kolejna nowa postać – Eret.

Co ciekawe, jest to niby animacja dla dzieci jednak występuje w niej motyw śmierci. Burzy to mury zamkniętego w Disney'owskim stylu happy end'u, który przy tej produkcji nie występuje. Oczywiście wszystko kończy się prawie dobrze. Właśnie rozchodzi się o to "prawie" bo ktoś jednak umiera. Jest to nowością w tego typu produkcjach. Oczywiście DreamWorks uśmiercał już parę swoich postaci (Wróżka Chrzestna, Książe z bajki – Shrek), ale nigdy w tak dramatyczny sposób i nigdy nie pozytywne postaci.

Wychodzimy z założenia, iż mamy do czynienia z całkiem nowym wymiarem produkcji animowanych. Każda z nim ma na celu przekazanie nam czegoś wartościowego. Pierwsza część mówiła, iż zawsze warto być sobą i nie starać się zmieniać w kogoś kim nie jesteśmy, natomiast kontynuacja daje nam do zrozumienia, iż czasem warto posłuchać kogoś starszego, bardziej doświadczonego, gdyż nieważne co byśmy próbowali zrobić, to i tak czasem nie uda nam się zdziałać tego czego pragnęliśmy.




Murray Schwartz postanawia namówić nieśmiałego przyjaciela, pracującego w kwiaciarni Fioravante, na spotkanie ze swoją dermatolog aby spełnić seksualne fantazje znudzonej życiem pani doktor. Oczywiście za pieniądze. Tak zaczyna się dochodowy biznes dwójki panów, który z dnia na dzień przynosi większe zyski, gdyż sława kochanka do wynajęcia zatacza coraz szersze kręgi. Jednak pewnego dnia, za sprawą Murraya, Fioravante pozna kolejną potencjalną klientkę - Avigal . To spotkanie odmieni na zawsze życie obojga.

gatunek: Komedia
produkcja: USA
reżyser: John Turturro
scenariusz: John Turturro
czas: 1 godz. 38 min.
muzyka: Abraham Laboriel , Bill Maxwell
zdjęcia: Marco Pontecorvo
rok produkcji: 2013 (2014 - premiera w polsce)
budżet: -
ocena: 7,0/10








Obdarowując szczęściem



Niedawna premiera "Casanovy..." dała wielu do zrozumienia, iż to nie Woody Allen jest jego reżyserem lecz kto inny, a mianowicie John Turturro. Niektórzy doznali wręcz szoku, gdyż żyli w przekonaniu iż dzieło musiało wyjść spod Allenowskich dłoni, gdyż miało styl i klimat jego standardowych produkcji. Niestety doznali rozczarowania i to niemałego.

Fabuła filmu jest prosta, bez zbędnych skomplikowań. Jest w niej kilka "dziur", które sprawiają iż są nierówności w płynności filmu. Możemy się przez nie poczuć lekko zgubieni gdyż dość szybko rozwinięta akcja filmu na początku nagle stopuje w połowie i robi się "dziwnie". Tempo wyraźnie zwolniło, a przekaz filmu dramatycznie się zmienił. Jest to dość niekonwencjonalny zabieg, na który się zgodził reżyser. Wprowadza nas w lekkie osłupienie. Najpierw dostajemy szybką akcję, zabawne teksty oraz chordy dam ustawiających się w kolejce do owego casanovy, a później cały ten czar spotkań nam znika sprzed oczu i dostajemy już bardziej stonowaną opowieść. Aktorka na początku wręcz drugoplanowa staje na przodzie kamery i nie znika z niego do końca filmu. Reżyser, od niezobowiązującej do myślenia komedii przechodzi w ciężkiego kalibru dramat. To wszystko w filmie jest jakieś pomieszane.

Aktorstwo w filmie to fenomen. Żywe, zabawne postacie jak i chłodne oraz stonowane. Każda z nich została idealnie przedstawiona przez aktorów. Mamy Vaness'ę Paradis, Sharon Stone, samego Johna Turturro jako casanovę oraz znakomitego Woody'ego Allen'a, jako najbardziej zabawną postać tego filmu. Właściwie to Woody kradnie nasze serca w obrazie, gdyż każda z jego kwestii rozśmiesza do łez. Turturro też zasługuje na applause za przedstawienie dramatu tytułowego bohatera bardzo ujmująco.

Mimo, iż reżyserem filmu nie jest Allen, możemy się w filmie doszukać wielu standardowych zabiegów z jego wcześniejszych produkcji. Tych całkiem zwariowanych, ale także tych bardziej stonowanych. Od sklepikarza i kwiaciarza po wielki biznes. Od skrytego bohatera po pewnego siebie człowieka. Od wolnych od religijnych uwarunkowań ludzi, po bardzo ortodoksyjne społeczeństwo żydów. Mamy wiele kontrastów, które są na pozór zabawne, jednak jeśli się nad nimi zastanowimy głębiej dojdziemy do ciekawych wniosków.

Właściwie ciężko jest stwierdzić jednoznacznie czy nam się ten film podoba czy nie. W jego przypadku figuruje problem czy to komedia czy też dramat? Reżyser sam się nie określił po żadnej ze stron, także tym bardziej utrudnił nam zadanie. Przedstawia nam zabawną na pozór opowieść, która w miarę trwania filmu ukazuje nam z jakim problemem borykają się jego bohaterowie. Widoczne luki w scenariuszu, nierównomiernie rozłożona akcja i brak dokładnego sprecyzowania przekazu filmu kłuje w oczy i jest dużym minusem filmu. Ocenę wysoko podciąga aktorstwo i sam Allen. Aspiracje filmu są trafne i bardzo aktualne w obecnych czasach jednak czegoś zabrakło, a mogłaby to być bardzo dobra produkcja.


Tytułowa Czarownica była niegdyś piękną i dobrą dziewczyną. Jej radosną młodość przerwała wojna, podczas której bohaterka z oddaniem broniła swojej ojczyzny. Jednak zdrada, której doświadczyła, zmieniła jej czyste serce w kamień... Żądna zemsty rzuca klątwę na Aurorę – nowonarodzoną córkę następcy tronu wrogiego królestwa.

gatunek: Familijny, Fantsy
produkcja: USA
reżyser: Robert Stromberg
scenariusz: Linda Woolverton
czas: 1 godz. 37 min.
muzyka: James Newton Howard
zdjęcia: Dean Semler
rok produkcji: 2014
budżet: 180 milionów $
ocena: 8,5/10








Urok magii


Ostatnimi czasy panuje moda na przerabianie słynnych baśni, nadawanie im nowej historii, przesłania, bazując na baśniowych postaciach. Dostajemy bohaterów z dzieciństwa w nowej, zmienionej wersji, odbiegającej znacznie od oryginału, lecz bardziej przybliżonej do świata rzeczywistego. Mieliśmy już "Królewnę Śnieżkę i Łowcę", "Hansela i Gretel Łowców czarownic", więc dlaczego nie czas na "prawdziwą" historię Diaboliny?

Kraina, nazywana w filmie Knieją jest idealnym potwierdzeniem na to, iż mamy do czynienia z baśnią. Wyimaginowany, przepiękny świat zachwyca swoją niesamowitością. Od razu chcemy się w nim znaleźć. Akcja filmu nie dzieje się tylko w Kniei. Mamy też sceny z ogromnego zamczyska jak i leśnej chatki trzech wróżek. Całe dzieło zamyka się w tych trzech miejscach.

Główna postać czyli Diabolina to niewinna, naiwna, niczego nieświadoma osóbka, mieszkanka Kniei, której historia towarzyszy nam przez cały czas. Odczuwamy jej radości, oświadczamy  tragedii i przemiany. Dostrzegamy iż niewiele trzeba aby zapoczątkować serię nieszczęść, która towarzyszy bohaterce prawie od początku. Nic nie rodzi się z niczego, także zło musi mieć gdzieś swoje korzenie. W roli czarownicy oglądamy fenomenalną Angelinę Jolie, która świetnie zagrała swoją postać. Oprócz tego mamy Elle Fanning w roli Śpiącej Królewny, która też wypada świetnie. Trzy niezdarne wróżki oraz książę Filip są pobocznymi postaciami. Na uwagę zasługują jednak Sam Riley (Diabol) oraz Sharlto Coplay (Stefan).

Scenariusz nie jest bynajmniej zawiły, ani skomplikowany. Czysty i klarowny, pozwalający opowieści nieść się lekko. Wszystko ma swój porządek. Akcja jest zróżnicowania, lecz wyraźnie widać zaznaczony punkt kulminacyjny. Nie jesteśmy w stanie się znudzić gdyż reżyser bardzo ciekawie opowiada historię, a my oczekujemy kolejnych wydarzeń z wypiekami na twarzy. Do tego uśmiech nie znika nam prawie w ogóle z twarzy, gdyż ciągle dzieje się coś zabawnego. Dubbing sprawuje się bez zarzutów. Jedyne do czego można się przyczepić to 3D, które przyciemnia obraz i jest mało wartościowe. Można spokojnie oglądnąć bez efektu trójwymiarowego.

Efekty specjalne są czarujące (szczególnie w Kniei) oraz spektakularne. Jak na produkcję dla dzieci mamy tu wiele przemocy jak i scen bitewnych oraz kilka efektownych scen w zwolnionym tempie. Dodają one dynamiczności, ale zarazem pokazują, iż czas bajek stricte dla dzieci oraz z mottem "...i żyli długo i szczęśliwie." przeminął. Został wyparty przez bardziej wartościowe produkcje.

Wniosek jest jeden. Jest to druga najlepsza produkcja Disney'a zaraz po "Alicji w Krainie Czarów", która jest zrobiona w sposób odbiegający od schematów. Nie daje nam infantylnej opowieści o dobru i złu. Jest to pełnowartościowa opowieść o zdradzie, żądzy i zemście, które raczej w baśniach nie występują, ale też i wielkiej miłości. Cieszy mnie to, iż jako produkcja dla nie najmłodszych pokazuje jakie życie jest naprawdę. Nie ma nieuzasadnionego zła tak jak i wrodzonego dobra. Świat nie jest czarno-biały w którym można łatwo odróżnić dobro od zła. Karmiąc dzieci taką papką, którą bardzo łatwo przyswajają  wyrządzamy im krzywdę, ponieważ kiedyś same zmierzą się z prawdziwym światem i bardzo boleśnie odczują, iż życie jest brutalne i całkiem nie fair (oczywiście małe dzieci potrzebują bardzo ogólnikowej charakterystyki świata, mówię tu o troszkę starszych dzieciach). Dlatego jak najbardziej polecam tę propozycję wszystkim, którzy uwielbiają się zagłębiać w świat magii. Duzi czy mali, obydwie te grupy były zadowolone z seansu tak jak i ja. Naprawdę nie żałuję wyprawy do kina.

P.S. Jeśli są osoby które nie lubią baśni to od razu mówię iż lepiej aby nie traciły czasu na seans chyba, że chcą zobaczyć Angelinę Jolie w innym wydaniu.


Najsłynniejszy potwór w historii mierzy się z wrogimi stworami, które, wzmocnione przez arogancję i nieświadomość naukowców, zagrażają ludzkości.

gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
produkcja: USA, Japonia
reżyser: Gareth Edwards
scenariusz: Max Borenstein
czas: 2 godz. 3 min.
muzyka: Alexandre Desplat
zdjęcia: Seamus McGarvey
rok produkcji: 2014
budżet: 160 milionów $
ocena: 6,9/10











Samiec ALFA



Jeden z najpopularniejszych, jak nie najpopularniejszy stwór wszech czasów, owiany legendą powrócił! Mowa tu o królu potworów. Tak czy siak nieważne jak go nazwiemy, to i tak wiemy o kogo chodzi. O Godzillę. Studio Warner Bros razem z Gareth'em Edwards'em postanowili przywrócić monstrualnego jaszczura do życia. Czy takie wskrzeszenie po latach ma sens?

Zacznijmy od tego, iż jest to mój pierwszy film o Godzilli jaki widziałem. Nie miałem w ogóle styczności z japońskimi produkcjami o tym gadzie. Nawet nie ciągnęło mnie do zobaczenia ich. Jednakże ta "nowsza" wersja mnie zaciekawiła dlatego też wybrałem się na nią do kina. Warto?

Sam scenariusz buduje napięcie wraz z czasem trwania filmu. Dostajemy katastroficzne wydarzenie, które jest owiane tajemnicą i od początku nas intryguje. Zaciekawieni nią oglądamy film bez mrugnięcia okiem. Reżyser świetnie manipuluje wydarzeniami dzięki czemu dostajemy zastrzyki emocji, które tylko potęgują nasz odbiór produkcji. Jednak kiedy tajemnica zostaje rozwiązana (a dzieje się to dość szybko) dostajemy dużo słabszą historię. Scenariusz jest teraz zaplątany i dzieje się milion rzeczy naraz przez co możemy poczuć się zagubieni w fabule. Mimo iż obraz trwa tylko dwie godziny to jednak czas w kinie się nam trochę dłużny. Reżyser w drugiej części filmu ma kłopot z zainteresowaniem nas tym co dzieje się na ekranie. Mam takie wrażenie, iż brakowało wykończenia, aby wszystko się ze sobą połączyło.

Tytułowego stwora jest najmniej w projekcie, który powinien kipieć od scen z Godzillą. Tymczasem Edwards tworzy wokół potwora otoczkę, która sprawia iż prawie przez połowę filmu jest niewidoczny. Jedynie liczne migawki, przypominają nam o jego istnieniu. Jest to dobry zabieg gdyż nie jesteśmy w stanie znudzić się wielkim gadem. Czekamy na niego, niecierpliwimy się. Chcemy wreszcie wiedzieć jak wygląda. Reżyser wcale nam tego nie ułatwia, co więcej kiedy już pokazuje Godzillę w pełnej krasie, po paru sekundach znów ją chowa. Wszystkie bitwy potwora są spektakularne i toczą się w krajobrazie niszczonych podczas walki wieżowców. Nie da się ukryć, iż skala zniszczeń jest ogromna.

Nie trudno się zgodzić, iż główny bohater filmu Ford Brody grany przez Aaron'a Taylor'a Johnson'a jest jedną z najsłabszych rzeczy w tej produkcji. Sceny z nim w większości są sztuczne i nienaturalne. Kiedy wyraża jakieś emocje wychodzi mu to strasznie tandetnie. Reszta aktorów gra dobrze. Jednym z rozczarowań jest Juliette Binoche, której suma scen w filmie wynosi zaledwie pięć minut. Chciałoby się oglądać ją dłużej.

Jeśli za samą fabułę i wykonanie film dostałby może około 6,5 to ocenę podbijają rewelacyjne efekty specjalne. Ciężko sobie aż wyobrazić wkład pracy aby je stworzyć. Jestem pod wrażeniem, szczególnie, że potwory też powstały dzięki technice komputerowej. Na tym polu, według mnie produkcja zasługuje na nominację do Oskara za efekty specjalne.

Podsumowując, można powiedzieć, że produkcja daje radę mimo iż ma słabe punkty, ale reżyser wyciąga jeszcze ostatnią kartę i zaskakuje nas pod koniec. Jako mój pierwszy film o Godzilli można powiedzieć, iż jestem w miarę usatysfakcjonowany.



"Powstanie Warszawskie" to pierwszy na świecie dramat wojenny non-fiction - film fabularny zmontowany w całości z materiałów dokumentalnych, opowiadający o tytułowym wydarzeniu poprzez historię dwóch młodych reporterów, świadków powstańczych walk. Film wykorzystuje autentyczne kroniki filmowe z sierpnia 1944 roku. Posiłkując się nowoczesną technologią koloryzacji i rekonstrukcji materiałów audiowizualnych oraz zapraszając do współpracy grupę znamienitych twórców, jego autorzy zrealizowali projekt, który nie ma odpowiednika w skali światowej.

gatunek: Dramat, Wojenny, Dokumentalizowany, Non-fiction
produkcja: Polska
reżyser: -
scenariusz: Joanna Pawluśkiewicz, Jan Ołdakowski, Piotr Śliwowski
czas: 1 godz. 25 min.
muzyka: Bartosz Chajdecki
zdjęcia: -
rok produkcji: 2014
budżet: -
ocena: 9/10







Jak było naprawdę



Korzystając z różnorakich mediów nie sposób nie było nie zauważyć plakatów, zwiastunów czy chociażby artykułów na temat wielkiego wydarzenia jakim był film pt: "Powstanie Warszawskie". Ten ledwo półtora godzinny obraz, wyprodukowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego i Polski Instytut Sztuki Filmowej zrobił wokół siebie mnóstwo zamieszania. Czy ta produkcja naprawdę jest warta takiego zachodu?

Mówiąc o powstaniu przywołujemy w myślach czarno-białe, niewyraźnie obrazy, do których oglądania nabieramy niechęci. Tutaj postawiono na kolor, który od pierwszych sekund zadziwia nas swoją żywą paletą barw. Odrestaurowane i pokolorowane taśmy filmowe z kamer używanych do kręcenia powstania, zaskakują świetnie zachowaną jakością. Operatorzy jak na owe czasy posiadali bardzo dobrej jakości kamery dzięki, którym dzisiaj mamy ten oto obraz. Wszystkie plenery Warszawy, jak i sceny kręcone wśród tłumu wyglądają o wiele lepiej w kolorze. Nie czujemy już do nich takiej niechęci jak przy czarno-białych widokach. Zabieg ten dostarcza nam nowych wrażeń, które są niesamowite (szczególnie pod koniec filmu), a oprócz tego świetnie komponujące się z fenomenalną muzyką Bartosza Chajdeckiego.

Bohaterami filmu są dwaj bracia: Karol i Witek którzy dostali misję nakręcenia "Kroniki Powstania". Tematem spornym jest czy oni są postaciami historycznymi, czy też wymyślonymi na potrzeby fabuły. Poszperawszy trochę mogę powiedzieć iż są to prawdziwi bohaterowie, którzy pojawiają się w filmie przez 3 sekundy, ale oprócz tego widzimy ich na plakacie (od lewej Karol – starszy, Witek – młodszy). Obrazom z filmu towarzyszy ciągły komentarz bohaterów. Na pewno w większości są to tylko wymyślone dialogi. Co do dialogów można mieć większe "ale", gdyż momentami wyrywają nas nagle od obrazu, mają czasem wydźwięk młodzieżowy i niekoniecznie się komponują z obrazem. Ich nachalność na samym początku filmu jest męcząca, na szczęście to się zmienia pod koniec i panuje ogólna równowaga. Są oczywiście sceny, w których komentarze autorów idealnie dopełniają widziany obraz. Oprócz tego mamy komentarze ludzi filmowanych, których wypowiedzi były czytane z ruchu warg.

Fabuła filmu jest spójna. Przedstawia nam pewną historię, która jest poniekąd intrygująca a zarazem ciekawa, jak pokazywane nam obrazy z powstania, które nie da się ukryć są szokujące. Same ujęcia kamery też nas zaskakują, gdyż widać iż operator kamery był zafascynowany tym co robił. Przykładał do tego wielką wagę i ubierał wszystko w taką artystyczną wizję, mimo tragicznego okresu powstania. Wiele razy powtarzane sceny, aby wyszły jak trzeba i prawie w ogóle nieporuszone obrazy, świadczą o ich profesjonalizmie. Właśnie też dzięki temu mamy tak świetnie nakręcony materiał z powstania.

Wybierając się na film spodziewałem się właśnie takiej czarno-białej papki, która nie będzie ani zrozumiała, ani nie będzie mieć żadnego sensu (nie miałem jakiś szczegółowych informacji o produkcji oprócz opisu fabuły). Natomiast ku mojemu zaskoczeniu dostałem poruszającą historię o Karolu i Witku oraz zdarzeniach z powstania, która wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie spodziewałem się w ogóle czegoś takiego. Ilość ludzi, wkład ich pracy, oraz masa czasu który spędzili na odrestaurowywaniu jak i koloryzowaniu materiałów budzi podziw. Na pewno nie było to łatwe. Film nie każdemu się spodoba i to jest pewne lecz ja uważam iż warto go zobaczyć. Na lekcjach historii w szkole w podręczniku jest tylko kilka linijek o Powstaniu Warszawskim. Klepie się na pamięć iż 85% Warszawy zostało zburzone w ogóle sobie nie wyobrażając skali tych zniszczeń. Dopiero po tym filmie i widokach zrujnowanej stolicy, w której już nikt nie pozostał, uświadomiłem sobie jak bardzo miasto ucierpiało. Uważam iż film jest dziedzictwem dla Polaków z powodu zawierających obrazów. Autorzy scen nie tyle chcieli pokazać "Kronikę...", co żywy obraz powstania. Chcieli aby następne pokolenia wiedziały jak było naprawdę.


Blu, Julia i trójka ich dzieci wiodą rodzinny tryb życia, ale Julia obawia się, że jej dzieci nigdy nie poznają, co to znaczy być wolnym ptakiem. Ku jej zdumieniu Blu postanawia zabrać całą rodzinę na wyprawę do dżungli. Wyruszają do Amazonii, gdzie na ich trop wpada dawny przeciwnik, Nigel.

gatunek: Animacja, Komedia, Przygodowy
produkcja: USA
reżyser: Carlos Saldanha
scenariusz: Carlos Saldanha, Jenny Bicks, Yoni Brenner, Carlos Kotkin
czas: 1 godz. 41 min
muzyka: John Powell
zdjęcia: Renato Falcão
rok produkcji: 2014
budżet: 103 miliony $
ocena: 7,5/10








Kolorowo, kolorowiej!



Po bardzo zabawnej, kolorowej i ciekawej animacji, którą było "Rio" przyszedł czas na "Rio 2"! Muszę przyznać iż czekałem z niecierpliwością na kontynuację hitu od 20th Century Fox i studia BlueSky gdyż poprzedniczka wyjątkowo mi się spodobała. Co takiego może nam się spodobać w "Rio 2"?

Hmmm, można by rzec, że praktycznie wszystko. Zaczynając od samej historii, która opiera się na podróżny do głębi Amazońskiej puszczy w celu odnalezienia swojego gatunku. Zakręcony pomysł, to i zakręcona fabuła. Wartka akcja, barwne postaci i kolejne złe charaktery, idealnie się komponują i pokazują bardzo sprawną animację która nadaje się zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych.

Do Blue i Jawel dołącza trójka brojących dzieci (małych Ar Modrych) których obecność na ekranie jest czystą zabawą. Nie brakuje oczywiście Nica i Pedra którzy wyruszyli w podróż w poszukiwaniu tancerek na karnawał, oraz Rafaela, który wyprawę traktuje jako odpoczynek od swojej żony.

W kontynuacji pojawia się stary wróg Blue, a mianowicie Nigel, który cytując zapierające dech w piersiach cytaty Sheakespear'owskich dzieł, knuje zemstę razem z "toksyczną" żabą Gabi. Pomysł bardzo oryginalny a zarazem zabawny. Nawiązując jeszcze do czarnego charakteru to muszę bardzo pochwalić twórców iż, tak sprytnie wpletli w film zdarzenia, oraz wspomniane wcześniej cytaty z  Szekspira tak, iż przedstawiły dramaty bohaterów, którzy się utożsamiali z postaciami słynnych dzieł Anglika. Bardzo mi się to spodobało.

Jako, iż mamy do czynienia z animacją mającą miejsce akcji w Rio de Janeiro nie może zabraknąć bardzo kolorowego karnawału. W tej części też widzimy podobające się oku kolorowe sceny. Szczególnie w dzikiej Amazonii, która jest przedstawiona w niesamowity sposób. Niestety wszystko jest okraszone kilkoma piosenkami w wykonaniu bohaterów, które szczerze powiedziawszy są całkowicie niepotrzebne. Animacja poradziła by sobie bez nich, jestem pewien.

Podsumowując "Rio 2" to świetna bajka na weekendowy odpoczynek. Miła dla oka, zawierająca zabawną treść i z pewnością nie schematyczna, także tym bardziej warta zobaczenia.


Pracujący nad stworzeniem sztucznej inteligencji naukowiec zostaje postrzelony przez przeciwników. Zdesperowana żona podejmuje próbę przeniesienia jego umysłu z umierającego ciała do komputera.

gatunek: Dramat, Sci-Fi
produkcja: Chiny, USA, Wielka Brytania
reżyser: Wally Pfister
scenariusz: Jack Paglen
czas: 2 godz.
muzyka: Mychael Danna
zdjęcia: Jess Hall
rok produkcji: 2014
budżet: 100 milionów $
ocena: 7,5/10













Wczoraj już było


Przeglądając oferty kin na pewno zwrócimy uwagę na plakat Transcendencji. Widniejące na nim dwie połówki twarzy Johnnego Deppa i napis "Wczoraj, dr Will Caster był tylko człowiekiem" ostrożnie nas zaintrygują. Prędko sięgnijmy do internetu w celu dowiedzenia się czegoś więcej. Zwiastun WOW, obsada WOW. Do tego debiut Wallyego Pfistera znanego ze zdjęć do Incepcji. Czego chcieć więcej? Jednak opuszczając kino stwierdzamy, iż nie tego się spodziewaliśmy. Dlaczego?

Tematyka dość powszechna, ale i intrygująca. Daje duże pole do popisu. Reżyser dosadnie pokazuje nam, że w filmie chodzi o dramat postaci, który towarzyszy nam od postrzału doktora. Nie globalizuje problemu lecz zamyka go w niewielkim otoczeniu miasteczka na "krańcu świata". Wszystko zderza się z decyzją wyboru Evelyn Caster, która może i była nieprzemyślana, ale była  to też desperacka próba ocalenia swojego męża. Pfister jednak pod koniec daje nam wyjaśnienie, które jest zaskakujące i daje do myślenia jak bardzo można kogoś kochać.

Fabuła jest jak najbardziej spójna i nie można jej niczego zarzucić. Akcja jest umiarkowana i nie jesteśmy wstanie się znudzić. Postacie są sowicie przedstawione i wiarygodnie oddają emocje. Naprawdę miło jest zobaczyć Johnnego w nowej, "innej" roli niż Jack Sparrow i trzeba przyznać iż podołał temu zadaniu. Mimo iż swojego za bardzo kojarzącego się z piratem głosu się nie pozbył, to jednak udało mu się pokazać naukowca i męża. Rebecci Hall w filmie było najwięcej i zasługuje na uznanie za przedstawienie postaci żony Evelyn. Paul Bettany, Morgan Freeman, Cillian Murphy i Kate Mara też spełniają swoje zadanie bez zarzutów.

Wielu z nas się zapyta: "Gdzie jest to 100 milionów $?" gdyż ich wcale nie widać. Racja, nie widać ich gdyż zostały bardzo sprytnie ukryte przez reżysera. Dopiero po filmie dostrzegłem iż było mnóstwo efektów specjalnych, które nie były jednak tak wyeksponowane jak np. w "Niesamowitym Spider-Man'ie". Dochodzimy do wniosku, iż chciano, aby tak było gdyż efekty są tak sprytnie wplecione w film, iż właściwie ich nie dostrzegamy. Uważam to za fenomen.

Wniosek jest jeden. W zwiastunie okazano nam przepych, którego w filmie nie ma i osoby idące na ten film tylko z powodu "FAJNEGO" zwiastunu i z przekonaniem, iż jest to jakiś film katastroficzny, w którym będzie przedstawiona zagłada ludzkości i masowe niszczenie wielu miejsc na ziemi, to się bardzo rozczarują. W dziele Wallyego chodzi o coś innego, lecz sedno sprawy jest podobne i skutki tragiczne. Jednak nie są tak wyeksponowane jak w wielu innych dziełach o podobnej tematyce. Jest wiele rozważań filozoficzno-etycznych które nie pozostają nam obojętne. Podczas seansu sami sobie zadajemy pytanie "Jak my byśmy postąpili?". Można by rzec iż spodziewałem się czegoś w tym stylu. Prawie straciłem nadzieje co do obrazu po przeczytaniu opinii. Nie zawiodłem się jednak i mogę z dumą polecić ten film, ponieważ nie jest to typowy rodzinny film rekreacyjny na niedzielę.